Oto Pan Bóg przyjdzie! I wcale nie zwleka!

Oto Pan Bóg przyjdzie! I wcale nie zwleka!
(fot. cathopic.com)

W Adwencie uczymy się przeżywać wiarę cierpliwie, dzień po dniu, ale jako rzeczywistość dynamiczną, w której nie ma prostego „kiedyś” i „potem”, lecz nieustanne „teraz”.

Na adwentowej scenie jedną z postaci odgrywających istotną rolę jest Jan Chrzciciel: „Wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów” (Mk 1,4). To mężczyzna, który dobrze zna swoje miejsce i swoją rolę w historii zbawienia. Zadaniu wyznaczonemu mu przez Boga podporządkowuje całe swoje życie. Jest głosem nawołującym do nawrócenia, by nadchodzące Słowo Boga mogło zostać przyjęte: „Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając swoje grzechy” (Mk 1,5).

„Początek Ewangelii Jezusa Chrystusa, Syna Bożego. Jak jest napisane u proroka Izajasza: «Oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą; on przygotuje drogę Twoją»” (Mk 1,1-2). Początkiem Dobrej Nowiny nie jest dopiero przyjście Jezusa. Jest nim już Jan Chrzciciel, zwiastun nadchodzącego Pana, i chrzest nawrócenia, który głosi. Aby spotkać się z Jezusem, nie wystarczy jedynie z Nim przebywać czy rozmawiać. Aby spotkać się z Nim naprawdę, potrzebne jest nawrócenie, czyli zmiana myślenia: bo nie stoi przede mną zwykły człowiek, którego historię dobrze znam, ale Bóg-Człowiek, który, wkroczywszy we Wcieleniu w historię świata, swoim Zmartwychwstaniem przekroczył ją i ukierunkował ku wieczności.

DEON.PL POLECA

W Adwencie uczymy się przeżywać wiarę cierpliwie, dzień po dniu, ale jako rzeczywistość dynamiczną, w której nie ma prostego „kiedyś” i „potem”, lecz nieustanne „teraz”. Wiara, z jednej strony, pcha chrześcijanina ciągle ku przyszłości zwanej Królestwem Niebieskim. Z drugiej strony, o wierze nie można mówić, nie odwołując się wciąż do początków: do momentu stworzenia i otrzymania życia, do chwili nawrócenia oraz do miejsca i czasu osobistego spotkania z Panem, gdzie i kiedy wszystko się zaczęło. Życie wiary nie jest więc jakimś zaliczaniem kolejnych etapów w rozwoju, nie jest czymś na wzór ścieżki kariery, ale jest ciągłym rozszerzaniem, rozciąganiem i pogłębianiem serca, by pomieścić w nim jeszcze więcej Boga.

I tu pojawia się bardzo ważne pytanie, od którego dużo zależy w naszym życiu duchowym: Czy Królestwo Boże jest rzeczywistością, do której tęsknię? A może kiedy słyszę o zbawieniu, to ogarnia mnie jednaj znudzenie? Innymi słowy: czy powtórne przyjście Pana (czyli potocznie: koniec świata) uznaję za bliskie i w ogóle realne, czy też już dawno włożyłem to między bajki? Kiedy tęsknię za kimś, a tęsknota za Królestwem jest tak naprawdę tęsknotą za Osobą, to będę zawsze gotowy na spotkanie i zawsze na nie otwarty – przyjmę Oczekiwanego z wielką radością. Człowiek znudzony czekaniem („Skoro przez dwa tysiące lat jeszcze nie przyszedł, to pewnie tak szybko nie przyjdzie…”) traci czujność i przestaje się spodziewać spotkania. I taka postawa, którą możemy zauważyć wśród licznych chrześcijan dzisiaj, którą możemy dostrzec i w nas samych, nie jest niczym nowym. Już w Liście św. Piotra znajdujemy znamienne słowa: „Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy – jak niektórzy są przekonani, że Pan zwleka – ale on jest cierpliwy w stosunku do was” (2 P 3,9).

Pan jest dla nas cierpliwy, co nie może jednak sprawić, że pracę nad sobą odłożymy na jakieś nieokreślone wieczne „później”. Cierpliwość Boga nie oznacza „zawieszenia” przykazań, „rozmyślenia się” w kwestii paruzji czy też „odwołania” powołania do świętości, które jest wspólne nam wszystkim. Jest ona „daniem więcej czasu”, byśmy nie czuli na sobie presji pospieszania i mogli być w życiu duchowym bardziej dokładni: „Dlatego, umiłowani, oczekując tego, starajcie się, aby on was znalazł bez plamy i skazy – w pokoju” (2 P 3,14). Bez zbędnego pośpiechu, ale wciąż naprzód ze świadomością prawdziwości obietnicy nadejścia Dnia Pańskiego. Bez żadnej plamy czy skazy, które mamy precyzyjnie i skutecznie eliminować. W pokoju, czyli dbając o porządek w relacjach z Bogiem i ludźmi. Pełna czuwania tęsknota, a nie rozchwiane wątpliwościami znudzenie. Tego uczy nas dzisiejsza liturgia słowa. Tego uczy nas adwent. Takie są wskazówki od samego Boga.

Żeby jednak wprowadzić to wszystko w życie, żeby nie było jedynie piękną teorią, którą odłożymy na półkę (jak to robimy niekiedy z Biblią, by się nie poniszczyła), potrzebujemy wciąż nowych Janów Chrzcicieli. Są nimi napotykane przez nas osoby, mogą być nimi także wydarzenia z naszego życia, które będą nam przypominać o przychodzącym Panu i obwieszczać Jego obecność wśród ludu: „Oto Baranek Boży!” (J 1,29). Co więcej, sami jesteśmy wezwani do tego, by przygotowywać Jezusowi drogę do ludzkich serc: „Przemawiajcie do serca Jeruzalem i wołajcie do niego (…) Drogę Panu przygotujcie na pustyni, wyrównajcie na pustkowiu gościniec dla naszego Boga!” (Iz 40,2.3). Jan Chrzciciel to nie tylko historyczna postać, prorok, po którym idzie mocniejszy i któremu nie jest on godzien rozwiązać rzemyk u Jego sandałów (zob. Mk 1,7), ale to zadanie dla każdego, kto już w swoim życiu spotkał Pana i otworzył przed Nim swoje serce.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Wojciech Bonowicz

Pierwsza pełna biografia księdza Józefa Tischnera.
Jest to nie tylko oparta na faktach, rzetelna relacja o życiu i kształtowaniu się wybitnego filozofa, ale przede wszystkim pasjonujący reportaż biograficzny, którego autor dociera do najbardziej zaskakujących...

Skomentuj artykuł

Oto Pan Bóg przyjdzie! I wcale nie zwleka!
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.