Uczucia w życiu duchowym

(fot. Joost J. Bakker IJmuiden/flickr.com)

Czy istnieją jednak jakieś specyficzne uczucia, po których możemy poznać, że zbliżamy się lub oddalamy od Boga? Czy nasze nastroje mogą mieć coś wspólnego z rozwojem duchowym?

Rodzimy się wyposażeni w emocje i kierujemy się w życiu wieloma uczuciami. W psychologii podkreśla się, że uczucia są subiektywnym stanem psychicznym. W języku polskim termin "emocje" często bywa używany jako synonim określenia "uczucie". W psychologii jednak różnicuje się je. Emocje to stan zmienionego pobudzenia całego organizmu. Uczucie jest terminem węższym i oznacza subiektywny element doświadczania emocji. Uświadomienie sobie emocji to uczucie. Źródłami emocji, jakie się w nas pojawiają, są wszelkie odbierane przez nasze zmysły bodźce, nasze potrzeby oraz kontakt z samym sobą. Chodzi tutaj o spójność lub niespójność naszego "ja", przekonania żywione o sobie, stopień, w jakim jesteśmy bliscy tego, jakimi chcielibyśmy być. Wszystko to jest ważnym źródłem pozytywnych lub negatywnych emocji.
Współczesna psychologia wyróżniła osiem podstawowych emocji, które są w podobny, niezależny od kultury sposób wyrażane oraz rozpoznawane przez ludzi i tworzą pary przeciwieństw. Są to: strach i złość, smutek i radość, akceptacja i wstręt, antycypacja i zaskoczenie. Inne uczucia pojawiają się w wyniku współistnienia emocji podstawowych: radość i akceptacja to miłość (przyjaźń); strach i zaskoczenie to groza (trwoga); strach i wstręt to niepokój; radość i strach to poczucie winy; złość i wstręt to wrogość; radość i zaskoczenie to zachwyt; antycypacja i strach to niepokój.

Uczucia w życiu człowieka

Emocje informują człowieka o znaczeniu rozmaitych zdarzeń dla jego życia, funkcjonowania i celów. Stanowią biologiczny czujnik zmiany w otoczeniu i w nas samych. Odczuwaniu emocji towarzyszą zwykle zmiany somatyczne, ekspresje mimiczne i pantomimiczne oraz zachowania. Uczucia nie są jednak tym samym, co zachowania przez nie implikowane. Różnią się też od wartościujących sądów i od zajmowanej postawy, która jest uczuciem utrwalonym i wyrażonym, na przykład w słowie, myśli czy czynach. Warunkiem pojawienia się określonych uczuć jest rozpoznanie przez nas określonego zdarzenia jako znaczącego z perspektywy własnych celów i interesów. Ocena pierwotna to proces decydujący o tym, czy emocja się pojawi. Dotyczy ona ważności powstałej sytuacji dla osoby, która jej doświadcza. Efekt oceny pierwotnej stanowi też uznanie, czy powstała zmiana jest korzystna czy niekorzystna. Ocena wtórna pojawia się wówczas, gdy zaistniała sytuacja staje się trudnością, przeszkodą i wymaga rozważenia przez nas możliwości uporania się z powstałym problemem, a także emocjonalnymi konsekwencjami przeżywania go. Pierwsze zetknięcie z rzeczywistością jest zawsze emocjonalne, ale kiedy ludzie opowiadają o swych emocjach, dosyć szybko można zauważyć, że wszystkie uczucia, jakie opisują, nie zachodzą na tym samym poziomie doświadczenia. Możemy przyjąć, że ludzka emocjonalność ma trzy zasadnicze "poziomy", które możemy sobie wyobrazić jako trzy koncentryczne pierścienie, podobne do skorupy, płaszcza oraz jądra ziemi.
