Co zrobić, żeby Jan Paweł II przestał być maskotką?

(fot. EPA/MUNICIPALIDAD DE PUENTE ALTO)

Przepraszam za porównanie, ale wydaje mi się, że dla wielu ludzi Jan Paweł II jest taką bardzo cenną maskotką - powiedział kiedyś ks. Pawlukiewicz. Mocne, ale prawdziwe.

Rok 2014 to był czas Jana Pawła II. Kościół potwierdził przed całym światem jego świętość, dokonując aktu kanonizacji. Na naszych oczach spełnia się pragnienie serc wielu ludzi. Pragnienie, którego symbolicznym wyrazem były transparenty z napisem "Santo Subito!" na Plac św. Piotra, w dniu pogrzebu Jana Pawła II. Było to spontaniczne wołanie wiernych, którzy byli przekonani, że mieli szczęście przez wiele lat obserwować życie człowieka świętego. Teraz to wszystko się wypełni.

Dla Kościoła w naszym kraju jest to bardzo ważny moment. Można powiedzieć, że będzie to ostatni spektakularny akt, który możemy wykorzystać do ponownego przemyślenia tego, co Karol Wojtyła chciał nam całym swoim życiem przekazać. Taka okazja już się nie powtórzy. Mieliśmy wiele sposobności, żeby go słuchać. Nawet ukuło się takie sformułowanie określające najbardziej podniosłe momenty w relacjach Ojca Świętego z Polakami - rekolekcje narodowe. Były nimi wszystkie pielgrzymki "naszego papieża" do ojczyzny, był nim czas jego odchodzenia z tego świata - jego śmierć, pogrzeb i wszystko, co się wokół tych wydarzeń działo.

Później to wszystko jeszcze raz wróciło na chwilę w okresie beatyfikacyjnym i teraz stanie się pewnie podobnie. Jak najlepiej wykorzystać ten czas? Co zrobić, żeby nie był to kolejny chwilowy emocjonalny zryw, po którym niewiele zostanie? Szkoda by było, żeby za kilkanaście lat Jan Paweł II kojarzył się nam ze średniej jakości pomnikami rozsianymi po całym kraju, księżmi, którzy traktują jego nauczanie jak ostatnią deskę ratunku (gdy nie ma pomysłu na kazanie, to zawsze przecież można zacytować jakąś myśl naszego wielkiego rodaka i mielić ją na różne strony) i z patetycznie przeżywanymi rocznicami związanym z jego osobą, których w kalendarzu kościelnym nie brakuje, a nawet może jest już ich zbyt wiele.

Co dalej?

Często słyszymy, że nie możemy zapomnieć o tym, czego Jan Paweł II nas uczył, że musimy podjąć i zrozumieć jego wielką spuściznę. To wszystko jest oczywiście prawdą, ale rodzi się pytania, jak to robić skutecznie? Od jego śmierci minęło już parę ładnych lat. Czy w tym czasie udało się nam zachęcić młodych ludzi, żeby sięgali po jego nauczanie i je zgłębiali? Być może dzieje się to na kilku katolickich uczelniach i w kolejnych kilku papieskich instytucjach, ale to tylko kropla w morzu potrzeb. Nie ma się zresztą czemu dziwić. Papieskie nauczanie do najłatwiejszych nie należy. O ile w kontakcie bezpośrednim, w spotkaniach z ludźmi, Jan Paweł II był osobą ciepłą, bezpośrednią i potrafiącą mówić tak, by dotrzeć do mas, to w jego encyklikach, książkach, listach i wielu dokumentach mamy do czynienia z językiem trudnym, z którym może mieć problemy niejeden teolog, a co dopiero młody człowiek. Co w takim razie powinien zrobić Kościół w Polsce, żeby skutecznie docierać do młodych ludzi z tym, co Karol Wojtyła nam zostawił?

