Dariusz Piórkowski SJ: Myślenie "zasługujące" zatruło przekaz Ewangelii i duszpasterstwo

Fot. Nelson Ndongala / Unsplash

Prawdopodobnie we wczesnym średniowieczu weszło do użytku w teologii słowo „zasługa”. Myślenie zasługujące zatruło przekaz Ewangelii i duszpasterstwo, pomimo przesubtelnych nieraz wyjaśnień, że nie chodzi jednak o zapracowanie na miłość i niebo. Ale w praktyce tak to funkcjonuje. Myślenie zasługujące bierze się z takiej koncepcji sprawiedliwości: „Jeśli ty mi dasz to, to ja ci oddam tamto” - pisze Dariusz Piórkowski SJ.

We wpisie na swoim facebookowym profilu jezuita zastanawia się nad sceną z życia Abrahama i tłumaczeniem jednego, ważnego słowa, które zmienia nasze podejście do Boga i wizję Kościoła. Oto, co napisał. 

Polski tłumacz uznał, że trzeba użyć słowa "zasługa"  

"Spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić»; potem dodał: «Tak liczne będzie twoje potomstwo». Abram uwierzył i Pan poczytał mu to za zasługę’ (Rdz 15, 5-6)". W Kanonie Rzymskim, czyli I Modlitwie Eucharystycznej, Abraham nazwany jest „naszym Patriarchą”, czyli naszym ojcem. To ciekawe, ale nie tylko jesteśmy uczniami Jezusa. Jesteśmy też duchowymi synami i córkami Abrahama. Wydawałoby się, że Bóg mówi wyłącznie o potomstwie z krwi – od Izaaka aż po najdalsze pokolenia. Ale to liczne potomstwo to ci, którzy uwierzyli. Nasza wiara w jakiś niepojęty sposób związana jest z wiarą Abrahama.

To, że Abraham uwierzył w rzecz po ludzku niemożliwą, w sumie nie wiadomo, jak on zrozumiał te słowa o potomstwie niepoliczalnym, poczytano mu za zasługę - podaje tłumaczenie w lekcjonarzu. Tak naprawdę powinno być „za sprawiedliwość”. Ale europejski i polski tłumacz uznał, że trzeba tu włożyć średniowieczną zasługę. W Wulgacie, czyli przekładzie św. Hieronima po łacinie jest: „et reputatum est ei ad iustitiam”. Nie ma zasługi, lecz „iustitia” – „sprawiedliwość” I takie brzmienie podaje też święty Paweł w Liście do Rzymian: „Bo cóż mówi Pismo? Uwierzył Abraham Bogu i zostało mu to poczytane za sprawiedliwość” (Rz 3, 4).

Miłość Boga nie zależy od chodzenia do kościoła

Apostoł dalej wyjaśnia, na czym polega ta sprawiedliwość Abrahama, i w konsekwencji tego, kto uwierzył Chrystusowi, kto żyje wiarą, a nie ludzką koncepcją zasługi, mającą korzenie w religijności przed Objawieniem i feudalnej mentalności, gdzie to człowiek musi najpierw coś zrobić, aby „zachwycić” bóstwo/ pana i skłonić ich do działania, czyli do nagrodzenia za osiągnięcia. „Otóż temu, który pracuje, poczytuje się zapłatę nie tytułem łaski, lecz należności. Temu jednak, który nie wykonuje pracy, a wierzy w Tego, co usprawiedliwia grzesznika, wiarę jego poczytuje się za tytuł do usprawiedliwienia” (Rz 3, 4-5)

Abraham nic nie wypracował. Uwierzył tylko w darmowy dar. Niestety te słowa św. Pawła nie dotarły jeszcze w pełni do kościelnego przekazu, bo w istocie są… „niebezpieczne”. Nie można wtedy motywować do "chodzenia do kościoła" w tak skuteczny sposób. Bo jeśli od "chodzenia" zależy miłość Boga do nas i utrzymanie Kościoła, to taka idea sprawiedliwości jest "szkodliwa".

