Święty Szarbel zoperował sparaliżowaną kobietę. Przyszedł do niej w nocy

(fot. shutterstock.com)

"Jestem tutaj, aby ci pomóc" - usłyszała we śnie. Gdy się obudziła, zdała sobie sprawę z tego, że może poruszać kończynami. Kiedy wstała z łóżka, już wiedziała, że została uzdrowiona.

Pięćdziesięcioletnia Nouhad Al-Chami, matka dwanaściorga dzieci, 9 stycznia 1993 roku przeżyła porażenie mózgowe. W jego wyniku jej lewe ramię i lewa noga zostały całkowicie sparaliżowane, kobieta też z coraz większą trudnością mówiła. Chora została przetransportowana do szpitala Maritime w Bint Dżubajl (Liban). Do szpitala przyjmował ją doktor Józef Chamy, kardiolog, który skierował kobietę na oddział intensywnej terapii. Po wielu konsultacjach i wykonanych badaniach medycy stwierdzili, że porażenie było spowodowane osiemdziesięcioprocentową niedrożnością tętnicy mózgu. "W tym przypadku nie ma żadnego leczenia. Niemniej nadal mamy możliwość przeprowadzenia zabiegu chirurgicznego i zastąpienia zaporowych tętnic plastikowymi" - powiedział lekarz. Pacjentka opuściła szpital po dziewięciu dniach. Bardzo cierpiała z powodu bólu głowy. Wzywała Matkę Bożą i świętego cudotwórcę - Ojca Szarbela, prosząc ich, aby zabrali ją do nieba.

Widząc beznadziejność sytuacji, najstarszy syn kobiety, Saad, udał się z pielgrzymką do leżącego niedaleko ich domu klasztoru w Annai i przyniósł stamtąd poświęcony olej oraz ziemię z grobu św. Szarbela. Kiedy córka kobiety wmasowała olej św. Szarbela w ciało chorej, w dłoni i w stopie poczuła ona dziwne mrowienie. W trzecią noc po powrocie do domu kobiecie przyśnił się św. Szarbel. Widziała, jak wchodzi po schodach pustelni w Annai i uczestniczy we Mszy świętej w obecności mnichów. Podczas Eucharystii św. Szarbel podał jej Komunię.

Rankiem 22 stycznia 1993 roku Nouhad Al-Cha-mi potwornie bolała głowa. Kobieta ponownie zaczęła się modlić do Najświętszej Marii Panny i św. Szarbela. Wieczorem miała kolejny sen. Zobaczyła oślepiające światło, które wypełniło jej pokój. Do łóżka chorej zbliżyło się dwóch mnichów. Jeden z nich położył dłoń na szyi kobiety i powiedział: "Jestem tutaj, aby ci pomóc". Odwróciła się, ale nie widziała twarzy mówiącego. Z jego ciała i oczu promieniało bowiem oślepiające światło. Kobieta zapytała mnicha, dlaczego chce ją operować, a on odpowiedział, że dokona tego św. Ojciec Szarbel. Wówczas chora poprosiła o pomoc także Matkę Bożą, której figurka stała w pobliżu łóżka. Bała się, że zabieg będzie wykonany bez znieczulenia.

Nagle zobaczyła, że figurka Maryi stanęła między mnichami. W tej chwili kobieta poczuła straszliwy ból. Kiedy Ojciec Szarbel skończył operację, drugi mnich zbliżył się do chorej, poprawił jej poduszkę, pomógł jej prosto usiąść i podał kubek z wodą. Położył dłoń na szyi kobiety i powiedział: "Pij tę wodę". Chora odparła, że nie może pić bez rurki, bo ma sparaliżowany język, ale on odpowiedział, że teraz będzie już pić, jeść, wstawać i normalnie chodzić, ponieważ została uzdrowiona.

Kiedy kobieta się obudziła, uświadomiła sobie, że przełyka właśnie wodę i siedzi w pozycji, w jakiej kazał jej usiąść mnich z jej snu. Spojrzała na figurkę Matki Bożej, która stała na stole, tam gdzie zawsze. Potem poczuła ból w szyi i nieświadomie dotknęła bolącego miejsca. Nagle zdała sobie sprawę, że może poruszać swoją sparaliżowaną ręką i nogą. Nouhad Al-Chami wstała więc z łóżka. Od razu uklęknęła przed figurką Matki Bożej i wizerunkiem św. Szarbela, aby im podziękować. Później poszła do łazienki, spojrzała w lustro i zobaczyła dwa nacięcia na szyi: jedno po lewej, drugie po prawej stronie. Każde z nich miało około dwunastu centymetrów długości.

