Matematyka adwentu

Matematyka adwentu
fot. unsplash.com

Rozpoczynając adwent, warto zadać sobie pytanie, czy chcę przeżyć ten czas owocnie. Jeśli odpowiedź będzie twierdząca, to kolejne, o co powinienem siebie zapytać, to, co zrobię, by nie zmarnować tego okresu. W dobrym przeżyciu adwentu mogą nam bardzo pomóc podejmowane przez nas postanowienia. Niekoniecznie muszą to być jakieś wielkie wyrzeczenia – w adwencie mam po prostu zająć się tym, co odwraca moją uwagę od Chrystusa i od nadziei na życie wieczne.

„Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych” (Łk 21,34). To zdanie z dzisiejszej Ewangelii ukazuje nam cel wszelkich adwentowych postanowień. Czy odmówię sobie słodyczy, czy nie będę pić alkoholu, czy też podejmę jakiekolwiek wyrzeczenie odrywające mnie od zbytniego zainteresowania rzeczywistością przemijającą, ma mnie to doprowadzić do „lekkości serca”. Adwent to przypomnienie o tym, że świat, w którym żyjemy, nie jest światem, do którego zdążamy i do którego jesteśmy powołani. Zbytnie przywiązanie do ziemskiego życia sprawia, że nasze serca stają się ociężałe, czyli niezdolne do tego, by wznieść się ku Niebu, ponad to, co tu i teraz.

Adwentowa liturgia odsyła nas i przygotowuje nie tylko do Narodzenia Pańskiego (w liturgii słowa ten temat pojawia się dopiero w ostatnim tygodniu adwentu), ale przede wszystkim do wydarzenia paruzji, czyli powtórnego przyjścia Chrystusa na końcu czasów. Dla tych, którzy swoją nadzieję pokładają w doczesności, będzie to prawdziwie koniec świata: „Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi” (Łk 21,25-26). Jednakże dla tych, którzy nadzieję pokładają w Panu, będzie to szczęśliwy dzień, na który tak bardzo czekali.

Komentarz do Ewangelii na I Niedzielę Adwentu

„Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego na obłoku z wielką mocą i chwałą” (Łk 21,27). Mówi się, że jak trwoga to do Boga. Nie uważam jednak, że taka postawa powinna być od razu karcona, wytykana i ukazywana jako niewłaściwa. Odpowiem innym powiedzeniem: Lepiej późno, niż wcale. Bo to nie musi być tak, że automatycznie wielka trwoga staje się dla człowieka motywacją do zadawania sobie egzystencjalnych pytań. Wielokrotnie to właśnie cierpienie i zło, z którymi się stykamy, sprawiają, że nasza wiara w Boga i w Jego Opatrzność zaczyna się chwiać. Podajemy w wątpliwość Jego istnienie, a przynajmniej Jego obecność w naszym życiu i panowanie nad rzeczywistością, w której przyszło nam egzystować.

Dlatego też błogosławiony lęk przed śmiercią i błogosławiona obawa o życie, jeśli pomagają człowiekowi podjąć ważne życiowe tematy i się z nimi zmierzyć, choćby w ostatniej chwili jego życia! Oczywiście, można ubolewać nad tym, że człowiek do nawrócenia potrzebuje czasami tego, by aż niebo zostało wstrząśnięte (zob. Łk 21,26). Adwent ma nas jednak przeprowadzić z ubolewania nad niedoskonałością takiej postawy do wyrabiania w sobie odruchu poszukiwania obecności Boga w każdej chwili naszego życia.

„A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie” (Łk 21,28). Liturgia słowa tegorocznej pierwszej niedzieli adwentu skłania nas do tego, by na początku tej liturgicznej wędrówki zadać sobie następujące pytania: Czy moje serce jest wolne od niepotrzebnych trosk? Czy jest zdolne do nadziei? Czy idę w przyszłość z podniesioną głową? Czy potrafię wznieść oczy ku Górze? To są w zasadzie pytania o naszą wiarę – o to, w jakim stanie jest nasza relacja z Bogiem. To są tylko cztery pytania, ale mogą nam wiele powiedzieć o nas samych. Ile razy odpowiedziałem na nie twierdząco? Czy na wszystkie? Przy którym pytaniu się zawahałem? A które z nich spotkało się z odpowiedzią przeczącą? To są cztery pytania – na cztery tygodnie adwentu. Każde z nich mogę potraktować jako zadanie, które ma pomóc ożywić i pogłębić moją wiarę.

„Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym” (Łk 21,36). Nie ma wiary bez modlitwy, bo nie można mówić przecież o głębokiej relacji z kimś, z kim się w ogóle nie rozmawia albo robi się to rzadko. Modlitwa, do której wzywa nas Chrystus to taka, która przenika cały dzień, utrzymując nas przez to w postawie czujności. Mogą nią być krótkie zdania, w których będę prosić Pana o to, by błogosławił mi w moich obowiązkach bądź obdarzał potrzebnymi łaskami ludzi, których spotkam. Praktykowanie takiej modlitwy pozwala spojrzeć na mój dzień oczyma samego Boga, z pokojem w sercu, będąc wyczulonym na Jego obecność.

Natomiast wieczorem, przed spaniem, warto każdy dzień podsumować choćby krótkim rachunkiem sumienia, w którym skupię się szczególnie na wydobyciu i zauważeniu dobra. Jest to bardzo istotne, by uniknąć lęku, w który wprowadza nas grzech, odłączając od Boga i pozbawiając pokoju serca. Modlitwa przenikająca cały dzień i rachunek sumienia z dobra to narzędzia, które pomagają odzyskać właściwą perspektywę patrzenia na życie jako na rzeczywistość, którą Bóg ma w swoich rękach.

Na początku adwentu Kościół daje nam także słowo od św. Pawła: „Pan niech pomnoży liczbę waszą i niech spotęguje waszą wzajemną miłość (…)” (1 Tes 3,12). Zdanie to wyznacza cel adwentu, który de facto ma być czasem nawrócenia. A polega ono właśnie na tym: na pomnażaniu i na potęgowaniu. Ot, taka oto matematyka adwentu! Polega ona na pomnażaniu liczby wyznawców Chrystusa, którzy wrócą do Pana dzięki Jego Słowu żyjącemu w świadectwie życia chrześcijan. Wyraża się ona także w potęgowaniu miłości między tymi, których łączy jeden chrzest, co siłą rzeczy czyni wspólnotę wierzących jeszcze bardziej zdolną do świadczenia o Ewangelii Jezusa Chrystusa i jeszcze bardziej autentyczną w tej misji.

„(…) prosimy i zaklinamy was w Panu Jezusie: według tego, coście od nas przejęli w sprawie sposobu postępowania i podobania się Bogu i jak już postępujecie, stawajcie się coraz doskonalszymi! Wiecie przecież, jakie nakazy daliśmy wam przez Pana Jezusa” (1 Tes 4,1-2). Niech adwent będzie dla nas wszystkich wezwaniem do podjęcia drogi rozwoju – na nowo, z nową siłą, z nowymi motywacjami, z pokorą i wytrwałością.

Wszystko jest już od dawna podane na tacy – Ewangelię otrzymaliśmy wieki temu od Chrystusa jako odpowiedź na wołanie ludzkiego serca wyrażone przez Psalmistę: „Daj mi poznać, Twoje drogi, Panie, naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami” (Ps 25,4). Należy wciąż do Niej wracać, nawet jeśli Jej przesłanie wydaje się nam być oczywistością. Częstokroć nie jest jednak rzeczywistością, lecz pozostaje tylko teorią. Ewangelia nie może być dla nas jedynie zbiorem mądrych sentencji i życiowych wskazówek, lecz Słowem, które ma stawać się ciałem, które ma się urzeczywistniać w nas, a przez nas – w świecie.

Ks. Mateusz zaprasza do śledzenia kanału „Inny wymiar”, na którym każdego dnia adwentu pojawiać się będą filmiki mające na celu pomóc dobrze przeżyć ten szczególny czas w liturgii.

YT: https://youtu.be/36zLxaJbiec

FB: https://www.facebook.com/InnyWymiarMTPL/

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Każdego roku w Boże Narodzenie słuchamy o narodzeniu Jezusa, który przyszedł "do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli" (J 1,11). To dla nas Bóg stał się człowiekiem. Żeby z otwartością i na stałe zaprosić...

Skomentuj artykuł

Matematyka adwentu
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.