Jak żyć, by nie stracić poczucia sensu? Te podpowiedzi ks. Blachnickiego sprawdzają się od lat
Nie był teoretykiem pouczającym z ambony ludzi, jak mają żyć. Moc jego przekazu brała się z własnych doświadczeń, a sporo z nich było bardzo trudnych – jak dziewięćdziesiąt dziewięć dni spędzonych w celi śmierci. Blachnicki w swoich czasach nie mierzył się co prawda z tak niszczycielską siłą mediów i internetu, ale mechanizmy, które teraz ciągną nas w dół, w zasadzie się nie zmieniły. Jego opis człowieka pogubionego i rezygnującego z własnej wolności jest boleśnie aktualny – ale aktualna jest też wizja Blachnickiego i jego wskazówki, co możemy robić, by odzyskać w życiu siebie.
Żyjemy w czasach niepewności i chaosu wartości. Ze społeczeństwa ukształtowanego przez wartości chrześcijańskie zmieniamy się w zbiorowisko ludzi mających bardzo różne fundamenty. Tak różne, że czasem trudno znaleźć coś, co nas łączy na głębszym poziomie. Nie pomaga to, że prawda i racja stały się ostatnio synonimami i że jesteśmy emocjonalnie rozgrywani przez rozmaitych ideologów. Coraz trudniej jest znaleźć stały punkt oparcia; zasady są względne, wartości zmienne, trudności nie motywują do walki, ale do szukania dróg obejścia - nawet, jeśli trzeba zrezygnować z czegoś, co było dla nas ważne i do tej pory nas kształtowało.
Jak żyć, by nie stracić poczucia sensu?
Cierpimy na tym jako jednostki i jako społeczności, te małe i te duże. Smutek, zniechęcenie, przytłoczenie życiowymi wyzwaniami, piętrzące się trudności – to wewnętrznie dobija bardzo wiele osób. Do tego dochodzą czynniki zewnętrzne: konsekwencje pandemii i inflacji, zmiany polityczne, wojna. Trudno zaprzeczyć, że to czas, w którym potrzebne są konkrety: jasne wskazówki, jak żyć, żeby nie tracić radości, poczucia celu, sensu w życiu. A jeszcze bardziej potrzebni są ludzie, którzy tak potrafią żyć i którzy mogą nam podpowiedzieć, co działa.
Mam ten przywilej, że widzę takich ludzi wokół siebie. Spora część z nich kieruje się wskazówkami, które zostawił wizjoner i pasjonat dobrego, spełnionego życia: Franciszek Blachnicki. I choć on sam nie żyje od prawie czterdziestu lat, jego spostrzeżenia i pomysły nie straciły na aktualności.
Szukamy czegoś, co nas poskleja, wyjaśni nam samych siebie
Dlaczego nie straciły? Bo jesteśmy jako społeczeństwo coraz bardziej rozbici. Zdezintegrowani. Szukamy czegoś, co nas poskleja, wyjaśni nam samych siebie, ustawiamy się w kolejkach do psychologów i to bardzo dobrze – ale nawet po najlepszych terapiach zostaje nam w środku jakaś pustka. Szukamy jej wypełnienia we wskazówkach, jak być bardziej sobą i w internetowych, minutowych przepisach na dobre życie, publikowanych na kanałach mediów społecznościowych, bez żadnych gwarancji.
Wciąż chce nas dla siebie zagarnąć konsumpcjonizm, napędzany czyjąś chęcią zysku, wpędzający nas w nieustanny przymus posiadania kolejnych rzeczy. Pracujemy zbyt wiele, łudząc się, że pozwoli nam to wreszcie osiągnąć jakiś rodzaj sukcesu – i odkrywamy, że może i jest jakiś sukces, ale ceną za niego jest wypalenie, popsute relacje, życiowy smutek. Nie potrafimy sami docierać do prawdy: to czasochłonne i trudne, więc przyjmujemy cudze zdanie i jesteśmy bardzo podatni na manipulacje, fake newsy, klikbajtowe przekłamania, których nikt dla nas nie sprostuje.
