Dariusz Piórkowski SJ: Myślenie "zasługujące" zatruło przekaz Ewangelii i duszpasterstwo
Prawdopodobnie we wczesnym średniowieczu weszło do użytku w teologii słowo „zasługa”. Myślenie zasługujące zatruło przekaz Ewangelii i duszpasterstwo, pomimo przesubtelnych nieraz wyjaśnień, że nie chodzi jednak o zapracowanie na miłość i niebo. Ale w praktyce tak to funkcjonuje. Myślenie zasługujące bierze się z takiej koncepcji sprawiedliwości: „Jeśli ty mi dasz to, to ja ci oddam tamto” - pisze Dariusz Piórkowski SJ.
We wpisie na swoim facebookowym profilu jezuita zastanawia się nad sceną z życia Abrahama i tłumaczeniem jednego, ważnego słowa, które zmienia nasze podejście do Boga i wizję Kościoła. Oto, co napisał.
Polski tłumacz uznał, że trzeba użyć słowa "zasługa"
"Spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić»; potem dodał: «Tak liczne będzie twoje potomstwo». Abram uwierzył i Pan poczytał mu to za zasługę’ (Rdz 15, 5-6)". W Kanonie Rzymskim, czyli I Modlitwie Eucharystycznej, Abraham nazwany jest „naszym Patriarchą”, czyli naszym ojcem. To ciekawe, ale nie tylko jesteśmy uczniami Jezusa. Jesteśmy też duchowymi synami i córkami Abrahama. Wydawałoby się, że Bóg mówi wyłącznie o potomstwie z krwi – od Izaaka aż po najdalsze pokolenia. Ale to liczne potomstwo to ci, którzy uwierzyli. Nasza wiara w jakiś niepojęty sposób związana jest z wiarą Abrahama.
To, że Abraham uwierzył w rzecz po ludzku niemożliwą, w sumie nie wiadomo, jak on zrozumiał te słowa o potomstwie niepoliczalnym, poczytano mu za zasługę - podaje tłumaczenie w lekcjonarzu. Tak naprawdę powinno być „za sprawiedliwość”. Ale europejski i polski tłumacz uznał, że trzeba tu włożyć średniowieczną zasługę. W Wulgacie, czyli przekładzie św. Hieronima po łacinie jest: „et reputatum est ei ad iustitiam”. Nie ma zasługi, lecz „iustitia” – „sprawiedliwość” I takie brzmienie podaje też święty Paweł w Liście do Rzymian: „Bo cóż mówi Pismo? Uwierzył Abraham Bogu i zostało mu to poczytane za sprawiedliwość” (Rz 3, 4).
Miłość Boga nie zależy od chodzenia do kościoła
Apostoł dalej wyjaśnia, na czym polega ta sprawiedliwość Abrahama, i w konsekwencji tego, kto uwierzył Chrystusowi, kto żyje wiarą, a nie ludzką koncepcją zasługi, mającą korzenie w religijności przed Objawieniem i feudalnej mentalności, gdzie to człowiek musi najpierw coś zrobić, aby „zachwycić” bóstwo/ pana i skłonić ich do działania, czyli do nagrodzenia za osiągnięcia. „Otóż temu, który pracuje, poczytuje się zapłatę nie tytułem łaski, lecz należności. Temu jednak, który nie wykonuje pracy, a wierzy w Tego, co usprawiedliwia grzesznika, wiarę jego poczytuje się za tytuł do usprawiedliwienia” (Rz 3, 4-5)
Abraham nic nie wypracował. Uwierzył tylko w darmowy dar. Niestety te słowa św. Pawła nie dotarły jeszcze w pełni do kościelnego przekazu, bo w istocie są… „niebezpieczne”. Nie można wtedy motywować do "chodzenia do kościoła" w tak skuteczny sposób. Bo jeśli od "chodzenia" zależy miłość Boga do nas i utrzymanie Kościoła, to taka idea sprawiedliwości jest "szkodliwa".
W wierze nie chodzi o zapracowanie na miłość i niebo
Sprawiedliwość hebrajska to co innego niż sprawiedliwość europejska, w której tkwimy po uszy i przejęliśmy ją w Kościele. I dlatego prawdopodobnie we wczesnym średniowieczu weszło do użytku w teologii słowo „zasługa”. Myślenie zasługujące zatruło przekaz Ewangelii i duszpasterstwo, pomimo przesubtelnych nieraz wyjaśnień, że nie chodzi jednak o zapracowanie na miłość i niebo. Ale w praktyce tak to funkcjonuje. Myślenie zasługujące bierze się z takiej koncepcji sprawiedliwości: „Jeśli ty mi dasz to, to ja ci oddam tamto”. Po równo.
Myślenie zasługujące przekreśla dar. To nie jest biblijna koncepcja sprawiedliwości. Sprawiedliwy nie jest ten, który oddaje drugiemu to, co jest mu dłużny lub co mu się należy, bo sobie na to zapracował. Abraham jeszcze nic nie zrobił, tylko zaufał słowu Boga i już uznany został za sprawiedliwego.
Z tego powodu ciągle wybuchają spory na temat Bożej sprawiedliwości
Sprawiedliwi z sądu ostatecznego są tak naprawdę miłosierni, bo okazywali czynną miłość braciom i siostrom w potrzebie, nie w poczuciu spłacania długu czy zasługiwania na niebo. Z tego samego powodu, uwięzienia w rzymskiej koncepcji sprawiedliwości, ciągle wybuchają spory na temat Bożej sprawiedliwości. Ciągle się przeciwstawia sprawiedliwość miłosierdziu. Bo wielu świat by się zawalił. Bronią ludzkiej koncepcji sprawiedliwości i bronią Boga przed Nim samym.
Rzekomo głoszenie samego miłosierdzia miałoby spowodować, że cały system nagród i kar by się zawalił, ludzie wróciliby do jaskini, a tak przynajmniej z lęku przed sprawiedliwym Bogiem i karą, trochę się powstrzymują i pilnują. A więc chodzi tylko o moralność. o zewnętrzne "sterowanie" ludżmi, a nie wewnętrzną przemianę. Nie o to, że Bóg najpierw obdarza, ale że Bóg jest po to, by wprowadzić nieco ładu i porządku w nasz postawiony na głowie świat.
W Bogu sprawiedliwość jest równocześnie miłosierdziem. W konsekwencji Bóg nie może działać według zasady „jeśli Ty mi dasz, to ja Ci oddam”. Bóg daje i przebacza właśnie wtedy, gdy człowiek jest „niesprawiedliwy” i Bóg usprawiedliwia, czyli przebacza i obdarza darami nie za zasługi. Bóg jest sprawiedliwy, ponieważ jest wierny sobie. Wierny miłości, którą jest. Niczego więc nie trzeba od Niego wydzierać i zasługiwać, bo do istoty miłości należy dawanie i wylewanie się. Wystarczy tylko naczynie ufności, czyli wiary.
Źródło: facebook.com /
Śródtytuły pochodzą od redakcji
Skomentuj artykuł