Gabriel - przemawiający w imieniu Boga
Wydawało się, że Bóg nie spieszy się z wypełnieniem obietnic, które złożył przez proroków. W istniejącej wówczas sytuacji politycznej i religijnej nic nie zapowiadało przyjścia Mesjasza. Ród Dawida nie tylko nie sprawował już władzy, ale w ogóle nie miał żadnego znaczenia. W Judei władzę sprawował król, który nie był Żydem; w dodatku jego rządy uzależnione były od pogańskiego cesarza Rzymu. Mimo to naród wciąż wierzył, że przyjście wyzwoliciela jest bliskie.
Do tych, którzy nie tracili nadziei, zaliczała się rodzina kapłańska: Zachariasz i Elżbieta. Oboje pochodzili z rodu Aarona. Wydawało się, że Bóg nie błogosławi im, ponieważ dotąd nie mieli dziecka. Pewnego dnia, kiedy Zachariasz w wyznaczonej dla swojej zmiany kolejności pełnił służbę liturgiczną, jemu to przypadł obowiązek wejścia do przybytku i złożenia ofiary z kadzidła przed ołtarzem. Na zewnątrz tłum trwał na modlitwie. Modlono się o to, by Pan udzielił błogosławieństwa i posłał oczekiwanego Mesjasza.
Ale oto przed Zachariaszem staje anioł. Kapłana ogarnia lęk. Anioł jednak uspokaja go i zapewnia, że jego modlitwa została wysłuchana i że jego żona Elżbieta urodzi syna. Zachariasz nie wierzy, prosi o znak. Anioł przedstawia się: Ja jestem Gabriel, który stoję przed Bogiem i daje znak: A oto będziesz niemy (Łk 1,19. 20). To sam Zachariasz będzie znakiem proroczym. Jego niewytłumaczalne milczenie nie będzie mogło ujść uwadze otoczenia.
Anioł, który ukazuje się Zachariaszowi, nie jest postacią fikcyjną czy tylko znakiem działania Bożego, ale postacią realną, która ma swoje imię i której została powierzona misja. Przemawia on w imieniu Boga i oświadcza, że został upoważniony do ogłoszenia, że czasy mesjańskie nadeszły. Swoje orędzie ogłasza w Jerozolimie, w świątyni, w chwili gdy lud jest zgromadzony na modlitwie.
Ale ta pierwsza misja Gabriela jest dopiero jakby przedsionkiem tajemnicy. Sześć miesięcy później otrzymuje on nowe zadanie, które wprowadzi go w samo serce rozgrywającego się misterium. Święty Łukasz pisze: W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja (Łk 1, 26. 27).
Jest to jedna z najpiękniejszych stronic Ewangelii. Jej prostota i głębia zachwyca. Możemy całe życie ją rozważać, a i tak nie uda nam się zgłębić do końca jej bogactwa. Żadne poselstwo w ciągu wieków nie miało tak wielkiego znaczenia i nie pociągnęło za sobą tak daleko sięgających skutków.
W czasie swej pierwszej misji anioł Gabriel tylko przekazuje orędzie od Boga. Zapowiada to, co ma nastąpić, nikogo przy tym nie pytając o zdanie; oświadcza, że jest posłańcem i przemawia tonem nie znoszącym sprzeciwu. Druga z kolei misja, ta do Nazaretu, różni się całkowicie od pierwszej. Gabriel nie przychodzi tylko po to, by przekazać orędzie, ale by w imieniu Pana przeprowadzić rozmowę w określonej sprawie. Przybywa, by zapytać o zgodę na zawarcie przymierza.
To sam Bóg Wszechmogący wychodzi z propozycją zawarcia przymierza. Postanowił dać światu swojego własnego Syna, aby wyzwolić ludzi z jarzma grzechu i uczynić ich swymi przybranymi dziećmi. Ale tego prawdziwie królewskiego daru Bóg nie chce światu narzucać; pragnie, by został on przyjęty bez przymusu i z radością. Dlatego posyła anioła Gabriela z misją do Maryi z Nazaretu, którą wybrał na matkę swego Syna, o ile Ona wyrazi na to zgodę.
Gabriel udaje się do miasta w Galilei zwanego Nazaret. Ten właśnie region Galilei nie cieszył się dobrą sławą u Żydów z Jerozolimy. Była to kraina pogańska (Iz 8, 23), obszar, przez który przeciągały ludy pogańskie.
