Jeszcze tylko kilka lat...
W czerwcu 2010 r. pojawiła się w mediach informacja: według przewidywań NASA apokalipsa zacznie się już za trzy lata. Przyczyną kataklizmu ma być zwiększona aktywność Słońca, która wywoła gigantyczną burzę magnetyczną. Gdy w postaci wiatru słonecznego dotrze ona do Ziemi, doprowadzi do pandemii i być może do końca ludzkości.
Prognozy amerykańskich naukowców łączą się ze znanymi od dawna wyliczeniami uczonych dawnych cywilizacji. Majowie - doskonali astronomowie - na podstawie swoich obserwacji stworzyli kalendarz, który podzielili na ery; ostatnia skończy się 21 grudnia 2012 r. Co będzie potem - nie wiadomo, dlatego niektórzy w tej dacie widzą początek apokalipsy. Rok 2012 powtarza się w różnych wyliczeniach i przepowiedniach dotyczących końca świata (datę tę podają również zwolennicy tajemniczego „kodu Biblii"). To sprawiło, że przekonani o zbliżającym się końcu wzywają władze amerykańskie do podjęcia niezbędnych działań, by przygotować się na ewentualne kataklizmy. A nuż komuś uda się przetrwać...
Amerykanie mają niemałe doświadczenie w „projektowaniu" katastroficznych wydarzeń. Grupa śmiałków ratowała świat przed roztopieniem się, podróżując do nętrza ziemi („Jądro ziemi", ang. The core, USA 2003), inrazem ocalała świat przed monstrualnymi statkami kosmicznymi Obcych, które zmiatały z powierzchni ziemi największe miasta („Dzień Niepodległości", ang. The Independence Day, USA 1996). W powstałym niedawno filmie „2012" (USA 2009) oglądamy ogólnoświatowy potop; udaje się go przetrwać tylko wybranym, którzy dryfują na specjalnie skonstruowanych łodziach, niczym w Arce Noego. Naiwne? Być może. Zapewne jednak wielu, którzy we wrześniu 2001 r. widzieli na ekranach telewizorów samoloty wbijające się w nowojorskie wieżowce, sądziło, że to kolejny epizod z serii filmów katastroficznych.
Pismo Święte również prezentuje swoją wersję czasów ostatecznych, Kościół poucza jednak, że biblijnych opisów nie należy traktować dosłownie. Biblijna wizja końca świata doczekała się już bowiem wielu - niekoniecznie ortodoksyjnych - interpretacji. Objawienie św. przekonuje, że ów koniec nie nastąpi w jednej sekundzie. Będzie zapowiadany przez określone wydarzenia: konflikty i wojny, głód, zmiany klimatyczne i związane z tym klęski żywiołowe, upały, susze, powodzie, okrucieństwa i niezliczone ofiary w ludziach. Poprzedzi go też panowanie Antychrysta, który zostanie pokonany w bitwie; przetrwają ją tylko wierni Chrystusowi. Są ludzie, którzy patrząc obecnie na wybuchy wulkanów, powodzie i wojny, zastanawiają się, czy ludzkość nie jest już na drodze do ostatniego starcia. Owa bitwa ma się rozegrać - jak podaje Apokalipsa - pod Har Mageddonem (Armageddonem, por. Ap 16, 16), tam spotkają się oddziały szatana z anielskimi zastępami Chrystusa. W wyniku walk siły zła zostaną ostatecznie pokonane. Szatan zostanie wtrącony do czeluści na tysiąc lat, a po ich upływie Chrystus osiągnie ostateczne zwycięstwo.
W pierwszych wiekach chrześcijanie wierzyli, że Pan przyjdzie niebawem i choć nie znali „miejsca ani godziny" (por. Mt 25,13), liczyli na to, że nastąpi to w miarę szybko. Tak się jednak nie stało. Zamiast cierpliwie i z utęsknieniem oczekiwać powtórnego przyjścia Chrystusa, zaczęli wpadać w panikę pod koniec każdego stulecia. Okrągłe daty sprzyjały bowiem prognozowaniu rychłego końca świata. Powstawały coraz bardziej atrakcyjne obrazy Nowego Nieba i Nowej Ziemi. Zbliżające się Królestwo rozumiano nie tylko duchowo, ale - nawet częściej - materialnie. Wyliczano np., ile tysięcy gałązek i ogromnych winogron w nowym świecie będzie wydawać winorośl albo ile zboża wydadzą dorodne kłosy. Powstawały kolejne sekty, które miały przygotowywać wybranych na koniec dziejów. Coraz częściej mówiono o Antychryście - przeciwniku Chrystusa, narzędziu diabła. Ojcowie Kościoła dopatrywali się w nim fałszywego mesjasza, inni utożsamiali go z szatanem. Potoczna egzegeza widziała w nim pogańskie państwo rzymskie albo jego cesarzy, prześladujących chrześcijan.