W pierwszym, zewnętrznym pierścieniu, obecne są najbardziej impulsywne i zmienne emocje naszych spontanicznych reakcji. Na tym poziomie uczucia pojawiają się i znikają szybko, zmieniają się szybko, mimo iż mogą poruszać nas bardzo silnie w danym momencie. Możemy na przykład przejść od śmiechu do łez w kilka minut; dotknięci przez kogoś lub coś, natychmiast możemy poczuć zachwyt lub wpaść w złość. Emocje te traktujemy jako "powierzchowne", gdyż nie wyrażają najgłębszych pokładów naszej osobowości. Niekiedy, mogą być wręcz używane jako rodzaj maski, system obronny, dzięki któremu ukryjemy to, co się naprawdę w nas dzieje. Na zewnątrz ktoś może wydawać się nieśmiały, ale tak naprawdę ukrywa przed innymi swój upór, a nawet agresję. Ktoś inny może z kolei być postrzegany przez ludzi jako człowiek bardzo odważny, lecz na głębszym poziomie odczuwa on wiele lęku o siebie. Drugi, pośredni poziom naszej emocjonalności, charakteryzuje się tym, że emocje nie są tu tak liczne i zmienne, jak na powierzchownym poziomie, i trwają zwykle dłużej. Niezależnie od tego, co niesie codzienność, w tej przestrzeni szczęście i nieszczęście mogą trwać i pogłębiać się aż do czasu, gdy coś wystarczająco silnego nie zmieni tego stanu rzeczy. Sytuacje z codziennego życia i ludzie uwikłani w "głęboki" smutek, od którego nie mogą się uwolnić, czy ci pełni pokoju, którego zwyczajne sprawy nie mogą odmienić, to często najlepsza "ilustracja" owego wymiaru naszej emocjonalności. Jej najgłębszy, ostatni, poziom odczuwamy stosunkowo rzadko. W pewnych momentach życia mamy do niej dostęp dzięki duchowym wglądom w to, kim jesteśmy, co stanowi nasze "centrum" albo "jądro" nas samych. Takim oświeceniom, nieporównywalnym do żadnych wcześniejszych doznań, towarzyszy niezwykle głębokie poczucie szczęścia i wewnętrznej harmonii.
Refleksja nad uczuciami i ich znaczeniem w życiu człowieka jest wpisana w centrum chrześcijańskiej teologii. "Pojęcie «uczucia» - czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego - należy do dziedzictwa chrześcijańskiego. Doznania lub uczucia oznaczają emocje lub poruszenia wrażliwości, które skłaniają do działania lub niedziałania, zgodnie z tym, co jest odczuwane lub wyobrażone jako dobre lub złe" (KKK 1763) . Katechizm, pisząc o uczuciach, stwierdza, że są one: "naturalnymi składnikami psychiki ludzkiej, stanowią obszar przejściowy i zapewniają więź między życiem zmysłowym a życiem ducha" (KKK 1764) . Katechizm koncentruje się głównie na moralności uczuć, pokazując, jaki istnieje związek pomiędzy uczuciami a poszukiwaniem przez człowieka szczęścia, doświadczaniem miłości i kształtowaniem charakteru (por. KKK 1762-1770). Człowiek nie może się obejść bez uczuć, ale jak podkreślali to różni nauczyciele duchowi, nie wszystkie uczucia prowadzą człowieka do Boga.
Czy istnieją jednak jakieś specyficzne uczucia, po których możemy poznać, że zbliżamy się lub oddalamy od Boga? Czy nasze nastroje mogą mieć coś wspólnego z rozwojem duchowym? Odpowiedzi na te pytania udziela św. Ignacy z Loyoli, który w Ćwiczeniach duchownych pokazuje, "w jaki sposób zharmonizować myślenie i odczuwanie w procesie rozeznawania, i jednocześnie - pozwolić Duchowi Bożemu poprzez ten proces działać" (Wilkie Au SJ). Rozeznawanie bowiem jest "procesem prowadzącym do decyzji, procesem korzystającym z intelektu i emocjonalności, pod wpływem wartości inspirowanych i oczyszczanych przez wiarę, w systematyczny sposób i z uwzględnieniem czasu" (Pierre Wolff).
