Chrześcijanin to człowiek kontemplujący Mistrza

Chrześcijanin to człowiek kontemplujący Mistrza
Chrześcijanin to człowiek kontemplujący Mistrza w całym swym życiu (fot. spunkinator/flickr.com)
Logo źródła: Posłaniec Bartosz Wieczorek / "Posłaniec"

Ideał greckiego mędrca miał być żywym i zawsze obecnym wzorem dla adeptów wszystkich prawie szkół filozoficznych. Z tej egzystencjalnej relacji mogą zaczerpnąć wiele uczniowie Mistrza z Nazaretu, pragnący w codziennym życiu zawsze za Nim podążać.

Naśladowanie Chrystusa, duchowe utożsamienie się z Nim to podstawowy aspekt chrześcijańskiej wiary i moralności. Z jakim jednak wymiarem życia Jezusa ma się utożsamiać człowiek świecki? Czy można w ogóle mówić o świeckości Chrystusa? Jeżeli coś się w nas wzdraga przed takim postawieniem sprawy, to oznacza, że albo wiernych świeckich uważamy za mniej doskonałych chrześcijan, albo powinniśmy zasadniczo przeformułować nasze rozumienie świeckości.

Pierwsza ewentualność nie wchodzi w rachubę: misja zbawcza Chrystusa skierowana jest do wszystkich ludzi, a Jego zbawcze dzieło uświęca wszystkie drogi wiodące przez Niego do Boga. Nie ma zatem innej drogi dla wierzącego niż Chrystus. Mikołaj z Kuzy, kładąc podwaliny pod chrystologię filozoficzną, wyraźnie stwierdził, że każdy człowiek ma się stać christiformis - ukształtowany na wzór Chrystusa. Kierkegaard podkreśla zaś, iż dopóki Chrystus nie stanie się przez akt wyboru treścią istnienia jednostki - nie ma w niej wiary.

Jeżeli zgodzimy się z takim podejściem, to wyjściem z naszego dylematu jest zmiana znaczenia pojęcia świeckości. Często terminy “świecki" czy “laik" rozumiane są jako określenia stanu nieświętego, niegodnego, niższego, gdy tymczasem powinny one nabrać wydźwięku duchowego i kościelnego. Kiedy Chrystus każe iść wąską drogą, zwraca się do wszystkich ludzi. Mnich i świecki winni osiągać takie same wyżyny - pisze św. Jan Chryzostom.

Brak chyba tej prawdy w powszechnej świadomości Kościoła. Prawosławny teolog Paul Evdokimov, zbyt jednostronnie może, ale z pełną ostrością postawił ten problem pisząc, iż kiedy Zachód uznał monastycyzm i stan świecki za dwie formy życia, wówczas to, co stanowiło jedyny dotąd absolut okazało się odtąd pęknięte. Z jednej strony postępują doskonali, z drugiej trzymają się ci słabi, żyjący według jakichś półśrodków. Nie chodzi tu przy tym o podważenie faktu istnienia w Kościele różnych stanów i powołań, ale położenie akcentu na ich zasadniczą jedność płynącą z zakorzenienia w osobie Chrystusa.

Co on by zrobił?

Osoby świeckie, zwłaszcza żyjące w małżeństwach, mogą mieć jednak większe problemy z zakorzenieniem się w Chrystusie niż kapłani czy zakonnicy, cieszący się w tym względzie jaśniejszą sytuacją. Dla świeckich często wzór Chytrusa nie jest zbyt czytelny i przez to możliwy do realizowania w życiu.

Analogiczny problem pojawił się w starożytnej filozofii greckiej, gdy rozpatrywano postać mędrca jako normę transcendentną, wyznaczająca sposób życia filozofa (Pierre Hadot). Grecy podkreślali zgodnie, iż mędrzec jest zawsze tożsamy z samym sobą, jest szczęśliwy niezależnie od okoliczności, cechuje go stałość duszy, brak potrzeb, obojętność na rzeczy obojętne. Ten wielki ideał mędrca został zrealizowany - w czym zgadzała się większość szkół filozoficznych - wyłącznie przez Sokratesa (epikurejczycy uznawali też za mędrca Epikura). Fakt ów jednak nie miał zniechęcać adeptów filozofii: starano się przede wszystkim znaleźć sposoby naśladowania mędrca; pokazać, jak każdy z uprawiających filozofię epikurejczyków może mieć nieustanny i bezpośredni wręcz kontakt z Epikurem.

