Maciej Biskup OP: Zbawienie dokonuje się w relacji i dialogu
„Zbawienie dokonuje się w relacji i dialogu. Zbawienie nie jest skutkiem imperatywu moralnego, ale wynika z otwarcia się na relację z innym – Bogiem i bliźnim. W rozumieniu ludzkim wybawienie to przyjęcie pomocy od drugiego człowieka” – pisze o. Maciej Biskup OP w książce „Rozmowy ostatniej godziny. Dramat Boga i człowieka w sześciu odsłonach”, której fragment publikujemy.
Ewangelia według św. Łukasza wprowadza nas w sam epilog dramatu męki Chrystusa. Człowieczeństwo Jezusa zostaje ogołocone ze wszystkiego (por. Flp 2,6–8). Poza jednym: darem z siebie, które wyznacza spotkanie. „Sens tragedii jest wyznaczony przez przeżycie spotkania. Samo posiadanie – posiadanie niespełnione i niemożliwe do spełnienia – ciąży ku tragedii. Piękno innego człowieka jest doskonałością daną w sposób naoczny” – zauważa ks. Józef Tischner.
Z tragiczną śmiercią Jezusa spleciona jest historia łotrów. Jego ogołocenie polega też na tym, że został odarty z godnego umierania. Oddał ducha w „nie najlepszym towarzystwie”. Chrystus jednocześnie okazuje się być Tym ostatnim z ewangelii, ale także dobrym gospodarzem, który solidaryzuje się z robotnikami ostatniej godziny (por. Mt 20,1–16). Sam jest złakniony ich gorzkiego chleba. Pragnie razem z nimi poznać smak chleba marnotrawnych.
Przeor wspólnoty trapistów-męczenników z Tibhirine – bł. Christian de Chergé, pisał:
Wszak wyjść ku „innemu” i wyjść ku Bogu to jedno i to samo – nie można się bez tego obyć. Potrzeba nam wszystkim właśnie takiej bezinteresowności. (…) Rozmnożony chleb (…) to chleb niezachwianej ufności pokładanej wyłącznie w Bożym miłosierdziu. Kiedy zgadzamy się spotkać w tym dzieleniu jako bracia, w podwójny sposób dlatego, że „marnotrawni” i dlatego, że obdarowani przebaczeniem – może między nami tworzyć się coś w rodzaju celebracji święta zarządzanego na całą wieczność z powodu owego „jednego grzesznika, która się nawraca”. Już teraz jest między nami „stół zastawiony” dla wszystkich, „dla pierwszego z nas i dla ostatniego”.
W Ewangelii według św. Łukasza jest to ostatni dialog. Dobry Łotr staje się wybrańcem ostatniej rozmowy z Jezusem. Patrząc po ludzku, nie zasłużył na to. Ale jeśli będziemy się trzymać kategorii zasługiwania, niczego z ewangelii nie zrozumiemy. Dar Jezusa, dar Jego życia ofiarowany za każdego człowieka jest całkowicie darmowy. Miłość Boża jest gratisowa. Zbawienie jest darem.
Zobaczmy, że Dobry Łotr nie miał już czasu na to, żeby naprawić swoje życie. Gdyby podążać śladem myślenia o zasługiwaniu, o ludzkiej sprawiedliwości, o tym, że wpierw trzeba odpokutować swoje czyny, to towarzyszący Jezusowi przestępca nie miałby żadnej szansy. On już wisi na krzyżu. Za chwilę umrze wraz z drugim łotrem i z samym Jezusem. Jego życie się kończy. Nie ma czasu na zmiany, ale to jedno pragnienie, które wyraził w rozmowie z Jezusem: „Jezu, pamiętaj o mnie, gdy wejdziesz do Twojego królestwa” (Łk 23,42), ono wystarcza.
Okładka książki "Rozmowy ostatniej godziny Dramat Boga i człowieka w sześciu odsłonach" (Wyd. WAM)
Przypominają mi się tu jedne z najważniejszych słów z encykliki Benedykta XVI Deus caritas est (nr 1), które powtórzył on, jakby to było podsumowanie pontyfikatu, w dniu swej abdykacji: „U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie”.