Dla założyciela jezuitów i wybitnego kierownika duchowego, twórcy reguł o rozeznawaniu duchowych poruszeń, ważną sprawą w rozwoju więzi z Bogiem była emocjonalność człowieka. Definicje psychologiczne ujmują emocjonalność jako "zdolność do odczuwania emocji: rodzaj stanu umysłowego i działania związanego z emocjami". Chodzi więc o umiejętność bycia "dotkniętym" lub "poruszonym" - zaabsorbowanym przez kogoś lub coś. Dla św. Ignacego uczucie (hiszp. afeccion) jest jednak czymś więcej niż tylko przelotnym doświadczeniem czy chwilową emocją. Uczucie to sposób odnoszenia się do jakiejś osoby lub rzeczy. Podobnie dzieje się w relacji do Boga, poruszającego uczuciami człowieka, dzięki którym "dusza rozpala się w miłości ku swemu Stwórcy i Panu" (Ćd 316). Twórca Ćwiczeń duchownych podkreślał, że emocjonalność nie powinna chronić się przed wiarą, kiedy osoba wkracza w proces podejmowania decyzji. Spośród uczuć, jakie człowiek może przeżywać, wyróżnił on ich dwie fundamentalne kategorie: uczucia uporządkowane i nieuporządkowane. Pierwsze pomagają człowiekowi dojść do celu, dla którego został stworzony, drugie zaś oddalają go od tegoż celu (por. Ćd 1, 23, 46, 169, 181, 313, 342). "Według św. Ignacego - pisze Tadeusz Kotlewski SJ - w uczuciu nieuporządkowanym nie chodzi o to, że ktoś kocha i jest przywiązany, ale o sposób wyrażania miłości". Uczuciem nieuporządkowanym jest zatem uczucie nie będące na miarę celu, dla którego człowiek został stworzony. Jego obecność można rozpoznać po tym, że nie pomaga ono człowiekowi w przybliżaniu się do Boga i szukaniu Jego woli (por. Ćd 1, 21). Uczucie jest nieuporządkowane także wtedy, gdy człowiek kieruje się motywacjami, które nie są czyste i proste, tzn. gdy działa nie "z powodu miłości do Boga" (Ćd 150) i czerpie satysfakcję z "naginania" woli Bożej do swoich planów (por. Ćd 154). Nieuporządkowane uczucie nie pozwala być człowiekowi wewnętrznie wolnym i obojętnym. Osoba kierująca się takim uczuciem egoistycznie poszukuje siebie. Zdaniem św. Ignacego uczucie nieuporządkowane częściowo ma swoją przyczynę w otoczeniu, które wpływa na człowieka, a częściowo może być owocem poddania się działaniu złego ducha.

Emocjonalne stany duchowe

DEON.PL POLECA

Drugim kluczowym rozróżnieniem w świecie naszej emocjonalności jest podział stanów uczuciowych, "duchowych nastrojów", na okresy pocieszenia i strapienia. Zarówno pocieszenie, jak i strapienie ma trzy konstytutywne elementy: uczucie - emocję (na przykład pokój czy zagubienie); źródło tego uczucia (na przykład Bóg, zły lub dobry duch, ludzie czy wydarzenia) i konsekwencje tego uczucia w ukierunkowaniu swego życia (na przykład zbliżanie się lub oddalanie od Boga). Pocieszenie dla św. Ignacego oznacza obecność uczucia lub grupy uczuć przynoszących pokój i (lub) inne pozytywne emocje, które zbliżają człowieka do Boga przez wzrost wiary, nadziei i miłości. Strapienie zaś dotyczy obecności uczuć smutku, przygnębienia, zaniepokojenia, bezradności, lęku, które odgradzają człowieka od Boga oraz wspólnoty i kierują go ku "sprawom ziemskim". Te "duchowe" stany emocjonalne mogą być odróżnione od zwykłych emocjonalnych nastrojów przez odwołanie się do przeżywania i oceniania ich w relacji do Boga, który komunikuje się z ludźmi przez dynamikę wewnętrznych poruszeń. Pocieszenie nie jest więc tożsame ze szczęściem, a strapienie duchowe z depresją. Z drugiej zaś strony, przyjemne uczucia mogą prowadzić do złych wyborów i (lub) błędnie potwierdzać decyzje uznane za zgodne z wolą Bożą, a więc nie być autentycznym pocieszeniem. Trudne uczucia, przeżywane jako oddalające od Boga, mogą prowadzić do szczęśliwego zakończenia i błędnie mogą być utożsamiane ze strapieniem. Emocjom bowiem towarzyszy postrzeganie sytuacji w sposób selektywny, wybiórczy i tendencyjny.
Emocje nie tylko selekcjonują to, co zauważamy, ale także wpływają na sposób interpretacji zdarzeń i zachowań. Ilekroć bowiem można ocenić sytuację w różny sposób, pojawia się w nas skłonność do takiego jej ujmowania, które umożliwi nam redukcję kosztów emocjonalnych. Oznacza to, że mamy naturalną tendencję do określania i wyjaśniania zdarzeń tak, by zabezpieczyć się przed przeżywaniem trudnych, kosztownych emocji, takich jak żal, wstyd czy poczucie winy. Wszyscy podjęliśmy w życiu takie decyzje, które wywoływały w nas poczucie dyskomfortu, a czas dowiódł, że okazały się one dla nas dobre. Kiedy indziej zaś zaczęliśmy wcielać w życie decyzje, które były dla nas źródłem dobrych uczuć, a rezultat naszego postępowania okazał się katastrofalny. Czy w takim razie odczuwanie pocieszenia lub strapienia może być wyłącznym albo najlepszym drogowskazem w ocenie naszych uczuć i potwierdzania decyzji?

