Jak zabezpieczyć swoją przyszłość?

fot. depositphotos.com

Żyjemy w epoce „lifehacków”. Wszyscy chcą być sprytniejsi, bardziej wydajni, zoptymalizowani. Szukamy sposobów, jak oszczędzić pięć minut na dojeździe do pracy, jak taniej kupić bilet na wakacje, jak ugotować obiad w kwadrans. Chcemy zabezpieczyć swoją przyszłość – odkładamy na emeryturę, wykupujemy polisy, inwestujemy. Myślimy o tym, co będzie za 10, 20 czy 40 lat. Chcemy mieć pewność, że gdy przyjdzie starość, choroba bądź jakiś życiowy kryzys, to będziemy mieli gdzie mieszkać i za co kupić chleb. I to jest mądre, to jest roztropne. Nikt o zdrowych zmysłach nie powie inaczej. To jest po prostu zaradność, dbanie o siebie i o swoich bliskich.

I w taką naszą poukładaną, zoptymalizowaną codzienność wchodzi Jezus z dzisiejszą Ewangelią i opowiada historię, która na pierwszy rzut oka jest absolutnie gorsząca. Mówi o nieuczciwym zarządcy. O facecie, który zorientował się, że za chwilę wyleci z pracy, bo puszczał majątek swojego szefa kantem. Co robi? Zanim szef oficjalnie wręczy mu wypowiedzenie, ten gość wpada na genialny w swojej prostocie i bezczelności pomysł. Woła dłużników swojego pana i każdemu fałszuje wielkość długu. Jednemu odpuszcza połowę, drugiemu dwadzieścia procent. Działa szybko i sprytnie, i… znowu na szkodę swojego pracodawcy. Zapewnia sobie w ten sposób wdzięczność tych ludzi i liczy na to, że gdy zostanie bez pracy i środków do życia, oni przyjmą go pod swój dach. Zabezpiecza swoją przyszłość. I co słyszymy na koniec? „Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił” (Łk 16,8).

DEON.PL POLECA

 

 

Czyżby rzeczywiście Jezus chwalił oszusta? Stawia nam za wzór krętacza i złodzieja? To jedno z tych miejsc w Ewangelii, które wywołują w nas dysonans. Ale właśnie o to chodzi. Jezus nie chwali jego nieuczciwości. To byłoby absurdalne. On był nieuczciwy i za to spotkała go kara – utrata pracy. Jezus chwali w nim coś zupełnie innego: jego determinację, spryt i konsekwencję w dążeniu do celu. Ten człowiek zrozumiał, że jego świat za chwilę się zawali. Zrozumiał, że znalazł się w sytuacji krytycznej i musi działać, by przetrwać. I całą swoją inteligencję, całą energię, cały spryt włożył w to, by zabezpieczyć swoją przyszłość. Był w tym absolutnie konsekwentny. I na to wszystko Jezus wypowiada bardzo niewygodne słowa: „Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła” (Łk 16,8).

Inaczej mówiąc, Jezus patrzy dziś pyta każdego z nas: „Czy wkładasz tyle samo energii, sprytu, determinacji i zaangażowania w troskę o swoje życie wieczne, ile ludzie tego świata wkładają w troskę o swoje finanse, kariery i doczesne zabezpieczenia? Czy jesteś tak samo kreatywny w szukaniu dróg do nieba, jak jesteś kreatywny w szukaniu sposobów na zaoszczędzenie pieniędzy lub zdobycie awansu?”. To jest pytanie, które rozsadza nasze letargiczne chrześcijaństwo. Bo zdarza się tak, że wiara to taki niedzielny dodatek do życia. Odhaczam obecność na Mszy, a potem wracam do swoich prawdziwych priorytetów. A Chrystus mówi dziś jasno: „Twoje życie jest jedno. I masz je przeżyć tak, by jego celem było niebo. Wszystko inne jest tylko środkiem”.

I tu dochodzimy do problemu niepodzielnego serca: „Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie” (Łk 16,13). Mamona to nie tylko pieniądze. To wszystko to, co w naszym życiu zajmuje miejsce Boga. Może to być praca, kariera, opinia innych, własne ego, przyjemności, lęk o przyszłość. To wszystko, co sprawia, że nasze serce jest rozdarte. A rozdarte serce jest nieskuteczne. Nie da się jechać samochodem jednocześnie na wschód i na zachód. Nie da się budować domu na dwóch różnych fundamentach. Albo budujesz na skale, którą jest Bóg, albo na piasku, którym jest świat.

