"Pierwszą motywacją do ewangelizacji jest miłość Jezusa, doświadczenie bycia zbawionym przez Niego" - pisał papież Franciszek. Aby ta motywacja miała siłę ożywiania, trzeba modlitwy, więcej - trzeba ducha kontemplacji.
Dobra Nowina jest "przeznaczona dla wszystkich, którzy na nią czekają, ale także dla tych, którzy być może niczego już się nie spodziewają i nie mają nawet siły, by szukać i pytać". Tak mówił papież Franciszek w niedzielę, 26 stycznia 2014 roku. To ważne słowa, jakby zwięzły, autorski komentarz do adhortacji apostolskiej Evangelii gaudium ogłoszonej 24 listopada 2013 roku, w uroczystość Chrystusa Króla.
Przesłanie adhortacji można odczytywać i rozważać na różnych płaszczyznach, a bogactwo treści jest wielkie. Nas interesuje przyjrzenie się sprawom ważnym dla duszpasterzy i ich misji.
Dynamizm "wyjścia"
Zmartwychwstały Jezus posyła swoich uczniów, nakazując im: "Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody...". Od tego motywu Franciszek zaczyna swój wykład. Jezusowe "Idźcie!" nie jest pierwsze w historii zbawienia. Papież mówi o nieustannym dynamizmie wyjścia, przywołując postacie Abrahama, Mojżesza, Jeremiasza (19-20) .
W realizacji nakazu wyjścia, jaki wypowiedział Jezus, są nieustannie obecne nowe scenariusze i wyzwania. Bo jest to nakaz, który wiąże nie tylko Dwunastu i wspólnotę pierwszych ewangelizatorów. Każdy chrześcijanin i każda wspólnota musi rozeznać drogę, która jest jej drogą wyjścia. Oczywiście, istnieją elementy wspólne tych różnych dróg.
Papież formułuje postulat konieczny, jednak niewystarczający. Jest to sprawa trudna, a zdawać by się mogło, iż oczywista. Franciszek formułuje ten warunek jako wezwanie "wyjścia z własnej wygody i zdobycia się na odwagę, by dotrzeć na wszystkie peryferie potrzebujące światła Ewangelii" (20).
Czyżby widział w ludziach Kościoła uwikłanie w wygodnictwo? Albo brak odwagi? A może niedostrzeganie "peryferiów"? Jeśli by szukać podpowiedzi, to znajdujemy ją w stylu życia, jaki Franciszek przyjął jeszcze jako biskup, a teraz jako papież. W następnym zdaniu napotykamy mocny kontrapunkt - nawiązanie do tytułowej "radości Ewangelii", która jest misyjna, a której poświęcił początkowe paragrafy adhortacji. Znamienna jest polaryzacja: obawa i radość (21-23).
Dalej znajdujemy kapitalne, zakorzenione w wiekach życia Kościoła, wypunktowanie elementów jego posłannictwa. Najpierw podjęcie inicjatywy. Inicjatywę podjął Pan. Jego uczniowie ją kontynuują. Kościół wkracza w codzienne życie. Co więcej, towarzyszy ludzkości i nie traci spokoju z powodu kąkolu. Wreszcie świętuje "każde małe zwycięstwo" (24).
Słowo "Kościół", kilkakrotnie użyte w tym paragrafie, zostaje ukonkretnione słowem "uczeń". Ważna jest taka personalizacja pojęcia Kościoła w kontekście ofiarowania życia aż po męczeństwo. Mocne jest to Franciszkowe widzenie dynamizmu wyjścia. Jeszcze mocniej brzmią jego słowa, gdy pisze o "duszpasterstwie w nawróceniu".
Przywołuje wypowiedź Pawła VI o porównaniu idealnego obrazu Kościoła z jego rzeczywistym obliczem. Przypominając postulat Soboru Watykańskiego II, by Kościół nieustannie się odnawiał, kreśli zdecydowane słowa: "Istnieją struktury kościelne, które mogą doprowadzić do krępowania dynamizmu ewangelizacyjnego (...), bez «wierności Kościoła swojemu powołaniu», każda nowa struktura w krótkim czasie ulega degradacji" (26).
W tym kontekście Papież podejmuje temat parafii, która "nie jest strukturą przestarzałą", ale cechuje ją "wielka elastyczność". "Parafia - przypomina Franciszek - jest formą obecności Kościoła na danym terytorium, środowiskiem słuchania Słowa, wzrostu życia chrześcijańskiego, dialogu, przepowiadania, ofiarnej miłości, adoracji i celebracji".
