Co zrobić, żeby Jan Paweł II przestał być maskotką?

Co zrobić, żeby Jan Paweł II przestał być maskotką?
(fot. EPA/MUNICIPALIDAD DE PUENTE ALTO)

Przepraszam za porównanie, ale wydaje mi się, że dla wielu ludzi Jan Paweł II jest taką bardzo cenną maskotką - powiedział kiedyś ks. Pawlukiewicz. Mocne, ale prawdziwe.

Rok 2014 to był czas Jana Pawła II. Kościół potwierdził przed całym światem jego świętość, dokonując aktu kanonizacji. Na naszych oczach spełnia się pragnienie serc wielu ludzi. Pragnienie, którego symbolicznym wyrazem były transparenty z napisem "Santo Subito!" na Plac św. Piotra, w dniu pogrzebu Jana Pawła II. Było to spontaniczne wołanie wiernych, którzy byli przekonani, że mieli szczęście przez wiele lat obserwować życie człowieka świętego. Teraz to wszystko się wypełni.

Dla Kościoła w naszym kraju jest to bardzo ważny moment. Można powiedzieć, że będzie to ostatni spektakularny akt, który możemy wykorzystać do ponownego przemyślenia tego, co Karol Wojtyła chciał nam całym swoim życiem przekazać. Taka okazja już się nie powtórzy. Mieliśmy wiele sposobności, żeby go słuchać. Nawet ukuło się takie sformułowanie określające najbardziej podniosłe momenty w relacjach Ojca Świętego z Polakami - rekolekcje narodowe. Były nimi wszystkie pielgrzymki "naszego papieża" do ojczyzny, był nim czas jego odchodzenia z tego świata - jego śmierć, pogrzeb i wszystko, co się wokół tych wydarzeń działo.

DEON.PL POLECA

Później to wszystko jeszcze raz wróciło na chwilę w okresie beatyfikacyjnym i teraz stanie się pewnie podobnie. Jak najlepiej wykorzystać ten czas? Co zrobić, żeby nie był to kolejny chwilowy emocjonalny zryw, po którym niewiele zostanie? Szkoda by było, żeby za kilkanaście lat Jan Paweł II kojarzył się nam ze średniej jakości pomnikami rozsianymi po całym kraju, księżmi, którzy traktują jego nauczanie jak ostatnią deskę ratunku (gdy nie ma pomysłu na kazanie, to zawsze przecież można zacytować jakąś myśl naszego wielkiego rodaka i mielić ją na różne strony) i z patetycznie przeżywanymi rocznicami związanym z jego osobą, których w kalendarzu kościelnym nie brakuje, a nawet może jest już ich zbyt wiele.

Co dalej?

Często słyszymy, że nie możemy zapomnieć o tym, czego Jan Paweł II nas uczył, że musimy podjąć i zrozumieć jego wielką spuściznę. To wszystko jest oczywiście prawdą, ale rodzi się pytania, jak to robić skutecznie? Od jego śmierci minęło już parę ładnych lat. Czy w tym czasie udało się nam zachęcić młodych ludzi, żeby sięgali po jego nauczanie i je zgłębiali? Być może dzieje się to na kilku katolickich uczelniach i w kolejnych kilku papieskich instytucjach, ale to tylko kropla w morzu potrzeb. Nie ma się zresztą czemu dziwić. Papieskie nauczanie do najłatwiejszych nie należy. O ile w kontakcie bezpośrednim, w spotkaniach z ludźmi, Jan Paweł II był osobą ciepłą, bezpośrednią i potrafiącą mówić tak, by dotrzeć do mas, to w jego encyklikach, książkach, listach i wielu dokumentach mamy do czynienia z językiem trudnym, z którym może mieć problemy niejeden teolog, a co dopiero młody człowiek. Co w takim razie powinien zrobić Kościół w Polsce, żeby skutecznie docierać do młodych ludzi z tym, co Karol Wojtyła nam zostawił?

Trwają przygotowania do Światowych Dni Młodzieży, które odbędą się w 2016 roku w Krakowie. Jan Paweł II będzie ich patronem i już w trakcie duchowych przygotowań do tego wydarzenia, warto zastanowić się, jak przypomnieć jego postać młodzieży, żeby zrodził się w nich żar ewangelizacji i pragnienie bycia takim jak on. Jednym z pomysłów może być spojrzenie na doświadczenia papieża z Polski w kontaktach z młodymi i próba zastosowania ich w praktyce dziś w Kościele w Polsce.