Dobry Łotr w jednym momencie staje się chrześcijaninem nie z powodu zmian moralnych w swoim życiu, ale z powodu otwarcia się na drugiego. To jest w najgłębszym rozumieniu decyzja etyczna. Przejmujące spotkanie z Jezusem staje się dla niego okazją na ostateczne ukierunkowanie swojego życia na drugiego. W ten sposób wymyka się piekłu, „w którym się nie widzi, gdzie nie krzyżują się żadne spojrzenia; piekło nie zna żadnego «naprzeciwko»”. To jest wydarzenie, które całkowicie ukierunkowuje go w ostatnim momencie jego życia. Można powiedzieć, że po ludzku całe jego życie jest przegrane. Ale otrzymuje on szansę, żeby w tej ostatniej chwili otworzyć się na drugiego człowieka, to znaczy: potrzebować kogoś. Umiera, ale bez rozpaczy, bo wie, że Ktoś przy nim jest.
Ksiądz Tomáš Halík pisał, że stwierdzenie św. Augustyna: amo: volo, ut sis (kocham: chcę, abyś był), prowadzi do innego stwierdzenia – do słów Gabriela Marcela: „Kochać to znaczy powiedzieć drugiemu: ty nie umrzesz”. Zbawienie jest darmo dane, ale potrzebuje naszej odpowiedzi, bo zbawienie, czyli miłość, nie „bombarduje” nas toksycznie dobrocią i miłosierdziem, tylko dokonuje się w relacji. Dobro dzieje się w relacji. Miłość jest relacją. Miłość jest, jak pisze św. Paweł, cierpliwa, czyli nie wymusza z naszej strony odpowiedzi, ale zaprasza do tej odpowiedzi. Święty Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian (3,9) pisze takie słowa: „jesteśmy bowiem współpracownikami Boga”. Użyto w tym fragmencie greckiego słowa συνεργοι (synergoi), od którego pochodzi pojęcie synergii, czyli współpracy.
Zbawienie dokonuje się w relacji i dialogu. Zbawienie nie jest skutkiem imperatywu moralnego, ale wynika z otwarcia się na relację z innym – Bogiem i bliźnim. W rozumieniu ludzkim wybawienie to przyjęcie pomocy od drugiego człowieka. Nikt z nas sam sobie nie wystarcza. Potrzebujmy przynależności do innych. Zbawienie w sensie duchowym jest wołaniem: „Panie Jezu, ja potrzebuję Ciebie”. To wołanie już jest synergią, współpracą. Jezus chce naszego zbawienia, ale potrzebuje naszego zaangażowania i odpowiedzi. Dając ją, stajemy się współpracownikami Boga, choć nasze zaangażowanie może być bardzo kruche i delikatne, takie właśnie, jak wołanie Dobrego Łotra. On wie, że niewiele może w swojej sprawie zrobić, ale ufnie i pokornie woła: „Jezu, wspomnij na mnie”. I w tym jednym momencie, w tym jednym wołaniu dokonuje się jego zbawienie.
Papież Franciszek w Evangelii gaudium (nr 3) pisze:
Kto zaryzykuje, by uczynić mały krok w kierunku Jezusa, tego Pan nie zawiedzie, przekona się, że On już na niego czekał z otwartymi ramionami! Wtedy jest sposobna chwila, by powiedzieć Jezusowi Chrystusowi: „Panie, pozwoliłem się oszukać, znalazłem tysiąc sposobów, by uciec przed Twoją miłością, ale jestem tu znowu, by odnowić moje przymierze z Tobą. Potrzebuję Cię. Wybaw mnie ponownie, Panie, weź mnie w swoje odkupieńcze ramiona”. Jak dobrze powrócić do Niego, gdy się pogubiliśmy! Powtarzam z naciskiem: Bóg nigdy nie męczy się przebaczaniem nam; to nas męczy proszenie Go o miłosierdzie.
Wielki Tydzień to jest właśnie taki moment, w którym być może mamy świadomość rachityczności naszego wielkopostnego czy w ogóle życiowego wysiłku w stronę Boga, kiedy możemy zrobić ten mały krok w stronę Jezusa. I nie liczy się to, ile tych kroków już w życiu wykonaliśmy, czy jesteśmy bardzo blisko Pana Jezusa, czy może to były kroki wstecz. Każdy jest zaproszony do wołania ze śmiałością: „potrzebuję Ciebie, wybaw mnie, Panie, weź mnie w swoje odkupieńcze ramiona”. Pan Jezus na krzyżu ma otwarte ramiona. Nie tylko dlatego, że są przybite do krzyża. To są także otwarte ramiona Ojca.
Skomentuj artykuł