Miłość przybita gwoździem do krzyża…
Pieśni wielkopostne to pieśni smutne. Swą uwagę skupiają przede wszystkim na dwóch tematach: cierpieniu Jezusa oraz grzeszności człowieka. Oba tematy są jednak ściśle ze sobą związane, ponieważ nic innego jak grzech jest powodem cierpienia Boga, ale rozważanie męki ma człowiekiem wstrząsnąć na tyle mocno, aby zrozumiał swój błąd i zapragnął się nawrócić. Wielkopostne cierpienie, choć zawsze kieruje nas na Golgotę, w różnych pieśniach ukazane jest z różnych perspektyw - zwróćmy uwagę na współczesny tekst pieśni, której cichy lament rozlega się spod krzyża: jest to lament ucznia, który nie przestał kochać Jezusa.
“Płacz Jana pod krzyżem Jezusa” jest pieśnią nową i przeznaczoną do wykonania artystycznego. Nie ma jeszcze takiego opracowania tej pieśni, które by pozwalało na wykonanie jej wspólnie przez wszystkich wiernych. Oczywiście nie jest to niemożliwe, gdyż w taki sposób śpiewamy już niektóre kolędy, zwłaszcza “kołysanki”, które powinny być wykonywane cicho i w dodatku głosem kochającej matki. Jednak w przypadku lamentu Jana na opracowanie takie musimy jeszcze poczekać.
Pieśń jest niezwykle ujmująca i doskonale odzwierciedla to, co mogło się dziać w sercu najmłodszego z apostołów. Prawdę mówiąc schemat emocjonalnego przeżycia w przypadku każdego z uczniów był podobny, i to niezależnie, gdzie znajdowali się w czasie konania Nauczyciela, bo polegał on na rozdarciu serca między wspominaniem a trudną do wyobrażenia przyszłością. Jednak doświadczenie Jana było o tyle wyjątkowe, że najbardziej ze wszystkich kierował się uczuciem: miłością, i to ona zwyciężyła strach, pozwalając mu stanąć u stóp konającego Mistrza.
Nie mniej jednak z pewnością każdy z apostołów na swój sposób wspominał, to co razem z Jezusem przeżyli. Nawet Judasz musiał myśleć o swoich starych, zawiedzionych nadziejach. Każdy z nich też na swój sposób borykał się z iskierką nadziei - bo przecież wszyscy słyszeli kilkakrotnie wypowiadane przez Jezusa zapowiedzi powstania z martwych. Jednak wobec śmierci, jakiej byli świadkami, wspominanie nie przynosiło im ulgi, a cudowne przepowiednie wydawały się niczym więcej, jak tylko pobożnymi życzeniami. Stąd to wszechogarniające poczucie klęski i bólu.
Widzę Cię Panie jak jesteś w swym niebie
Dwa pierwsze wersety pieśni: “Widzę Cię Panie jak jesteś w swym niebie / Czy nie lepiej Ci było tam zostać u siebie?” z miejsca wciągają nas w mistyczną wizję miejsca zamieszkania Boga. Bo z jednej strony stojący pod krzyżem Jan nie może patrzeć na nic innego, jak tylko na umęczone ciało, zawieszone na drzewie - z drugiej jednak strony, biorąc pod uwagę ostatnie westchnienie Jezusa: “Wykonało się!”, wypowiedziane równocześnie z bólem i radością, przenosi się do zupełnie innego wymiaru. W tej chwili - w momencie konania - krzyż stał się bramą do nieba: nie tylko dla Jezusa, ale i dla wszystkich ludzi. Warto jednak w tym płaczliwym westchnieniu usłyszeć słowa pieśni zupełnie odmiennej i przeznaczonej na inny okres liturgiczny, mianowicie radosnej, stylizowanej na gwarę góralską kolędy, w której śpiewamy: “Ej Maluśki, Maluśki, Maluśki [...] czy nie lepiej ci było siedzieć w niebie? / wszak twój Tatuś kochany, kochany, nie wyganiał ciebie?”. Jan jednak, nawiązując do sytuacji sprzed Wcielenia, szybko otrząsa się z zamyślania, jakby z obłoków spadał na ziemię: “Teraz wisisz tu!”. Po wypowiedzeniu tych słów, skupia się już wyłącznie na kontemplowaniu cierpienia, opisując w kilku słowach obraz umęczonego ciała, przybitego do krzyża, po czym całość podsumowuje słowami: “trudno pojąć to”. Nie rozumie tego, w co został wciągnięty i do czego jest zaproszony, ale pozostaje wierny, stając się obrazem i symbolem wszystkich nas, którzy w tym wielkopostnym czasie zostaliśmy zaproszeni do kontemplacji cierpienia Boga.
Śmierć Jezusa to osobisty dramat ucznia
Zwykła ludzka empatia - okazuje się, że zwykłe ludzkie uczucia cenne są dla Boga - nie pozwala młodemu apostołowi patrzeć chłodno na wydarzenia, których jest świadkiem. Tym bardziej, że śmierć Nauczyciela stanowi kres świata, w jakim do tej pory Jan żył. Stąd w słowach tej pieśni całe rozżalenie z powodu męki dzielone jest między Boga i człowieka: żal mi Jezusa, ale też żal mi samego siebie! Ten żal nad samym sobą wyraźnie słyszymy w słowach:
Wiem, że już w Ciebie nie wtulę się więcej.
Chyba, że zaraz po Twojej śmierci,
gdy ręce Twe zwolnią z liny ciężaru,
teraz wisisz tu.
I martwe opatrzę Twe zniszczone ciało,
gwoździe wyciągnę z rąk Twoich spękanych,
i wtedy znów spocznę na piersi jak wczoraj,
lecz nie tak spokojny, bo…
bo Ty Panie wisisz tu.
O ile jeszcze dzień wcześniej, podczas Ostatniej Wieczerzy, Jan przytulił się do Jezusa, o tyle teraz już wie, że było to ostatni raz: teraz, jeśli będzie mógł powtórzyć ten gest, to wyłącznie - jak Maryja - przytulając martwe ciało Nauczyciela. Dramat polega więc na tym, że nie będzie można powtórzyć gestu, który tak prosty, jednak dawał tak wiele.
Po tych słowach pieśń jednak niespodziewanie zmienia ton i od tej pory, choć wciąż pozostaje pieśnią bolesną, staje się pieśnią uwielbienia - właśnie za to, co się stało i co choć niesie tak wielki bagaż emocji, ostatecznie prowadzi do zbawienia. Między wierszami zaczyna pobrzmiewać nawet nutka nadziei, jakby Jan przypomniał sobie Jezusowe zapowiedzi zmartwychwstania: “Ja wierzę, że wstaniesz za kilka dni, lecz patrzeć nie mogę, brakuje mi sił”. Mimo wszystko umieranie Jezusa to doświadczenie ponad ludzkie siły.
Pieśń kończy się mocnym przesłaniem skupiającym naszą uwagę na miłości Boga: wszystko to wydarzyło się dlatego, że Bóg nas kocha. Czy można zatem zareagować inaczej, jak tylko takim samym uczuciem?
Posłuchajmy mistrzowskiego wykonania tej pieśni przez “Scholę Adonai”, która wprowadzi nas w podniosłą atmosferę tej tajemnicy, która choć jest tak trudna, ukazuje cały sens cierpienia Jezusa - on, prawdziwy człowiek, prawdziwie żył i prawdziwie cierpiał między innymi po to, żebyśmy nigdy nie czuli się osamotnieni, kiedy i na nas spadnie jakiekolwiek bolesne doświadczenie.
Skomentuj artykuł