Emocjonalny kompas

Św. Ignacy, będąc mistykiem codzienności, w podejmowaniu decyzji kładł silny akcent na integrację myśli i uczuć. Wybór powinien być ponadto umiejscowiony w kontekście religijnego doświadczenia jednostki. Św. Ignacemu zależało bowiem na tym, aby przez proces podejmowania decyzji zwiększyć wrażliwość osoby na działanie Boże. W książeczce Ćwiczeń duchownych Ignacy opisał trzy sposoby lub pory, w których Bóg może kierować człowiekiem stojącym w obliczu wyboru. Geniusz psychologiczny św. Ignacego polegał na tym, że w proces ten wpisał dynamiczny sposób oddziaływania uczuć i nakłaniał osoby do szukania emocjonalnego potwierdzenia danego wyboru.
Pierwszy czas - gdy Bóg "tak porusza i pociąga wolę, iż pobożna dusza nie wątpiąc ani też nie mogąc powątpiewać, idzie za tym, co jej ukazano" (Ćd 175) - charakteryzuje się pełną zgodnością serca, intelektu i woli. Drugi czas na podjęcie decyzji to ten, kiedy uczucia kierują nas w jedną lub drugą stronę. W sytuacji takich wyborów, aby odkryć wolę Bożą, człowiek musi polegać na swych afektywnych stanach pocieszenia lub strapienia. Trzeci czas podejmowania decyzji wiąże się z procesem rozumowego ważenia racji.
Pożądanym rezultatem ignacjańskiego podejmowania decyzji jest uzyskanie "niepodzielnego efektu" wypływającego z integracji uczuć i myśli. Osobę, która dokonuje wyboru drogą rozumową, Ignacy nakłania do szukania emocjonalnego umocnienia danej decyzji. W takiej sytuacji chodzi o wsłuchanie się w to, co podpowiada serce, przez uważne przyjrzenie się, jakie uczucia są efektem danej decyzji -czy potwierdzają jej słuszność, czy słuszność tę podają w wątpliwość. Jeśli po dokonaniu wyboru dominują odczucia pozytywne - spokój, radość, nadzieja, ufność - połączenie rozumu i serca jest harmonijne, a potwierdza to stan duchowego pocieszenia. Jeśli natomiast dominują uczucia negatywne - wątpliwości, strach, niepokój, zniechęcenie - wybór mógł zostać dokonany przedwcześnie, na podstawie błędnego rozeznania woli Bożej. Należy wtedy kontynuować proces rozeznawania do momentu zharmonizowania własnych uczuć i przesłanek racjonalnych.
Uczucia są właściwym kompasem w drodze do Boga, gdy pokazują, że intelektualne rozwiązanie, które prowadzi mnie do strapienia, nie jest dla mnie. Może komuś innemu odpowiadać, lecz na tym etapie mojego życia pozostaje dla mnie bezwartościowe. Wybór, który prowadzi we mnie do pocieszenia, jest rzeczywiście dla mnie. Inni mogą się z tym nie zgodzić, ale oni nie mają tego samego serca, co ja. Poleganie na sercu i jego "emocjonalnych rytmach" jest zgodne z nauczaniem ewangelicznym. Jezus wskazuje na serce człowieka jako na źródło, z którego wypływają uczucia, i naucza, że jako ludzie jesteśmy wyjątkowi nie tylko ze względu na inteligencję, ale przede wszystkim z powodu umiejętności głębokiego odczuwania różnych spraw w naszych sercach (por. Mk 7, 21). Psycholodzy odkryli, że ludzie odnoszą w życiu sukcesy dzięki właściwemu wykorzystywaniu swoich emocji oraz intelektu. Obecnie mówi się o istnieniu "inteligencji emocjonalnej". Żyjący pełnią życia człowiek w inteligentny sposób wykorzystuje zarówno emocje, jak i fakty, z jakimi ma do czynienia. Wbrew pewnym stereotypowym przekonaniom, przenoszonym czasami także na obszar duchowości i rozwoju religijnego, nasze uczucia nie tylko nas nie zwodzą, lecz stanowią cenne źródło informacji niezbędnych dla prawidłowego rozumienia zdarzeń. Nie korzystając z wiedzy, jaką dostarczają nam emocje, lub traktując ją z niedowierzaniem czy pogardą, skazani jesteśmy na podejmowanie decyzji na podstawie niepełnych informacji. Serce kieruje postępowaniem człowieka, ponieważ podstawę wszystkiego, co robimy, stanowią nasze uczucia.