W dalszych zdaniach padają kolejne określenia i uściślenia, czym jest parafia. Nie są to określenia jurydyczne. Niektóre doskonale znane, niektóre wykreowane przez Franciszka. Puenta zaś brzmi jak zakończenie rachunku sumienia: "Musimy jednak przyznać, że wezwanie do rewizji i odnowy naszych parafii nie przyniosło jeszcze wystarczających owoców, aby były one bliżej ludzi i były środowiskami żywej komunii i uczestnictwa oraz ukierunkowały się całkowicie na misję" (28).
Papieskie "nie" i "tak"
"Ewangelizujemy także wtedy, gdy staramy się stawić czoło różnym pojawiającym się wyzwaniom" (61) - myśl oczywista, choć czasem niedoceniana. Te wyzwania Papież omawia w stylistyce "nie" i "tak", ograniczając się do spraw, które mogą zahamować lub osłabić dynamikę odnowy misyjnej Kościoła.
Wypada przytoczyć bodaj tytuły odnośnych fragmentów adhortacji: "«Nie» dla ekonomii wykluczenia", "«Nie» dla nowego bałwochwalstwa pieniądza", "«Nie» dla pieniądza, który rządzi, zamiast służyć", "«Nie» dla nierówności społecznej rodzącej przemoc". Przytoczone zdania nie są niczym innym, jak emanacją Ewangelii wypowiedzianą językiem naszych czasów (53-60).
Papież wskazuje na niektóre wyzwania kulturowe obecnej epoki. Najpierw zauważa, że w dominującej dziś kulturze "pierwsze miejsce zajmuje to, co zewnętrzne, natychmiastowe, widoczne, szybkie, powierzchowne i prowizoryczne. To, co realne, ustępuje miejsca temu, co pozorne" (62). Dalej zwraca uwagę, że "wiara katolicka wielu narodów staje dziś wobec wyzwania, jakim jest rozprzestrzenianie się nowych ruchów religijnych" (63).
Wskazuje przy tym na polaryzację tych ruchów - jedne skłaniają się ku fundamentalizmowi religijnemu, inne zaś proponują duchowość bez Boga. Nadto część ochrzczonych nie czuje się związana z Kościołem. Tu padają dość gorzkie słowa pod adresem duszpasterzy, że w niektórych parafiach i wspólnotach istnieją "mało gościnne struktury i klimat" oraz że nieraz "aspekt administracyjny bierze górę nad duszpasterskim", a sakramentalizacja pozbawiona jest innych form ewangelizacji (63).
Podrozdział "Pokusy pracujących w duszpasterstwie", ważny właśnie dla duchownych, jest w istocie zdecydowanym i bardzo wyrazistym rachunkiem sumienia, który każdy duszpasterz powinien uczynić przedmiotem osobistej medytacji. Ale też powinien to być punkt wyjścia refleksji wszystkich, którym powierzono zadania formacyjne w diecezjach, zmierzający do zmian w priorytetach i programach formacyjnych. Materiał podpowiedziany przez papieża Franciszka jest obfity, można więc wskazać tylko niektóre jego wątki, zachęcając do własnej, uważnej i wielokrotnej lektury.
Najpierw Papież wskazuje na przeżywanie "własnych zadań [duszpasterskich] jedynie jako dodatku do życia, jakby nie były one częścią (...) tożsamości" (78). Odnośny fragment puentuje zdaniem: "nadmierny indywidualizm, pewien kryzys tożsamości oraz spadek gorliwości. To trzy nieszczęścia, które nawzajem się wspierają". W tym kontekście pada stwierdzenie, że relatywizm życiowy jest bardziej niebezpieczny od relatywizmu doktrynalnego. Wywód kończy wezwanie: "Nie pozwólmy się okradać z misyjnego entuzjazmu!" (80).
W kolejnym fragmencie natrafimy na twarde słowa o duchownych, którzy "obsesyjnie są zatroskani o swój wolny czas" (81). Papież dostrzega tego przyczyny; ten fragment każdy duszpasterz powinien przemyśleć w odniesieniu do siebie, ale także do kapłańskiej wspólnoty, w której żyje i pracuje. Za zagrożenie uważa też - tu cytuje kard. J. Ratzingera - "szary pragmatyzm codziennego życia Kościoła, w którym pozornie wszystko postępuje normalnie, podczas gdy w rzeczywistości wiara się wyczerpuje i stacza w miernotę" (83).
