Jan, który wyszedł z kryzysu bezdomności: lubię "trzeźwe i słodkie" życie!

Jan, który wyszedł z kryzysu bezdomności: lubię "trzeźwe i słodkie" życie!
Panu Janowi, podopiecznemu Dzieła Pomocy św. Ojca Pio, spoglądanie w niebo kojarzy się z najmroczniejszym czasem w jego życiu. Fot. Depositphotos
Logo źródła: Głos Ojca Pio Aleksandra Wendel-Buła

"Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy" - słowa belgijskiego duchownego, o. Phila Bosmansa, niosą w sobie nadzieję dla każdego z nas. W końcu mówi się, że nie ma sytuacji bez wyjścia, a każdy człowiek ma jakąś cechę lub talent, który, wykorzystany w umiejętny sposób, może odmienić nasz los. Trudno jednak myśleć o swoim życiu w tak optymistyczny sposób, gdy… nie ma się domu. Czy osoby bezdomne, spoglądając w niebo, są w stanie zobaczyć cokolwiek poza ciemnością?

Byłem smutny, bardzo smutny

Panu Janowi, podopiecznemu Dzieła Pomocy św. Ojca Pio, spoglądanie w niebo kojarzy się z najmroczniejszym czasem w jego życiu.

- Gdy partnerka wyrzuciła mnie z domu i nie miałem się gdzie podziać, szukałem schronienia na działkach - opowiada mężczyzna. - Pewna starsza pani pozwoliła mi zamieszkać u siebie w altance. Niby lokum jakieś miałem, ale strach był we mnie wielki, bo na tych działkach rajzowali chuligani… Podpalali altanki, tłukli kogo popadnie. Jak się wieczorem kładłem, nie było pewności, że rano się obudzę. Było mi wtedy bardzo ciężko. Zamknąłem się w sobie i żyłem dziwnym życiem. Niby nie musiałem nic robić i mogłem patrzeć w niebo, ile chciałem, ale byłem smutny, bardzo smutny… Nie zajmowałem się wtedy niczym, tu się poszło, tam się poszło, ubranie i jedzenie sobie ogarnąłem… Ale co to było za życie, takie smutne".

Można powiedzieć, że pan Jan nie widział w tamtym czasie żadnej "iskierki", która mogłaby rozświetlić mrok jego życia. Przekonany, że sam nie da rady wyjść z bezdomności, w końcu zwrócił się po pomoc do MOPS-u, a tam z kolei dowiedział się o Dziele Pomocy św. Ojca Pio. Pracownik socjalny na początku postawił mężczyźnie warunek: odwyk. W pierwszej chwili uzależniony od alkoholu mężczyzna się buntował, lecz w końcu zgodził się na terapię zamkniętą. Dziś wie, że był to słuszny krok.

DEON.PL POLECA


- Dobrze zrobiłem, że tam poszedłem - opowiada. - Dużo spraw mi to uświadomiło, oczy otworzyło. Dziś nie piję i chcę się tego trzymać już na zawsze. Z przyjemności zostały mi słodycze: cukierki, ciastka, czekoladki. Lubię takie życie: trzeźwe i słodkie!

Gdy udało się pokonać największy mrok w życiu pana Jana - uzależnienie, okazało się, że mężczyzna ma "dryg" do maszyn i chciałby pracować w budownictwie. W jego życiu pojawił się jasny punkt - "gwiazda", ku której mógł od tamtej pory zmierzać. Była nią… praca na koparce. Marzenie to pozwoliło panu Janowi zawalczyć o swoje życie. Mężczyzna trwa w trzeźwości, podjął tymczasową pracę i rozpoczął starania o odzyskanie utraconego prawa jazdy. Dzięki temu w przyszłości będzie mógł postarać się o wymarzone zatrudnienie.

Rozjaśnić mrok

Panu Janowi, dzięki pomocy pracownika socjalnego, udało się dostrzec we własnym życiu nadzieję na przyszłość. Tak najlepiej można opisać rolę pracowników Dzieła Pomocy św. Ojca Pio, którzy pomagają najuboższym wychodzić z bezdomności. Słuchając, umiejętnie zadając pytania, a następnie proponując konkretne kroki, pomagają oni osobom bezdomnym dostrzec szansę na zmianę swojego życia. A wtedy wiele spraw nabiera tempa.

Pewnego dnia w świetlicy Dzieła Pomocy zjawiła się bezdomna kobieta, smutna z powodu długiego i bezskutecznego poszukiwania pracy. Początkowo nie widziała sensu w wizycie u doradcy zawodowego, jednak po namowie zgodziła się pójść na konsultację. Po godzinie rozmowy odzyskała nadzieję na zmianę, tak potrzebną w procesie szukania pracy. Tego samego dnia wyszła z jego gabinetu z gotowym, wydrukowanym w wielu kopiach CV (wcześniej posiadała tylko odręcznie napisaną wersję) i numerami telefonów do potencjalnych pracodawców. Na drodze wychodzenia z bezdomności często potrzebna jest osoba lub zdarzenie, które pomoże zobaczyć światełko w ciemności.

Dla innej podopiecznej Dzieła Pomocy św. Ojca Pio, pani Lucyny, która z powodu bezdomności popadła w depresję, była to możliwość zamieszkania w oferowanym przez nie mieszkaniu wspieranym. Ustabilizowanie sytuacji mieszkaniowej dało jej odwagę do podjęcia pracy, a że kobieta posiadała doświadczenie w opiece nad chorymi, w krótkim czasie znalazła satysfakcjonujące ją zatrudnienie!

Oczywiście nie każda sytuacja jest tak prosta. Czasem, by "odnaleźć dobrą gwiazdę", osoby bezdomne muszą nauczyć się czegoś nowego, podjąć wyzwanie… Z pewnością warto je do tego motywować. A gdy ktoś już zdobędzie się na odwagę, często okazuje się, że nauka szycia na maszynie stanowi początek nowej drogi zawodowej, a złożenie wniosku o lokal socjalny z pomocą specjalisty to szansa na odzyskanie domu. Z taką perspektywą wyjście z "mroku bezdomności" jest już naprawdę blisko!

Artykuł pochodzi z dwumiesięcznika "Głos Ojca Pio".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
oprac. Katarzyna Stokłosa

Święty, który ciągle jest z nami

Ojciec Pio z Pietrelciny to stygmatyk, którego relikwie pozostają nienaruszone, mimo że od jego śmierci minęło prawie pięćdziesiąt lat. Podobnie jak dawniej zadziwiał otoczenie swoją wiarą, tak dziś budzi...

Skomentuj artykuł

Jan, który wyszedł z kryzysu bezdomności: lubię "trzeźwe i słodkie" życie!
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.