Jedną z takich metod - a właściwie ćwiczeń - było wywoływanie nieustannej obecności mędrca u swego boku, aby w świetle jego spojrzenia żyć dobrze i pięknie, a w chwili wahania - zapytać samego siebie: “Co on zrobiłby w takich okolicznościach?". Ćwiczenie to można nazwać kontemplacją mędrca, pełnym uwielbienia wpatrywaniem się w jego postawę i czyny, z nadzieją, iż przemienią one nas i nasze działanie na jego wzór. W tym duchu pisze Seneka do swego ucznia Lucyliusza: Jeżeli spotkasz człowieka nieustraszonego w niebezpieczeństwach, nietkniętego przez pożądania, szczęśliwego wśród przeciwności, pogodnego wśród burz (...), to czyż nie obudzi się w tobie uwielbienie dla niego?.

Mistrz z Nazaretu

Jeden jest tylko wasz Mistrz - Chrystus (Mt 23, 10) Oto sam Zbawiciel jednoznacznie stawia wszystkich wiernych w sytuacji uczniów wpatrujących się z miłością w Mistrza. On dla wszystkich staje się jedyną normą życia, jest augustyńskim mistrzem wewnętrznym, jest Prawdą, która przewodzi duszy.

Jak podkreśla ojciec Jean Leclercq, Chrystus pewne wzorce ludzkiego życia przyjął (i wypełnił w sposób całkowicie nowy), a pewnych nie przyjął (jak wzorca męża i ojca rodziny), ale uczynił z nich środki zbawienia. Nie ma więc potrzeby doszukiwać się w tym, co wiemy o Jego ziemskim życiu, wzorów dla każdego poszczególnego stanu - pisze o. Leclercq. Chrystus uświęcił bowiem i zbawił całkowicie wszelkie ludzkie działania prowadzące do Boga. Nie liczy się więc “jak", ale “czy". A zatem to, jak się zbawiam - jako mnich bądź jako mąż - jest wtórne wobec tego, czy całość mojego życia wiedzie mnie do zbawienia.

Jak więc wierny świecki może wpatrywać się w swego Mistrza? Św. Cyprian wskazuje, iż wolą Boga jest to, co czynił i czego nauczał Chrystus, po czym wymienia szczegółowo: pokora we współżyciu z innymi, stałość w wierze, sprawiedliwość w czynach, łagodność w postępowaniu. Oto zatem cnoty Mistrza z Nazaretu, oto Jego mądrość. Taką Jego postawę można wziąć za wzór własnego postępowania i w każdej codziennej sytuacji odnosić się do Wzoru.

Wstępnym warunkiem jest oczywiście prawdziwe poznanie Chrystusa i uznanie Go za Mistrza. Wedle Kierkegaarda, każde pokolenie i każdy człowiek musi stanąć bezpośrednio przed Chrystusem i przyjąć Go w wierze. Potem może nastąpić etap, w którym Chrystus daje ci swoją szatę i wymaga, byś Go odtwarzał. Jak zaś konkretnie ma wyglądać kontemplowanie Mistrza z Nazaretu? Wielki Duńczyk rozwija tę myśl następująco: Dobrze. Spróbuj zatem, właśnie wtedy, gdy cierpisz najbardziej, pomyśleć o pocieszaniu innych, ponieważ tak czynił On. Zadanie nie polega zatem na poszukiwaniu pocieszenia, ale na byciu pocieszeniem (...). W zgodzie z duchem filozofii antycznej przestrzega też przez zewnętrznym tylko przyjmowaniem nauki czy wiedzy: Chrystus nie wykładał doktryny o obumieraniu dla świata; On sam egzystencjalnie jest tym obumieraniem dla świata.

Chrześcijanin więc to człowiek kontemplujący Mistrza w całym swym życiu, we wszystkich sprawach specyficznych dla swego stanu i powołania, nieustannie wpatrujący się w Chrystusa, by znaleźć w Nim moc i wzór na drodze do Boga. Człowiek świecki zaś - pracując, wychowując dzieci czy uprawiając politykę - wpatrzony cały czas w życie Mistrza z Nazaretu staje się żywym kamieniem Kościoła, przyczyniając się do jego duchowego wzrostu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Chrześcijanin to człowiek kontemplujący Mistrza
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.