Temu przeciwstawia deklarację, iż "radość Ewangelii jest tym, czego nic i nikt nie zdoła nam odebrać" (84). Ten fragment nosi tytuł: "«Nie» dla jałowego pesymizmu". Franciszek zachęca do nadziei budującej na obietnicy Pana danej Pawłowi i wszystkim, którzy wchodzą w apostolski trud: "Wystarczy ci mojej łaski". W dalszych paragrafach wskazuje na zagrożenia, które czyhają na wspólnotę pojmowaną wedle zamysłu Jezusa.
I jeszcze jeden okrzyk Papieża: "Niech Bóg nas wybawi od tego Kościoła światowego, udrapowanego duchowością i przykrywkami duszpasterskimi!" (97). Kończąc rozdział drugi adhortacji, Franciszek przestrzega, "abyśmy nie byli zakotwiczeni w nostalgii za strukturami i zwyczajami, które nie są już życiodajne w dzisiejszym świecie" (108).
Głoszenie słowa Bożego
Na wstępie rozdziału trzeciego pada stwierdzenie bezsporne, ale i niedoceniane w praktyce: "nie może być autentycznej ewangelizacji bez wyraźnego głoszenia, że Jezus jest Panem" (110). Następnie Franciszek przypomina inną niezaprzeczalną zasadę. Wskazał na nią jeszcze Benedykt XVI, otwierając obrady Synodu: "pierwsze słowo, prawdziwa inicjatywa, prawdziwe działanie pochodzi od Boga, i tylko wtedy, gdy włączamy się w tę Bożą inicjatywę, tylko gdy usilnie prosimy o tę Bożą inicjatywę, my również możemy stać się - z Nim i w Nim - ewangelizatorami" (112).
Ważkie to słowa dla naszej formacji i seminaryjnej, i permanentnej. Żyjemy w czasach, gdy działaniu człowieka, organizacji i stosowanym metodom przypisuje się ogromne znaczenie. Źle, jeśli zasłaniają istotę sprawy, czyli prymat obecności Boga i działanie Jego łaski. Pierwsza część tego rozdziału porusza tematy wskazujące na podmiotowość ludu Bożego w głoszeniu Ewangelii. Papież dotyka szeregu wątków z tym związanych, w tym motywów bezpośrednio dotyczących duszpasterzy (112-134).
Szeroko został potraktowany przez niego temat homilii. Wierni przywiązują do niej "wielką wagę" i "podobnie jak sami wyświęceni szafarze, wielokrotnie cierpią, jedni słuchając, drudzy głosząc słowo. To smutne, że tak jest" (135). Nie zżymając się na tę diagnozę, warto przestudiować kolejne paragrafy adhortacji. Stanowią skrótowy, ale celny wykład homiletyki, który zaczyna się od przypomnienia biblijnego rodowodu głoszenia słowa, będącego przedłużeniem Jezusowego przepowiadania.
Franciszek zwraca uwagę na to, że homilia osadzona w kontekście liturgicznym jest w istocie dialogiem między Bogiem a Jego ludem. Ze zrozumienia tej cechy homilii wynika kilka kolejnych spostrzeżeń.
Papież zauważa, że homilia nie kieruje się "logiką przekazów medialnych, ale powinna wzbudzić zapał i nadać sens celebracji" (138). Czas jej trwania określa jako "krótki" (ustnie precyzuje: 10, a najlepiej 8 minut), zwracając uwagę na harmonię między częściami liturgicznej celebracji oraz na jej rytm. Kolejny fragment poświęca matczynemu charakterowi Kościoła. Ten fragment papieskiego wykładu mówi wiele nawet samą stylistyką: "serdeczna bliskość kaznodziei, ciepło tonu jego głosu, spokojny styl jego zdań, radość jego gestów..." (140).
Kolejny podrozdział wskazuje, że homilia musi być przygotowana. Padają tu ostre słowa: "Kaznodzieja, który się nie przygotowuje, (...) jest nieuczciwy i nieodpowiedzialny wobec otrzymanych darów" (145). Ważne jest przygotowanie, które można nazwać dalszym. Jego zakres określają tytuły kolejnych fragmentów adhortacji: "Kult prawdy", "Personalizacja Słowa", "Czytanie duchowne", "Słuchając ludu". Nie sposób streszczać tego "podręcznika" homiletyki.
