Japoński malarz nie wiedział nic o Jezusie i nie znał Biblii. "Moje nawrócenie dało życie śmierci"
Osamu Giovanni Micico nigdy nie czytał Biblii. Nie wiedział nic o historii Chrystusa, zawartej w Ewangeliach. Jednak stało się tak, że studiowanie sztuki sakralnej we Włoszech doprowadziło go do wiary. - Malarstwo trafia prosto do serca, jak muzyka. Nawet nie rozumiejąc go, ludzie mogą patrzeć na nie i kontemplować je - mówi.
Micico odkąd pamięta interesował się rysunkiem i malarstwem. Na studiach spotkał artystę, który zainspirował go do kontynuowania swojej pasji - malarstwa. Ale aby zadowolić rodziców w życiu dorosłym, początkowo zajął się karierą naukową.
W 2008 roku w wieku 37 lat artysta przeprowadził się jednak do Florencji, aby studiować malarstwo dawnych mistrzów, takich jak Michał Anioł i Leonardo da Vinci.
W wywiadzie dla Catholic News Agency powiedział, że w tamtym czasie malował głównie pejzaże i portrety. Czasami kopiował wielkich artystów, by się od nich uczyć. Ale nie wiedział jednak, na co patrzy.
Jezus dał mu duchowe odrodzenie
Na jego nawrócenie miało wpływ osobiste spotkanie i późniejsza przyjaźń z irlandzkim artystą religijnym i katolikiem Danym MacManusem, który mieszkał wówczas też we Florencji.
Japoński artysta w pewnym sensie zetknął się wtedy z Ewangelią w taki sam sposób, w jaki spotykali się z nią ludzie w średniowieczu, którzy nie umieli czytać, ale poznawali ją przez symbole sztuki.
- Czytałem obrazy biblijne, zanim poznałem Ewangelię. Nie wiedziałem, jakie historie przedstawiają - wyjaśnił.
- Raz zapytałem Dany'ego o to, kim są ci rybacy? - mówi Micico.
- Myślę, że tak jak muzyka, te realistyczne obrazy przemawiały do mnie harmonijnie i ożywiały moją duszę. Była tam nie tylko technika, było tam coś jeszcze, co było bardzo święte - opowiada dla CNA.
Podczas gdy Micico nadal nic nie wiedział o Biblii, MacManus zaprosił go na wykład związany z teologią ciała, który wygłaszał w dniu św. Jana Pawła II i to, co usłyszał zrobiło na nim wrażenie.
MacManus został ojcem chrzestnym Japończyka podczas chrztu w 2010 roku, czyli dwa lata od przeprowadzenia się do Florencji.
Piękno Boga
- Myślę, że nawet bez słów, jak w przypadku muzyki Bacha, można wyczuć piękno twórcy - mówi. - Ostatecznie obraz Boga Miłosiernego... To właśnie do mnie przemówiło.
Micico obecnie sam tworzy sztukę sakralną.
- Chciałem szerzyć Dobrą Nowinę za pomocą malarstwa. Jestem pewien, że jest wielu ludzi, których współczesna sztuka sakralna poruszy. A jeśli z powodu mojego zawodu mogę przyłożyć rękę do tej pięknej misji, to fantastycznie - mówi dla Catholic News Agency.
W listopadzie 2018 roku jeden z obrazów Micico został podarowany archidiecezji Nagasaki.
Obraz „Święta Matka Boleści i Nadziei” artysty został powieszony w katedrze Niepokalanego Poczęcia w Nagasaki, w kaplicy maryjnej, poświęconej ofiarom zrzucenia bomby atomowej z 1945 roku. Na pierwszym planie dzieło przedstawia Matkę Bożą Bolesną, w tle eksplodującą bombę atomową i płonące miasto.
Prześladowania chrześcijan w Japonii
Po nawróceniu japoński malarz dowiedział się więcej o historii prześladowań chrześcijan w Japonii. Chrześcijaństwo zostało zakazane tu na prawie 300 lat - od około 1600 do 1873 roku. Pod koniec XVI wieku władca wojskowy Toyotomi Hideyoshi wypędził misjonarzy, którzy przynieśli wiarę do Japonii. Zniszczyli przedmioty kultu religijnego i Biblię. Było tysiące męczenników.
Obraz Micico (Fot. Osamu Giovanni Micico/CNA)
Nieliczni katolicy świeccy, którzy przeżyli, przez setki lat zachowali wiarę ustnie i poprzez chrzest, jedyny sakrament, jaki posiadali. Micico powiedział, że w tym okresie stworzyli własną sztukę sakralną.
Niektóre prace miały wyraźnie religijny charakter, np. wizerunki Chrystusa w stylu „Ecce Homo”. Jednak w wielu innych symbolika chrześcijańska ze względów bezpieczeństwa została ukryta w stylu buddyjskim lub shinto. Na przykład malowano tradycyjną buddyjską postać kobiecą, ale dodawali do jej ramion dziecko, aby stworzyć wizerunek Madonny i Dzieciątka Jezus.
- Oddanie Japończyków przyjęło widoczną formę - mówi malarz.
Jak mówi, katolicyzm przemienił jego życie. - Sposób, w jaki odnoszę się do innych, sposób, w jaki postrzegam świat. I kierunek jaki obieram w swoim życiu. Znaczenie cierpienia. Wszystko się zmieniło. Moje nawrócenie dało życie śmierci - podkreśla.
- Sztuka sakralna nie jest przeznaczona dla jednej osoby ani jednej grupy ludzi, ale dla wszystkich pokoleń - podkreśla.
CNA/dm/ar
Skomentuj artykuł