Miasto Nazaret nie miało żadnego znaczenia; żaden z proroków o nim nie mówił. Ale to właśnie do tego miasta bez historii Bóg posyła anioła Gabriela do młodej dziewczyny. W całym Starym Testamencie nie ujrzymy nigdy anioła Pańskiego, który by zwracał się do jakiejś dziewczyny i pytał o zgodę. Ta Dziewica jest obiecana mężczyźnie z domu Dawida, Józefowi. Józef i Maryja to dwa imiona bardzo popularne; to także dwie osoby, o których zupełnie nic nie wiadomo. Nie ma ani jednego słowa, które by coś więcej o nich mówiło; wszystko wydaje się zwyczajne i z ludzkiego punktu widzenia niezbyt interesujące.
Wybierając ludzi mało znaczących w oczach świata, z miasta bez chwały, Bóg pragnie pokazać, że dzieło, które podejmuje, to Jego dzieło, a nie sprawa ludzka. Słowa świętego Pawła znakomicie można odnieść do Maryi i Józefa: Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to, co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga (1 Kor 1, 27-29). Ani Maryja, ani Józef niczym nie zasłużyli sobie na wybór Boży; był to po prostu dar. Bóg jest zawsze całkowicie wolny w dokonywaniu wyboru.
Bóg wybrał i przygotował Maryję oraz Józefa do wielkiego dzieła odnowy, którego już wkrótce miał dokonać. Józef pochodził z rodu Dawida, a to dawało mu prawo do obietnic, które otrzymał jego przodek Dawid. Maryja - jak się wydaje - również pochodziła z plemienia Judy i z pokolenia Dawida; co więcej, była Ona spokrewniona z rodziną kapłańską, mianowicie z Zachariaszem i Elżbietą. Dla nas jednak istotne jest to, że Maryja weszła do domu Dawidowego przez zaręczyny i małżeństwo z Józefem. Józef jest prawdziwym potomkiem Dawida; dwa rodowody, które przedstawiają nam Ewangeliści, świadczą o tym niezbicie.
Kiedy i jak Józef oraz Maryja postanowili zacząć wspólne życie? Tego nie wiemy. Ewangelie apokryficzne podają szczegóły najwyraźniej z pogranicza legendy; trudno je traktować jako wiarygodne. Wydaje się, że w owym czasie młodzi ludzie, tak dziewczęta jak i chłopcy, mieli sporo do powiedzenia przy wyborze partnera. Można przypuszczać, że rodzice często inicjowali zawarcie znajomości, jednakże Józef i Maryja zaręczyli się oraz pobrali zupełnie dobrowolnie. Oboje zaakceptowali się wzajemnie spontanicznie i szczerze, bez jakiegokolwiek nacisku otoczenia.
Zasługą Maryi Panny jest to, że bez reszty zawierzyła Bogu i temu, którego Opatrzność wybrała Jej za małżonka. Nie wiedziała, dokąd ta ufność może Ją zaprowadzić. Józef natomiast zawierzył Tej, którą Bóg wybrał mu na małżonkę, i na tym polega jego zasługa. Nawet nie mógł domyślać się, jaką drogę Maryja każe mu przebyć i co za Jej sprawą stanie się jego udziałem. Zaręczając się z Maryją Józef przekazywał Jej niezbywalne prawo do udziału w obietnicach, które otrzymał Dawid. Chodziło tu o coś zupełnie innego niż o tytuł królowej, która ma dwór równie wspaniały jak dwór Salomona. Chodziło tu o pewność posiadania łaski Bożej i o prawo do stania się Matką samego Mesjasza. Bez wątpienia Józef i Maryja, tak jak wszyscy młodzi ludzie, robili plany na przyszłość i snuli marzenia o szczęściu. Bóg pokrzyżował wszystkie ich zamierzenia i zburzył plany snute w wyobraźni. Jednocześnie wszystko urzeczywistniło się w sposób, którego nikt nie był w stanie sobie nawet wyobrazić. To, co się stało, przekroczyło wszystkie ich pragnienia, wszystkie ich nadzieje. Bóg napełnił Maryję i Józefa łaskami przekraczającymi wszelką miarę. Oni darzyli się miłością tak żarliwą i tak głęboką, że z niczym tego uczucia nie da się porównać. Jeszcze nigdy dotąd żaden narzeczony i żadna młoda niewiasta nie otrzymali w podarku ślubnym podobnych bogactw. Józef ofiarowywał Maryi dziedzictwo duchowe Dawida, Maryja zaś dawała Józefowi Syna samego Boga. Słowa, które mogą być pochwałą Józefa, streszcza taki oto zwrot z Ewangelii: Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus (Mt 1, 16). Pochwałę Maryi wyraża następujące określenie: Dziewica poślubiona mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida (Łk 1, 27).