W metodzie ignacjańskiej kładzie się więc silny akcent na ugruntowanie życiowych wyborów w odczuwanej wiedzy, a nie w teoretycznych abstrakcjach. Proces ten obejmuje, jak podkreśla amerykański jezuita John Futrell, jednoczesne zwrócenie uwagi na "ciągłość myśli podczas refleksji, współistniejące z myślami uczucia - potwierdzające bądź kwestionujące kierunek refleksji - i wzrastające rozumienie, które zawiera w sobie zarówno myśli, jak i uczucia - to jest odczutą wiedzę". Wiara zaś nie zmienia struktury dokonywania wyboru, lecz nadaje mu dodatkowe znaczenie. Jak się okazuje, metoda rozeznawania zaproponowana w XVI wieku przez św. Ignacego z Loyoli nie tylko w tradycji chrześcijańskiej wytrzymała próbę czasu, ale jej psychologiczna mądrość znajduje potwierdzenie w odkryciach współczesnej psychologii.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Uczucia w życiu duchowym
Komentarze (9)
X
xxx
3 czerwca 2013, 13:14
Ja jednak pozostanę przy św. Janie od Krzyża:  LIST DO PEWNEGO ZAKONNIKA SWOJEGO UCZNIA, fragmenty (Segowia, 14 kwietnia 1589) "Byłby więc bardzo nieroztropny, kto by sądził, że gdy mu brak słodyczy i rozkoszy duchowych, brak mu i Boga, a gdy je ma, raduje się nimi i rozkoszuje, ma również w nich Boga. A jeszcze bardziej byłby nieroztropny, gdyby szukał tej słodyczy w Bogu, radował się nią i zatrzymywał się na niej. Tym sposobem nie szukałby Boga wolą pogrążoną w czystej wierze i miłości, tylko smaku i słodyczy duchowej, co jest rzeczą stworzoną i w ten sposób szedłby za swoim smakiem i pożądaniem. Tak więc nie kochałby Boga wyłącznie ponad wszystkie rzeczy, co czyni się przez kierowanie wszystkiej siły woli do Boga, bo wola opierając się swym pożądaniem na tej rzeczy stworzonej nie wznosiłaby się ponad nią do Boga, który jest niedostępny. Jest bowiem niemożliwą rzeczą, by wola mogła dojść do słodyczy i rozkoszy w boskim zjednoczeniu i do odczucia słodkich i miłosnych uścisków Boga, jeżeli się wpierw nie wyzbędzie i nie ogołoci z wszystkiego smaku cząstkowego, wyższego czy niższego." " …jeśli ktoś chce kochać Boga nie dla słodyczy, jaką odczuwa, już zostawia na boku słodycz, a miłość swą pokłada w Bogu, którego nie odczuwa. Gdyby położył tę miłość w słodyczy i smaku, który odczuwa, zatrzymując się i pozostając w nich, znaczyłoby to złożyć miłość w stworzeniu lub jego przymiotach i pobudkę uczynić celem i kresem. Konsekwentnie zaś działanie woli byłoby wadliwe, bo gdy Bóg jest niepojęty i niedostępny, dusza, by w Nim położyć swoją miłość, nie może pokładać tej miłości w tym, czego może dotknąć i pojąć pożądaniem, tylko w tym, czego przez uczucie nie może pojąć ni zakosztować. Z tego więc powodu wola kocha pewnie i prawdziwie, jak tego wymaga wiara, również i wtedy, gdy jest opuszczona i pogrążona w mrokach swych uczuć, kocha ponad wszystko, co może odczuć pojęciem swych władz, wierząc i kochając ponad wszystko, co może pojąć."
