Dzięki Bogu wytrwaliśmy - świadectwo Majki

Dzięki Bogu wytrwaliśmy - świadectwo Majki
(fot. shutterstock.com)
Majka

Jestem Majka, mam 23 lata i kilka tygodni temu wzięłam ślub. Mojemu mężowi i mnie udało się wytrwać w czystości do ślubu - dzięki Bogu.  Te dwa ostanie słowa znaczą, że po pierwsze: bez Niego nie dalibyśmy rady, po drugie: bardzo mu dziękuję, za to, że daliśmy, i  za to, że w ogóle stworzył tak genialną wizję narzeczeństwa, jaką jest czystość.

Nie myślałam tak od początku. To mój mąż, gdy byliśmy dopiero "kilkudniową" parą, postawił sprawę jasno: zero współżycia do ślubu. Ja miałam przekonanie, że owszem… możemy spróbować żyć w czystości… ale i tak nam się nie uda. Znałam tylko pary, które albo ze sobą współżyły i nie widziały w tym nic złego, albo starały się nie współżyć, ale po jakimś czasie nie dawały rady. Próbowałam więc wycisnąć z mojego chłopaka jakieś ustalenia, co będzie, gdy ewentualnie nie wytrzymamy i prześpimy się ze sobą, ale on ciągle swoje: nie i nie, nie będzie żadnego "ewentualnie", damy radę. No dobra…

Grzech jest grzechem - sprawa jasna w przypadku współżycia. Co jednak z innymi formami okazywania sobie czułości? Po jakimś miesiącu związku zakołatał mi się w głowie dawno usłyszany tekst: "namiętny pocałunek też jest grzechem". Trochę tego nie rozumiałam, więc postanowiłam poruszyć temat na spowiedzi. Trafiłam na wyjątkowo radykalnego księdza, gdyż usłyszałam: "do ślubu możecie żyć, przytulać się, całować jedynie jakby brat z siostrą". Wstałam od konfesjonału trochę zdruzgotana.  "On mnie przecież zostawi!" myślałam, "żaden mężczyzna się nie zgodzi na tak wysoko postawioną poprzeczkę…" Ze ściśniętym sercem powiedziałam jednak chłopakowi, co zasugerował spowiednik. Okazało się, że nie doceniłam mojego mężczyzny - usłyszałam od niego najpiękniejsze dla mnie wyznanie miłości: "choćbym Cię miał do ślubu tylko w rękę całować - to tak zrobię."

Chciałabym uściślić - nie uważam, żeby nakaz mojego spowiednika był ogólną normą dla wszystkich. Każda para ma swoją własną wrażliwość. Jednak dla nas takie postawienie poprzeczki było konieczne i, jak się okazało, dobre. Oczywiście, przez pewien czas szukaliśmy przełożenia słów: "jak brat z siostrą" na praktykę. Czytaliśmy książki, słuchaliśmy konferencji, rozmawialiśmy o swoich odczuciach. Ostatecznie wypracowaliśmy sobie pewne granice.

          

Czy było łatwo? A skąd. Po pierwsze, trochę wstydziłam się naszego podejścia. Wiele koleżanek pytało mnie jak sobie poukładaliśmy podejście do 6. przykazania. No i musiałam tłumaczyć, dlaczego ze sobą nie sypiamy, choć wcale nie byłam do tego przekonana… Chcąc nie chcąc, szukałam argumentów na rzecz czystości i powoli przekonując innych, -sama się przekonywałam. Jeśli jednak osoby bliskie jakoś rozumiały, że można ze sobą nie sypiać, to absolutnie nie mogły pojąć, jak można być razem i "porządnie" się nie całować… no weź… bez sensu… Bywało, że czułam się głupio, gdy moje argumenty trafiały w próżnię

A po drugie nie było łatwo, bo ciągnęło nas do siebie. Nie raz trzeba było sobie przypominać o wyznaczonych granicach (głównie mój chłopak mnie, bo ja czasem zachowywałam się, jakby zasady były po to, żeby je troszkę łamać i zobaczyć, co będzie). Z bólem zrezygnowaliśmy z wakacyjnych wyjazdów we dwoje z nocowaniem. Wiedzieliśmy, że jak będziemy mieli wspólny pokój, to albo nie będziemy spać, bo będziemy się męczyć z zachowaniem czystości, albo nie będziemy spać, bo machniemy na nią ręką (i tu część znajomych par, tych starających się wytrwać w czystości, robiła podobnie jak my, a część się nie przejmowała i wyjeżdżała razem -kolejna sprawa indywidualnej wrażliwości).

