2 pułapki, które zastawia na nas szatan
Na pewno jesteśmy świadomi, że ten dialog, który przed chwilą usłyszeliśmy, między Jezusem a Szatanem trwa nadal w każdym sercu człowieka. I warto się pochylić nad tym tekstem, aby zobaczyć i rozpoznać te wszystkie podszepty, które gdzieś czają się w zakamarkach naszego serca i którym, niestety, czasem ulegamy.
Jak to się wszystko zaczęło? Zaczęło się od chrztu Pana Jezusa, od momentu kiedy wszedł w rzekę Jordan i obmyły Go wszystkie ludzkie nieprawości. Stał w kolejce, można by powiedzieć, do konfesjonału, jak każdy inny po to, żeby przyjąć na siebie wszystko, co ludzkie. I dalej, jak czytamy, Duch wyprowadza Go na pustynię.
Warto się przyjrzeć i zobaczyć ten symboliczny wymiar pustyni również i w naszym życiu. Jezus idzie na pustynię, która jest synonimem milczenia i samotności. I to jest sugestia dla nas, że w naszym życiu potrzebny jest też dystans, bo chrzęst codzienności zagłusza pytania istotne. Jeżeli nie będziemy mieli dystansu, nie będziemy mieli także prawdziwego zakorzenienia w rzeczywistości - będziemy się ślizgali po powierzchni.
Od czasu do czasu człowiek musi wyjść na pustynię, żeby przemyśleć samego siebie i motywy swoich działań. Pustynia to jest także milczenie i śmierć, to jest terra inaquosa, ziemia bezwodna, gdzie wszystko umiera. Do życia ludzkiego potrzebne są relacje międzyludzkie - bez tego człowiek usycha - ale usycha także bez relacji między Absolutem a sobą. I pustynia służy do intensyfikacji doświadczenia Pana Boga.
Poza tym istnieje jeszcze inny symboliczny wymiar pobytu Jezusa na pustyni, mianowicie Jezus identyfikuje się ze swoim narodem - przebywa tam czterdzieści dni. Wiemy, że Izraelici przez pustynię szli czterdzieści dni zanim doszli do Ziemi Obiecanej. A centrum tej wędrówki przez pustynię był czterdziestodniowy pobyt Mojżesza na górze twarzą w twarz z Panem Bogiem. Historia Starego Testamentu również notuje historię Eliasza, który uciekał przez czterdzieści dni, był na pustyni, uciekał przed Achabem. To wszystko ma wymiar symboliczny, ale także w naszym życiu powinno być realizowane. Jeżeli nie mam dystansu, tak naprawdę nie mam zakotwiczenia w rzeczywistości.
Teraz o pokusach. Warto zwrócić uwagę na dwie rzeczy: przede wszystkim, że Szatan posługuje się słowami Starego Testamentu i Jezus też odpowiada mu słowami Starego Testamentu. Papież Benedykt XVI, kiedy jeszcze był kardynałem Ratzingerem, skomentował to w bardzo ciekawy sposób. Mianowicie powiedział, że czytanie Starego Testamentu - Szatan posługuje się słowami Starego Testamentu - bez świadomości tego, że on prowadzi do Jezusa jest czytaniem Antychrysta.
I jeszcze jedna rzecz - zwróćmy uwagę, że Szatan wcale nie kusi Jezusa do zła, bo zło jest tak odrażające w swojej czystej postaci, że nikt by na to nie poszedł. Szatan jest czystą inteligencją pozbawioną miłości i dlatego usiłuje nas zmylić nie w bardzo prosty i prymitywny sposób, tylko w sposób inteligentny.
Wszystkim tym trzem kuszeniom wspólna jest jedna rzecz - wybiera się cząstkę prawdziwą, po czym absolutyzuje się ją i podaje się za czystą prawdę. Każda rzeczywistość - jeżeli ja wyławiam z niej jedną cząstkę i przez pryzmat tej cząstki patrzę - fałszuje.
Tak jest ze wszystkimi sprawami w naszym życiu. Jeżeli wyłowię jakąś część, na przykład jeżeli patrzę na człowieka tylko i wyłącznie z punktu widzenia jego płciowości - płciowość jest integralną częścią człowieka i jest dobrą, bo stworzoną przez Pana Boga, ale jeżeli ja ją absolutyzuję, to nie trzeba chyba dopowiadać co się z człowiekiem dzieje.