W wierze nie chodzi o zapracowanie na miłość i niebo

Sprawiedliwość hebrajska to co innego niż sprawiedliwość europejska, w której tkwimy po uszy i przejęliśmy ją w Kościele. I dlatego prawdopodobnie we wczesnym średniowieczu weszło do użytku w teologii słowo „zasługa”. Myślenie zasługujące zatruło przekaz Ewangelii i duszpasterstwo, pomimo przesubtelnych nieraz wyjaśnień, że nie chodzi jednak o zapracowanie na miłość i niebo. Ale w praktyce tak to funkcjonuje. Myślenie zasługujące bierze się z takiej koncepcji sprawiedliwości: „Jeśli ty mi dasz to, to ja ci oddam tamto”. Po równo.

Myślenie zasługujące przekreśla dar. To nie jest biblijna koncepcja sprawiedliwości. Sprawiedliwy nie jest ten, który oddaje drugiemu to, co jest mu dłużny lub co mu się należy, bo sobie na to zapracował. Abraham jeszcze nic nie zrobił, tylko zaufał słowu Boga i już uznany został za sprawiedliwego.

Z tego powodu ciągle wybuchają spory na temat Bożej sprawiedliwości

Sprawiedliwi z sądu ostatecznego są tak naprawdę miłosierni, bo okazywali czynną miłość braciom i siostrom w potrzebie, nie w poczuciu spłacania długu czy zasługiwania na niebo. Z tego samego powodu, uwięzienia w rzymskiej koncepcji sprawiedliwości, ciągle wybuchają spory na temat Bożej sprawiedliwości. Ciągle się przeciwstawia sprawiedliwość miłosierdziu. Bo wielu świat by się zawalił. Bronią ludzkiej koncepcji sprawiedliwości i bronią Boga przed Nim samym.

Rzekomo głoszenie samego miłosierdzia miałoby spowodować, że cały system nagród i kar by się zawalił, ludzie wróciliby do jaskini, a tak przynajmniej z lęku przed sprawiedliwym Bogiem i karą, trochę się powstrzymują i pilnują. A więc chodzi tylko o moralność. o zewnętrzne "sterowanie" ludżmi, a nie wewnętrzną przemianę. Nie o to, że Bóg najpierw obdarza, ale że Bóg jest po to, by wprowadzić nieco ładu i porządku w nasz postawiony na głowie świat.

W Bogu sprawiedliwość jest równocześnie miłosierdziem. W konsekwencji Bóg nie może działać według zasady „jeśli Ty mi dasz, to ja Ci oddam”. Bóg daje i przebacza właśnie wtedy, gdy człowiek jest „niesprawiedliwy” i Bóg usprawiedliwia, czyli przebacza i obdarza darami nie za zasługi. Bóg jest sprawiedliwy, ponieważ jest wierny sobie. Wierny miłości, którą jest. Niczego więc nie trzeba od Niego wydzierać i zasługiwać, bo do istoty miłości należy dawanie i wylewanie się. Wystarczy tylko naczynie ufności, czyli wiary.

 