Żeby próbować coś skutecznie robić, najpierw trzeba postawić trafną diagnozę, dlatego zacznijmy od pytania: w jakim miejscu dziś jesteśmy? Czy Polacy, szczególnie Ci młodzi, przywiązują uwagę do tego, co starał się nam przekazać papież? Jakiś czas temu natrafiłem w internecie na fragment wypowiedzi ks. Piotra Pawlukiewicza, jednego z najbardziej cenionych w naszym kraju duszpasterzy akademickich. Jego słowa nie pozostawiają wątpliwości i pokazują, jak trudne zadanie stoi przed nami.

"Jan Paweł II. Był dobrym chrześcijaninem. Niedługo nam go ogłoszą beatyfikowanym, czy kanonizowanym. To była postać, to był ktoś wielki, świat się z nim liczył. Ale spójrzmy na nasze Polskie podwórko. Świat się z nim liczył? Na mnie zrobiło wrażenie opowiadania bliskich współpracowników papieża, którzy mówili, jak papież był zdruzgotany w 1995 roku, kiedy Polacy wybrali Kwaśniewskiego na prezydenta. Albo jak papież słuchał o statystykach moralnych, które napływały z Polski: rozwody, demoralizacja, jakie Polacy filmy najczęściej oglądają. To jest głos naszego społeczeństwa, mówiący, jak ważny był dla nas Jan Paweł II. Jest ważność maskotki i jest ważność spraw, z których się ma chleb. Może ktoś z Państwa ma maskotkę, swojego misia z dzieciństwa i go trzyma na półce. Jak nieraz nie ma co robić, to się patrzymy na misia i sobie myślimy, jaki to piękny miś, jak skarb. Ale gdyby ktoś zadzwonił w tym momencie i powiedział, żebyś pojechał do banku, bo ci ktoś kartę ukradł i musisz natychmiast zablokować konto, to misio poleci natychmiast na bok. Przepraszam za porównanie, ale mi się wydaje, że dla wielu ludzi Jan Paweł II jest taką bardzo cenną maskotką. Ale jak przychodzi do wyboru: antykoncepcja tak czy nie, mieszkać z chłopakiem przed ślubem czy nie... Janie Pawle, sorry, spadaj".

To są mocne słowa, ale myślę, że doskonale oddają sedno problemu, z którym mierzymy się, gdy chcemy docierać do młodzieży. Wydaje mi się, że jeśli Kościół w Polsce będzie potrafił konsekwentnie działać w stylu Jana Pawła II, to sytuacja, którą opisuje ks. Pawlukiewicz, może się zmienić. Mam w głowie żywe wspomnienia spotkań papieża z młodymi - np. Światowe Dni Młodzieży, które zapoczątkował. Mogą być one dla nas konkretnymi wskazówkami, które warto próbować wykorzystywać we wszelkiego rodzaju działaniach duszpasterskich lub, mówiąc prościej, w naszym głoszeniu Dobrej Nowiny. Jakie to wskazówki?

Zejdźmy z abony

Musimy się odważyć na zejście z ambony i stanięcie między ludźmi - jak równy z równym. Jeżeli chcemy, by młodzi ludzie poważnie traktowali to, co proponuje im Kościół, to my też musimy zacząć ich poważnie traktować. Nie dotrzemy do nich, jeśli będziemy się zachowywać protekcjonalnie. Kościół musi się wsłuchiwać w problemy młodego człowieka. Musimy być gotowi do dialogu. Tak robił Pan Jezus, tak działał też Jan Paweł II. Nie bał się młodzieży, spotykał się z nimi, słuchał ich i szanował. Dopiero takie podejście do młodej osoby, tworzy przestrzeń zaufania i pozwala na rozpoczęcie czegoś prawdziwego i głębokiego. Konieczność "zejścia z ambony" nie dotyczy tylko księży, ale wszystkich zaangażowanych w głoszenie Ewangelii.

Wyjdźmy z kościoła

Jeżeli młodzi ludzie przestają przychodzić do Kościoła, to naszym obowiązkiem jest wyjść do nich. Nie chodzi tylko o dosłowne wyjście poza kościelne mury, ale także o formę głoszenia przystosowaną do współczesnych realiów. Szukajmy takich narzędzi i sposobów działania, które mogą skuteczniej dotrzeć do młodego, zabieganego, bombardowanego masą informacji i propozycji człowieka. W dużej mierze dotyczy to języka, którym się posługujemy. Musimy odłożyć na bok wyuczone formułki i szukać nowych rozwiązań. Dokładnie czyś takim są Światowe Dni Młodzieży. Papież już w latach 80-tych zrozumiał, że do młodych trzeba wychodzić z propozycją, szukać ich, a nie tylko czekać, aż sami do nas przyjdą.