Trwają przygotowania do Światowych Dni Młodzieży, które odbędą się w 2016 roku w Krakowie. Jan Paweł II będzie ich patronem i już w trakcie duchowych przygotowań do tego wydarzenia, warto zastanowić się, jak przypomnieć jego postać młodzieży, żeby zrodził się w nich żar ewangelizacji i pragnienie bycia takim jak on. Jednym z pomysłów może być spojrzenie na doświadczenia papieża z Polski w kontaktach z młodymi i próba zastosowania ich w praktyce dziś w Kościele w Polsce.

Żeby próbować coś skutecznie robić, najpierw trzeba postawić trafną diagnozę, dlatego zacznijmy od pytania: w jakim miejscu dziś jesteśmy? Czy Polacy, szczególnie Ci młodzi, przywiązują uwagę do tego, co starał się nam przekazać papież? Jakiś czas temu natrafiłem w internecie na fragment wypowiedzi ks. Piotra Pawlukiewicza, jednego z najbardziej cenionych w naszym kraju duszpasterzy akademickich. Jego słowa nie pozostawiają wątpliwości i pokazują, jak trudne zadanie stoi przed nami.

"Jan Paweł II. Był dobrym chrześcijaninem. Niedługo nam go ogłoszą beatyfikowanym, czy kanonizowanym. To była postać, to był ktoś wielki, świat się z nim liczył. Ale spójrzmy na nasze Polskie podwórko. Świat się z nim liczył? Na mnie zrobiło wrażenie opowiadania bliskich współpracowników papieża, którzy mówili, jak papież był zdruzgotany w 1995 roku, kiedy Polacy wybrali Kwaśniewskiego na prezydenta. Albo jak papież słuchał o statystykach moralnych, które napływały z Polski: rozwody, demoralizacja, jakie Polacy filmy najczęściej oglądają. To jest głos naszego społeczeństwa, mówiący, jak ważny był dla nas Jan Paweł II. Jest ważność maskotki i jest ważność spraw, z których się ma chleb. Może ktoś z Państwa ma maskotkę, swojego misia z dzieciństwa i go trzyma na półce. Jak nieraz nie ma co robić, to się patrzymy na misia i sobie myślimy, jaki to piękny miś, jak skarb. Ale gdyby ktoś zadzwonił w tym momencie i powiedział, żebyś pojechał do banku, bo ci ktoś kartę ukradł i musisz natychmiast zablokować konto, to misio poleci natychmiast na bok. Przepraszam za porównanie, ale mi się wydaje, że dla wielu ludzi Jan Paweł II jest taką bardzo cenną maskotką. Ale jak przychodzi do wyboru: antykoncepcja tak czy nie, mieszkać z chłopakiem przed ślubem czy nie... Janie Pawle, sorry, spadaj".

To są mocne słowa, ale myślę, że doskonale oddają sedno problemu, z którym mierzymy się, gdy chcemy docierać do młodzieży. Wydaje mi się, że jeśli Kościół w Polsce będzie potrafił konsekwentnie działać w stylu Jana Pawła II, to sytuacja, którą opisuje ks. Pawlukiewicz, może się zmienić. Mam w głowie żywe wspomnienia spotkań papieża z młodymi - np. Światowe Dni Młodzieży, które zapoczątkował. Mogą być one dla nas konkretnymi wskazówkami, które warto próbować wykorzystywać we wszelkiego rodzaju działaniach duszpasterskich lub, mówiąc prościej, w naszym głoszeniu Dobrej Nowiny. Jakie to wskazówki?

Zejdźmy z abony

Musimy się odważyć na zejście z ambony i stanięcie między ludźmi - jak równy z równym. Jeżeli chcemy, by młodzi ludzie poważnie traktowali to, co proponuje im Kościół, to my też musimy zacząć ich poważnie traktować. Nie dotrzemy do nich, jeśli będziemy się zachowywać protekcjonalnie. Kościół musi się wsłuchiwać w problemy młodego człowieka. Musimy być gotowi do dialogu. Tak robił Pan Jezus, tak działał też Jan Paweł II. Nie bał się młodzieży, spotykał się z nimi, słuchał ich i szanował. Dopiero takie podejście do młodej osoby, tworzy przestrzeń zaufania i pozwala na rozpoczęcie czegoś prawdziwego i głębokiego. Konieczność "zejścia z ambony" nie dotyczy tylko księży, ale wszystkich zaangażowanych w głoszenie Ewangelii.

