Błagała świętego Józefa o pomoc. Odpowiedź przyszła szybciej, niż się spodziewała [ŚWIADECTWO]

Nie widziała już nadziei. W akcie desperacji sięgnęła po modlitwę do św. Józefa. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Depositphotos
Janina

Sparaliżowana po udarze, samotna i przygnieciona długami - nie widziała już nadziei. W akcie desperacji sięgnęła po modlitwę do św. Józefa i dołączyła do jego duchowej rodziny. Niespodziewanie zjawiła się osoba, która spłaciła cały jej dług i poprosiła tylko o jedno: "Proszę się pomodlić za darczyńców". Oto jej świadectwo.

Przed laty moja śp. siostra Wanda powiedziała do mnie: "Przyjdzie niedługo czas świętego Józefa". Nie pamiętam okoliczności, w jakich wypowiedziała te prorocze słowa. Święty Józef długo ukrywał się w życiu Kościoła, tak jak w czasie swojej opieki nad Jezusem i Maryją w Nazarecie, był cichy, skromny, niezauważalny. Pragnę opowiedzieć, jak pomógł mi św. Józef w sytuacji prozaicznej, materialnej. Aż trudno uwierzyć, że zainteresował się moją sprawą, a jednak... Zadawałam sobie pytanie, czy wypada prosić go o rozwiązanie mojego kłopotu. Od kilkunastu lat jestem sparaliżowana po udarze mózgu. Poruszam się na wózku inwalidzkim. Rok 2005 i 2006 był dla mnie szczególnie trudny. Niezależnie od koniecznego wyjazdu na turnus rehabilitacyjny musiałam poddać się operacji oczu. Sytuacja ta wiązała się z poważnymi kosztami, nie miałam potrzebnych pieniędzy. Zadłużyłam się pobierając kredyt, który trudno, coraz trudniej było mi spłacić. Każde opóźnienie w uregulowaniu kolejnych rat powodowało naliczanie karnych odsetek. Wzięłam kolejny kredyt w innym banku, by spłacić ten pierwszy. Tak powstała spirala zadłużeń i zaczął się mój dramat.

DEON.PL POLECA

 

 

Nie mogłam o tym nikomu powiedzieć. Nie ma ludzkiego serca, któremu mogłabym powierzyć moją troskę. A nawet gdybym zdołała znaleźć współczującą osobę, która chciałaby być przy mnie, to przecież nie mogłaby mi pomóc (słowa jednej z modlitw do św. Józefa). Męczyłam się potwornie, co odbiło się na moim zdrowiu. Nie pamiętam, kiedy wzięłam do ręki książeczkę Nabożeństwo do opieki świętego Józefa i zaczęłam go błagać o ratunek. W jednej z modlitw były cytowane słowa św. Teresy od Dzieciątka Jezus: "o cokolwiek poprosisz św. Józefa z pewnością to otrzymasz". Uwierzyłam i tym bardziej wołałam o pomoc. Zaczęłam słać prośby do sanktuarium w Kaliszu, gdzie w każdy pierwszy czwartek miesiąca odbywają się wyjątkowe nabożeństwa i Msza św. przed cudownym wizerunkiem św. Józefa. Otrzymałam deklarację wstąpienia do Rodziny Świętego Józefa. Wstąpiłam, otrzymałam legitymację i zaczęło się coś dziać. Osoba, która z racji swojej funkcji jest w częstym ze mną kontakcie zauważyła, że ze mną jest źle. Zapytała o przyczynę głębokiego przygnębienia. Miałam do niej zaufanie i otworzyłam się. Opowiedziałam jej wszystko o moim zadłużeniu. Obiecała pomoc. Pomyślałam: jak? Przecież nie jest bogata. Nie wierzyłam w jej możliwości. Jednak po kilku dniach powiadomiła mnie, by przygotować potrzebne dokumenty, kwity bankowe, na których ja figurowałam jako zleceniodawca. Przekazałam wszystko jak mi kazała i oczekiwałam w ogromnym napięciu, nieustannie wzywając św. Józefa i Matki Najświętszej. Gdy zadzwonił telefon, z lękiem podniosłam słuchawkę i usłyszałam znajomy głos mówiący:

"Będę u pani po dyżurze, wszystko już w porządku". Płakałam do słuchawki, z trudem wyszeptałam: dziękuję, bardzo dziękuję. Mniej więcej za dwie godziny odwiedził mnie mój Anioł Stróż. Wręczyła mi dowody spłaty. Nie wiedziałam, kto pokrył te zadłużenia, gdyż ja byłam wpisana jako zleceniodawca. Próbowałam się dowiedzieć jak to się stało, usłyszałam jednak wtedy: "Proszę mnie nigdy nie pytać, kto wpłacił te kwoty, proszę się pomodlić za darczyńców". Nie mogłam ochłonąć z wrażenia. Wiedziałam przecież, kto był moim pierwszym darczyńcą i kto skierował do mnie zaprzyjaźnioną osobę. Modlę się za darczyńców, ale przede wszystkim serdecznie dziękuję św. Józefowi w Kaliszu, dokąd ślę kolejne prośby w bardzo trudnych, poważnych sprawach. Święta Tereniu, dziękuję za słowa nadziei: "o cokolwiek poprosisz św. Józefa z pewnością to otrzymasz". Wandeczko, siostrzyczko moja, Twoje prorocze słowa stały się faktem. Święty Józef działa przez swój cudowny wizerunek w kaliskiej świątyni, dokąd podążają pielgrzymi z całej Polski, zanosząc swoje prośby. Przede wszystkim w intencji bardzo zagrożonych dzisiaj rodzin. Ja też proszę za Wojtka i Katarzynę, bo nie jest najlepiej. Wierzę, że już poznałaś św. Józefa w niebie, wspomagaj mnie modlitwą.

***

Jeśli przeżyłeś/przeżyłaś/przeżyliście coś podobnego, poniższy formularz jest od tego, aby się tym podzielić. Niech również Twoje/Wasze świadectwo stanie się tym, co utwierdzi wiarę innych!



DEON.PL POLECA


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Błagała świętego Józefa o pomoc. Odpowiedź przyszła szybciej, niż się spodziewała [ŚWIADECTWO]
Komentarze (1)
JG
~Jefte Gileadczyk
22 lipca 2025, 17:00
Piękne świadectwo interwencji św. Józefa, ale czy fakt że w wielu przypadkach św. Józef, św. Rita lub św. Juda Tadeusz nie zaradzili ludzkiemu cierpieniu i beznadziei powoduje że ci ludzie nie mają doświadczenia wiary i Boga? A przecież dzisiaj nie anonsuje się prawdziwego świadectwa: "św. Józef mimo uciekania się do Niego zostawił potrzebującego pomocy mimo zapewnień św. Teresy, że o cokolwiek poprosimy tego świętego - otrzymamy, a kto nie wierzy niech spróbuje". Czy ich doświadczenie jest świadectwem, że są mniej kochani przez Boga, albo może nawet odrzuceni? I czy nie mogą mieć poczucia bycia oszukanymi i odrzuconymi przez Boga i św. Józefa/św. Ritę/św. Judę? :)