Czujesz, że Bóg jest daleki od twojego życia? Ta modlitwa może to radykalnie zmienić
"Jest to modlitwa, w której najważniejsze jest uświadamianie sobie, zauważanie, że ciągle jestem w Bożej obecności, że Bóg ciągle jest. Ta modlitwa nie jest jakąś techniką, tylko drogą" - pisze jezuita, Dariusz Piórkowski.
Od kilkunastu lat praktykuję modlitwę kontemplacyjną, zwaną też modlitwą uwagi lub modlitwą Jezusową. W ramach dnia to minimum 30 minut, maksimum godzina. Co roku staram się też spędzić na niej 8 dni w trakcie dorocznych rekolekcji.
Modlitwa ta przechodzi różne fazy. Czasem jest to po prostu trwanie w ciszy w obecności Bożej, innym razem trwanie przed Bogiem, wymawiając imię "Jezus". Raz jest bardziej skupiona, innym razem bardziej rozproszona. Ale nie o tym chciałem napisać.
Jest to modlitwa, w której najważniejsze jest uświadamianie sobie, zauważanie, że ciągle jestem w Bożej obecności, że Bóg ciągle jest. Ta modlitwa nie jest jakąś techniką, tylko drogą. Równocześnie po latach zauważyłem pewną fundamentalną zmianę. To już nie jest dla mnie jakiś tam "Bóg".
Otóż, zawsze rozpoczynam tę modlitwę ofiarując czas Bogu Ojcu, łącząc się z Synem i Duchem Świętym. I od kilku lat stwierdzam, że zmieniło się moje podejście do Boga Ojca. Stał mi się niezwykle bliski, troskliwy, łagodny. Przestałem się bać Ojca. Ale też zrozumiałem, jak bardzo nasza kultura i religijność przeniknięta jest strachem przed Bogiem Ojcem. W ostatnich tygodniach szczególnie się to uwidoczniło. Jak my bardzo boimy się Ojca...
Zrozumiałem, że podczas każdej modlitwy, także podczas Eucharystii, Synowi i Duchowi Świętemu chodzi o to, byśmy bardziej skłonili się do Ojca. Syn i Duch są przecież zakochani w Ojcu. Syn i Duch Święty przygotowują nas i mnie na spotkanie z Ojcem.
Będąc już w zakonie, nie postrzegałem tak Boga Ojca. Ciągle kojarzył mi się z jakąś odległą personą, niedostępną, trochę surową.
Też byłem ukształtowany przez ducha znanej pieśni, którą nota bene najczęściej śpiewamy na pogrzebach.
"Lecz kiedy Ojciec rozgniewany siecze, szczęśliwy kto się do Matki uciecze"
Dziś nie muszę się już uciekać do Matki, bo zacząłem się uciekać do Ojca. Do Matki się uciekam, ale nie po to, by mnie chroniła przed gniewem Ojca. Moja wiara stała się bardziej "patrocentryczna" - od "pater" - "ojciec"
Zmieniło się też moje przeżywanie Eucharystii. Dostrzegłem, jak niesamowite są wszystkie modlitwy eucharystyczne, nakierowane na Ojca. Bóg w tekstach liturgicznych to przecież zwykle Ojciec. Dlatego w obecnym czasie coś we mnie się mocno sprzeciwia pokazywaniu Ojca jako tego chłoszczącego, czyhającego na nas, aby nas nawrócić "na siłę". Dla mnie Ojciec jest nie tylko źródłem miłości, ale też pokory. Takie jest moje obecne doświadczenie. Łatwiej mi wtedy sie modlić, zwracać do takiego Boga. Nie muszę się "przymuszać" prawem, przepisami i obowiązkiem, aby się modlić, choć czasem jest trudno wytrwać i pokusy, aby zarzucić modlitwę są silne.
Wszystko to zawdzięczam właśnie modlitwie kontemplacyjnej, w której tak niewiele trzeba robić, poza tym, że się człowiek modli, jest w obecności, poświęca czas i pozwala, aby to Duch Święty i Syn prowadzili do Ojca.
Skomentuj artykuł