Wyjdźmy z kościoła

Jeżeli młodzi ludzie przestają przychodzić do Kościoła, to naszym obowiązkiem jest wyjść do nich. Nie chodzi tylko o dosłowne wyjście poza kościelne mury, ale także o formę głoszenia przystosowaną do współczesnych realiów. Szukajmy takich narzędzi i sposobów działania, które mogą skuteczniej dotrzeć do młodego, zabieganego, bombardowanego masą informacji i propozycji człowieka. W dużej mierze dotyczy to języka, którym się posługujemy. Musimy odłożyć na bok wyuczone formułki i szukać nowych rozwiązań. Dokładnie czyś takim są Światowe Dni Młodzieży. Papież już w latach 80-tych zrozumiał, że do młodych trzeba wychodzić z propozycją, szukać ich, a nie tylko czekać, aż sami do nas przyjdą.

Mówmy o Jezusie

Podstawowym zadaniem Kościoła jest głoszenie prawdy o Jezusie Chrystusie. Wszystkie inne sprawy są dodatkowe. Musimy być bardziej chrystocentryczni. Zaburzenie tej hierarchii może mieć opłakane skutki. Zwraca na to uwagę papież Franciszek, który w swojej pierwszej adhortacji apostolskiej pisze, że jeśli ksiądz częściej na kazaniach mówi o kwestiach moralnych niż o Bożym Miłosierdziu, to popełnia błąd. Młodzi ludzie muszą usłyszeć o Bogu, który jest miłością i który zrobił wszystko, żeby ich zbawić. Jeżeli będziemy ich straszyć zakazami i nakazami, a nie dotrzemy do nich z tym najważniejszym przesłaniem, to nie dziwmy się, że Kościoły będą pustoszeć. To nie znaczy, że Kościół ma rozmywać swoje nauczanie. Chodzi raczej o świadome i właściwe rozłożenie akcentów. Dobrym przykładem jest przemówienie Jana Pawła II na spotkaniu z młodymi w Chile (1987).

"Młodzi Chilijczycy, nie bójcie się patrzeć na Niego! Spójrzcie na Pana. Co widzicie? Czy to tylko mądry człowiek? Nie! To więcej niż to! Czy jest prorokiem? Tak! Ale jest jeszcze czymś więcej! Czy jest to reformator/odnowiciel społeczny? Dużo, dużo więcej! Przyjrzyjcie się Panu uważnie, a odnajdziecie w nim oblicze samego Boga. Jezus jest Słowem, które Bóg miał do powiedzenia światu. To sam Bóg, który przyszedł dzielić nasze istnienie, istnienie każdego z nas. W spotkaniu z Jezusem wyróżnia się życie. Daleko od Niego jest tylko ciemność i śmierć. Wy macie pragnienie życia! Którego życia? Życia wiecznego! Szukajcie i znajdźcie je w tym, który nie tylko daje życie, ale który sam jest Życiem! On! To jest, moi przyjaciele, przesłanie życia, które papież chce przekazać młodym Chilijczykom: Szukajcie Chrystusa! Patrzcie na Chrystusa! Żyjcie w Chrystusie! To jest moje przesłanie."

Papież wcale nie był delikatny i miły. Przeciwnie. Przemawiał z mocą, a nawet krzyczał, ale robił to, by dotrzeć do młodzieży z Chrystusem.

Dajmy świadectwo

Jerzy Turowicz powiedział kiedyś: "Przyszłość Kościoła w Polsce zależy sposobu jego obecności w życiu naszego kraju. Ta obecność ma tylko dwa wyznaczniki: głoszenie Ewangelii i świadectwo dane Ewangelii. To świadectwo decyduje o wiarygodności Kościoła". Tę myśl powinien zapisać sobie każdy katolik. Na nic zdadzą się wszystkie nasze pomysły na głoszenie Ewangelii, jeśli za słowem nie będą szły czyny, czyli świadectwo. Nie mamy świadczyć o sobie i o swojej doskonałości, ale o naszej grzeszności i odpowiedzi Boga na nią, czyli o Jego nieskończonym miłosierdziu."