W 999 r. milenijne psychozy urosły do granic możliwości. Zgodnie ze słowami Apokalipsy: A gdy się skończy tysiąc lat, z więzienia swego szatan zostanie uwolniony (Ap 20, 7), koniec dziejów miał zaraz nadejść. Niektórzy opowiadali o Lewiatanie, którego papież Sylwester I uwięził na Lateranie - jego następca, Sylwester II, zdaniem wtajemniczonych miał niebawem uwolnić bestię. Lata mijały, koniec świata nie nadchodził, ale zainteresowanie nim nie malało. Hildegarda z Bingen (XII w.) sporządziła nawet portret pamięciowy Anty. Kiedyś we śnie widziała „stworę z głową potworną, jak węgiel czarną, z płonącymi oczami, mającą ośle uszy, a szeroko otwarte szczęki nabite żelaznymi hakami".
Biblijne wzmianki o nadejściu Antychrysta znajdują swoje „potwierdzenie" w 1864 r., w objawieniach z La Salette: „Demoni powietrzni wraz z Antychrystem czynić będą wielkie dziwy na ziemi i w przestworzach, a ludzie coraz przewrotniejsi stawać się będą". Po słowach grozy i przestrogi Matka Boża wzywała wszystkich do wierności Chrystusowi i prawdzie: „Niech wasz zapał uczyni was jakby spragnionymi chwały i czci Jezusa Chrystusa. Walczcie, dzieci światłości! Wy, nieliczni, którzy widzicie, bo oto czas czasów i koniec końców".
Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy miały miejsce objawienia we francuskim La Salette, w Niemczech Fryderyk Nietzsche napisał małe dziełko o jednoznacznie brzmiącym tytule: Der Antichrist. Mimo sugestywnego tytułu książka nie opisuje jednak samej postaci zapowiedzianej w Apokalipsie, ale prezentuje poglądy autora na chrześcijaństwo w ogóle (dlatego w późniejszych polskich tłumaczeniach używano raczej słowa „antychrześcijanin" niż „antychryst"). Filozof widział w wierze w Boga zagrożenie dla prawdziwego życia, a w chrześcijaństwie -jego zdaniem wymyślonym przez Apostoła Pawła - religię ludzi słabych, którzy nie potrafią sobie poradzić w świecie: „Chrześcijańskie pojęcie Boga - to jedno z najbardziej zepsutych pojęć: Bóg jako Bóg chorych, Bóg jako duch (…) wyrodzony w sprzeczność z życiem". Nietzsche zapewne wcale nie myślał o apokalipsie, nie miał zamiaru charakteryzować samej postaci Zwodziciela, ale kto wie, czy koniec czasów nie będzie związany właśnie z zapomnieniem o Bogu i uwielbieniem człowieka? „Bóg umarł!" - wykrzykiwał Nietzsche ustami bohaterów swoich traktatów - „ja głoszę wam «nadczłowieka»!".
Kilka inspiracji do wyobrażeń o przeciwniku Chrystusa dorzucił również rosyjski teolog Włodzimierz Sołowiow (1853-1900). W niewielkiej książeczce „Krótka opowieść o Antychryście" napisał, że ten „przedstawi się jako pacyfista, ekologista i ekumenista. Ma zwołać sobór ekumeniczny i będzie dążył do ugody ze wszystkimi chrześcijańskimi wyznaniami, zgadzając się na ustępstwa wobec każdez nich. Ogół chrześcijan pójdzie za nim, z wyjątkiem małych grup katolików, prawosławnych i protestantów". Te słowa stały się kanwą rekolekcji wielkopostnych, których w 2007 r. wysłuchał Benedykt XVI. „Diabeł okazuje się znawcą Pisma, który potrafi dokładnie zacytować Psalm (...) - pisze papież w «Jezusie z Nazaretu». - Antychryst otrzymuje na uniwersytecie w Tybindze honorowy tytuł doktora teologii: jest wybitnym biblistą. (…) Wykład Pisma Świętego może w rzeczywistości stać się narzędziem Antychrysta. (…) Na bazie pozornych osiągnięć naukowej egzegezy pisano najgorsze książki, dokonujące destrukcji postaci Jezusa i demontażu wiary".
Nie wszyscy wierzą w słowa Apokalipsy, nie wszyscy czekają na przyjście Antychrysta lub Chrystusa, ale nawet oni mogą poczuć dreszczyk emocji w obliczu kolejnych zapowiedzi końca świata. Ostatnio panika wybuchła przed 2000 r. Można było zauważyć aktywność przedstawicieli przeróżnych wyznań, órzy nawoływali do wstąpienia w ich szeregi w obliczu zbliżającego się końca wszystkiego. Bywało też na odwrót: na długo przed sylwestrem 2000 r. mormoni ogłosili, że nie przyjmują już nowych wyznawców, ponieważ jest już za późno i kto się spóźnił, ten nie będzie zbawiony. Wszyscy czekali z niecierpliwością: najpierw na noc sylwestrową 1999 r., a gdy nic się nie stało - na sylwestra 2000 r., jako właściwe przejście w XXI w. Nic się nie wydarzyło. Na pocieszenie (postraszenie) pozostaje „przepowiednia" Majów głosząca, że koniec nastąpi już za dwa lata.
Skomentuj artykuł