Wypada jednak podkreślić zasadę, znowu oczywistą, a nie zawsze lub nie do końca respektowaną. Chodzi o poświęcenie w homilii "całej uwagi tekstowi biblijnemu, który powinien stanowić podstawę przepowiadania" (146). Dopiero na końcu Papież wskazuje na pewne sprawy praktyczne i "narzędzia pedagogiczne". Warto w tym kontekście dodać zdanie wypowiedziane podczas wizyty ad limina naszych biskupów w lutym 2014 roku: "homilia to papierek lakmusowy żarliwości ewangelizacyjnej".
Z całej czwartej części rozdziału poświęconego głoszeniu Ewangelii niech wystarczy przywołanie misyjnego nakazu Jezusa (Mt 26,20), z którego wynika, że "pierwsze przepowiadanie powinno również być sposobnością do formacji i dojrzewania" (160). I dopowiedzenie, iż "pierwsze przepowiadanie lub «kerygma» (...) powinna zajmować centralne miejsce w działalności ewangelizacyjnej i w każdej próbie odnowy Kościoła" (164).
Wspólnota w sercu Ewangelii
Słowo "kerygma" jest łącznikiem wprowadzającym czytelnika w czwarty rozdział adhortacji poświęcony społecznemu wymiarowi ewangelizacji. "Kerygma - pisze Franciszek - posiada nieuchronnie treść społeczną: w samym sercu Ewangelii znajduje się życie wspólnotowe i zaangażowanie się na rzecz innych" (177). Dla sprawy formacji duszpasterzy znaczące jest przypomnienie tekstów Pisma Świętego wyrażających związek między przyjęciem Ewangelii a czynną miłością braterską.
Teksty każdemu znane, ale często "powtarzamy je niemal mechanicznie" - dlatego Autor zachęca do ich uważnego przemyślenia (179). Kilkakrotnie też odwołuje się do Kompendium nauki społecznej Kościoła, zachęcając do studiowania tego dokumentu i posługiwania się nim.
Z papieskiego tekstu przebija żywa więź Franciszka z każdym człowiekiem. Właśnie tak: z każdym, nie tylko ze wszystkimi. Odnośne fragmenty brzmią jak osobiste i gorące świadectwo jego wiary. Papież formułuje kilka prostych zasad, jakby nieco zapomnianych. Najpierw ta, iż Kościół nie powinien pozostawać na marginesie w walce o sprawiedliwość. Odnosi się to do wszystkich chrześcijan, ale duszpasterze są także wezwani do troski o budowę lepszego świata.
Druga zasada przypomina, że myśl społeczna Kościoła jest w pierwszym rzędzie pozytywna i konstruktywna. Tym zdaniem w delikatny sposób Papież odcina się od ideologii rewolucyjnych w znaczeniu historyczno-politycznym, choć słowo "rewolucja" tutaj nie pada.
Trzecia sformułowana tu zasada wskazuje na potrzebę współpracy z wierzącymi innych Kościołów i Wspólnot kościelnych.
Inny wątek wyraża zdecydowany sprzeciw Biskupa Rzymu wobec stanowiska, jakoby "religia powinna się ograniczać do sfery prywatnej", bo istnieje rzekomo tylko po to, "by przygotować dusze do nieba. Wiemy, że Bóg pragnie szczęścia swoich dzieci także na tej ziemi" (182). Przestrzenią oddziaływania Kościoła jest ta konkretna planeta i zamieszkujący ją ludzie.
Papieska wypowiedź jest w tym względzie sygnałem wysłanym do tych, którzy chcieliby Kościołowi zamknąć usta w sprawach społecznych. Ale zmierza też ku podtrzymaniu nadziei ludzi Kościoła w ich wysiłkach angażowania się w budowę lepszego świata i sprawiedliwy porządek społeczeństwa oraz państwa.
W kolejnych podrozdziałach papież Franciszek podejmuje niektóre tematy społeczne, nierozłączne z samym jądrem Ewangelii. We fragmencie zatytułowanym "Włączenie społeczne ubogich" wskazuje, iż dla każdego chrześcijanina, szczególnie dla duszpasterza, ważna jest umiejętność wsłuchiwania się w krzyk ubogiego i gotowość wsparcia go.
Sięgając do Starego Testamentu, wskazuje na Boga jako pierwszego, który krzyk ubogich i zniewolonych słyszy - w tym miejscu przywołuje dobrze nam znaną teofanię Boga w płonącym krzewie (187). Przytacza także inne teksty i wydarzenia biblijne. Przestudiowanie tej części papieskiego dokumentu wydaje się bardzo potrzebne, bo aczkolwiek nie o płaszczyznę tradycyjnego duszpasterstwa tu chodzi, to przecież Franciszek właśnie te tradycyjne zacieśnienia stara się rozbić.
