Kiedy zazdrość może być dla ciebie dobra?
Czy warto być zazdrosnym? Czy to normalne? Zobacz, kiedy uczucie zazdrości bywa naturalne, dlaczego może być dobre i czemu nie zawsze trzeba go odrzucać.
Czy zazdrość może być normalna? Odpowiedź brzmi: tak. Bywają sytuacje, kiedy uczucie nawet silnej zazdrości jest całkowicie uzasadnione. Zadaniem zdrowej zazdrości jest chronić miłość, kiedy jest ona naprawdę zagrożona.
Nie oznacza to jednak prawa do zrobienia dzikiej awantury - ale do odczuwania emocji i wyrażania jej w zdrowy sposób. Zazdrość to emocja, która ma na celu ochronę ważnych relacji międzyludzkich. Często używa się zamiennie pojęć "zawiść" i "zazdrość", jednak to nie to samo.
Zawiść dotyczy sytuacji, kiedy ktoś ma coś (samochód, dom, rodzinę, stanowisko, pracę, władzę, poważanie), których ja nie mam - a uważam, że należą mi się bardziej niż jemu, oraz że to niesprawiedliwe, że on je ma, a ja nie.
Zawiść pojawia się wobec osób znanych, ale i zupełnie obcych. Na przykład idę ulicą i widzę dziewczynę z chłopakiem trzymających się za ręce. Na palcach mają obrączki, on jest w nią wpatrzony jak w obrazek. A ja uważam, że ona na niego nie zasługuje! I to niesprawiedliwe, że ona ma chłopaka, a ja ciągle jestem singielką.
To jest zawiść - nie dotyczy konkretnej osoby, ale faktu, że oni są w relacji, a ja nie. Uczucie to może pojawić się również wtedy, gdy całe lato ciężko pracuję na wymarzony samochód i ledwie mi starcza na dwudziestoletniego fiata, a sąsiad właśnie parkuje przed domem nowiutkim, odebranym z salonu mercedesem.
Zazdrość dotyczy konkretnej osoby, z którą łączą nas więzi emocjonalne różnego rodzaju, a ta relacja stanowi dla nas wartość, której nie chcemy stracić.
Może być reakcją na realne lub - częściej - wyobrażone zagrożenie tej relacji przez osobę trzecią. Odczuwanie zazdrości nie należy do uczuć przyjemnych ani takich, do których łatwo się przyznać. Bywa silna, gwałtowna, zdecydowanie nieprzyjemna w przeżywaniu.
Jest mieszaniną lęku, wrogości, gniewu, smutku, pogardy, namiętności, rozczarowania, upokorzenia, wstydu. Mówi się o ukłuciu zazdrości, a wiadomo, jak trudno goi się rana kłuta, zwłaszcza ta zadana prosto w serce.
Ludzie przeżywający zazdrość zachowują się bardzo różnie - od dzikich scen zazdrości (obfituje w nie film i literatura piękna), przez złośliwe uwagi, tajemne planowanie zemsty, chęć odpłacenia pięknym za nadobne - po próby ukrycia emocji i udawanie, że nic się nie stało.
Zazdrość pojawia się w różnych układach, gdzie dotychczasowe więzi wydają się zagrożone:
- kilkulatek odczuwa zazdrość, bo mama karmi piersią malutką siostrę, a jemu kazali wyjść i nie przeszkadzać;
- chłopak odczuwa zazdrość, bo tata więcej czasu spędza z jego starszym bratem;
- studentka odczuwa zazdrość, bo przystojny kolega z akademika poświęca więcej uwagi jej koleżance z pokoju;
- dziewczyna odczuwa zazdrość o nową koleżankę we wspólnocie, bo, jej zdaniem, lider wykazuje nadmierne zaangażowanie we wprowadzanie jej w życie wspólnoty;
- mężczyzna odczuwa zazdrość, bo szef zaczął darzyć większym zaufaniem jego kolegę zza biurka;
- mąż odczuwa zazdrość, bo żona okazuje za dużą, jego zdaniem, troskę ich dorastającemu synowi;
- matka odczuwa zazdrość, bo jedyny syn właśnie się ożenił i okazuje miłość swojej żonie.
Można powiedzieć, że to przecież nielogiczne, próbować racjonalizować, tłumaczyć. Zazdrość jest uczuciem, a emocje rządzą się swoimi prawami. To, co logicznie wydaje się bez sensu - psychologicznie jest całkowicie uzasadnione.
Najbardziej charakterystycznym miejscem pojawiania się zazdrości są bliskie związki damsko-męskie o cechach wyłączności: małżeństwo, narzeczeństwo, tzw. chodzenie ze sobą. Zazdrość jest wówczas reakcją na subiektywnie odczuwane zagrożenie wyłączności, ekskluzywności związku (emocjonalne i/lub seksualne) przez inną osobę.
Wiele słyszy się o patologicznej, chorej zazdrości, która niszczy, prowadzi czasami do tragedii, a z reguły uprzykrza życie obojgu zainteresowanym. Czasem człowiek przeżywa zazdrość nadmiarowo, widzi zagrożenie tam, gdzie go nie ma.
Kiedy? Gdy ona chce pójść do pracy, a on nie chce się zgodzić, bo w pracy będzie przecież rozmawiała z jakimiś mężczyznami. Gdy on chce iść na piwo z kolegami, a ona chce, żeby każdy wieczór spędzał tylko z nią. Gdy w towarzystwie ona rozmawia z mężem koleżanki, a on czuje się zaniepokojony, bo za długo ze sobą rozmawiają. Przykłady można by mnożyć.
