"Bóg jest sędzią sprawiedliwym...". To zdanie zniszczyło życie bardzo wielu ludziom
- Jedno z najbardziej tragicznych zdań, które znalazły się w naszym religijnym przekazie o Bogu, brzmi: "Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze". To zdanie zniszczyło życie bardzo wielu ludziom - mówi ojciec Wojciech Drążek CMM, krajowy koordynator Ruchu Odnowy Kontemplacyjnej, który przetłumaczył na język polski książkę Thomasa Keatinga "Modlitwa głębi". Zakonnik zwraca również uwagę na rolę ciszy w modlitwie oraz na to, co dzieje się, gdy nosimy w sobie negatywny obraz Boga.
Piotr Kosiarski: Słuchałem kiedyś wywiadu z Thomasem Keatingiem. Jego rozmówca, ksiądz, w nachalny sposób pytał, co ma zrobić, żeby spotkać Boga. Podczas gdy prowadzący mówił z dużą ekspresją, używając wielu słów, Thomas Keating odpowiedział krótko: "Sit down and shut up" (ang. "Usiądź i zamknij się").
O. Wojciech Drążek CMM: Thomas Keating miał poczucie humoru i wielki dystans do siebie. Potrafił nazywać rzeczy po imieniu.
Dlaczego w spotkaniu z Bogiem cisza odgrywa tak ważną rolę?
- Mamy spory kłopot, żeby to zaakceptować. Często mylimy ją z milczeniem, czego konsekwencją może być stwierdzenie: "Bóg milczy". Zobaczmy jednak, jak zmienia się perspektywa, gdy powiemy: "Bóg nie milczy, tylko trwa w ciszy, komunikuje się z nami w przestrzeni ciszy".
Cisza to cudowna przestrzeń, w której nie można niczego pomylić. Komunikacja za pomocą słów często prowadzi do nieporozumień, ponieważ te same słowa możemy rozumieć w zupełnie inny sposób. Cisza natomiast sprawia, że wystarcza zwykła obecność. W tej przestrzeni również dokonuje się komunikacja. Coś płynie, coś się dzieje. Niestety nasz rozum nie bardzo sobie daje z tym radę i próbuje przejąć kontrolę. Z tego powodu tak często w komunikacji kładziemy akcent właśnie na słowa, gesty, mowę ciała i tak dalej. I chociaż są nam one bliskie, nie sprawdzą się w komunikacji z Bogiem. Dlatego ważne jest to, by odkryć, że istnieje przestrzeń bliskości i obecności, w której słowa, wyobrażenia i myśli nie są potrzebne, a komunikacja jest dużo bardziej intensywna.
Kiedy mówi Ojciec o ciszy, przychodzi mi na myśl obraz dwóch przyjaciół, którzy nie potrzebują słów, by się rozumieć. Cisza, która między nimi zapada, nie jest niezręczna. Problem pojawia się wtedy, kiedy nie mamy z Bogiem relacji przyjacielskiej, kiedy jawi się On nam jako wymagający rodzic, surowy sędzia lub policjant, który tylko czeka, by wlepić nam mandat za złe zachowanie.
- Bliskość nie rodzi się z dnia na dzień. Jest owocem przebytej drogi, wspólnego przebywania, poznawania się w różnych okolicznościach i doświadczeniach. W ludzkich relacjach bywa bardzo podobnie. Tłumaczy to bardzo dobrze psychologia transpersonalna. Kiedy ludzie poznają się i zakochują w sobie, zmagają się najpierw z różnymi wyobrażeniami na swój temat, często wyidealizowanymi, które rzadko odpowiadają rzeczywistości.
Podobnie jest w relacji z Bogiem. Nieraz przez długi czas zmagamy się z różnymi obrazami Boga, które wynikają z naszej edukacji i z tego, jak nam Boga przedstawiano. Tak dochodzimy do jednego z najbardziej kluczowych tekstów starotestamentowych, pierwszego przykazania dekalogu: "Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną". Bardzo istotne w tym zdaniu jest również to, że nie wolno nam posiadać "własnego obrazu Boga".
