Dariusz Piórkowski SJ: Na działanie łaski najbardziej zamyka nas zniechęcenie
Co się dzieje, kiedy człowiek rzeczywiście doświadcza działania Boga, to znaczy słyszy Jego Słowo i odpowiada na nie? - zastanawia się Dariusz Piórkowski SJ. Jak pisze na swoim facebookowym profilu, teologowie od wieków łamią sobie głowy, gdzie leży granica między ludzkim działaniem a działaniem łaski.
Nie da się wyznaczyć jasnego podziału: Tu ja, a tam Bóg. Teraz ja, a za chwilę Bóg - zauważa jezuita i odwołuje się do Ewangelii o powołaniu Piotra.
Co podpowiada Ewangelia? Przede wszystkim, Piotr wypływając ponownie, powtarza to, co zwykle robił, ale tym razem na słowo Jezusa. Wcześniej Go słuchał. Podejmuje ryzyko, działa trochę wbrew doświadczeniu i rozsądkowi. I tutaj spotyka się łaska z wolnością człowieka - pełne ryb sieci to jest skutek. Łaską jest to, że Piotr robi coś, co wydaje się trochę nierozsądne. Jeszcze raz wypływać? Po co? Skoro tak mizernie było w nocy, dlaczego nagle miałoby się coś zmienić? To zniechęcenie najbardziej zamyka nas na działanie łaski, nie nasze słabości i powtarzające się grzechy.
Zaufanie to pierwszy skutek łaski
Przecież grzeszna Samarytanka, Zacheusz, Piotr, Mateusz jednak się zmienili. Ale spotkali Jezusa jako grzesznicy, a nie doskonali. Oprócz tego, co grzeszne, było w nich coś więcej. Oni może o tym nie wiedzieli. Grzech nie niszczy wszystkiego, co dobre w człowieku. Bóg buduje na tej "części" nas, do niej kieruje Słowo. To pragnie w nas spotkać. Najpierw Bóg daje do zrozumienia, że w człowieku jest coś więcej niż jego osiągnięcia i porażki, niż grzech i nieczystość. Czy w tym kierunku idą nasze kazania, katechezy, edukacja w szkole, wychowanie w domu? A może na odwrót. Źle robisz, żyjesz w grzechu, żyjesz bez Boga, "bydlęciejesz" - tak mówił ostatnio pewien ksiądz o ludziach z dużą dozą dumy.
Ta reakcja jest normalna, gdy doświadczasz bliskości Boga
Dopiero w odpowiedzi na odkrycie, że jest we mnie więcej niż myślałem, że jest we mnie zdolność do współpracy, do dobra rodzi się kolejna reakcja: poczucie grzeszności i niegodności. A więc zdziwienie wobec tego, że Bóg działa we mnie i przeze mnie. Przecież ja siebie znam i wiem, ile jest we mnie pychy, nieczystości. I wiem, że sam nie byłbym zdolny do tego, aby być narzędziem w Bożych rękach. To normalna reakcja, kiedy człowiek doświadcza bliskości Boga. Ale to doświadczenie jest na drugim miejscu, nawet jeśli wydaje się, że ono jest pierwsze. Niegodność zawsze jest odpowiedzią na zauważenie nas przez Boga. I jest to potrzebne, aby nie uczynić z siebie Boga, kiedy będzie się wypełniało swoje powołanie. Z nieczystości i niegodności będziemy oczyszczani, gdy podejmiemy powołanie, bo Bóg nie buduje na nich, tylko na tym, co dobre w nas.
Łaski nie da się racjonalnie wytłumaczyć
Czytamy również, że "zdumienie ogarnęło Piotra na widok połowu, którego dokonali". Ciekawe, nie czytamy, że "Jezus dokonał połowu". Piotr podjął decyzję, użyli swoich mięśni, swego fachu rybackiego. I Piotr zrozumiał, że tego nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Łaska nie wyręcza nas z działania, ale podpowiada, w którym momencie zrobić to, co może zwykle robimy. Ale ten odpowiedni moment jest ważny. Jeśli działamy tylko pod wpływem przyzwyczajenia, kalkulacji, nie doświadczymy mocy Boga. Ona płynie przez nas szczególnie wtedy, gdy nie ulegamy konwencjom i myśleniu, że "zawsze tak było", czyli zniechęceniu.
Często łaska zaprasza nas do zrobienia tego, czego inni nie robią, albo sami nigdy tego nie robiliśmy. To porównywanie nas blokuje. Niektóre pomysły świętych wydawały się wielu idiotyczne. Łaska zaprasza do przekraczania siebie i kulturowych, społecznych uwarunkowań, które biorą się z lęku. My się często boimy samych siebie, ale źródło lęku przerzucamy na innych. "Nie bój się najpierw siebie!" To słyszę w dzisiejszej Ewangelii. Zarówno twojej wielkości, która może cię onieśmielić, i dlatego chcesz ją ukryć jak i twojej grzeszności, ciemności, którą chcesz się wymówić od zaangażowania. I jedno, i drugie jest przeszkodą dla działania łaski w nas. Łaska obie "sfery" wydobywa na jaw. Pierwszą rozwija, drugą oczyszcza.
Chcemy być wielcy w oczach Boga, a On wcale tego nie chce
To Bóg oczyszcza z wszelkiej nieczystości, czyli poszerza serce, jeśli mimo niedoskonałości czynimy to, do czego nas wzywa. Jak to się dzieje? W pełnym przyjęciu tego, co ludzkie: światła i ciemności w nas. Pisze o tym s. Ruth Burrows OCD:
"Środki, za pomocą których Bóg nas oczyszcza, są właśnie takie: trudności temperamentu, słabe zdrowie, rozczarowania, a także głębokie cierpienie istot ludzkich, chrześcijan i niechrześcijan. Wracamy znowu do starego problemu - odmowa bycia ludzkim. Chcemy być wielcy w naszych oczach, w oczach Boga i innych ludzi. A Bóg chce, żebyśmy byli mali, nieważni dla samych siebie, zwyczajni i dość pospolici. Jakiż On jest mądry, że ukrywa swoje najgłębsze działanie w tym, co jest zupełnie ludzkie. Nie ma więc żadnego pretekstu do samozadowolenia; my jednak jesteśmy nieuleczalni, potrafimy znaleźć pretekst, choćby narzucając mistyczną szatę na naszą niedyspozycję żołądkową".
Tekst ukazał się pierwotnie na Facebooku Dariusza Piórkowskiego SJ.
Skomentuj artykuł