To właśnie świadectwo życia Karola Wojtyły najbardziej pociągało młodych. Widzieliśmy, że on wierzy w to, co mówi i że tym żyje. Jeśli będziemy starać się wszyscy mówić całym swoim życiem o miłości jaką obdarował nas żywy Bóg, to jestem pewien, że nie będziemy mieli problemu młodzieży odwracającej się od Kościoła.

Świętość Jana Pawła II, to dla mnie jego sposób życia. Otwartość na drugiego człowieka, pokora, głoszenie Jezusa wszędzie i na wszelki możliwy sposób, szacunek dla każdego człowieka (także dla niewierzącego) i świadectwo żywej relacji z Bogiem. Jeśli chcemy, żeby papież przestał być maskotką, która jest atrakcyjna, ale też rzucana na bok, gdy w czymś przeszkadza, to nie możemy poprzestać na dbaniu o to, by następne pokolenia nie zapomniały jak wielkim był człowiekiem. Przede wszystkim musimy starać się, żeby Kościół w Polsce w codzienności  świadczył o miłości Boga do człowieka, tak jak on to robił.

Piotr Żyłka - redaktor naczelny DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i polskiego profilu papieża Franciszka. Jego projekty można znaleźć na blogu autorskim

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co zrobić, żeby Jan Paweł II przestał być maskotką?
Komentarze (31)
.A
. Anakin
22 października 2015, 13:34
      Zeby papież nie był maskotką? Robic tak jak z przekazywaniem obrazu o Franciszku: Pokazywać jak łapie pizze na audienci generalne; wyliczac liczbę piusek, które wymienił z pielgrzymami; cieszyć się z prostego stroju; ogłaszać kolejny rekordy w zmniejszaniu gabarytów papieskich pojazdów; akcentgować nie mieszkanie w pałacach no i przede wszystkim przygotowywać filmy jak papiez zdziera obóz z ołtarza bez poruszenia lichtarzy. Wszystko okraszać: "zaszokował", "gest bez precedensu", "za to go kochamy" Ale co ja będe tłumaczył? Deon to wszystko wie i świetnie sobie z tym radzi.
Szymon Żyśko
22 października 2015, 13:18
Konkret Piotrek! :) Mam podobne zdanie. Szczególnie widoczne to jest w Krakowie. Mnie ten styl świętości jakim obrósł Jan Paweł II odstrasza i przeraża. On sam przestał mi być w ogóle bliski. Nie uważam, żeby to było złe. W końcu wiarę budujemy na Jezusie, a braku szacunku nie okazuję przez to papieżowi. Zauważam jednak, że Kościół w Polsce obrasta uwielbieniem świętości JPII powoli zamykając się w szczelnym kokonie, który trudny jest do przeskoczenia dla niepewnych, zagubionych i wierzących w prosty sposób. Jak dobrze, że przychodzi często otrzeźwienie, że prawdziwa świętość jest zupełnnie inna i oni wszyscy są święci Bogiem, a nie sobą. :)
D
Dominika
30 kwietnia 2014, 12:17
W końcu jakiś artykuł, który ma początek, środek i koniec. Jest sensowny i mówi o konkretach, a nie o tym, co akurat ktoś sobie pomyślał. No i jest recepta! Bardzo dobra i najsłuszniejsza, bo stanowi odbicie misji, jaką uczynił ze swego życia Jezus. pozdrawiam złośliwców
G-
grzegorz - nG
29 kwietnia 2014, 20:45