Boga musimy spotkać twarzą w twarz, w sposób bezpośredni, a nie dzięki obrazom. W katolickim przekazie Dekalogu nie ma tego elementu. Tradycja protestancka do tego wróciła, ale zrobiła to w sposób spłaszczony, koncentrując się ma wizerunkach. To byłoby zbyt proste.
Najtrudniejsze do przezwyciężenia w spotkaniu z Bogiem są nasze mentalne obrazy Boga. Nawet jeśli staramy się o to, by były one pozytywne. Jeśli ktoś wyniósł obraz, o którym wspomniałeś - sędziego, policjanta - Bóg będzie mu się jawił jako straszna postać i trudno wtedy mówić o budowaniu jakiejkolwiek relacji.
Jedno z najbardziej tragicznych zdań, które znalazły się w naszym religijnym przekazie o Bogu, brzmi: "Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze". To zdanie zniszczyło życie bardzo wielu ludziom. Chociaż żeby pójść dalej, musimy pokonać negatywny obraz Boga i zbudować obraz pozytywny, w efekcie końcowym i tak będziemy zaproszeni do zostawienia wszystkich możliwych obrazów. Będziemy w relacji serce do serca, w bliskości, która już nie potrzebuje żadnego obrazu.
Ojciec Keating w książce "Modlitwa głębi" zwraca uwagę na to, że spotkanie z Bogiem dokonuje się w naszym wnętrzu. Autor pisze również o dwóch przeciwstawnych modelach życia. W jednym z nich spotkanie z Bogiem może być trudne a nawet niemożliwe.
- Ojciec Keating w swojej książce pisze o modelu zachodnim i biblijnym. Pierwszy z nich zakłada, że Bóg znajduje się daleko, a ja jestem poza Bogiem. W związku z tym muszę starać się o Jego przychylność, zasługiwać na Jego miłość i tak dalej. Jest to nie do zrobienia i - ponieważ znajdujemy się w tragicznej sytuacji - z pomocą przychodzi Jezus, który pomaga zbliżyć się do Boga. To taka próba łatania starego modelu, która nie zadziała, ponieważ grunt jest fałszywy.
Dopiero perspektywa biblijna pokazuje, że jest zupełnie odwrotnie. Ja jestem w Bogu, a Bóg we mnie. Moje prawdziwe "ja" jest zanurzone w Bogu. Posługując się nomenklaturą Thomasa Mertona, tym prawdziwym "ja" jest "Bóg we mnie", to miejsce ukryte, "izdebka" o której mówi Jezus. Dopiero w tym ukrytym miejscu dokonuje się prawdziwe spotkanie z Bogiem. Okazuje się, że ja już nic nie muszę robić, żeby to zyskać, bo to już jest. I co więcej, nie mogę tego stracić. Tracę co najwyżej dobre samopoczucie i kontakt z tym wewnętrznym doświadczeniem. Dzieje się tak, kiedy pojawiają się przeszkody - modele i obrazy Boga z przeszłości - to, co Keating nazywa "ludzką kondycją". Ona zawsze będzie mi towarzyszyć. Koncentrując się na niej, próbując porządkować swoje sprawy zewnętrzne i moralne, i tak niczego nie osiągnę. To zadanie przekracza ludzkie zdolności. Dopiero zadbanie o nasze wnętrze sprawi, że również to, co zewnętrze stanie się piękne.
Modlitwa głębi, kontemplacja, medytacja, uważność… Dla wielu ludzi to synonimy.
- Kontemplacja jest stanem wewnętrznym, który pojawia się jako dar w formie łaski. Ojciec Keating tłumaczy, że kontemplacja może przychodzić i odchodzić. Nie mamy nad nią żadnej kontroli.
