Toast za bezgrzesznych

(fot. shutterstock.com)
Marek Zając

Mój drogi Piołunie,

niedawno podsłuchiwałem pewnego spowiednika, który ponoć cieszy się popularnością. Jak wiesz, diabeł powinien być zawsze w ruchu, pokręcić się tu i tam. To nigdy nie jest czas stracony. Zawsze dostrzeżesz albo dowiesz się czegoś, co okazać się może przydatne w niełatwym dziele kuszenia. I tym razem też się nie przeliczyłem. A mianowicie przeklęty sługa Nieprzyjaciela opowiadał, że wielu pacjentów spowiada się tak: "Co niedzielę chodziłem do kościoła. Nikogo nie zabiłem, nie cudzołożyłem, nic nie ukradłem. Więcej grzechów nie pamiętam".

Kapitalne, absolutnie kapitalne. Po latach harówki - mam wreszcie poczucie, że naprawdę było warto. Miło jest patrzeć, jak przybywa pacjentów szczerze przekonanych, że są bezgrzeszni. Mija dwanaście długich miesięcy, idą święta, a przykazania kościelne wiszą nad głową jak katowski topór. Jeszcze za czasów pierwszokomunijnych wykuli na blachę, że przynajmniej raz w roku... itd. Dura lex, a tu taki pasztet... No po prostu nie ma się z czego spowiadać! Zero na koncie, a zmyślać w konfesjonale przecież nie przystoi. A więc klepią: "Co niedzielę chodziłem do kościoła. Nikogo nie zabiłem, nie cudzołożyłem...".

Ale na tym wcale nie koniec anegdoty - im głębiej w las, tym śmieszniej. Wiesz, co przewrotny klecha im mówi? Że nie udziela rozgrzeszenia. Nie może, bo nie ma z czego. I wtedy pacjenci dostają szału. Zaczyna się awantura, zabawna podwójnie, bo prowadzona szeptem przez kratki. Wyrzucają z siebie rozgoryczeni, że co to w ogóle ma znaczyć?! Była spowiedź, to musi być i rozgrzeszenie! Nie po to się męczą, prowadzą cnotliwe życie, nie puszczają się na prawo i lewo jak Kowalska i nie kradną jak Nowak, przez co muszą klepać biedę, a mogliby się pławić w luksusie! Nie po to na dodatek marnują czas na rachunek sumienia, żeby ich potem pierwszy lepszy ksiądz obrażał. A może spowiednik po prostu nie dosłyszał? Chętnie powtórzą: "Co niedzielę chodziłem do kościoła. Nikogo nie zabiłem, nie cudzołożyłem...".

DEON.PL POLECA


Może Ci się Piołunie wydawać, że źródła naszego sukcesu są w tym przypadku oczywiste. Człowiek stanowi przedziwne połączenie pychy z głupotą. Nic zatem dziwnego, że egocentryczny tępak będzie się uważał za czystego jak łza. Poza tym we współczesnym świecie na szczęście w ogóle zanika rozumienie i poczucie grzechu.

Zgoda. Ale za tym kryje się coś jeszcze ważniejszego. Musisz pamiętać, że od wieków konsekwentnie degradujemy rolę sumienia. Nieraz aż ciarki mnie przechodzą, gdy kuszenie idzie jak z płatka, a tu nagle odzywa się jego wibrujący ohydny głos. Skutecznie zagłuszyć sumienie, drogi Piołunie, to wygrać już nie bitwę, ale wojnę.

Sposobów jest wiele. Dziś podsuwam Ci tylko jeden. Wiesz, że ostatnio specjalizuję się w kuszeniu duszpasterzy. Im trzeba powtarzać, że sumienie to niebezpieczna zabawka. Dlatego jak najmniej należy pozostawiać osądowi samych pacjentów. Po co ryzykować? Jeszcze się biedaczki pogubią albo co gorsza -w ich życie wkradnie się smród relatywizmu. Z nimi trzeba jak z dziećmi - jasno wyłożyć, co dobre, a co złe. No i konkretnie, żeby ich potem łatwo było rozliczyć. To wolno, a tego już nie.