Miejscem sprawowania pierwszej misji anioła Gabriela była świątynia jerozolimska wypełniona śpiewem, modlitwą i dymem kadzidła w czasie spełniania czynności obrzędowych. Jeśli chodzi natomiast o drugą misję, nie zostały podane żadne szczegóły co do miejsca i okoliczności spotkania. Wymienione są jedynie: nazwa Nazaret i imię Dziewicy, do której posłany był anioł. Dlaczego więc - stawia sobie pytania święty Bernard - anioł zostaje posłany do Nazaretu? Dlaczego Bóg zwraca uwagę na miasto nie posiadające żadnego znaczenia? Odpowiedź na te pytania autor znajduje w ustach samego Jezusa: Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje (Mt 6, 21). W Nazarecie ukryty jest skarb Boga, a tym skarbem jest Najświętsza Panna; tam także znajduje się serce Boga. W święto Zwiastowania opat z Clairvaux tak mówił do swych mnichów: Czyż nie zdumiewa nas to, że Nazaret, miasteczko tak niewielkie, miało honor przyjmować ambasadora posłanego przez takiego Króla? Stało się tak dlatego, że w tym niewielkim miasteczku kryje się wielki skarb. Jest on ukryty, to prawda, ale ukryty przed ludźmi, a nie przed Bogiem. Bo czyż Maryja nie jest skarbem Bożym? Wszędzie, gdzie jest Maryja, tam jest serce Boga. Jego oczy są zwrócone na Nią, bo w każdym miejscu widzi uniżoność swojej służebnicy. On przecież chyba zna niebo, On, Syn Jedyny Boga Ojca? A więc skoro zna niebo, zna także Nazaret. Dlaczego miałby nie znać swojej ojczyzny? Dlaczego miałby nie wiedzieć, gdzie znajduje się Jego dziedzictwo? Swych praw do niebieskiej ojczyzny dochodzi powołując się na Ojca, a swych praw do Nazaretu - powołując się na Matkę.
Anioł zostaje posłany do Dziewicy poślubionej. Te oba terminy są tu bardzo ważne. Maryja jest dziewicą i jest poślubiona mężowi. Nie powiedziano tu ani, ile lat ma Maryja, ani w jakim wieku jest Józef. Dokładny wiek nie ma tu znaczenia; istotne jest dziewictwo Maryi, a także samo Jej małżeństwo z Józefem. Zaręczając się z Józefem, Maryja wstępowała na drogę nieznaną, której bieg był przed nią zakryty. Od Józefa otrzymywała prawo do udziału w obietnicach mesjańskich.
Co do dnia, godziny i miejsca zwiastowania możemy jedynie snuć przypuszczenia. Święto to obchodzimy każdego roku 25 marca, nawiązując w ten sposób do Bożego Narodzenia i do Świąt Wielkanocnych. Jest to święto wiosny, budzenia się nowego życia i nowej nadziei. O miejscu, w którym odbyła się rozmowa anioła z Maryją, nie wiemy absolutnie nic. Święty Ambroży lubił wyobrażać sobie Maryję, jak siedzi samotna w swej izdebce, bez przyjaciółki, bez żadnego świadka. Tylko anioł Ją odnajduje. Natomiast artyści umiejscawiali to wydarzenie w najróżniejszych okolicznościach.
Trudno pominąć milczeniem starą, mocno zakorzenioną tradycję, tak drogą dla Kościołów Wschodnich. Spotkanie z aniołem miało rzekomo mieć miejsce w samym środku dnia, w chwili gdy Maryja - tak jak wszystkie kobiety z miasta - czerpała wodę. W ten sposób wielkie wydarzenie Wcielenia Syna Bożego byłoby włączone w ciąg zdarzeń, które Bóg zamierzył.
Fragment pochodzi z książki Maryja z Nazaretu, Bernard Martelet, Wydawnictwo WAM.
Skomentuj artykuł