Mamy jednak dostęp to pewnych praktyk, które pozwalają nam otworzyć się na dar kontemplacji i przygotować się do niego. Jedną z nich jest właśnie modlitwa głębi. Oczywiście tych praktyk jest więcej - uważność, medytacja, modlitwa Jezusowa… Wszystko najchętniej wrzucilibyśmy do jednego worka, ponieważ z zewnątrz wyglądają podobnie. Natomiast modlitwa kontemplacyjna jest najmocniejszą, chrześcijańską propozycją drogi reseptywnej, czyli drogi w pełnej otwartości, w odróżnieniu od wielu metod, które również są obecne w chrześcijaństwie, a które są drogami koncentratywnymi, czyli opartymi na koncentracji, formułach i powtarzaniu. Modlitwa głębi znajduje się na samym skraju spektrum reseptywnego.
Na czym ono polega?
- Na tyle na ile to możliwe, wyłączam się z wszelkiego działania, pozostaję w prostej postawie otwartości na Boga, pozwalając aby Jego łaska dotykała i przemieniała moje życie.
Często takie siedzenie, kiedy "nic się nie dzieje", a głowę atakują setki myśli, wydaje nam się straconym i bezowocnym czasem. Thomas Keating jednak mówi: "Poznasz działanie łaski w tobie, ponieważ zmieni się twoje życie". I to w bardzo wyraźny sposób. W twoim życiu i sercu będzie coraz więcej przestrzeni - dla ludzi, których nie lubiłeś, ludzi inaczej myślących, wierzących i tak dalej. Całkowicie zmieni się również twoja relacja z Bogiem. Nie będziesz uciekał przed Jego bliskością.
Modlitwa głębi, podobnie jak inne praktyki ze spektrum reseptywnego, sporo zawdzięczają duchowości wschodu. Co jeśli ktoś czuje obawę przed takim rodzajem modlitwy?
- Nawiążę do tego, co powiedziałem przed chwilą. Kiedy wchodzimy w przestrzeń doświadczenia bliskości z Bogiem, pojawia się również gotowość spotkania i dialogu ze wszystkimi. Bez lęków i obaw.
Kiedy ktoś mnie ostrzega i mówi: "To wschodnie, nie nasze, nie katolickie, nie sprawdzone" i tak dalej, to ja już wiem, że on jeszcze nie zasmakował bliskości Boga, on jeszcze nie wie, czym jest moc Chrystusa, który sprawia, że nie muszę obawiać się spotkania z innymi. Co więcej, odkrywam Chrystusową obecność również w medytującym buddyście, w joginie, w innych kulturach i doświadczeniach.
Czym jest Odnowa Kontemplacyjna i po jakie materiały sięgać, by uczyć się modlitwy głębi?
- Odnowa kontemplacyjna to duchowa wspólnota ludzi, którzy praktykują modlitwę głębi. Nie trzeba się do niej zapisywać, ani być jej formalnym członkiem. Ruch Odnowy Kontemplacyjnej to jej polska gałąź.
Jeśli ktoś chciałby uczyć się modlitwy głębi, może sięgnąć po trzy książki Thomasa Keatinga. Pierwsza z nich, "Otwarty umysł, otwarte serce", opisuje podstawy modlitwy głębi. Druga książka to "Zaproszenie do miłości". Ukazuje ona dynamikę rozwoju przemiany na drodze duchowej. Trzecia pozycja to "Modlitwa głębi", która dotyka doświadczeń osób już praktykujących modlitwę kontemplacyjną.
Dobrym narzędziem, które służy do zapoznania się z tą formą modlitwy są również jednodniowe warsztaty "Wprowadzenie do modlitwy głębi". Są one prowadzone przez przygotowane do tego osoby. W ich trakcie wspólnoty, które nas zaproszą, dowiadują się jak rozpocząć wprowadzanie modlitwy głębi w życie codzienne.
Skomentuj artykuł