W rzeczywistości efekt jest odwrotny do zamierzonego. Tak się, drogi Piołunie, rodzą fałszywa kazuistyka i inkwizytorskie zapędy, a obumiera sumienie. Bo sumienie przez pacjenta samodzielnie nieużywane - powoli zanika. Tak też powstają duszpasterskie gnioty, jak analiza różnych technik przedślubnych pocałunków pod względem ich grzeszności - braterski i siostrzany, w czoło, w policzek, płytki w usta, głęboki w usta itp.

A wracając do komicznych spowiedzi... Kiedyś pewien kardynał zastanawiał się, za kogo lub za co miałby wznieść pierwszy toast. Za papieża czy za sumienie? Koniec końców wybrał sumienie. A ja się zastanawiam, czy kielich wzniósłbym w pierwszej kolejności za tych, co grzeszą cynicznie i świadomie - czy za tych, co uważają się za bezgrzesznych. I chociaż jedni i drudzy są mi wyjątkowo bliscy, wpierw wypiłbym chyba za tych drugich. Żebyś Ty widział ich miny, gdy po śmierci wychodzę im na powitanie.

Twój kochający stryj Krętacz

Fragment pochodzi z książki: Felietony diabelskie

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Toast za bezgrzesznych
Komentarze (33)
JJ
jerzy jurek
21 grudnia 2015, 12:35
sram na te wszystkie obżędy-spowiedz,itp. KSIADZ TO PIJAWKA NARODU,JASZCZE  PIERDOLI CHŁOPCÓW ALBO ZAKONNICE. JEBAĆ ICH ILE SIĘ DA.PATAŁACHY KUREWSKIE!!!!!!!!!!!!!!!! 
4 listopada 2015, 23:12
Nie odczuwasz, bo zapomniałeś i zamknąłeś się w ciasnych ramach swojego "ja". A wszyscy stanowimy Jedno i wynika to wprost ze słów "cokolwiek uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych, mnieście uczynili". A obok tego obojętnie już nie przejdziesz, prawda? ;)
TP
Tomasz Pierzchała
4 listopada 2015, 20:01
Łoo...matko, a Tobie o co się rozchodzi?
TP
Tomasz Pierzchała
4 listopada 2015, 19:57
Miłość rób co chcesz ale ja tam do jedności z Tobą się nie poczuwam
4 listopada 2015, 13:22
Odnośnie artykułów pana Marka. Być może są one śmieszne i swoją wizualną otoczką potrafią zaciekawić co poniektórych, ale są pewne przeciwskazania do tego aby z tym nie igrać. 1. Czy apostołowie w celu ewangelizacji ateistów i agnostyków też robili to w zabawny sposób dorysowując sobie rogi i diabelski ogon? 2. Podczas niedawnego święta ateistów i wyznawców szatana -  "Helloween", Kościół ostrzegał, żeby nie dotykać tego co stanowi pozór zła, nawet w niewinnych zabawach. 3. Podobna sytuacja miała miejsce z pewnym jezuitą,  który również wzbudzał kontrowersje jadąc po krawędzi. (Początkowo chciałem zatytułować to nagranie "Dlaczego mężatki są łatwiejsze?) On też chciał dobrze, ale chyba coś wymkło się spod kontroli... Podsumowanie: Moim zdaniem autor będąc zaangażowany w Kościele od kilkudziesięciu lat, czuje się tak mocny, że już nic złego mu nie grozi, a to wg mnie jest objaw pychy. Nazywając Boga - "Nieprzyjacielem" oby się nie okazało, że rzeczywiście nim zostanie, a wtedy..... ?
4 listopada 2015, 13:51
Mnie się ten cykl felietonów  podoba,  autor przedstawiając temat w dość przewrotnej formie zwraca uwagę na bardzo istotne sprawy, z felietonu nie wynika nic na temat pychy autora, wręcz przeciwnie dorysowując sobie rogi przyznaje się niejako, że czasem może i on kusić innych albo jako ten skuszony nie znajdywać nic u siebie podobnie jak  "pacjent" z felietonu.
4 listopada 2015, 12:02
A siebie w jakiej roli obsadzisz, Euzebiuszu?  :)
4 listopada 2015, 12:00
Karmelku, wszyscy jesteśmy połączeni, więc spokojnie. :)
