"Bóg miał kiedyś wielkie marzenie. To marzenie nosi twoje imię"
Dwa dni temu obchodziliśmy Dzień Kobiet. Z jednej strony to okazja, by z jeszcze większą miłością i szacunkiem pomyśleć o bliskich nam kobietach. Z drugiej jest to czas, który przykrył lęk o jutro - ból wojny, niemoc, bezradność, śmierć.
Myśląc o tym, co chciałabym podarować najbliższym mi kobietom, od razu przychodzi mi do głowy pokój serca. Cała reszta okazuje się tylko miłym dodatkiem, gdy w sercu nie szaleje sztorm.
Siedem tygodni Wielkiego Postu i siedem książek? Pomyślałam, że jest taka publikacja, której nie powinno tu zabraknąć. O kobietach, dla kobiet. Głęboko, kojąco, inspirująco.
Maja Komasińska-Moller stworzyła bardzo kobiecą publikację „Pogoda ducha. Pełna uczuć jesteś boska!”. Książka została wydana w 2019 roku i właśnie wtedy czytałam ją po raz pierwszy. Jednak do dziś, mimo że w międzyczasie przeczytałam dziesiątki innych książek – tę pamiętam dokładnie. To z nią kojarzą mi się słowa:
Bóg miał kiedyś wielkie marzenie. To marzenie nosi twoje imię.
Słowa, które, choć wyrwane z całości, stanowią sedno.
Autorka stworzyła zestaw krótkich rozważań na trzy pory życia. Na pogodę, którą charakteryzuje pocieszenie duchowe, gdy w życiu świeci słońce; na niepogodę, gdy wiatr wieje prosto w twarz, a najprostsze rzeczy są jak wejście na najwyższy szczyt; na codzienność, czyli szukanie i znajdowanie Boga we wszystkim.
Ten, kto choć w minimalny sposób dotknął kiedykolwiek duchowości ignacjańskiej, wyczuje tutaj pewien rytm, sens i przesłanie. Nie jest to jednak podręcznik z duchowości. Autorka w fenomenalny sposób połączyła meandry duchowych ścieżek ze swoją historią życia. Poznajemy na kartkach książki jej radości, smutki, rozterki. Możemy piec z nią naleśniki i wdychać zapach ogrodu. Poznajemy jej troski i zwątpienia. A wszystko opakowane jest w literacki majstersztyk, który pobudza wyobraźnię i serce.
Jezus leczy rany serc złamanych. Nie pytaj mnie, w jaki sposób. Wiem tylko, że Ten, który mówi o sobie „Jestem”, robi to, czego każdej z nas brakowało – JEST. Wspiera, przygarnia, umacnia. Całuje nasze skaleczenia, jak mama całuje rozbite kolana. Przykleja plaster obecności, czułości i zainteresowania. Tylko w ten sposób mogą zagoić się rany, na które nic innego nie pomaga. (Str. 123)
Książka Mai Komasińskiej-Moller sięga bardzo głębokich pokładów kobiecego serca, jego ran, pragnień, sposobów reagowania. Autorka z wykształcenia jest psychologiem. Czuć to podczas lektury – patrzy głęboko i wiele trudnych i zawiłych spraw pokazuje w prosty sposób, budząc przy tym nadzieję na happy end. Pokazuje, jak kobiece emocje, choć trudne – są piękne i warte zauważania, bo każda z nich ukazuje prawdę o nas samych.
Inspiracje na Wielki Post 2022. Sprawdź i skorzystaj!
Książka jest pełna treści, więc można czytać ją ciągiem i uszczknąć trochę z życia autorki, nie wchodząc głębiej. Można też smakować kawałek po kawałku, rozważając i czerpiąc ze skarbnicy duchowości ignacjańskiej podanej w sposób bardzo kobiecy, prosty i przystępny.
Wybór należy do Czytelniczek. Z której strony nie patrząc, ta lektura warta jest, by po nią sięgnąć.
Szczególnie teraz, gdy serce tak trudno utulić w codzienności, gdy pragniemy nie tylko spokoju, ale również jakiejś przestrzeni sacrum, która nas ubogaci.
Drogie Panie, kupcie sobie tę lekturę w prezencie – dla samej siebie. Chyba że zrobią to wasi panowie, do czego gorąco ich zachęcam.
Skomentuj artykuł