Spróbujmy tym razem przyjrzeć się zazdrości niepatologicznej, która jest naturalną emocją, o zdrowym natężeniu i dobrze spełnia swoje zadanie, jakim jest ochrona związku przed ingerencją osób trzecich. Może pojawić się zdziwienie: to mogę odczuwać zazdrość i to jest normalne? Czy zazdrość może być normalna? Odpowiedź brzmi: tak.
Bywają sytuacje, kiedy nawet silna zazdrość jest całkowicie uzasadniona. Zadaniem zdrowej zazdrości jest chronić miłość, kiedy jest zagrożona. Czasem trzeba więc powiedzieć o przeżywanej zazdrości - delikatnie, ale stanowczo. Owszem, istnieje ryzyko, że usłyszymy: "O co ci chodzi, jesteś przewrażliwiona!" lub: "To twój problem. Mam do tego prawo, nie robię nic złego".
Nie będzie to przyjemne, ale trudno. Ktoś naprawdę mógł nie zauważyć, co przeżywamy, i żadne "dawanie do zrozumienia" tu nie zadziała. Bywa tak wtedy, gdy osoba ta wie i czuje, że przekracza pewne granice (szczególnie emocjonalne), ale nie chce przyznać się do tego sama przed sobą, a zazdrość partnera uważa za przesadną.
Zanim stwierdzimy, że należy nam się palma męczeństwa za niewinne cierpienie z powodu czyjejś zazdrości - warto więc zrobić sobie porządny rachunek sumienia, czy aby ktoś słusznie nie ostrzega nas, że igramy z ogniem. Może wydawać się, że relacje we wspólnocie, wśród ludzi wierzących i praktykujących, o dobrych pragnieniach, są zawsze czyste i bezpieczne.
Przecież koleżanka ze wspólnoty nie może być zagrożeniem dla mojej więzi z narzeczonym, więc dlaczego czuję się zazdrosna? Może się zdarzyć, że moja zazdrość będzie nadmierna, a tamta relacja czysta. Ale może też być sygnałem, że nie wszystko jest w porządku.
Gdzie jest granica? Nie istnieje jedna odpowiedź, wiele zależy od konkretnych osób, ich cech osobowości, historii życia, kontekstu sytuacyjnego. Kobiety są bardziej wyczulone na zagrożenie niewierności emocjonalnej, a mężczyźni - seksualnej, co powoduje wiele nieporozumień w związkach.
Mężczyźni często nie rozumieją, dlaczego ona jest zazdrosna o czas spędzany z przyjaciółką ze wspólnoty, o rozmowy na spotkaniach grupy czy na rekolekcjach. Czasami wręcz wyrażają oburzenie: "Przecież to jest rozmowa duchowa, ewangelizacja! To pomoc bliźniemu w potrzebie i w ogóle uczynek miłosierdzia. Co z ciebie za chrześcijanka? Nie widzisz, że ona jest taka biedna i potrzebuje pomocy? A ty jesteś silna i sama dasz sobie radę. Zresztą, nie można mieć wszystkiego, więc o co ci chodzi?".
A w końcu ty sama już nie wiesz, co czuć i myśleć. Bywa, że to właśnie zdrowa zazdrość przychodzi ci z pomocą i ratuje wasz związek przed tą pseudo-ewangelizacją. I dopiero wtedy on zauważy, że ewangelizuje codziennie jedną i tę samą osobę, a miało być: idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu - tylko on jakoś o tym zapomniał.
Na igranie z ogniem narażone są też kobiety szukające zrozumienia, wspólnoty ducha i wzniosłych tematów do rozmów. Takich odbiegających nieco od zdawkowych SMS-ów: "Kochanie, zjadłbym dziś schabowego, zrób mi proszę. Mąż".
Czasem nie zauważają, że częste wizyty u samotnego brata ze wspólnoty - "Przecież musi mnie wprowadzić w posługę w naszej diakonii! To naprawdę poważna sprawa, chodzi o pomoc ludziom, jak możesz być o to zazdrosny? I w ogóle, co z ciebie za katolik!?" - stają się najważniejszym wydarzeniem dnia czy tygodnia.
A w pewnym momencie mogą nie chcieć widzieć (taka nabyta ślepota sytuacyjna), że kolega ma dziwny wyraz twarzy i maślane oczy w czasie tych pobożnych spotkań, a w jego głosie słychać napięcie inne niż zazwyczaj (sytuacyjne upośledzenie słuchu).
W takich wypadkach zdrowa zazdrość seksualna męża bywa jedynym ratunkiem dla związku, zanim tamci obudzą się w łóżku - z przerażeniem odkrywając, co zrobili.
Zdrowa zazdrość pomaga respektować prawa natury i prawa relacji. Jeżeli ktoś bawi się zapałkami, to niech nie dziwi się, że ma poparzone palce. Natura człowieka, jego emocjonalne i seksualne potrzeby, jest taka sama, niezależnie od systemu wartości i liczby charyzmatów.
Trzeba żyć w zgodzie z prawami natury i w pokorze wobec ich Stwórcy. Nie chodzi o to, żeby teraz trzymać nie wiadomo jak wielki dystans wobec innych ludzi i we wszystkim widzieć zagrożenie ("Nie dam ci buziaka na znak pokoju, bo to będzie zdrada małżeńska…").
Na szczęście Pan Bóg dał nam zdrową zazdrość, która nie czepia się o byle co - ale też wytrąca nam z rąk zapałki, jeśli wpadniemy na pomysł, by się nimi pobawić.
Skomentuj artykuł