Jezus w dzisiejszej Ewangelii nawiązuje do tragedii, na terenie świątyni jerozolimskiej, do której doszło w czasie składania ofiar przez Galilejczyków. Żołnierze rzymscy, którzy interweniowali, zamordowali Galilejczyków i świątynia spłynęła krwią nie tylko ofiar, ale również ofiarodawców. W wydarzeniu tym Żydzi dopatrywali się kary Bożej za grzechy osobiste Galilejczyków. Podobnie mówiono o osiemnastu osobach, które przygniotła wieża w Siloe.
W mentalności Żydów (a często także naszej) istnieje pokusa jednoznacznego wiązania nieszczęść, cierpienia, tragedii z grzechem. Jeśli komuś w życiu się nie wiedzie, spotyka go nieszczęście, tragedia, to nieraz po cichu myślimy: "widocznie zasłużył". I zamiast żalu, współczucia pojawia się pycha, a może nawet cicha radość, zwłaszcza gdy tragedia dotyka ludzi, których z różnych racji nie darzymy sympatią.
Jezus odcina się od takiego punktu widzenia. Daleki jest od jednoznacznego łączenia każdego wypadku i tragedii z winą, grzechem. Owszem, zwykle cierpienie i tragedie ludzkie są wynikiem grzechu nas lub naszych bliźnich. Niemniej są tragedie i cierpienia niezawinione, związane z egzystencją, życiem. Jest cierpienie, które pozostaje w największym stopniu tajemnicą, a które służy planom Bożym. Dlatego Jezus napomina, by podobne sytuacje nie upoważniały nas do wnioskowania o winie ofiar bądź o niewinności ocalonych.
Natomiast o wiele ważniejsze jest wyciąganie z takich sytuacji wniosków. Co poprzez taką sytuację Bóg chce mi dzisiaj powiedzieć? Co ja sam mogę powiedzieć o sobie w konfrontacji z trudnymi, "granicznymi sytuacjami"?
Sytuacje tragedii, cierpienia, ludzkich dramatów, chorób, wojen, katastrof są "znakami czasu", poprzez które Bóg przemawia do nas i wzywa nas do nawrócenia, do przemiany serca: Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie.
Nawrócenie posiada wymiar negatywny. Jest bolesne, ponieważ wymaga oderwania się od stabilizacji grzechowej, zerwania z przyzwyczajeniami, niewłaściwym myśleniem, wartościowaniem, działaniem. Ale posiada również wymiar pozytywny. Zrywa się ze złem, by powrócić na nowo do Boga, pojednać się z Ojcem, pozwolić Bogu się kochać. Nawrócenie jest wyjściem z ciemności nocy, z ciemnego tunelu i ponownym zmierzaniem w kierunku światła. Jest zgodą, by działał w nas Duch Chrystusa; by uwalniał nas od tego, co zatrzymuje nas w drodze do Ojca i przyciąga do ziemi.
Nawrócenie jest nadzieją, jest nową szansą. W piękny sposób obrazuje to przypowieść Jezusa o uschłym drzewie figowym. Wartość drzewa figowego mierzy się owocowaniem. Drzewo, które nie wydaje owoców, czeka ogień. Każdy z nas jest drzewem zasługującym na ogień. Ale Bóg jest nieskończenie cierpliwy wobec nas i daje nam nowe możliwości nawrócenia. Ciągle mamy jeszcze ten ewangeliczny "rok", by wydać owoce. Ale musimy mieć również świadomość, że kiedyś przyjdzie ten ostatni rok. I gdy nie wykorzystamy "ostatniej szansy", czeka nas los uschłego drzewa figowego.
Co we mnie wymaga nawrócenia? Z czym powinienem dziś zerwać? Czy nie nadużywam cierpliwości Boga? Jakie owoce przynosi moje życie?
Skomentuj artykuł