Czy my, jako Kościół, naprawdę nie widzimy, że ludzie szukają nadziei?

(fot. unsplash.com)
przerwanazycie.blog.deon.pl

Powinni ją znaleźć w Kościele. Problem, w tym, że my nie potrafimy jej pokazać. Nie umiemy wskazać na Jezusa jako tego, który może dać drugie życie. Pomóc w pokonywaniu najtrudniejszych życiowych zakrętów. Za to dobrze nam idzie pilnowanie moralności innym. Wskazywanie grzechów, napominanie i… czego miałem okazję doświadczyć, grożenie piekłem.

Czasami dobrze jest odświeżyć sobie książki, które zrobiły na nas duże wrażenie. Co prawda, „Małego Księcia” i jego wartościowy przekaz, odkryłem później niż przewidywał to program polskiego szkolnictwa, jednak stało się to z korzyścią dla mnie. Dzięki temu mam z tej książki więcej dla siebie.

Antoine de Saint-Exupéry napisał, że: „Znacznie trudniej jest sądzić siebie niż bliźniego”. Rzecz wydawać by się mogło oczywista. Wszak trudniej dostrzegać własne wady niż cudze. I patrząc na przytoczony cytat, można zadać pytanie: Czy my, w Kościele, nie żyjemy snem o własnej cudowności? Czy widzimy własne wady?

Ostatni sondaż robiony dla RMF FM i Dziennika Gazety Prawnej, pokazuje jak postrzegana jest rola Kościoła katolickiego w życiu publicznym. Wyniki nie są optymistyczne. „Zdecydowanie dobrze” rolę Kościoła ocenia 8,7% ankietowanych, „raczej pozytywnie” 18,7%. Z kolei 28,7% badanych uważa, że rola Kościoła w życiu publicznym jest „raczej negatywna”, a 37,4 „zdecydowanie negatywna”. Najtrudniejszą statystyką jest jednak ta, która pokazuje, że 81% osób do 39. roku życia ocenia rolę Kościoła jako zdecydowanie złą.

Czy jest się czym przejmować? To zależy. Kościół nie musi się podobać. Prawdy, które głosi nie muszą być akceptowane przez wszystkich. Co dzisiejszy obraz polskiej rzeczywistości nam dobitnie pokazuje. Jednak bagatelizowanie tego, że 81% osób do 39. roku życia, źle ocenia działalność Kościoła, jest objawem albo pychy albo głupoty. Weźmy jeszcze jedną statystykę dotyczącą uczęszczania dzieci na religię. W warszawie, w szkołach podstawowych, uczęszcza na religię ok. 78% procent uczniów. W szkołach ponadpodstawowych już 45% uczniów.

Jednocześnie Polacy coraz chętniej korzystają z pomocy psychologów. Ponad 1,5 mln rodaków cierpi na depresję. Do tego rocznie życie odbiera sobie w naszym kraju ponad 5 tys. osób. To więcej niż liczba śmiertelnych ofiar wypadków samochodowych, których w 2019 r. było niespełna 3 tys. Czy my, jako Kościół, naprawdę nie widzimy, że ludzie szukają nadziei? I powinni ją znaleźć w Kościele. Problem, w tym, że my nie potrafimy jej pokazać. Nie umiemy wskazać na Jezusa jako tego, który może dać drugie życie. Pomóc w pokonywaniu najtrudniejszych życiowych zakrętów. Za to dobrze nam idzie pilnowanie moralności innym. Wskazywanie grzechów, napominanie i… czego miałem okazję doświadczyć, grożenie piekłem.

Kocham Kościół, dlatego tak bardzo boli mnie jego zaangażowanie w politykę. Zgoda na ślub tronu z ołtarzem. Patrzenie na ręce innym, pilnowanie ich moralności przy jednoczesnym bagatelizowaniu własnych, wewnętrznych problemów. Mówienie, że trzeba, a przecież nie trzeba. Zawsze można. Zmiana podejścia będzie możliwa wtedy, gdy Kościół mniej będzie zajmował się sobą, a więcej głoszeniem Ewangelii. To nie my jesteśmy w Kościele centrum. To Jezus musi w nim być.

Tekst pochodzi z bloga przerwanazycie.blog.deon.pl. Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy my, jako Kościół, naprawdę nie widzimy, że ludzie szukają nadziei?
Komentarze (5)
JM
Jerzy Matejko
23 listopada 2020, 09:49
Właśnie pora się żegnać z KK szczujnia jaka zaprezentowali Jedraszewski i Oko wobec wspaniałego kapłana Nadziei wola o pomstę do Nieba. Oto oblicze Kościoła zaczadzonego kłamstwem i nienawiścią
GU
Grażyna Urbaniak
20 listopada 2020, 12:59
Autor dostrzega światełko nadziei w sytuacji gdy "Kościół mniej będzie zajmował się sobą, a więcej głoszeniem Ewangelii". Chwalebny postulat. Ale jednocześnie ze zgrozą odrzuca wszelkie "wskazywanie grzechów, napominanie i (...) grożenie piekłem". I tu rodzi się uzasadnione pytanie, czy Autor czytał kiedykolwiek Ewangelię?
KA
~Kapitan Arianator
20 listopada 2020, 12:43
Uważam, że problemem absolutnie nie jest to, że ludzie odchodzą z Kościoła. Kościół to nie partia polityczna, która skupia się na sondażach. Mnie boli, że przez tuszowanie pedofilii, mariaze z władzą Kościół odsuwa się od Chrystusa i Ewangelii. To jest dla mnie największy problem. Gdyby pedofilia i jej tuszowanie, nie robiła na nikim wrażenia, to nadal Kościół powinien z nią walczyć, po to by być bardziej Chrystusowym. Tak samo w kwestii sojuszu tronu z ołtarzem.
AS
~Antoni Szwed
19 listopada 2020, 09:56
"Czy my, jako Kościół, naprawdę nie widzimy, że ludzie szukają nadziei?" Jasne, bez nadziei nie da się żyć. Prawdziwa nadzieja jest tylko w Bogu, tylko On jest Źródłem łaski (nie psycholog, choć ten może nieco pomóc). I faktycznie, ruch jest po stronie nauczającego Kościoła. Nie chodzi więc o jakiś humanizm, będący popłuczyną po chrześcijaństwie, bo on stwarza jedynie iluzję nadziei. Chodzi o POWRÓT do pełnej nauki katolickiej, jaką głosił Kościół przez wieki. Trzeba pokazywać PRAWDZIWEGO Chrystusa, a nie jakąś płaską atrapę, którą bardzo często dziś się pokazuje. Jeśli młodzi zostaną przekonani przez kapłanów, że prawdziwe uzdrowienie duszy daje sakrament pojednania i Eucharystia, a nie psycholog, to i samobójstw będzie mniej. Życie w łasce Jezusa Chrystusa uwalnia od lęków, rozpaczy, depresji. W czasach totalnego zagubienia czyli dziś, jedynie całkowite powierzenie siebie i swoich bliskich Bogu ratuje skutecznie. Z całą mocą trzeba głosić Boga, nawet jeśli światu to się nie spodoba.
EA
~Ewa Adam
20 listopada 2020, 09:12
A w jaki sposób ma się odbywać to przekonywanie i głoszenie? Bo jeśli tylko werbalnie, to jak widać mało skutecznie. Ludzie nie potrzebują słów, potrzebują świadectwa, a tymczasem "Ten lud czci mnie tylko wargami, ale sercem daleko jest ode mnie".