Czy mężczyźni są obecnie dyskryminowani?
W dzisiejszych czasach feminizmu i politycznej poprawności wprowadzanie rozróżnień ze względu na płeć może łatwo narazić się na zarzut seksizmu i dyskryminacji. Tym bardziej jednak trzeba przypominać, że – jak śpiewa Arka Noego – „sanki są w zimie, rower jest w lato /mama to nie jest to samo co tato”.
Kobieta i mężczyzna różnią się między sobą w poszczególnych wymiarach człowieczeństwa: fizycznym, psychicznym i duchowym.
A skoro tak, to istnieje duchowość mężczyzny, tak samo jak istnieje duchowość kobiety. Inaczej (co nie znaczy ani lepiej, ani gorzej) stają przed Bogiem mężczyzna i kobieta.
I dopiero relacje pomiędzy Bogiem a mężczyzną oraz pomiędzy Bogiem a kobietą dają razem pełny obraz relacji pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę – czytamy w Księdze Rodzaju (Rdz 1, 27).
A zatem obrazem Boga, będącego odwieczną wspólnotą Ojca, Syna i Ducha, są mężczyzna i kobieta razem. Paweł Apostoł stwierdza: Zresztą u Pana ani mężczyzna nie jest bez kobiety, ani kobieta nie jest bez mężczyzny. Jak bowiem kobieta powstała z mężczyzny, tak mężczyzna rodzi się przez kobietę. Wszystko zaś pochodzi od Boga (1 Kor 11, 11−12).
W tym też duchu należy interpretować inny fragment:
- Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie (Ga 3, 28).
Nie chodzi tu o zniwelowanie różnic, ale o odnalezienie jedności w różnorodności.
Mężczyzna dyskryminowany?
Z jednej strony mówi się, że kobiety są niejednokrotnie dyskryminowane, czyli traktowane gorzej niż mężczyźni, tylko dlatego, że są kobietami. Z drugiej, kobietom poświęca się więcej uwagi. Jan Paweł II napisał list apostolski Mulieris dignitatem – o godności i powołaniu kobiety.
O mężczyźnie analogiczny dokument nie powstał. Dzień Matki i Dzień Kobiet cieszą się dużo większą popularnością niż dość „niszowe” Dzień Ojca i Dzień Chłopaka.
W różnego rodzaju słownikach można znaleźć hasło „kobieta”, podczas gdy hasło „mężczyzna” raczej nie występuje. Tak jest na przykład w Słowniku teologii biblijnej Xaviera Leona−Dufoura. Tę sytuację niektórzy tłumaczą faktem, że do tej pory cała duchowość chrześcijańska miała w gruncie rzeczy charakter andryczny, czyli męski.
Teologami, którzy dokonywali interpretacji duchowego doświadczenia, byli prawie wyłącznie mężczyźni. Stąd też istnieje obecnie potrzeba rozwijania perspektywy „feministycznej”.
Patrząc od innej strony, mogłoby się wydawać, że kobiety w ogóle mają więcej problemów i potrzeb, również w sferze religijno−duchowej, a mężczyźni radzą sobie sami i nie potrzebują pomocy. Nie jest to jednak prawda. Mężczyznom po prostu „wdrukowano” przekonanie, że nie powinni przyznawać się do słabości i trudności.
Ten stereotyp bycia mężczyzną jest – na szczęście – coraz mniej rozpowszechniony. Wzrasta liczba tych, którzy nie boją się mówić o swoich uczuciach i doświadczeniach religijnych i szukają dla siebie duchowości oraz przewodników duchowych.
Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus – Głową Kościoła (Ef 5, 22−23).
Tym, którzy oburzają się rzekomym antyfeminizmem św. Pawła, radzę przeczytać uważnie dalszy ciąg zacytowanego zdania:
- Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie (Ef 5, 25).
Sądzę, że kobieta z chęcią podda się takiemu mężczyźnie, który będzie oddawał za nią swe życie, tak jak Chrystus za swój lud. Przy czym ta nowotestamentalna nauka o relacji pomiędzy mężem a żoną wcale nie przekreśla partnerskiego podejmowania różnych decyzji w małżeństwie.
Mąż i ojciec
Istnieje jednak złe partnerstwo, a mianowicie takie, które oparte jest na lęku kobiety przed byciem żoną i matką oraz lęku mężczyzny przed byciem mężem i ojcem. Tymczasem małżeństwo i rodzina potrzebują głowy, czyli mężczyzny, który nie boi się być mężem i ojcem i bierze w pełni na siebie związaną z tym odpowiedzialność.
Dla wielu mężczyzn poszukiwanie duchowości wiąże się z ponownym odkrywaniem ich roli jako męża i ojca.
Do mężczyzny odnosimy najczęściej dwa pojęcia: męstwo i ojcostwo. Męstwo jest cnotą wytrwałości w obliczu trudności i stałości w dążeniu do dobrych celów.
W sytuacjach granicznych męstwo uzdalnia do wyrzeczenia się siebie aż do ofiary z życia. Cnota męstwa nie oznacza jakiejś brawury i nieodpowiedzialnego ryzykanctwa, ale - wręcz przeciwnie – zawsze ma na uwadze dobro i bezpieczeństwo innych. Męstwo nie oznacza też pozbycia się strachu. Chodzi o to, aby panować nad własnym lękiem, przezwyciężać go i przyjmować rzeczywistość w jej wszystkich wymiarach. Tak rozumiane męstwo jest również cnotą kobiet, ale w chwilach trudnych to mężczyzna powinien brać większy ciężar na siebie i być oparciem dla innych, chroniąc powierzoną mu wspólnotę.
Fakt, że niejednokrotnie jest inaczej, wcale nie przeczy powołaniu mężczyzny do odznaczania się męstwem. Tym bardziej mężczyzna chrześcijanin powinien stawać przed Jezusem Chrystusem, który powiedział: Na świecie doznacie ucisku, odwagi! Jam zwyciężył świat (J 16, 33). Albo wołać razem z Psalmistą: Pan, moja moc i pieśń (Ps 118, 14).
Jeszcze głębiej niż męstwo określa ducha mężczyzny ojcostwo. Niektórzy mówią, że kryzys współczesnej rodziny to przede wszystkim kryzys ojcostwa. Wielu mężczyzn nie chce wyrosnąć z chłopięco−kawalerskich przyzwyczajeń. Taka postawa prowadzi do płodności bez odpowiedzialności. Płodność dotyczy głównie rodziny i potomstwa, ale nie tylko. Nieodpowiedzialną płodność można odnieść do wszelkich przejawów aktywności (na przykład politycznej), w której różnego rodzaju pomysłom i działaniom nie towarzyszy odpowiedzialność za dobro wspólne.
Choć ojcostwo wyraża się głównie w ojcostwie fizycznym, to istnieje coś takiego jak ojcostwo duchowe. Wielu z nas doświadczało w sposób bardzo głęboki obecności Jana Pawła II jako obecności ojca. Przy nim czuliśmy się bezpieczni, jak dzieci czują się bezpieczne w ramionach ojca. To papieskie promieniowanie ojcostwem było zapewne odbiciem i uobecnieniem ojcostwa samego Boga.
Trzeba zatem, aby mężczyzna stawał przed Bogiem i odnajdując się jako dziecko, prosił jednocześnie o dar ojcostwa. Szkołą ojcostwa chcą być ewangeliczne przypowieści. Z nich można się uczyć, jak być ojcem, który buduje dom otwarty na wszystkich, a szczególnie na tych najbardziej zagubionych.
Skomentuj artykuł