Chrześcijanin to człowiek kontemplujący Mistrza
Ideał greckiego mędrca miał być żywym i zawsze obecnym wzorem dla adeptów wszystkich prawie szkół filozoficznych. Z tej egzystencjalnej relacji mogą zaczerpnąć wiele uczniowie Mistrza z Nazaretu, pragnący w codziennym życiu zawsze za Nim podążać.
Naśladowanie Chrystusa, duchowe utożsamienie się z Nim to podstawowy aspekt chrześcijańskiej wiary i moralności. Z jakim jednak wymiarem życia Jezusa ma się utożsamiać człowiek świecki? Czy można w ogóle mówić o świeckości Chrystusa? Jeżeli coś się w nas wzdraga przed takim postawieniem sprawy, to oznacza, że albo wiernych świeckich uważamy za mniej doskonałych chrześcijan, albo powinniśmy zasadniczo przeformułować nasze rozumienie świeckości.
Pierwsza ewentualność nie wchodzi w rachubę: misja zbawcza Chrystusa skierowana jest do wszystkich ludzi, a Jego zbawcze dzieło uświęca wszystkie drogi wiodące przez Niego do Boga. Nie ma zatem innej drogi dla wierzącego niż Chrystus. Mikołaj z Kuzy, kładąc podwaliny pod chrystologię filozoficzną, wyraźnie stwierdził, że każdy człowiek ma się stać christiformis - ukształtowany na wzór Chrystusa. Kierkegaard podkreśla zaś, iż dopóki Chrystus nie stanie się przez akt wyboru treścią istnienia jednostki - nie ma w niej wiary.
Jeżeli zgodzimy się z takim podejściem, to wyjściem z naszego dylematu jest zmiana znaczenia pojęcia świeckości. Często terminy “świecki" czy “laik" rozumiane są jako określenia stanu nieświętego, niegodnego, niższego, gdy tymczasem powinny one nabrać wydźwięku duchowego i kościelnego. Kiedy Chrystus każe iść wąską drogą, zwraca się do wszystkich ludzi. Mnich i świecki winni osiągać takie same wyżyny - pisze św. Jan Chryzostom.
Brak chyba tej prawdy w powszechnej świadomości Kościoła. Prawosławny teolog Paul Evdokimov, zbyt jednostronnie może, ale z pełną ostrością postawił ten problem pisząc, iż kiedy Zachód uznał monastycyzm i stan świecki za dwie formy życia, wówczas to, co stanowiło jedyny dotąd absolut okazało się odtąd pęknięte. Z jednej strony postępują doskonali, z drugiej trzymają się ci słabi, żyjący według jakichś półśrodków. Nie chodzi tu przy tym o podważenie faktu istnienia w Kościele różnych stanów i powołań, ale położenie akcentu na ich zasadniczą jedność płynącą z zakorzenienia w osobie Chrystusa.
Co on by zrobił?
Osoby świeckie, zwłaszcza żyjące w małżeństwach, mogą mieć jednak większe problemy z zakorzenieniem się w Chrystusie niż kapłani czy zakonnicy, cieszący się w tym względzie jaśniejszą sytuacją. Dla świeckich często wzór Chytrusa nie jest zbyt czytelny i przez to możliwy do realizowania w życiu.
Analogiczny problem pojawił się w starożytnej filozofii greckiej, gdy rozpatrywano postać mędrca jako normę transcendentną, wyznaczająca sposób życia filozofa (Pierre Hadot). Grecy podkreślali zgodnie, iż mędrzec jest zawsze tożsamy z samym sobą, jest szczęśliwy niezależnie od okoliczności, cechuje go stałość duszy, brak potrzeb, obojętność na rzeczy obojętne. Ten wielki ideał mędrca został zrealizowany - w czym zgadzała się większość szkół filozoficznych - wyłącznie przez Sokratesa (epikurejczycy uznawali też za mędrca Epikura). Fakt ów jednak nie miał zniechęcać adeptów filozofii: starano się przede wszystkim znaleźć sposoby naśladowania mędrca; pokazać, jak każdy z uprawiających filozofię epikurejczyków może mieć nieustanny i bezpośredni wręcz kontakt z Epikurem.
