Ks. Halik: Chrześcijańskość Bożego Narodzenia nie polega tylko na stawianiu szopek, śpiewaniu kolęd
Trzeba sobie uświadomić jedną rzecz; cały czas przypomina nam to wielki prorok naszego czasu, papież Franciszek: my, chrześcijanie, nie mamy monopolu na Jezusa i na miłość Boga, która się w całej pełni ukazała w Jezusie. Jezus przyniósł Boży dar wszystkim, a nie po to, aby stał się on „prywatną własnością” Kościołów chrześcijańskich - pisze ks. Tomáš Halik w książce "Przebudzenie aniołów. Kazania o bliskości Boga w niespokojnych czasach".
Jezus przychodzi znowu i znowu do naszego świata także w wielu ukrytych postaciach za widzialnymi murami Kościoła; naśladować Jezusa oznacza podjąć przygodę poszukiwania Chrystusa, który swoją anonimowość, swoje przebrania i maski odkłada – jak mówi w opowieści o sądzie ostatecznym w Ewangelii Mateusza – dopiero na samym końcu historii.
Wtedy okaże się, że Jezus przychodził przez całe dzieje między nas podobnie jak kiedyś do Betlejem: jako dziecko witany z niechęcią, jako przybłęda, przed którym mieszkańcy Betlejem zamykali drzwi i serca, dla którego – jak mówi dzisiejsza ewangelia – nie znalazło się miejsce pod dachem, w mieszkaniach pobożnych i sprawiedliwych.
Bożonarodzeniowa ewangelia nie jest idyllą zrodzoną z sentymentalnej, słodkiej pobożności, deserem po obfitej świątecznej uczcie; jest budzącą wzburzenie opowieścią o trwającym nadal egoizmie świata, do którego drzwi nadaremnie puka Maryja z Józefem. Prawdziwe chrześcijaństwo nie jest sztywną ideologią religijną, systemem rytuałów i zwyczajów, przepisów i zakazów. Jest to przygoda szukania żywego Chrystusa w naszym czasie, w naszym świecie, w naszym społeczeństwie.
Często Jezus, przychodzący ciągle znowu między nas, ma tylko jeden dowód tożsamości; ten, którym się wylegitymował po zmartwychwstaniu swoim apostołom i którym wskrzesił wiarę wątpiącego Tomasza: swoje rany. Zwróćmy też uwagę, że przechodzi przez zamknięte drzwi strachu, że pokonuje nasz strach.
Świętujemy Boże Narodzenie w trudnym czasie. Chrześcijańskość tego święta nie polega tylko na stawianiu szopek, zdobieniu choinek, śpiewaniu kolęd ani na samym udziale w bożonarodzeniowych nabożeństwach. Bóg wszedł – i nadal stale wchodzi – w nasze człowieczeństwo także po to, aby nas oswobodzić od wszystkich projekcji naszych strachów i życzeń, fałszywych bożków, którzy nas zniewalają, sieją przesądy i strach.
Przychodzi jako światło, które oświetla nasze serce, nasz rozum i nasze sumienie, zaprasza nas do miłości, wolności, prawdy i radości. Ludzie, którzy się odwracają od egoizmu ku miłości, mogą także w ciemnych i chłodnych nocach historii świecić jak gwiazda ukazująca drogę do Betlejem. Jak mówi Ewangelia: „(…) światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła” (J 1,5).
Skomentuj artykuł