W spotkaniach z ludźmi i w kontaktach bezpośrednich dawał się odczuć powiew świętości! A co zostanie dla następnych pokoleń? Bez obaw! Pamięć o kremówkach(lubię!), pomniki z brązu i kamienia(podziwiam), encykliki i inne dzieła?(krzepią duszę!) Niektóre już zaowocowały, są zakorzenione mocno  i  tylko najstarsi mogą z nich korzystać  ze świadomością jak wielkie  tu są zasługi  Świętego Papieża Polaka! Wymienię kilka powszechnego użytku: 1/nowa ewangelizacja, 2/ spotkania młodzieży, 3/ugruntowanie przesłania o Miłosierdziu, 4/rozszerzenie różańca - wpisanie w modlitwę różańcową tajemnic światła!                                                                
M
Mołt
30 kwietnia 2014, 14:16
Przed encyklikami wymieniłeś kremówki i pomniki, piękna spuścizna.
G-
grzegorz - nG
4 maja 2014, 10:36
Przed kremówkami napisałem - Bez obaw! Pozdrawiam!
P
paw443222
29 kwietnia 2014, 18:23
Niestety to prawda.... my nawet nie rozumiemy co sie do nas mówi. Św. Jan Paweł II nie chciał pomników z kamienia chciał żywego pomnika ( czyli: dobroci, pomagania ubogim , potrzebyjącym ) ale nie my oczywiście nawet słów tak prostych nie rozumiemy i co gorsze nie szanyjemy. Tak nie szanujemy bo nasz wielki rodak byłyby o wiele bardziej zadowolony gdybyśmy pieniądze zamiast na pomnik przeznaczyli dla biednych, dla hospicjum itp. Niektórzy powiedzą " miał piękne szaty, opływał w luksusie" jesteście w błędzie to co robił Św. Jan Paweł II przyprawiało o wielki ból głowy biskupów rzymskich " bo przecierz to nie zgodne z etykietą". Wiele rzeczy które robił były nie do pomyślenia dla nich on poprostu to zmieniał. Wielu mówiło Mu NIE ale on i tak robił swoje i to mi się w Nim naprawde podoba. Wracając do tych pomników, co nam dają te pomniki? Raz w roku odprawiamy przy nich mszę.  A najważniejsze jest to co On nas uczył. Jestem przekonany że wolałby abyśmy pomagali bliźniemu , stawali się coraz to lepsi, a nie bydowali kolejne kamienne pomniki. 
A
AP
29 kwietnia 2014, 19:06
A może 50% pieniędzy, które przeznaczamy na alkohol, albo różne inne przyjemności, przeznaczyć na ubogich i potrzebujących, a te pieniądze które chcemy przeznaczyć na kamienny pomnik niech już pójdą na ten cel? Wtedy nie będziemy musieli wybierać między pomnikiem, a potrzebującymi, a jednocześnie ograniczymy własny konsumpcjonizm. Pan Żyłka napisał o księżach, którzy nie wiedząc o czym mówić na kazaniu wyciągają na odczepnego cytaty z Jana Pawła II. Mi się natomiast wydaje, że jak ktoś chce krytykować i nie wie co napisać to wyciąga kamienne pomniki i papieskie kremówki. Pomniki i kremówki stały się już przysłowiowym chłopcem do bicia. A muzyczne pomniki? Z okazji kanonizacji powstało kilka utworów muzycznych. Po co? Czas i pieniądze, które na to powstały też mogły iść na potrzebujących.
N
niewazne
29 kwietnia 2014, 18:15
Już od bardzo dawna zastanawiam się od całkowitego odejścia od Kościoła. Mam dość oceniania, bycia hipokrytą, nadmiernej pokazówki... Wiele moich myśli nie zgadza się z tym co naucza Kościół, a raczej księża poszczególni. Naprawdę mam dosyć. 
Małgorzata
29 kwietnia 2014, 18:50