4 listopada 2015, 08:07
A dla ciebie, o czym jest ten felieton bo też chyba tu umiejętnie zwodzisz pod przykrywką gorliwego katolika.
4 listopada 2015, 08:06
Najbardziej aktywni użytkownicy na portalu katolickim: ateista i osoba areligijna, duet coś na podobieństwo nadawcy i adresata tego felietonu, przypadek?
4 listopada 2015, 07:55
Pytanie jak do @Bazyli - nie identyfikujesz się przypadkiem z bohaterami tego felietonu?
4 listopada 2015, 07:53
Co ci się w tym felietonie nie podoba bądź czego nie rozumiesz  że piszesz  to idiotyzmy?
4 listopada 2015, 07:51
Ale chyba twoja domena też, czy czytając ten felieton nie identyfikujesz się przypadkiem z nadawcą  lub adresatem listu?
4 listopada 2015, 06:31
Pomijajac głupowatą formę tego tekstu to sam problem grzeszności współczesnie pojmowanej jest dosyć ciekawy. Otóż rodzi sie pytanie, a nawet dwa pytania. Pierwsze, czy wazneijsze jest zajmowanie sie grzechami, czy świetością. Coż, współcześnie najwiecej miejsca poświeca sie dowodzeniu iż każdy jest grzesznikiem, wypierajac przy tym świetość. I drugie pytanie, na ile każdy z nas jest musi być grzesznikiem i musi grzeszyć. Kiedyś, w młodości, uczono mnie iż celem zycia religijnego jest ograniczanie swojej grzeszności do minimum, bo najważniejsze jest dążenie do swiętości. Teraz jak widać z tego artykułu celem jest uznanie, iz kazdy z nas musi grzeszyć. I to najlepiej dużo, aby mieć sie z czego spowiadać. Na mój skromy rozum, takie artykuły pisza osoby neiradzace sobie z walką duchową aby miec specyficzne alibi. Wszyscy grzeszą to jestem usprawiedliwony, a jak ktoś latami walczy ze swoimi grzechami i minimalizuje ich ilość w swoim zcyiu, to widać ma problem z sumieniem.
4 listopada 2015, 08:08
Wystarcza ci spowiedź powszechna?
Grażyna Urbaniak
4 listopada 2015, 08:43
"Kiedyś, w młodości, uczono mnie iż celem życia religijnego jest ograniczanie swojej grzeszności do minimum" Jezusowy nakaz  - "Idź i nie grzesz więcej" -  jest stale aktualny, Ewangelia się nie zmieniła. Tylko dzisiejsza pseudoteologia odwraca się z pogardą od tradycyjnej świętości, bo nie ma tam pola do popisu z "miłosiernym miłosierdziem". Najlepej to widać w podejściu do przypowieści o miłosiernym ojcu. Dzisiejszym bohaterem pozytywnym jest syn marnotrawny. Starszy brat, który wiernie służył ojcu, jest  wrednym dupkiem.
TP
Tomasz Pierzchała
4 listopada 2015, 09:27
Trzeba jednak odróznić problem świadomości grzechu (ta jest obecnie w zaniku, nawet księża boją się dziś o grzechu mówić) od tzw prawa do grzechu.Prawo to jest dziś podstawowym prawem osoby ludzkiej.Człowiek realzując je oddaje pokłon własnej niezależności od Boga.Na swoja oczywiście zgubę, gdyż korzenie tej postawy tkwią w non serviam.Oddanie osądu spraw Bożych jedynie osądowi własnego sumienia jest ścieżką do tego prowadzącą.  
TP
Tomasz Pierzchała
4 listopada 2015, 00:03
Chrzanisz Miłość.Przecież gołym okiem widać,że coś was ze sobą łączy.
TP
Tomasz Pierzchała
4 listopada 2015, 00:01
Bazyli, aleś mu przy...
TP
Tomasz Pierzchała
3 listopada 2015, 23:43