Co robić, by odzyskać w życiu siebie?
Te zjawiska wśród swojego pokolenia widział już Blachnicki: nie mierzył się co prawda z niszczycielską siłą mediów i internetu, ale mechanizmy, które ciągną nas w dół, w zasadzie się nie zmieniły. Jego opis człowieka pogubionego i rezygnującego z własnej wolności jest boleśnie aktualny – ale aktualna jest też wizja Blachnickiego i jego wskazówki, co możemy robić, by odzyskać w życiu siebie.
Chcę tu od razu podkreślić, że ksiądz Franciszek Blachnicki nie był teoretykiem pouczającym z ambony ludzi, jak mają żyć. Moc jego przekazu brała się z własnych doświadczeń, a sporo z nich było bardzo trudnych – jak dziewięćdziesiąt dziewięć dni w celi śmierci w Auschwitz, w oczekiwaniu na ścięcie gilotyną.
Te podpowiedzi pomagają dobrze żyć nie tylko ludziom wierzącym
Jednak dużo wcześniej miał inne doświadczenie: jako dziesięciolatek został harcerzem. I właśnie w tym kawałku jego życia znajdziemy cztery wskazówki podpowiadające, jak żyć, by być spełnionym człowiekiem. Pierwsza: zdobywanie nowych umiejętności daje radość i pewność siebie. Druga: przestrzeń do rozwoju naszych wrodzonych talentów jest w życiu niezbędna. Trzecia: zdyscyplinowanie pomaga skuteczniej osiągać ważne cele. Czwarta: nie można się poddawać się w obliczu trudności, trzeba szukać wyjścia i nie rezygnować.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że Blachnicki księdzem został późno i wcześniej wcale nie był człowiekiem wierzącym. Żył swoimi wartościami, chciał zostać wielkim człowiekiem i sam ze sobą ustalił, że przepis na to jest jeden.
„To była jego dewiza życiowa, styl życia na długo przed tym, zanim został księdzem. Doszedł do tego, że bycie wielkim człowiekiem wymaga trzech rzeczy: bycia dobrym, bycia odważnym i starania się przy pokonywaniu przeszkód. I kiedy się naprawdę mocno analizuje jego życiorys i jego działania, to właśnie to widać: że był dobry, odważny i starał się pokonywać przeszkody” – przypominał w swoim referacie ks. Rafał Arciszewski, zafascynowany Blachnickim wieloletni moderator diecezjalny Ruchu Światło-Życie, żyjący według wskazówek ks. Franciszka od trzydziestu lat.
Najgorszy kryzys nie musi być końcem
Jak ten ogarnięty, zdyscyplinowany i dobry człowiek poradził sobie z potężnym życiowym kryzysem? Najpierw dotknęła go rozpacz. „W 1942 roku został skazany na karę śmierci przez ścięcie gilotyną. Oczekiwał na ten wyrok i przeżywał tak zwaną 'noc ciemną'' Nie widział sensu życia, nie wiedział, po co to wszystko, przeżywał mocną rozpacz. Nie był jeszcze wtedy za bardzo wierzący, nie był skupiony na Panu Bogu, nie interesowała go wiara. Ale po doświadczeniu tamtej nocy przeczytał jedno zdanie, które sprawiło, że przeżył swoje nawrócenie: w tym jednym momencie doświadczył bożej mocy, bożej miłości” – mówił ks. Arciszewski.
Po tym przełomie, gdy wyszedł z otchłani rozpaczy, Blachnicki napisał: gdybym miał możliwość wyjścia z tego obozu, chciałbym zostać księdzem i dzielić się ze wszystkimi bożą miłością. Ale gdybym nawet nie miał wyjść, dziękuję ci, Boże, za łaskę wiary. To doświadczenie nada nowy kierunek jego życiu. Bo będzie żył: opóźniająca się kara śmierci zgodnie z prawem zostaje zamieniona na więzienie. Uwolniony z niego po wojnie, wstępuje do seminarium i zostaje księdzem.