Warto przytoczyć kilka zdań, które dla duszpasterskiego oddziaływania powinny znaczyć wiele: "jesteśmy powołani do troski o najsłabszych mieszkańców ziemi. Ale w obowiązującym dziś modelu «sukcesu» i «prywatności» zdaje się nie mieć sensu inwestowanie, by pozostający w tyle, słabi lub mniej uzdolnieni, mogli znaleźć sobie drogę w życiu" (209). Papież w mocnych niekiedy słowach dotyka wielu szczegółowych problemów społecznych - niektóre zdają się nie mieć zastosowania w polskiej rzeczywistości. Czy aby naprawdę nie mają?
Dwa następujące podrozdziały pełne są treści społecznych - jednak nie socjologicznych, a ewangelicznych, Już same tytuły i Franciszkowy styl ich formułowania mówią niemało: "Czas jest ważniejszy niż przestrzeń", "Jedność jest ważniejsza niż konflikt", "Rzeczywistość jest ważniejsza od idei", "Całość jest ważniejsza niż część".
I w kolejnym podrozdziale: "Dialog między wiarą, rozumem i nauką", "Dialog ekumeniczny", "Relacje z judaizmem", "Dialog międzyreligijny", "Dialog społeczny w kontekście wolności religijnej". Dobrze to wszystko streszcza cytat z Papieża o ewangelizacji, "która wymaga, by brać pod uwagę horyzont, zastosować procesy możliwe i podjąć długą drogę" (225).
Duch nowej ewangelizacji
Na początku ostatniego, piątego rozdziału adhortacji Biskup Rzymu czyni rozróżnienie wyjaśniające jego tytuł. Duch "to zwykle jakieś wewnętrzne poruszenie dające impuls, motywujące, dodające odwagi i nadające sens działalności osobistej i wspólnotowej".
Od tego naturalnego pojmowania słowa "duch" przechodzi do innego jego rozumienia, zaznaczając, że "ewangelizacja z duchem jest ewangelizacją z Duchem Świętym" (261). W następującym po tych słowach wywodzie, pełnym szczególnej żarliwości, obie płaszczyzny - naturalna i teologiczna - przeplatają się nierozerwalnie. W zdaniu "ewangelizatorzy z Duchem to ewangelizatorzy, którzy się modlą i pracują", widać ten nierozdzielny związek obu wątków ewangelizacji (262).
Papież w kilku miejscach wskazuje na ewangelizatorów pierwszego pokolenia chrześcijan. Historyczne odniesienie do tamtej epoki łatwo staje się usprawiedliwieniem, jakoby w naszych czasach było trudniej głosić Ewangelię. "Nie mówmy - pisze Papież - że dzisiaj jest trudniej; jest inaczej" (263).
"Pierwszą motywacją do ewangelizacji jest miłość Jezusa (...), doświadczenie bycia zbawionym przez Niego" (264). Aby ta motywacja miała siłę ożywiania, trzeba modlitwy, więcej - trzeba ducha kontemplacji. To nie wszystko, gdyż "misja jest umiłowaniem Jezusa, ale jednocześnie miłością do Jego ludu" (268).
Wiele ciepłych a zdecydowanych zdań poświęca Franciszek przynależności ewangelizatorów do Bożego ludu. Podsumowując kolejny podrozdział, w którym ukazuje moc obecności Zmartwychwstałego, a równocześnie nasze trudności w dostrzeganiu owoców wysiłków ewangelizacyjnych, pisze: "my oddajemy samych siebie, nie zamierzając oglądać widocznych rezultatów. Wiemy tylko, że nasz dar z siebie jest konieczny" (279).
Wiele wątków adhortacji, ten rozdział także, powinno stać się osnową programów różnych dróg formacji duszpasterskiej, kapłańskich rekolekcji, także osobistej medytacji.
KS. TOMASZ HORAK (ur. 1944), proboszcz parafii pw. Chrystusa Króla w Nowym Świętowie.
Opublikował m.in. książki: "Katechizm inaczej", "Wiara proroków. Roraty z Agatą i Szymonem" oraz "Nadzieja zawieść nie może. Rekolekcje kapłańskie".
Skomentuj artykuł