Jedną z takich metod - a właściwie ćwiczeń - było wywoływanie nieustannej obecności mędrca u swego boku, aby w świetle jego spojrzenia żyć dobrze i pięknie, a w chwili wahania - zapytać samego siebie: “Co on zrobiłby w takich okolicznościach?". Ćwiczenie to można nazwać kontemplacją mędrca, pełnym uwielbienia wpatrywaniem się w jego postawę i czyny, z nadzieją, iż przemienią one nas i nasze działanie na jego wzór. W tym duchu pisze Seneka do swego ucznia Lucyliusza: Jeżeli spotkasz człowieka nieustraszonego w niebezpieczeństwach, nietkniętego przez pożądania, szczęśliwego wśród przeciwności, pogodnego wśród burz (...), to czyż nie obudzi się w tobie uwielbienie dla niego?.
Mistrz z Nazaretu
Jeden jest tylko wasz Mistrz - Chrystus (Mt 23, 10) Oto sam Zbawiciel jednoznacznie stawia wszystkich wiernych w sytuacji uczniów wpatrujących się z miłością w Mistrza. On dla wszystkich staje się jedyną normą życia, jest augustyńskim mistrzem wewnętrznym, jest Prawdą, która przewodzi duszy.
Jak podkreśla ojciec Jean Leclercq, Chrystus pewne wzorce ludzkiego życia przyjął (i wypełnił w sposób całkowicie nowy), a pewnych nie przyjął (jak wzorca męża i ojca rodziny), ale uczynił z nich środki zbawienia. Nie ma więc potrzeby doszukiwać się w tym, co wiemy o Jego ziemskim życiu, wzorów dla każdego poszczególnego stanu - pisze o. Leclercq. Chrystus uświęcił bowiem i zbawił całkowicie wszelkie ludzkie działania prowadzące do Boga. Nie liczy się więc “jak", ale “czy". A zatem to, jak się zbawiam - jako mnich bądź jako mąż - jest wtórne wobec tego, czy całość mojego życia wiedzie mnie do zbawienia.
Jak więc wierny świecki może wpatrywać się w swego Mistrza? Św. Cyprian wskazuje, iż wolą Boga jest to, co czynił i czego nauczał Chrystus, po czym wymienia szczegółowo: pokora we współżyciu z innymi, stałość w wierze, sprawiedliwość w czynach, łagodność w postępowaniu. Oto zatem cnoty Mistrza z Nazaretu, oto Jego mądrość. Taką Jego postawę można wziąć za wzór własnego postępowania i w każdej codziennej sytuacji odnosić się do Wzoru.
Wstępnym warunkiem jest oczywiście prawdziwe poznanie Chrystusa i uznanie Go za Mistrza. Wedle Kierkegaarda, każde pokolenie i każdy człowiek musi stanąć bezpośrednio przed Chrystusem i przyjąć Go w wierze. Potem może nastąpić etap, w którym Chrystus daje ci swoją szatę i wymaga, byś Go odtwarzał. Jak zaś konkretnie ma wyglądać kontemplowanie Mistrza z Nazaretu? Wielki Duńczyk rozwija tę myśl następująco: Dobrze. Spróbuj zatem, właśnie wtedy, gdy cierpisz najbardziej, pomyśleć o pocieszaniu innych, ponieważ tak czynił On. Zadanie nie polega zatem na poszukiwaniu pocieszenia, ale na byciu pocieszeniem (...). W zgodzie z duchem filozofii antycznej przestrzega też przez zewnętrznym tylko przyjmowaniem nauki czy wiedzy: Chrystus nie wykładał doktryny o obumieraniu dla świata; On sam egzystencjalnie jest tym obumieraniem dla świata.
Chrześcijanin więc to człowiek kontemplujący Mistrza w całym swym życiu, we wszystkich sprawach specyficznych dla swego stanu i powołania, nieustannie wpatrujący się w Chrystusa, by znaleźć w Nim moc i wzór na drodze do Boga. Człowiek świecki zaś - pracując, wychowując dzieci czy uprawiając politykę - wpatrzony cały czas w życie Mistrza z Nazaretu staje się żywym kamieniem Kościoła, przyczyniając się do jego duchowego wzrostu.
Skomentuj artykuł