To wszystko działo się o drugiej nad ranem. Kobieta poszła do śpiącego w pokoju obok męża. Zdziwiony mężczyzna zapytał: "Jak tu przyszłaś? Mogłaś upaść i doprowadzić do tragedii!". Wtedy Nouhad Al-Chami spokojnie wyjaśniła mu, że została uzdrowiona i może chodzić. Następnego dnia rano udała się z mężem i synem do eremu w Annai, by tam podziękować św. Szarbelowi za cud.

Krewni i znajomi, którzy widzieli, w jakim stanie była kobieta, nie mogli uwierzyć w to, co widzą. Wiadomość o jej cudownym powrocie do zdrowia rozeszła się po całym Libanie. Do Annai zaczęli przybywać ludzie, by ją zobaczyć, więc proboszcz miejscowej parafii ojciec Abdo Yaacoub i doktor Majida Chami poprosili ją, by na jakiś czas wyjechała z domu. Posłuchała i udała się do syna. Zaraz po przyjeździe, w nocy, znów odwiedził ją św. Szarbel i powiedział: "Zoperowałem cię, aby wszyscy cię widzieli i aby ludzie wracali do wiary. Wielu oddaliło się od Boga, od modlitwy, od Kościoła. Proszę cię o uczestniczenie we Mszy przy pustelni w Annai w każdy dwudziesty drugi dzień miesiąca. Przez całe twoje życie twoje rany będą krwawiły w każdy pierwszy piątek i dwudziesty drugi dzień miesiąca, na pamiątkę otrzymanej łaski". Od tamtego czasu Nouhad Al-Chami w wyznaczonym dniu udawała się do Annai, aby uczestniczyć we Mszy świętej i wspominać niezwykłe wydarzenie z jej życia.

15 sierpnia 1993 roku św. Szarbel znów przyszedł we śnie do kobiety i powiedział: "Nouhad, proszę, abyś w domu odmawiała różaniec w pierwszą sobotę każdego miesiąca". Kiedy kobieta obudziła się rano, wzięła kadzidło z małego domowego ołtarza, zapaliła świecę i zaczęła się modlić. Spojrzała na wizerunek św. Szarbela i odkryła, że wydziela się z niego olej. Ponadto dąb, który rósł w jej ogrodzie, a który we śnie pobłogosławił mnich, zaczął mieć takie same cudowne właściwości jak olbrzymi dąb rosnący na terenie klasztoru w Annai, w którego cieniu modlił się św. Szarbel.

2 września tego samego roku we śnie do Nouhad Al-Chami przyszła św. Rita. Położyła jej dłoń na ramieniu, pocałowała ją w czoło i powiedziała: "Pan Bóg ci pobłogosławił". Kobieta odwróciła się, aby powiedzieć jej, co się jej przydarzyło, ale św. Rita przerwała jej: "Wiem, św. Szarbel cię uzdrowił. A drugi mnich, ten, który dał ci wodę do picia, to był św. Maron".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Święty Szarbel zoperował sparaliżowaną kobietę. Przyszedł do niej w nocy
Komentarze (1)
Agamemnon Agamemnon
11 kwietnia 2018, 20:53
Takie zjawiska mają czasem miejsce. 15 maja 1993 roku  w czasie powrotu własnym samochodem ze spotkania z ojcem Ricardo jakie miało wówczas miejsce w Częstochowie, została uzdrowiona moja żona. W tydzień później byłem świadkiem jak w Zabrzu przy kościele po Eucharystii  ul. Zwycięstwa ( chyba nie pomyliłem nazwy ulicy) mała dziewczynka odzyskała wzrok w godz. około godz. 18: 00 - 19:00. Ktoś opisał to wydarzenie , w którym byłem naocznym świadkiem,( w kilka lat później znalazłem wspomnienie o tym zjawisku w jakiejś książce, którą też zakupiłem w księgarni).