Jeżeli oceniam człowieka tylko i wyłącznie z powodu sukcesu, jaki odniósł i to absolutyzuję, dokładnie dochodzi do takiej samej sytuacji. I dlatego Jezus mówi, że nie samym chlebem żyje człowiek. Co więcej, to kuszenie szatańskie ma zakorzenienie w rabinistycznych spodziewaniach się Mesjasza. Mianowicie rabini uważali, że Mesjasz gdy przyjdzie, to dokona o wiele większego cudu, niż Mojżesz na pustyni, który karmił swój lud manną z nieba - że On zaspokoi głód człowieka.
Głód jest wielką plagą, my może tego akurat nie odczuwamy w naszym kraju, ale wystarczy sobie uprzytomnić dwie rzeczy - może ktoś to uzna za demagogię, nie mniej jednak obydwa fakty są prawdziwe - z jednej strony kilka tysięcy dzieci umiera w Afryce z głodu codziennie, a z drugiej strony zaplecza ekskluzywnych restauracji, na których gnije nie dojedzone jedzenie. Głód jest niesamowitą plagą ludzkości i zaspokoić go całkowicie, to jest niestety zredukować człowieka tylko do jednego wymiaru - do wymiaru zmysłów i żołądka.
Jezus wyraźnie mówi: Nie samym chlebem żyje człowiek. Poza tym, zwróćmy uwagę, że my mamy takie pokusy - bierzemy rzeczy w naszym życiu, które wydaje nam się, że zaspokoją nasz głód. Ale okazuje się to złudzeniem po dniach, tygodniach, czy roku - że nic nie jest w stanie zaspokoić głodu, bo największym głodem człowieka jest głód sensu. Można mieć pełny żołądek, można być sytym człowiekiem opływającym we wszystko, a umierać, marnieć i karleć z powodu braku sensu swojego życia, przecież znamy takie historie.
Drugą i trzecią pokusę wiąże bardzo ważna rzecz. Druga pokusa jest pokusą władzy, władzy totalitarnej, a trzecia pokusą sukcesu. Władza i sukces w tym wypadku akurat mają jedną wspólną rzecz. Mianowicie, w pierwszym przypadku - pokusy władzy - Szatan wynosi Jezusa wysoko w górę, gdzie Mu pokazuje wszystkie królestwa świata, a w drugim przypadku - pokusy sukcesu - na narożnik świątyni równie wysoki. Wspólną rzeczą jest wysokość.
Władza absolutyzowana i sukces absolutyzowany powodują dwie rzeczy: oddalenie i patrzenie na innych z wysokości. A z wysokości ludzie wydają się jak mrówki, nie można dostrzec różnicy między świętym, a zbrodniarzem, między dobrym a złym. Tak właśnie mamienie władzy i sukcesu się odbywa, że ci którzy ulegli tej pokusie, oni w ten sposób postrzegają innych ludzi: to są mrówki bez znaczenia - natomiast "JA" decyduję o wszystkim! Nie łudźmy się, każdy z nas jest w ten sposób kuszony. Z dużej perspektywy, na przykład z satelity, gdyby tak zniszczyć Europę, to pokazał by się w tej perspektywie opalizującej Ziemi tylko lekki dymek. Z wysokości bombowca nie widać niszczonych miast. I my ulegamy czasem takim pokusom, oczywiście nie w takiej skali.
Warto przypatrzeć się sobie, swojemu życiu i swojemu powołaniu - czy czasem nie ma we mnie tych trzech pokus:
- Czy chleb, bardzo szeroko pojęty, zaspokoi wszystkie moje pragnienia, a wiem, że nie da się żyć bez sensu życia?
- Czy władza, czasem ta mała, cząstkowa władza, jaka każdy z nas posiada nawet w tym małym wymiarze począwszy od władzy rodzicielskiej aż po władzę dyrektorską - czy ona nie powoduje, że innych ludzi odczytuję jako nic nie znaczące mrowisko, jako masę?
- I czy sukces, który odniosłem, czy czasem nie dystansuje mnie tak od drugiego człowieka, że oceniam go bardzo nisko?
Ten dialog trwa w każdym ludzkim sercu od momentu, kiedy dokonał się na pustyni, aż do dzisiaj.
Tekst pochodzi ze strony poświęconej pamięci Andrzeja Hołowatego OP.
Skomentuj artykuł