Jesli w Kościele szukasz towarzystwa wzajemnej adoracji, to rzeczywiście możesz czuc się zawiedziony/zawiedziona tym, co widzisz dookoła. Ludzie są, jacy są i wcale nie jest tak, że do Kościoła należą święci ludzie.  Ale jeśli chesz spotkac się z Panem, doznać jego siły i uzdrowiającej mocy, to zapewniam Cię, że Kościół Powszechny jest doskonałym miejscem na to spotkanie, chociaż nie idealnym. Nie zniechęcaj się - szukaj Pana :) Pozdrawiam serdecznie.
M
Maciej
29 kwietnia 2014, 21:27
Do tego nie jest konieczna jedna wspólnota religijna. Przykro mi to powiedzieć: jeśli kiedyś mieliście ideały, to albo w większości je odrzuciliście, albo nigdy nie przyjęlicie ich świadomie. Sam wolę byc uczciwym teistą, czerpiącym z klasycznej filozofii i kultury, niż nie-dzielnym katolikiem, wyznającym wiarę od święta. "Kościół jest taki, jaki będa ludzie, którzy go tworzą". Skoro zdecydował się być tym, czym jest większość członków, pozostało mu staczanie się po równi pochyłej  miłości własnej. 
Małgorzata
30 kwietnia 2014, 07:49
Jestem przekonana, że mylisz się jeśli chodzi o konieczność bycia we wspólnocie. Wbrew pozoro nawet "słaba' wspólnota jest źródłem i miejscem spotkania z Chrystusem. Mówiąc o tym spotkaniu nie mam na myśli spotkania metaforycznego, tylko konkretne spotkanie w Eucharysti.  Ja Ciebie nie namawiam, ale jeśli potrafisz być uczciwym teista, może również mógłbyś być uczciwym katolikiem :) Znam te pokazówki o których piszesz, tę hipokryzję i świętoszkowatość. Ale nie tylko tacy ludzie tworzą Kościół. Szczęśliwie, dzięki Bogu, udało mi się spotkać fantastycznych ludzi, żyjąch według nauki Chrystusa i w łączności z Nim. Dzieki temu ci ludzie są pełni radości, wewnętrznego ładu, mają wartości, których starają się przestrzegac w życiu rodzinnym, zawodowym, towarzyskim. Może również Ty, jeśli miałbyś chęć, poszukałbyś takich ludzi w swoim otoczeniu. Nie wiem, gdzie mieszkasz, więc trudno podać mi konkrety. Ale jeśli chcesz możesz napisać wiadomość do mnie, na tym portalu (musisz wcześniej zarejestrować się) i moglibyśmy jeszcze porozmawiać :) Na pewno warto szukać, być we wspólnocie - mówię to z własnego doświadczenia:)
G-
grzegorz - nG
30 kwietnia 2014, 10:55
Klasyczna filozofia i kultura pozwalają na uczciwe bycie teistą, lecz nie dają podstaw do oceniania katolików a szczególnie mocnych wiarą, którym niedzielna liturgia wystarcza! (Ważną zasadą chrześcijaństwa jest wydłubywanie źdźbła z własnego oka a nie belki z cudzego.) U podstaw Twojego wywodu widać dość istotny błąd - Kościół nie bazuje na ideałach! Nasza Wiara jest li tylko odpowiedzią człowieka mizernego (w takim życiu jakie jest) na Objawienie niezwykłej mocy zbawczej adresowane do tych, którzy źle się mają a nie do tych, którzy nie potrzebują lekarza. 
T
Tomoe
1 maja 2014, 17:26
Kościół to wspólnota wszystkich zbawionych, którą założył Chrystus i który sam  pozostaje w niej obecny. Bóg, wychodzi do tych, którzy się źle mają i miłuje ich. Nie powinniśmy zatem zatrzymywać się jedynie na błędach poszczególnych członków Kościoła (do których trzeba się przyznawać), ale dążyć do tego, żeby ta wspólnota mogła się przybliżać do Boga, doskonalić w miłości. Tę miłość, która jest wokół, także powinniśmy dostrzegać, choć rzadziej możemy zobaczyć ją w mediach, bo często jest cicha i pokorna. Nie chcesz być ,,niedzielnym" wierzącym- nie bądź nim! Każdy z nas, po papieża i biskupów, zobowiązany jest do uczciwej pracy nad sobą. Tego Bóg pragnie dla Kościoła.