Źródło: facebook.com /
Śródtytuły pochodzą od redakcji

Rekolekcjonista i duszpasterz. Autor książek z zakresu duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dariusz Piórkowski SJ: Myślenie "zasługujące" zatruło przekaz Ewangelii i duszpasterstwo
Komentarze (8)
MN
~Maciej Nowak
1 lipca 2023, 08:54
„Miłość Boga nie zależy od chodzenia do kościoła” ok. A gdybym napisał: „Miłość do żony nie zależy od tego czy mam dla niej czas, czy wolę spędzać godziny z kolegami” to też byłoby ok.?
ZJ
~Zygmunt Jerzy Stanowski
30 czerwca 2023, 16:30
Zasługiwanie i czynienie dobra nie jest w 100% dziełem człowieka. Również zasługa jest dziełem Bożej łaski. To Bóg stwarza komuś okazję do czynienia dobra, zachęca go aby je uczynił, pomaga mu wytrwać gdy je czyni, niekiedy czyni widocznym jego zasługę dla innych aby się nią inspirowali, pomnaża rezultaty czyjejś zasługi.
AZ
~Azz zja
30 czerwca 2023, 13:29
"Wystarczy tylko naczynie ufności, czyli wiary." To nie jest Pawłowe rozumienie wiary. Wiara w znaczeniu przyjęcia prawdy o Jezusie Chrystusie i jako zaufanie musi się łączyć ze zmianą postępowania, z nawróceniem, z życiem zgodnym z wolą Bożą. To zdanie jest niebezpiecznym zawężeniem. I pominięciem innych tekstów NT.
MG
~Maria Grela
28 czerwca 2023, 21:10
Ten tekst powinien być czytany obowiązkowo we wszystkich kościołach dotąd aż do wszystkich dotrze!!! To podstawowy błąd w prawdziwym przeżywaniu Boga i wiary, i bardzo byłoby dobrze go wreszcie naprawić. ! Dzięki za artykuł
AS
~Antoni Szwed
28 czerwca 2023, 21:02
"Myślenie zasługujące zatruło przekaz Ewangelii i duszpasterstwo, pomimo przesubtelnych nieraz wyjaśnień, że nie chodzi jednak o zapracowanie na miłość i niebo." W średniowieczu doskonale znano Listy św. Pawła i wiedziano, że samymi dobrymi uczynkami nie można zasłużyć sobie na niebo. Kto nie wierzy, niech sobie poczyta traktaty o łasce św. Augustyna (kilka z nich jest dostępnych po polsku). O. Piórkowski uparł się, że w Kościele katolickim od średniowiecza panuje herezja pelagianizmu. Nie panuje. To jest fałsz. Jezuita nie odróżnia "zasług", które faktycznie same nie mają mocy zbawiania, od dobrych uczynków i wypełniania woli Bożej, za które Bóg rzeczywiście wynagradza. Są to: jałmużna, posty, modlitwy [Mt 6, 3-6,17-18] itd. Bo gdy Chrystus "przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, wtedy odda każdemu według jego postępowania." [Mt 16, 27]. O. Piórkowski tego nie odróżnia, być może dlatego, że nie za często zagląda do Pisma Świętego.
WR
~Wow Raz
28 czerwca 2023, 14:46
W punkt. Świetne wyjaśnienie, zwłaszcza to, iż filozofia "zasługi" doskonale nadaje się do rządu duszami, a władzę trudno jest oddać ...
EG
~elio guererio
28 czerwca 2023, 14:29
Bardzo dużo pisał o tym zjawisku na poziomie społecznym Derrida. Otóż nasze.relacje.i różne powiązania wynikają z umiejętności korumpowania i cwaniactwa. Lapuwkarstwo to.nie tylko wręczenie korzyści materialnej ale niby dawanie.ale.zawsze.z.checia rekompensaty... Takie myślenie rodzi przekonanie że.modlitwa to też korumpowanie Boga.aby był mi przychylny...
KP
~katolik pomniejszego płazu
28 czerwca 2023, 12:32
fragment ze Kanonu Rzymskiego ("średniowiecznego" i RZYMSKIEGO!): "Nam także, grzesznym sługom Twoim, którzy pokładamy nadzieję w mnóstwie litości Twojej, racz dać jakiś udział i obcowanie ze świętymi Twoimi Apostołami i Męczennikami (...) dopuść nas, prosimy, do ich współdziedzictwa, nie z naszych zasług biorąc miarę, lecz przebaczeniem obdarzając Przez Chrystusa, Pana naszego". nic nie stoi na przeszkodzia, żeby Ojciec co niedziela odmawiał Kanon, można już przecież od 60 lat na głos, i edukował w ten sposób wiernych