Grzeszących mężczyzn spotykamy na ulicach, w mediach, a najczęściej - po prostu w lustrze. Katalog tych męskich grzechów jest bardzo obszerny, ale chciałbym się zastanowić nad nicią przewodnią czy mechanizmem tego naszego męskiego grzeszenia, innymi słowy - męskiej głupoty.
Jeśli mamy mówić o tym, jak się sprzeniewierzamy naszej męskiej naturze, to warto, żeby sobie najpierw tę naturę określić i sprecyzować.
Zresztą każdego zachęcam, żeby na własny użytek odpowiedział sobie na pytanie: Jaka jest definicja mężczyzny? Brakuje nam takiej osobistej refleksji, na której moglibyśmy budować system naszych przekonań, potem konsekwentnie według niego żyć, a w razie potrzeby bronić go przed atakami. Warto postawić sobie pytanie: Po co mnie, po co światu potrzebni są mężczyźni? Co takiego unikalnego ja jako mężczyzna wnoszę do mojego życia, a co wnoszą inni mężczyźni?
Moje osobiste i zawodowe poszukiwania doprowadziły mnie do definicji męskości zawierającej się w akronimie "od-do": "o" jak odwaga, "d" jak decyzja, "d" jak działanie i "o" jak odpowiedzialność.
Mężczyzna odważnie stawia pytania, przez które kwestionuje status quo, zdanie narzucane przez rodziców, kulturę, Kościół, państwo, żonę, a nawet samego siebie. Przez to dochodzi do jako takiego obiektywizmu. Następnie podejmuje śmiałą decyzję wynikającą z wypracowanego przez siebie stanowiska.
Dalej działa konsekwentnie, realizując podjętą decyzję, i wreszcie ponosi pełną odpowiedzialność za swoje działania. Wszystkie te elementy są oczywiście również obecne w życiu kobiet, ale dla mężczyzn są charakterystyczne, są elementem definiującym męską tożsamość - a kiedy zaczyna ich brakować, to kończy się męskość.
Od powyższej definicji już niedaleko do tego, co uważam za główny mechanizm męskiego grzechu. Panie i Panowie, przedstawiam postawę, którą dobrze znacie z doświadczenia, czyli męskie JAKOŚ-TO-BĘDZIE. To największy wróg męskości w obecnych czasach! Postawa ta zagraża mężczyznom o wiele bardziej niż wojujące feministki, genderowcy, podwyższenie wieku emerytalnego, rak prostaty i wszystko inne razem wzięte.
Jakoś-to-będzie jest jak wirus, który zakaża kolejne sfery naszego męskiego życia i świata. Zaczyna się powoli, w małej skali, a potem okazuje się, że wszystko jest chore. Poniżej kilka przykładów, jak ta postawa może przejawiać się w życiu.
Jakoś-to-będzie w sferze duchowej
Jest to chyba sfera najbardziej zainfekowana tym męskim wirusem, na skalę tak ogromną, że można nawet mówić o epidemii. Zostawiasz ten temat kobietom. Zostawiasz to babciom w beretach. Nie stać cię nawet na ten jeden wysiłek podjęcia decyzji - czy jesteś wierzący, czy niewierzący. Osobiście mam równie dużo szacunku dla jednych, jak i drugich.
Nie znajduję natomiast w sobie szacunku dla ludzi, którzy są bezmyślnie uczuleni na wszystko, co dotyczy Boga czy choćby nawet religii. Jeśli ktoś jest alergikiem, to niech się leczy. Natomiast jeśli ktoś podjął świadomą decyzję, że jest niewierzący, i konsekwentnie ją realizuje, to sam w religię się nie bawi, ale jednocześnie potrafi szanować tych, dla których jest ona ważna.
Jakoś-to-będzie w sferze psychicznej
Powszechnie wiadomo, że wyrażanie emocji nie jest naszą mocną stroną (i pewnie dobrze, chociaż można by temu tematowi poświęcić osobne rozważania). Jednak jeśli całkowicie zaniedbujesz swoje życie psychiczne, jeśli ignorujesz kolejne sygnały, które alarmują, że coś się dzieje, coś jest nie tak - znowu pozwalasz sobie na nie-działanie.
Przemęczenie, stany depresyjne - za to wszystko trzeba się brać od razu. Są jak świecąca się na czerwono kontrolka oleju w samochodzie, a ty radośnie jedziesz dalej, mając nadzieję, że jakoś-to-będzie.
Jakoś-to-będzie w sferze fizycznej
Być może znasz się na większości dyscyplin sportowych. Doskonale wiesz, jakie błędy popełnili polscy skoczkowie, że nie stanęli na podium podczas igrzysk, i znasz sposób na uzdrowienie polskiej piłki nożnej. A jednocześnie dostajesz zadyszki po tym, jak zasznurujesz sobie buty, ponieważ absolutnie nie szanujesz swojego ciała i zdrowia.
Jedyne sporty, które uprawiasz to "hantle na mokro" i wyczynowy "kciuking na pilocie od TV". Tymczasem lata lecą, metabolizm maleje, kilogramów i cholesterolu przybywa, więc prognozowany wiek życia się obniża, ale… jakoś-to-będzie.
Jakoś-to-będzie w relacjach i w rodzinie
Widzisz, że sytuacja wymaga twojego zaangażowania, ale odpuszczasz. Postanawiasz przeczekać. Żona zaczyna alarmować, pyta, co się dzieje, ale ty nie masz czasu ani chęci na to, żeby odpowiedzieć na to pytanie - nawet samemu sobie.
W życiu dzieci jesteś obecny do momentu, kiedy wszystko idzie jak po maśle, a ty możesz to kwitować dumnym "moja krew". Jak już tylko coś przestaje trybić i sytuacja się komplikuje - odpuszczasz. Zamiast powtarzać "moja krew", mówisz raczej do żony: "Zrób coś z tym twoim dzieckiem". Wylogowujesz się i masz nadzieję, że jakoś-to-będzie.
Jakoś-to-będzie w tym kraju
Może i masz swój pogląd na wszystko, wiesz, co władza robi źle. Pewnie nawet w ostatnim tygodniu rozmawiałeś o tym z kolegami przy jakiejś okazji, ale na tym się kończy twoje zaangażowanie. Możesz pobić pianę, ponarzekać, że dzieje się źle, ale żeby już na przykład zainteresować się budżetem partycypacyjnym w twoim mieście - nie, co to, to nie. To dla nawiedzonych jest. Poszedłbyś na wybory, może nawet ty mógłbyś kandydować do samorządu, ale po co? Przecież jakoś-to-będzie.
* * *
Przykłady działania wirusa jakoś- to- będzie można by mnożyć. Pewnie wiele do dodania miałyby tutaj nasze kobiety. Być może punkt widzenia, który przedstawiłem, definiując mężczyznę, można określić jako stereotypowy, ale czy on jest zły? Do czego powołani są mężczyźni, po co są Bogu potrzebni na świecie? Bo chyba są, skoro ich stworzył? Dotychczasowy porządek świata jest z wielu stron atakowany, ale chyba największym zagrożeniem jest piąta kolumna, którą nosimy, pielęgnujemy i rozwijamy sami w sobie, pozwalając sobie na jakoś-to-będzie.
Skomentuj artykuł