Mówmy o Jezusie

Podstawowym zadaniem Kościoła jest głoszenie prawdy o Jezusie Chrystusie. Wszystkie inne sprawy są dodatkowe. Musimy być bardziej chrystocentryczni. Zaburzenie tej hierarchii może mieć opłakane skutki. Zwraca na to uwagę papież Franciszek, który w swojej pierwszej adhortacji apostolskiej pisze, że jeśli ksiądz częściej na kazaniach mówi o kwestiach moralnych niż o Bożym Miłosierdziu, to popełnia błąd. Młodzi ludzie muszą usłyszeć o Bogu, który jest miłością i który zrobił wszystko, żeby ich zbawić. Jeżeli będziemy ich straszyć zakazami i nakazami, a nie dotrzemy do nich z tym najważniejszym przesłaniem, to nie dziwmy się, że Kościoły będą pustoszeć. To nie znaczy, że Kościół ma rozmywać swoje nauczanie. Chodzi raczej o świadome i właściwe rozłożenie akcentów. Dobrym przykładem jest przemówienie Jana Pawła II na spotkaniu z młodymi w Chile (1987).

"Młodzi Chilijczycy, nie bójcie się patrzeć na Niego! Spójrzcie na Pana. Co widzicie? Czy to tylko mądry człowiek? Nie! To więcej niż to! Czy jest prorokiem? Tak! Ale jest jeszcze czymś więcej! Czy jest to reformator/odnowiciel społeczny? Dużo, dużo więcej! Przyjrzyjcie się Panu uważnie, a odnajdziecie w nim oblicze samego Boga. Jezus jest Słowem, które Bóg miał do powiedzenia światu. To sam Bóg, który przyszedł dzielić nasze istnienie, istnienie każdego z nas. W spotkaniu z Jezusem wyróżnia się życie. Daleko od Niego jest tylko ciemność i śmierć. Wy macie pragnienie życia! Którego życia? Życia wiecznego! Szukajcie i znajdźcie je w tym, który nie tylko daje życie, ale który sam jest Życiem! On! To jest, moi przyjaciele, przesłanie życia, które papież chce przekazać młodym Chilijczykom: Szukajcie Chrystusa! Patrzcie na Chrystusa! Żyjcie w Chrystusie! To jest moje przesłanie."

Papież wcale nie był delikatny i miły. Przeciwnie. Przemawiał z mocą, a nawet krzyczał, ale robił to, by dotrzeć do młodzieży z Chrystusem.

Dajmy świadectwo

Jerzy Turowicz powiedział kiedyś: "Przyszłość Kościoła w Polsce zależy sposobu jego obecności w życiu naszego kraju. Ta obecność ma tylko dwa wyznaczniki: głoszenie Ewangelii i świadectwo dane Ewangelii. To świadectwo decyduje o wiarygodności Kościoła". Tę myśl powinien zapisać sobie każdy katolik. Na nic zdadzą się wszystkie nasze pomysły na głoszenie Ewangelii, jeśli za słowem nie będą szły czyny, czyli świadectwo. Nie mamy świadczyć o sobie i o swojej doskonałości, ale o naszej grzeszności i odpowiedzi Boga na nią, czyli o Jego nieskończonym miłosierdziu."

To właśnie świadectwo życia Karola Wojtyły najbardziej pociągało młodych. Widzieliśmy, że on wierzy w to, co mówi i że tym żyje. Jeśli będziemy starać się wszyscy mówić całym swoim życiem o miłości jaką obdarował nas żywy Bóg, to jestem pewien, że nie będziemy mieli problemu młodzieży odwracającej się od Kościoła.

Świętość Jana Pawła II, to dla mnie jego sposób życia. Otwartość na drugiego człowieka, pokora, głoszenie Jezusa wszędzie i na wszelki możliwy sposób, szacunek dla każdego człowieka (także dla niewierzącego) i świadectwo żywej relacji z Bogiem. Jeśli chcemy, żeby papież przestał być maskotką, która jest atrakcyjna, ale też rzucana na bok, gdy w czymś przeszkadza, to nie możemy poprzestać na dbaniu o to, by następne pokolenia nie zapomniały jak wielkim był człowiekiem. Przede wszystkim musimy starać się, żeby Kościół w Polsce w codzienności  świadczył o miłości Boga do człowieka, tak jak on to robił.

Piotr Żyłka - redaktor naczelny DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i polskiego profilu papieża Franciszka. Jego projekty można znaleźć na blogu autorskim

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co zrobić, żeby Jan Paweł II przestał być maskotką?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.