G
Gawrylo
3 czerwca 2013, 12:34
„Wtedy przyszedł Jezus z nimi do ogrodu, zwanego Getsemani, i rzekł do uczniów: Usiądzcie tu, Ja tymczasem odejdę tam i będę się modlił. Wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów Zebedeusza, począł się smucić i odczuwać trwogę. Wtedy rzekł do nich: Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie ze Mną!” Mt 26:36-38 
jazmig jazmig
1 czerwca 2013, 14:21
Wypowiedź egoisty: Uczucia są właściwym kompasem w drodze do Boga, gdy pokazują, że intelektualne rozwiązanie, które prowadzi mnie do strapienia, nie jest dla mnie. Może komuś innemu odpowiadać, lecz na tym etapie mojego życia pozostaje dla mnie bezwartościowe. Wybór, który prowadzi we mnie do pocieszenia, jest rzeczywiście dla mnie. Inni mogą się z tym nie zgodzić, ale oni nie mają tego samego serca, co ja. Liczę się ja i moje uczucia, reszta się nie liczy. Gratuluję o. Prusakowi szczerości.
V
veritatis
1 czerwca 2013, 14:08
Popatrzcie - znowu o. Prusak się odezwał. A było troche spokoju od jego "wyrafinowanych", pseudonaukownych i pseudaokatolickich analiz. Przecież pamietamy jego artykuliki na deonie? Galopujący liberalizm i postmodernizm tez pamietacie. No i Effa - też się zgadza. Czyli wszystko ok. Boże chroń jezuitów i nas przed takimi "ewangelizatorami' i duszpasterzami
M
misjonarz
17 kwietnia 2012, 19:29
Wszystko ok. tylko autor powyższego pominął pewien "subtelny fakt", a mianowicie to, czy: - ludzie żyją w grzechu ciężkim ? - czy usilnie oczyszczają się z grzechu ? Św. Ignacy na tej podstawie podał, jak zachowują się ludzie, bo Ci pierwsi - "wyobrażają sobie przyjemności życia" a ci drudzy "są zasmucani i dręczeni". Oczywiście Ci pierwsi też tacy są, ale pytanie czy na tych ludzi może oddziaływać dobry duch ? - czyli Duch Święty i aniołowie ? Czy Ci ludzie są w stanie korzystać z łask Ducha Świętego ? Duch Święty daje wolność, a więc "nie przymusza" i gdy człowiek lekceważy Boga - to "po co Duch Święty miałby np. "wzbudzać wyrzuty sumienia" ? Tak samo Ci co "oczyszczają się z grzechów" - jeżeli mają np. wyrzuty sumienia - "to kto to wzbudza" ? - przecież nie Duch Święty, bo on działa u ludzi "oczyszczających się" - "słodko, lekko, jak kropla spadająca na kamień". A więc jeżeli ktoś ma "skrupuły" - to dlaczego tak się dzieje ? i czy uczucia są wewnętrzne czy zewnętrzne ? No oczywiście, że wewnętrzne ale CZYNNIK JEST ZEWNĘTRZNY - bo skrupuł to "kamyk uwierający" a więc - tak działa zły duch bo "on u ludzi oczyszczających się usilnie z grzechów" działa "gwałtownie" a więc skrupuł to "gwałtowne uwieranie" i ludzie to tak odczuwają i nie wiedzą co z tym robić ? Ok. bo rozważałbym tak "do północy", ale podsumowując - mówiąc o uczuciach nie sposób nie mówić o duchach i ich działaniu - właśnie za pomocą "uczuć".
UW
uczucia warto znać
17 kwietnia 2012, 17:14
<a href="http://www.lublin.wzch.org.pl/arch/s02-03-puw.html">http://www.lublin.wzch.org.pl/arch/s02-03-puw.html</a>
Ulka
10 marca 2012, 19:16
Dzięki :)
AC
Anna Cepeniuk
10 marca 2012, 18:52
~ulkas73 - faktycznie nie jest to łatwe, by się do końca w tym "połapać", ale w trakcie czytania tego artykułu przyszły mi na myśl konferencje głoszone przez ks. krzysztofa Grzywocza pt. Uczucia niekochane", które mnie osobiście bardzo pomogły w rozeznawaniu i akceptowaniu tego co się we mnie dzieje..... Mogę je więc polecić, by bardziej siebie zrozumieć. Wtedy wybory intelektualno - emocjonalne są bardziej zrozumiałe.... Natomiast do poranionych emocji, polecam "ból ludzkich zranień i potrzeba przebaczenia" oraz "wartość człowieka" tego samego autora.... Dla mnie rewelacja i niezła terapia....... Pozdrawiam
Ulka
10 marca 2012, 15:45
Moje uczucie mi podpowiada, że muszę przeczytać ten artykuł z pięć razy, żeby do końca połapać się w tych intelektualno-emocjonalnych (uczuciowych) wyborach:) A coś takiego jak poranione emocje - czy św. Ignacy mówi na ich temat - na ile można kierować się nimi?