A
Andrzej
29 kwietnia 2014, 17:24
Aby nawiązać żywy dialog z młodzieżą trzeba mówić CIEKAWIE!  Nie wystarczy rozplanować i napisać sobie przemowy, bo trzeba czegoś więcej, aby ludzie młodzi to przyjęli i trzeba nauczyć się mówić czasem ich językiem. To, jak ktoś czyta z kartki wcale nie budzi podziwu, choćby nawet mądrze mówił. Potrzeba kontaktu wzrokowego i dostosowywania treści przekazu do reakcji odbiorców.  Jednak to przecież chyba każdy wie, że aby coś sprzedać, trzeba posłużyć się choćby odrobiną z osiągnięć sztuki REKLAMY. Mimo to nawet wspaniale sprzedany przekaz nie pozostanie w ludziach młodych na więcej niż kilka lub kilkanaście godzin. Kolejny dzień, kolejne problemy zacierają przekaz, choćby był najznakomitszy. Ludzie młodzi bywają bardzo opornymi odbiorcami niewygodnych prawd i zapewne nie jeden duchowny czy świecki w trakcie swej przemowy był "gwożdżony" wzrokiem właśnie ludzi młodych. Aby pojąć jak z tym wszystkim radził sobie JPII trzeba głębiej wniknąć w tajemnice Chrystusa. Słowo człowieka w tym świecie nic nie znaczy. Jednak słowo od Boga ma moc kruszenia  nawet najtwardszych serc ludzkich. To Bóg i Jego Moc potrafi wyrywać ludzi z ich życiowych otchłani i przywracać im światłość umysłu i świadomość bycia dzieckiem Boga. Aby więc mówić do młodych potrzeba bardzo głębokiego dialogu z samym Bogiem. I tu przychodzi czas na osobiste świadectwo każdego z nas. Boga nie da się oszukać, bo nie dość że wszystko widzi to jeszcze bywa czasem ogromnie wymagający. Trudno jest więc oczekiwać, że ludzie młodzi przyjmą słowo, choćby najwspanialsze, ale od samotnika. Uczmy się wierności i Miłości do Boga od naszych świętych braci i sióstr, niechaj Oni wraz z naszym św. Karolem JPII są dla nas drogowskazami, na naszych drogach pielgrzymek po tym świecie i nie róbmy z nich naszych tarczy, bo to my mamy również dawać świadectwo prawdzie.
S
Senior
29 kwietnia 2014, 21:18
Zgadzam się całkowicie z komentarzem.
S
Senior
29 kwietnia 2014, 17:21
Gratuluję red. Piotrowi artykulu. Zauważyłem ,że red. Piotr ma grupę wiernych krtytykantów, ktorzy , albo w ogóle nie czytają tego co On pisze, albo mają ogromne  problemy ze zrozumieniem słowa pisanego. Odnośnie  kontrowersyjnej "maskotki", to cytat za ks. Pawlukiewiczem. Reszta artykulu, jeśli ktoś nie ma uczulenia na nazwisko "Żyłka" jest bardzo dobra. W swoich  ocenach artykułów  red. Piotra nie starajmy się  być bardziej papiescy od papieża. Szczęść Boże wszystkim.
W
w
29 kwietnia 2014, 12:29
CZY WIESZ ŻE JAN PAWEŁ II... [url]http://wzrostwiary.blogspot.com/p/ciekawostki-papieskie.html[/url]
W
who
29 kwietnia 2014, 12:17
Jawna to p. Zyłka, czy jego wielbicielka?
Małgorzata
29 kwietnia 2014, 14:59
Tak więc przedstawię się - mam na imię Małgorzata, jestem przypadkowa czytelniczką artykułów pana Piotra Żyłki, więc raczej trudno mnie podciągnąć pod kategorię "wielbicielka" - osobiście również nie znam Pana Piotra.