To, o czym mówi dziś Jezus, dopełnia Paweł Apostoł w drugim czytaniu. Pokazuje, na czym polega prawdziwa, Boża „roztropność”. Rządca z Ewangelii był roztropny dla siebie, by ratować własną skórę. A Paweł pisze o Kimś, kto okazał absolutną „roztropność” w trosce o nas: „Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie samego na okup za wszystkich (…)” (1 Tm 2,5-6). To jest Boży plan na nasze zbawienie. To jest Boży „lifehack” na wieczność. Bóg nie wymyślił skomplikowanego systemu praw i nakazów, byśmy sobie na niebo zapracowali. On dał nam swojego Syna. Jezus zapłacił za wszystkie nasze długi. On jest tym, który zabezpieczył naszą wieczną przyszłość. On jest tym Przyjacielem, który czeka, by nas przyjąć do „wiecznych przybytków”, gdy nasze ziemskie życie się skończy.

DEON.PL POLECA


Cała liturgia Kościoła, każda Eucharystia, każdy sakrament, to jest właśnie zanurzenie w tej Bożej logice. To nie jest tylko system moralny, zbiór zasad, jak być dobrym człowiekiem. Gdyby tak było, chrześcijaństwo niczym nie różniłoby się od innych filozofii czy religii. Chrześcijaństwo jest relacją z żywą Osobą, która oddała za mnie życie i która daje mi siłę, bym mógł do Niej pielgrzymować. Sakramenty to nie są magiczne rytuały, ale konkretne narzędzia, które Bóg daje nam do ręki, byśmy potrafili mądrze zarządzać swoim życiem w perspektywie wieczności.

Dzisiejsza liturgia stawia nas więc przed fundamentalnym wyborem: Komu lub czemu poświęcasz swoje życie? Jak inwestujesz swój czas, swoje talenty i siły? O co tak naprawdę zabiegasz? Prorok Amos w pierwszym czytaniu grzmi na tych, którzy tak bardzo skupili się na pomnażaniu majątku, że czekali tylko, aż skończą się dni święte, by móc dalej oszukiwać i wyzyskiwać biednych. Ich serce było całkowicie oddane Mamonie. A Bóg mówi przez proroka: „Nie zapomnę nigdy wszystkich ich uczynków” (Am 8,7).

Może właśnie dziś jest ten dzień, by zrobić w swoim życiu audyt. Sprawdzić, kto tak naprawdę jest moim panem. Bóg czy mamona? Królestwo Niebieskie czy moje małe, doczesne królestwo? Bo jeśli celem jest niebo, to cała reszta nabiera właściwych proporcji. Praca, pieniądze, relacje – to wszystko przestaje być celem samym w sobie. I wtedy dopiero człowiek staje się prawdziwie wolny. Wtedy potrafi być naprawdę „roztropny” – używać dóbr tego świata nie po to, by się nimi zabezpieczyć, ale by zdobywać przyjaciół dla nieba. By kochać, służyć i dzielić się, wiedząc, że nasza prawdziwa przyszłość jest bezpieczna w rękach Tego, który zapłacił za nas najwyższą cenę.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak zabezpieczyć swoją przyszłość?
Komentarze (3)
JK
~Jan Kowalski
21 września 2025, 14:51
Ale to ma znamiona przestępstwa,a ci dłużnicy mają udział w grzechu cudzym.Czyż nie tak?
JP
~Jacek P
22 września 2025, 07:03
Przestępstwo jest przekroczeniem ludzkich praw. Przy obecnych kodeksach prawa Jezusa można by oskarżyć o wiele, ale to nie oznacza, że przekroczenie prawa jest grzechem. Drastycznym przykładem jest prawo jakie ustanawia okupant, np. Niemcy względem Żydów.
TT
~Tomasz Tomasz
21 września 2025, 14:46
Księże Mateuszu. 5 z teologii a na pewno z modlitwy Pismem Świętym :-) Dziękujemy.