Trzy wskazówki dla zagubionych w Kościele
Będąc człowiekiem Kościoła, uważnym i wyciągającym wnioski, ks. Blachnicki dostrzega potrzeby ludzi wierzących. I ma pomysły na to, jak pomóc im się odnaleźć w chwilach zagubienia. Sobór Watykański II zbierze się dopiero za dziesięć lat, a Blachnicki zacznie już robić to, co potem zalecą do wdrożenia ojcowie soborowi.
Jedną z kluczowych spraw w kwestii kształtowania dojrzałych, zintegrowanych ludzi będzie dla Blachnickiego znajomość Pisma Świętego, które pozwala poznać Jezusa. Podkreślił to w swoim referacie ks. Paweł Żukowski, moderator Ruchu Światło- Życie w archidiecezji białostockiej. „Na samym początku nie jest kodeks prawny, ale osobowe spotkanie z Jezusem Chrystusem. I z tego punktu wychodzę dalej. Słowo Boga, które czytam, jest wcielane w moje życie. Odkrywam to, co daje mi chrzest, a dopiero potem jestem wprowadzany w to, co się dzieje w wierze, w Kościele” – mówił. Takie podejście zakłada zaangażowanie: Blachnicki wychodził z założenia, że nie da się kształtować ludzi, jeśli każe im się tylko słuchać kazań i nauk. Dlatego angażował młodzież, a potem także dorosłych w realne życie parafii, nie tylko w słuchanie treści płynących z ambon. Dbał też o to, by ludzie wierzący odkrywali liturgię, rozumieli, co się dzieje podczas Eucharystii, potrafili nią żyć.
Te trzy wskazówki: poznawanie Pisma Świętego, odkrywanie sensu i piękna liturgii, przede wszystkim Eucharystii, i realne, czynne zaangażowanie w swój Kościół to świetny punkt wyjścia dla osób, które czują, że umyka im gdzieś sedno wiary i że ich do tej pory zwykła religijność przestaje wystarczać. Często wiąże się to z kryzysem wiary i ten moment jest idealny, by na nowo zacząć szukać - może głębiej, niż dotychczas.
Czy to naprawdę może działać?
Czy to działa? Czy będąc katolikiem w XXI wieku można jeszcze w ramach swojej wiary znaleźć szczęście, sens życia, poczucie, że jest się na właściwym miejscu, a sprawy mimo trudności idą w dobrym kierunku? Gdy patrzy się na ludzi żyjących według podpowiedzi księdza Blachnickiego, widać, że te proste i mocne wartości mogą być kluczem do dobrego życia. Że pomysł na życie, w którym ważne jest zdobywanie nowych umiejętności, rozwijanie talentów, zdyscyplinowanie, pokonywanie trudności, życiowa odwaga i wybieranie tego, co dobre, przynosi bardzo pozytywne efekty. I że przed kryzysem chroni bliska relacja z Jezusem, znajomość Pisma Świętego, zanurzenie w Eucharystii i ta wolność od skupienia na sobie, która pozwala zauważać cudze potrzeby i robić dobre rzeczy dla innych ludzi, których mamy obok siebie. Nie po to, by ktoś nas za to pochwalił, ale dlatego, że dzięki temu inni mogą doświadczyć dobra i miłości, które może bardzo zmienić ich życie.
---
Dzięki uprzejmości Biura Prasowego Archidiecezji Białostockiej korzystałam przy pisaniu z nagrań referatów wygłoszonych podczas konferencji pt. „Ks. Franciszek Blachnicki – wychowawca wolnych ludzi”: „Model wychowania nowego człowieka wg. ks. Franciszka Blachnickiego” ks. Rafała Arciszewskiego i „Wychowanie młodzieży w formacji Ruchu Światło-Życie” ks. Pawła Żukowskiego.
Skomentuj artykuł