Męska wyprawa

fot. Kamil Jankielewicz
Kamil Jankielewicz

To miało być tak: pakuję swój plecak, całuję żonę i córkę na pożegnanie, i samolotem udaję się na miejsce startu, a potem przez kilka tygodni samotnie wędruję do grobu Apostoła.

Po drodze oczywiście poznaję mnóstwo ludzi, podziwiam cuda natury i dzieła rąk ludzkich, doznaję duchowej przemiany. Prowadzę też dziennik podróży, zachowując tym samym dla potomności swoje bezcenne przemyślenia. - Pójdę z tobą - usłyszałem od żony - Pati też nie zostawimy w Polsce, bo nie dałabym rady być tak daleko od niej, nie zamartwiając się codziennie.

Koniec marzeń. Na nic zdały się próby przekonywania, że może być ciężko i prośby o przeczytanie wspomnień któregoś z pielgrzymów, ze szczególnym uwzględnieniem fragmentów o odciskach. Tak to rok temu postawiliśmy w Porto pierwsze kroki na Camino Portugues - ja, moja żona Karolina i moja, dziewięcioletnia wówczas, córka Patrycja.

DEON.PL POLECA

Po dwunastu dniach i około 250 km marszu dotarliśmy do Santiago de Compostela. Po roku zrobiliśmy to jeszcze raz - tym razem startując w Oviedo, by przejść około 350 km szlakiem Camino Norte. Na pierwszy rzut oka moje marzenia się nie spełniły. Nie odbyłem swojej upragnionej "męskiej wyprawy", ani nie doznałem żadnego spektakularnego oświecenia, a w notatniku udało mi się zapisać relację jedynie z pierwszych czterech dni każdej z pielgrzymek po to, by w tym roku odesłać go do Polski z pięcioma kilogramami innych niepotrzebnych rzeczy.

Mimo to, miałem okazję sprawdzić się jako wędrowiec i podziwiać piękno portugalskich, asturyjskich i galicyjskich plaż, gór i kościołów oraz poznać mnóstwo cudownych ludzi. Przede wszystkim jednak, jak nigdy przedtem, mogłem po prostu być z moimi ukochanymi dziewczynami - żoną i córką. Razem śmialiśmy się, wzruszaliśmy, kłóciliśmy się i godziliśmy. Razem modliliśmy się w intencjach osób nam bliskich i wszystkich tych, którzy o to prosili, a także razem milczeliśmy. Wspólnie jedliśmy pyszne hiszpańskie potrawy i razem, w pełnym słońcu, dzieliliśmy się ostatnią kroplą wody. Mierzyliśmy się z tajemnicą życia i śmierci - byliśmy świadkami dwóch wesel i pogrzebu małego Santiago w pierwszych dniach naszej ubiegłorocznej pielgrzymki. I wiem, że zawsze był z nami On.

Co wyniosłem z tych wędrówek dla siebie jako mężczyzny? Przede wszystkim chyba to, że swoją męskość mogę realizować w rodzinie. Owszem, mogę czasem w milczeniu iść sam na przedzie jako przewodnik lub zostać z tyłu jako tylna straż. Zawsze jednak muszę mieć w zasięgu wzroku tych, z którymi razem idę przez życie, by podać im rękę w chwili słabości. Poza tym, po raz kolejny przekonałem się, że faceci podziwiają górskie szczyty, a kobiety znajdują czterolistne koniczynki (w tym roku 14, a w zeszłym jeszcze więcej).

Ojciec zaś jest od tego, by tłumaczyć dziecku świat i odpowiadać na trudne pytania, a czasem przyznać się, że czegoś nie wie. W końcu przekonałem się też, że nie przyniesie mi ujmy, a mojej drużynie zaoszczędzi zbędnych kilometrów i kolejnych odcisków, jeżeli zapytam kogoś o drogę, nawet gdy mam najlepszy na świecie przewodnik.

Mam nadzieję, że będziemy mogli wyruszyć razem jeszcze raz.

Kamil Jankielewicz - mąż, ojciec i pielgrzym. Banita.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Męska wyprawa
Komentarze (4)
SK
Sławomir Kyllyan Marusiński
4 sierpnia 2013, 05:15
Camino de la Costa - Kamilo - to inna nazwa Camino del Norte. :-)
K
Kamila
30 lipca 2013, 22:58
Kiedy szłam 3 lata temu, Camino de la Costa jeszcze nie było na mapie (na Mundicamino i Consumer nie ma go i teraz, musi byc bardzo nowe). Ciekawa jestem wrażeń. Jeśli masz ochotę coś bliżej napisać albo opowiedzieć na spotkaniu miłośników Camino, napisz proszę na <a href="http://caminomazowieckie@gmail.com">caminomazowieckie@gmail.com</a> 
K
Kamil
30 lipca 2013, 14:12
Kamilo, Dzięki za miłe słowa. Tak się jednak składa, że planowaliśmy iść Primitivo ale zdecydowaliśmy inaczej. Pod Katedrą w Oviedo jest tablica wskazująca: na lewo Camino Primitivo, na prawo - Camino del Costa. Ruszyliśmy na prawo do Aviles... Pozdrawiam Kamil Ps. Tego samego dnia z Oviedo wyszła para polskich pielgrzymów, którzy ruszyli w lewo - spotkaliśmy ich ma Monte de Gozo 15 dni później :)
K
Kamila
30 lipca 2013, 14:00
Przepiękna opowieść, wspaniałe świadectwo! Gratuluję mojemu imiennikowi, żonie i Pati. Zwłaszcza Pati, bo na Camino Primitivo jest jeden odcinek (do Lugo) 36-38 km (zależy, czy się dochodzi do municypalnego albergue). To niezły wyczyn dla dziesięciolatki! Właśnie - przeszli Państwo Camino Primitivo, nie Norte. Primitivo czyli Pierwotne, najstarszy szlak św. Jakuba, na który w pierwszą pielgrzymkę do grobu Apostoła wyruszył ze swej stolicy w Oviedo w 841 r. król Asturii Alfons II Cnotliwy. Norte zaczyna sie w Irun, biegnie wybrzeżem i liczy 815 km. Jak Pati dorośnie - polecam! Więcej informacji tu [url]http://www.caminosantiagoastur.com/[/url] , [url]http://www.mundicamino.com/[/url] , [url]http://caminodesantiago.consumer.es/[/url] oraz po polsku [url]http://www.camino.net.pl/[/url] , [url]http://mypielgrzymi.com/[/url] , [url]http://www.camino.webd.pl/[/url]