Przeciwwagą dla osób, które kwestionowały nasze podejście do czystości, były te, które się za nas modliły (co ciekawe, niektóre moje przyjaciółki występowały w obu rolach). Znajomych "z branży", tzn. tych bliższych i świadomie wierzących, prosiłam wprost: "módlcie się, bo się trochę nie dogadujemy", "… bo jedziemy do mnie do domu pierwszy raz  i się boję",  "… bo jest nam ciężko wytrwać w czystości". Innych prosiłam bardziej ogólnie.  A oni nie zawodzili. To się czuło.

Chciałabym teraz zburzyć wizję, że zachowanie czystości bardzo nas męczyło i odbierało radość wspólnych chwil. Ależ nie! Były, owszem, trudne dni. Jednak głównie ta delikatna bliskość, na jaką sobie pozwalaliśmy, cieszyła niesamowicie.  Spędzaliśmy razem dużo czasu - oglądaliśmy filmy, graliśmy w bilard, jeździliśmy na łyżwach, spotykaliśmy się ze znajomymi, próbowaliśmy kawy w niezliczonej ilości kawiarni, gotowaliśmy obiady, rozmawialiśmy, chodziliśmy do kościoła, czasem wspólnie się modliliśmy. I tak minął rok i 10 miesięcy.

Kończąc, chcę powiedzieć, chcę wołać na cały głos: WARTO CZEKAĆ DO ŚLUBU! Teraz widzę, że jest to przegenialny pomysł Pana Boga. Dlaczego? Wymienię kilka powodów, które poznałam w praktyce (a nie z dyskusji na lekcjach religii):

  • bo nie mogąc powiedzieć komuś najprościej "kocham Cię", czyli ciałem, nauczyliśmy się okazywać to na 1000 innych sposobów,
  • bo opanowanie, cierpliwość, planowanie i kreatywność wykształcone w związku ze sferą seksualną przenoszą się na inne dziedziny życia (np. więcej wymagając od siebie w dziedzinie czystości, zauważyłam, że jestem też w stanie z mniejszym trudem walczyć ze swoimi drobnymi grzeszkami, typu podjadanie słodyczy),
  • bo zrozumiałam z dużą pewnością, że mojemu narzeczonemu zależy na mnie, a nie tylko na moim wyglądzie i ciele,
  • bo nauczyłam się bronić swojego zdania i mniej przejmuję się cudzymi opiniami na temat mojego życia,
  • bo mogłam spokojnie zastanowić się nad decyzją o ślubie - jestem przekonana, że gdybyśmy sypiali ze sobą, byłabym tak zaangażowana, że zgodziłabym się na małżeństwo "w ciemno",  nie myśląc o tym zbyt wiele,
  • bo miałam czas, żeby dobrze nauczyć się NPR, nie bojąc się, że w moim niedoświadczeniu może pomyliłam dni płodne z niepłodnymi,
  • bo kiedy się udaje dotrwać w czystości do ślubu, daje to niesamowitą pewność siebie i radość, wielką radość!

Wyślij świadectwo| Chcemy Was zaprosić do złożenia świadectwa, że miłość i wierność ma sens. Że ma sens, aż do takiego stopnia, że warto poczekać z oddaniem całego siebie ukochanej osobie do ślubu. Mówiąc krótko, prosimy Was o przesłanie świadectw, które będą odpowiedzią na pytanie: "Dlaczego z seksem warto poczekać do ślubu?" | Więcej informacji i formularz znajdziesz tutaj

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Dzięki Bogu wytrwaliśmy - świadectwo Majki
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.