"Podczas gdy katolicyzm akcentuje podejmowanie decyzji w sprawach wiary pośród wspólnoty Kościoła, to protestantyzm podkreśla, że wybór taki dokonać się musi w pewnego rodzaju osamotnieniu - w celi indywidualnego sumienia. Kościół może być tu pomocą, ale nie ma prawa nic dyktować. Sumienie jest dla protestanta najwyższym doczesnym trybunałem w sprawach Bożych. Wierzy, że to sumienie formowane jest przez Słowo i oświecane przez Ducha, lecz zawsze jest to jego własne sumienie. Dla protestanta w planie doczesności nie ma wyższego trybunału. I aby trybunał ten wydał słuszny werdykt, musi być możliwie najbliżej Boga. Sumienie musi być wolne od skrępowań ze strony nieuprawnionych pośredników i bliskie (sumienie dobrze poinformowane) autorytatywnego głosu Boga. A zatem, oto dwa skarby protestantyzmu: indywidualne sumienie jako płaszczyzna decyzji w sprawach ostatecznych i bezpośredni, niczym w przypadku kapłana, dostęp do Boga jako gwarancja słusznego wyboru w materii najważniejszej."(Czym jest protestantyzm-Dr Tadeusz J. Zieliński - prawnik, doktor teologii ewangelickiej). Szanowny Deonie, pragnę wyrazić swe oburzenie  Twoją skrajnie nieekumeniczną postawą.Żeby dorabiać braciom protestantom twarz diabelską..., toż to skandal.Żądam oficjalnego dementi.
3 listopada 2015, 22:00
:-) P.S. Jazmig wybacz, to z niczego konkretnego. Po prostu lubię poczucie humoru.  :-)
Grażyna Urbaniak
3 listopada 2015, 21:12
No to jak w końcu jest DEONIE - darmowe miłosierdzie dla wszystkich, czy piekło zarówno dla tych, którzy "grzeszą cynicznie i świadomie", jak i dla tych, którzy "co niedzielę chodzą do kościoła, nikogo nie zabili, nie cudzołożą i nie kradną" ? Bo jakiś niespójny i sprzeczny jest Twój przekaz.
3 listopada 2015, 22:02
Sama musisz wybrać dla siebie Salome. Jak pomyślisz, tak będzie. :) 
TP
Tomasz Pierzchała
3 listopada 2015, 23:55
Oczywiście Deon w piekle umieszcza głównie tradsów.Jednakowoż nie byłby sobą gdyby nie wykazał przy tym dalekoposuniętego miołosierdzia, powątpiewając niekiedy w wieczność kar piekielnych.Cóż,religia praw człowieka.   
TP
Tomasz Pierzchała
3 listopada 2015, 23:59
Ty zaś, o Miłości dajesz kolejny raz wyraz oświeconego niemyślenia (czy jak kto woli szlachetnej bezmyślności).  
4 listopada 2015, 08:10
Sama musisz wybrać dla siebie Salome. Jak pomyślisz, tak będzie. Czy podajesz przepis pt. jak uśpić sumienie?
4 listopada 2015, 08:12
Przecież widać między wierszami, że podoba ci się to co ona pisze więc po co kłamiesz?
4 listopada 2015, 12:06
Tak to odczytałeś? Ja odwołałam się do tego, by Salome sama sobie udzieliła odpowiedzi, gdyż tylko ta będzie dla niej właściwa. Myślę też, że ona wie o tym. 
4 listopada 2015, 12:10
Pozwolić komuś myśleć za siebie to wyraz bezmyślności? Hm, ciekawe...  A jak chodziłeś do szkoły, to bezmyślnie przepisywałeś z tablicy czy jednak nauczyciele "otwierali Ci drzwi" tj. zachęcali do tego, byś sam znajdywał własne rozwiązania i dochodził do odpowiedzi? 
4 listopada 2015, 13:43
Jak pomyślisz tak będzie to jest w/g ciebie dobra rada żeby ktoś sobie sam udzielił odpowiedzi w kwestii pytania zadanego przez @Salome o godz. 21:12:36 dn. 03.11.2015?
TP
Tomasz Pierzchała
4 listopada 2015, 20:17
Euzebiusz, zaczynam dostrzegać u Ciebie duszę wojownika, co witam z radością.
3 listopada 2015, 21:11
jazmig to przecież Twoja domena, nie pozwól żeby sobie przywłaszczyli pierwszeństwo
D
deon
3 listopada 2015, 20:39
Sumienie przez pacjenta samodzielnie nieużywane - powoli zanika. Tak też powstają duszpasterskie gnioty, jak analiza różnych technik przedślubnych pocałunków pod względem ich grzeszności. <a href="http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,2093,toast-za-bezgrzesznych.html">więcej</a>