Piotr Błaszczyk
29 kwietnia 2014, 12:08
Znów prowokacja. OK, zastanowię się, czy św. Jan Paweł jest dla mnie maskotką... OK, zastanowiłem się. Chyba nie jest, bo z misiem pluszowym, którego mam, nie rozmawiam, a ze świętym, którego mam na pomniku w Szczecinie - i owszem. Dziękuję za pouczenia, ale wolę pouczenia św. Jana Pawła, którego też czasem czytam lub słucham (w Radiu Maryja, oczywiście).
Małgorzata
29 kwietnia 2014, 12:11
Oczywiście :)
F
f
29 kwietnia 2014, 16:05
ah to radio..
Y
yess
29 kwietnia 2014, 11:17
Najemnik deonowy pzylka jak zwykle "fajnie" ocenia wiernych. Chyba tak sądzi wg. siebie. Tytuł artykuliku i pewnie cała reszta (bo czytanie całości pouczania pzylki jest wrecz głupotą) są niegodne i żenujące. 
W
Witold
29 kwietnia 2014, 11:26
żenujące to jest ocenianie artykułu bez jego przeczytania, czyli coś co właśnie 'yess' zrobiłeś/aś
F
filip
29 kwietnia 2014, 11:38
Życzę Panu aby nikt nie oceniał Pana życia przez jedną negatywną rzecz lub jedno niezrozumiane, wypowiedziane przez Pana słowo, tak jak Pan to robi z artykułem Pana Piotra - wcale go nie czytając. W artykule nie ma żadnych ocen, tylko trafne drogowskazy, które przydadzą się własnie w naszym życiu. Czasy są takie a nie inne, sam jestem człowiekiem młodym i rozumiem przesłanie, wyjścia do ludzi. Wyjścia ze świadectwem. Nie oszukujmy się - wśród młodzieży jest źle. Nie wszędzie oczywiście. Większość osób młodych deklaruje niewiarę w Boga lub wymijająco twierdzi " W Bogą wierzę, ale do kościoła to na pewno nie pójdę". Czegoś nam brakuje. Młode osoby na Mszy Św, często można policzyć na palcach obu dłoni - czasem dojdą jeszcze stopy :) Walczmy ! 
Małgorzata
29 kwietnia 2014, 11:58
Twoje plucie jadem na Pana Piotra jest naprawdę żałosne. Myślisz, że jeżeli pod kazdym jego artykułem, w swoich komentarzach, będziesz go nazywać "najemnikiem deonowym", pisać, że on i jego artykuły są żałosne, to w ten sposób pomniejszasz jego wartość? No więc jeśli tak myślisz, to mylisz się. Uważam, że to z Tobą jest coś nie tak, że nienawidzisz pernamentnie Pana Piotra, słusznie czy niesłusznie - nie ma znaczenia. Nienawiść to choroba duszy, toczy Cię jak rak. Zobacz, jak jesteś cięzko chory i zacznij leczenie, dla swojego dobra i ludzi z Twojego otoczenia. Na pewno pomoże Ci w tym, jakiś mądry ksiądz, chociaż może będzie równiez potrzebne leczenie u lekarza specjalisty. Cokolwiek jednak w tej sprawie zrobisz, mam do Ciebie gorącą prośbę - nie siej już więcej nienawiści na Deonie. 
AC
Anna Cepeniuk
29 kwietnia 2014, 14:25
Niech Cię Bóg błogosławi i napełnia Twoje serce pokojem.....
A
affe
29 kwietnia 2014, 11:13
Chyba wiecie kiedy Effa zgadza się z deonem. Prawie zawsze. Dotąd jeden raz chyba miała inne zdanie ... bo nie atakowało duchownych, KK ale wiernych - takich własnie jak ona co to tylko lubi jak dowalaja wybranym duchownym
AC
Anna Cepeniuk
29 kwietnia 2014, 14:24
Niech Cię Bóg błogosławi i napełnia Toje serce pokojem..... Bardzo Ci współczuję....
AC
Anna Cepeniuk
29 kwietnia 2014, 09:07
Bardzo trafnie ujęcie problemu.... i jakże prawdziwe... Bardzo dziękuję i pozdrawiam