Wychowanie to wyzwanie. Dlaczego Bóg kocha postawę dziecka?

(fot. shutterstock.com)
Danuta Brüll

"Jeśli się nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego" - powiedział Jezus. Dlaczego? Właśnie! Dlaczego człowiek ma być jak dziecko przed Bogiem, a nie jak dojrzały, mądry i doświadczony wiekiem i życiem dorosły? Jedno nie wyklucza drugiego.

Mojżesz był postrzegany przez swój naród jako mędrzec (bardzo odważny i bardzo dojrzały), jednak przed Bogiem był jak dziecko. Na rozmowie z Jahwe stawał się człowiekiem o sercu dziecka. Ufny w prowadzenie, mimo że często kompletnie nie rozumiał postępowania i działania Boga. Wierzył jednak, że Pan jest dobry i wszystko, co Bóg robi, jest czynione z miłości do swego wybranego narodu.

Bóg wychowywał Mojżesza do wielkiego zadania. Wychowywał go przez wiele lat, aż do późnej starości, a może nawet i do końca życia. Był dla swego syna (każdy człowiek jest przecież dzieckiem Boga) niezwykle wymagający, co nie przeszkadzało Mu darzyć go miłością i szacunkiem.

DEON.PL POLECA

Dziecko żyjące w warunkach miłości i wrażliwości na jego potrzeby staje się ufne, otwarte na innych ludzi i świat. Jego serce w sposób naturalny napełnia się dobrem (szeroko pojętym). Od początku swego istnienia jest niejako czystą kartą, na której zapisywany jest system wartości. Utrwalają się również zachowania, które ujawniają się podczas samodzielnego myślenia i rozumowania. Od urodzenia, a nawet będąc jeszcze w łonie matki, uczy się… całego świata: uczuć, myśli, reakcji. Uczy się reagowania na różne okoliczności i zachowania dorosłych, z którymi ma do czynienia, zwłaszcza na co dzień.

Czy wszyscy zdają sobie sprawę z powagi odpowiedzialności, jaką Bóg nakłada na tych, którym powierzone zostały dzieci? Powiem nawet, czy mamy świadomość, że wychowanie to nie wyłącznie opieka, troska o to, żeby dzieci miały co jeść i gdzie spać? Z żalem stwierdzam, że jestem świadkiem wielu sytuacji, w których traktuje się dzieci jak istoty "hodowane", a nie wychowywane z miłością. Czy dorośli zdają sobie sprawę, że mają do czynienia z wielkim DAREM od Boga, za który są ODPOWIEDZIALNI?

Jak dziś każdy, kto ma na wychowaniu noworodka, przedszkolaka czy dorastającą młodzież, rozumie swoje miejsce w ich życiu? Jak się nimi zajmuje? Czy my tak naprawdę rozumiemy, co to jest wychowanie? Jak tłumaczymy dzieciom otaczający ich świat? Jakie świadectwo życia składam swemu dziecku jako matka, ojciec; jakie świadectwo składam jako ciocia, babcia, wujek czy nawet sąsiad? Jakie świadectwo składam dzieciom jako kapłan?

Dlaczego Bóg ukochał postawę dziecka? Ponieważ jest niewinne, niemal święte. A ileż tej świętości zostaje w nim w wieku lat piętnastu? Niezwykle często swoją niewinność tracą już zdecydowanie wcześniej, pociągani postępowaniem dorosłych. Kto się też nad tym zastanawia, tworząc reklamy czy filmy? Zabijamy NIEWINNOŚĆ I CZYSTOŚĆ współczesnego pokolenia dzieci i młodzieży. Robimy to bezmyślnie i na skalę masową… Pracuję z dziećmi i młodzieżą i powiem: cieszę się, że Kościół oficjalnie skierował swe myśli na ich temat, organizując jesienią tego roku Synod Biskupów dotyczący młodzieży. Jan Paweł II całe życie stawiał na młodych.

Jezus Chrystus jest Bogiem rzeczy niemożliwych, dlatego wierzę, że serca młodych ludzi mogą zostać uzdrowione i uświęcone (i to również na skalę masową). Dlaczego jednak dzieci przechodzą tyle trudnych do opisania cierpień? Jakie one są? Zazwyczaj ukryte… Najważniejsze z nich to ODRZUCENIE. Brak właściwego zainteresowania ich przeżyciami i uczuciami sprawia, że dzieci nie czują się kochane, chciane, zrozumiane i zaakceptowane. Brak przekazywania im dobrych wzorców sprawia, iż żyją w chaosie, nie mają kierunkowskazów moralnych i etycznych. Ogarnia ich bałagan serca i duszy, i to zarówno w środowiskach ubogich, jak i lepiej sytuowanych. Brakuje im autorytetów. Zresztą odnoszę wrażenie, że wśród dorosłych też mamy deficyt właściwych wzorców do naśladowania… Może to jedna z przyczyn tego, że sami nie wiemy, co i jak przekazywać dzieciom. To jednak bardzo rozległy problem współczesnego świata. Dlatego konieczne jest płynięcia pod prąd. To wymaga odwagi.

Młodzi są głodni dobrych wzorców, wyczekują naszego świadectwa, naszej determinacji w nazywaniu rzeczy po imieniu. Pragną dobra i porządku. Pragną miłości i szacunku! Bóg jest gotowy wszystko nam ofiarować, wszystko, co jest nam potrzebne, do tego wyjątkowego zadania - wychowanie człowieka. Mówi: Odwagi! Ja jestem z wami!

Jest oczywiście wielu rodziców, opiekunów i nauczycieli, którzy z ogromnym poświęceniem starają się pozyskać serca dzieci dla dobrych wartości, ale bez ogólnej aprobaty społeczeństwa zapatrzonego w konsumpcjonizm szybko się wypalą i stracą siły (co już się dzieje). Potrzeba odważnej przemiany dorosłych, by jedynie dotknięty tu problem stał się ważny i priorytetowy dla świata.

Może Bóg chce z wielu z nas uczynić takich Mojżeszów na obecne czasy? Bóg wychowywał Mojżesza, a poprzez niego prowadził Izraelitów. Aby nasze dzieci szły w dobrą stronę po pustyni współczesności, sami musimy pozwolić się wychować… przez najlepszego Rodzica i Przyjaciela. Owszem, możemy mieć wymówki, jak miał je Mojżesz: że jesteśmy słabi, że to nie nasz problem, że nie potrafimy, żeby Pan szukał sobie kogoś innego…

Nigdy nie jest za późno na zmianę życia na lepsze, wartościowsze. Odważmy się je zmieniać, by zachować prawdziwe człowieczeństwo dla przyszłych pokoleń.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wychowanie to wyzwanie. Dlaczego Bóg kocha postawę dziecka?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.