Miłość jest w naszym zasięgu

Fot. depositphotos.com

„Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” (Łk 10,25). Jest to pytanie, które wciąż zadajemy Jezusowi, choć niekoniecznie zawsze robimy to wprost. Pragniemy zbawienia i szukamy sposobu na to, żeby je osiągnąć. Ale trzeba jasno powiedzieć, że jest to niewłaściwie postawione pytanie. Ulegamy bowiem często tendencji, którą w tym pytaniu uczonego w Prawie widać jak na dłoni – by próbować „zdobyć” zbawienie o własnych siłach. Jezus nie daje się złapać w pułapkę i wychodzi zwycięsko z próby, pokazując, że nie jest kolejnym, który pojawił się w społeczeństwie, by przekazać swoją cudowną receptę na osiągnięcie wiecznego szczęścia.

„Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?” (Łk 10,26). Uczony w Prawie, dobrze obeznany w przykazaniach, potrafił wskazać rdzeń wszystkich religijnych przepisów: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego” (Łk 10,27). Miłować Boga sercem oznacza szukać Obecności, której doświadczenie (lub jego brak) oddziałuje na emocje. Kochać Boga z całej duszy to uznać w Nim Dawcę i Władcę swojego życia. Miłować z całej mocy można natomiast wtedy, gdy zobaczy się w Bogu samym źródło swojej siły i odda się Mu wszystkie swoje fizyczne zdolności i możliwości. Kiedy natomiast kocha się Boga całym swoim umysłem, to uznaje się Jego Mądrość i próbuje się dociec rozumowo, jaki On jest, jak można Go doświadczyć, a przede wszystkim – jak otworzyć się na Jego przemieniającą łaskę. Przykazanie miłości, choć samo w sobie jest syntezą całego Prawa, można ująć jeszcze zwięźlej: Bóg jest miłowany przez człowieka wtedy, gdy przenika każdy obszar jego życia.

DEON.PL POLECA

I właśnie na tak pojmowanej miłości wobec Boga można dopiero budować miłość do bliźniego oraz do samego siebie. Wtedy dopiero staje się to możliwe jako miłość prawdziwa, bezinteresowna, kochająca bardziej „pomimo” niż „za coś”. „Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz żył” (Łk 10,28). Ta prosta Jezusowa odpowiedź wyraźnie pokazuje, że miłość jest źródłem życia – jedynego, które ma sens, czyli życia ukierunkowanego na wieczność.

„Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: «A kto jest moim bliźnim?»” (Łk 10,29). To pytanie niejeden raz kołacze się w naszych sercach, bo wciąż szukamy usprawiedliwień dla faktu, że nie potrafimy naszego życia oprzeć na Bogu. Nie ufamy Mu, że Jego przykazania są życiowe. Wydają nam się nieosiągalne. Bo jakże to można tak kochać wszystkich ludzi? Wszystkich! Nie da się. To niemożliwe. Zawiść. Zemsta. Uprzedzenia. Różnice światopoglądowe. Walka ideologiczna. Jesteśmy tego pełni, zamiast być pełnymi miłości.

Wystarczy jednak sięgnąć do Starego Testamentu i zobaczyć, że już na wiele lat przed przyjściem Jezusa Mojżesz napominał Naród Wybrany: „Będziesz słuchał głosu Pana Boga swego, przestrzegając Jego poleceń i postanowień zapisanych w księdze tego Prawa; wrócisz do Pana Boga swego z całego swego serca i z całej swej duszy. Gdyż polecenie to, które Ja ci dzisiaj daję, nie przekracza twych możliwości i nie jest poza twoim zasięgiem” (Pwt 30,10-11). Przykazania, wbrew temu, co czasem nam się wydaje, nie są niemożliwe do zachowania i nie są nieprzystające do codziennego życia. Odkładanie ich na bok jako niepraktycznych, czyli rezygnowanie z Bożej Mądrości, sprawia, że coraz więcej rzeczy zaczyna być poza naszym zasięgiem, bo człowiekowi odciętemu od źródła mocy zwyczajnie brakuje już sił.

Dlatego z ust Jezusa wychodzi ponadczasowa przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie. Idzie ona bardzo pod prąd społecznym niechęciom, sporom i podziałom. „Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go” (Łk 10,30-34). Postawa Samarytanina ma być nieustanną inspiracją do tego, żeby w drugim najpierw zobaczyć po prostu człowieka, nie klasyfikując i nie przypinając krzywdzących łatek. Żeby jednak móc dostrzec w drugim brata, trzeba mieć wrażliwe serce. A taką wrażliwość wyrabia się dzięki bliskości z Bogiem, któremu oddaje się całe serce, duszę, moc i umysł. Wtedy nie myśli się już więcej o wymówkach dla braku miłości i miłosierdzia, lecz szuka się okazji, by tę miłość okazać w całej jej pełni.

Nie istnieje miłość, która nie wiązałaby się z okazywaniem miłosierdzia. Można wiele o niej mówić, ale to miłosierdzie jest jej wcieleniem. W tym naśladujemy samego Chrystusa – Miłość Wcieloną, o której wiele mówiono na wieki przed Jego przyjściem na świat, a która stała się uosobieniem wszystkich natchnionych Słów kierowanych przez Boga do ludzi. Bóg nie tylko mówi, ale przede wszystkim Jego Słowo ma moc sprawczą. W trochę poetycki sposób, ale za to dość klarowny, ujął to Apostoł Paweł, pisząc pod natchnieniem Ducha Świętego: „Chrystus Jezus jest obrazem Boga niewidzialnego, Pierworodnym wobec każdego stworzenia, bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze. Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie” (Kol 1,15-17).

Wróćmy jeszcze do początku dzisiejszego fragmentu Łukaszowej Ewangelii: „Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?” (Łk 10,26). Uwielbiam tę odpowiedź Jezusa. Pokazuje ona, że Bóg nas w niczym nie wyręcza, ale jest Tym, który prowadzi. Jego łaska niczego za nas nie załatwia, lecz uzdalnia nas do rozwoju. Chcielibyśmy od Boga recept na rozwiązanie problemów, które nas trapią, oraz odpowiedzi na pytania, które wciąż dręczą nas nieusatysfakcjonowanym pytajnikiem. Zapominamy, że czasami wcale nie najważniejsze jest zaradzenie problemowi czy znalezienie odpowiedzi, lecz droga, którą przejdziemy, próbując sobie z tym poradzić. W tej drodze Bóg chce być razem z nami i wyostrzać nas całych na otaczającą nas rzeczywistość, w której poprzez innych ludzi i stworzony świat On sam objawia nam sens życia.

Miłość jest w naszym zasięgu bardziej niż nam się wydaje. To prawda, że trudno jest kochać. Ale jeszcze trudniej żyć wbrew Miłości lub bez Niej. Miłości pisanej wielką literą, bo to Imię Tego, który przez swoją krew przynosi światu pokój (por. Kol 1,20).

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Miłość jest w naszym zasięgu
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.