Najważniejszy dźwięk w adwentowej ciszy
Gdy kogoś kochasz, na kimś ci zależy, na ogół rozpoznajesz jego głos, ale także jego kroki na schodach. - Jak doskonale trzeba kogoś znać, żeby umieć go rozpoznać po sposobie chodzenia, po stawianych krokach? - pisze ks. Krzysztof Porosło. Jakie zadanie stawia przed nami najrzadziej czytana w liturgii księga Pisma Świętego? Jaki jest najważniejszy dźwięk w adwentowej ciszy? Wyjaśniamy to w czwartym odcinku cyklu "Tajemnice Adwentu", przygotowanego dla was na #Adwent2022.
O jednej, bardzo ważnej umiejętności, bez której nasza codzienność będzie o wiele trudniejsza, czyli opowiada ks. Krzysztof Porosło w książce "Powiedz tylko słowo", wydanej przez Wydawnictwo WAM. Oto jej fragment.
Kiedy w liturgii słyszymy fragment z księgi Pieśni nad Pieśniami, to jest zupełnie wyjątkowy dzień. Nieczęsto się to zdarza. Zresztą sama wyjątkowość tej najbardziej miłosnej księgi Pisma Świętego bierze się również stąd, że ani razu, poza jednym wersetem, nie pojawia się w niej słowo „Bóg”.
Wyjątkowe słowo z Pieśni nad Pieśniami
Jest tam jednak małe słówko, przy którym chciałbym się dziś zatrzymać: hebrajskie słowo dodi, którym oblubienica pieszczotliwie nazywa swojego ukochanego. Mówi tak do niego aż dwadzieścia sześć razy. Co znaczy ten termin? Dodi, czyli „mój miły”, „mój milutki”. To jest najczęstszy jej sposób zwracania się do oblubieńca.
Pierwsza niesamowita rzecz, którą możemy wyczytać z tego jednego słówka, bierze się stąd, że tradycyjnie interpretujemy księgę Pieśni nad Pieśniami jako opowieść o miłości Boga do człowieka, gdzie oblubieńcem jest sam Bóg, zaś oblubienicą ludzka dusza. Oblubienica woła: „Cicho! Ukochany mój! Oto on! Oto nadchodzi!”
Chodzi o to, by rozpoznać kroki Boga, nawet gdy Go nie widzimy
Chodzi o to, że aby rozpoznać moment przyjścia Oblubieńca, żeby rozpoznać Jego głos i Jego kroki, trzeba Go znać z naprawdę niezwykle intymnej i bliskiej relacji. Oblubienica ma taką wrażliwość na Oblubieńca, że jeszcze Go nie ma, ale ona już potrafi rozpoznać spośród wszystkich nadchodzących osób kroki Tego, którego kocha. Słyszy tylko Jego kroki, a już wie, że to On. Jak doskonale trzeba kogoś znać, żeby umieć go rozpoznać po sposobie chodzenia, po stawianych krokach? Faktycznie, tak się zna tylko swojego miłego.
Postawmy sobie zatem pytanie o to, na ile ja znam Boga, na ile znam Jego oblicze, Jego głos, Jego słowo, Jego kroki, kiedy przychodzi? Ile we mnie jest takiej wrażliwości w miłości, że potrafię rozpoznać przychodzącego Boga? Czy po ponad trzech tygodniach Adwentu mogę powiedzieć, że poznałem Go trochę bardziej, że przed świętami bardziej Go kocham, że jestem wrażliwszy na momenty Jego przyjścia?
Druga rzecz, na którą warto zwrócić uwagę, to to, że w tej interpretacji relacji między Bogiem a człowiekiem w kluczu oblubieńczym oblubienica z małymi wyjątkami używa tego jednego określenia dodi, które ciągle się pojawia w jej ustach. Oblubieniec za to jest znacznie bardziej kreatywny w nazywaniu oblubienicy.
Bóg jest bardzo kreatywny w okazywaniu nam miłości
Używa więcej i bardziej różnorodnych terminów, aby się do niej zwrócić. Mówi o niej, że jest piękna, że jest jego umiłowaną, jego siostrą, jego małżonką, jego jedyną, jego przyjaciółką, gołąbką. Chcę przez to pokazać, że Bóg w okazywaniu miłości jest nieporównanie bardziej kreatywny niż my. Nawet wtedy, kiedy Bogu okazujemy naszą miłość, to i tak Bóg nas wyprzedzi. W Bogu zawsze będzie znacznie większa pasja kochania, większa twórczość, tak że na nieskończoną ilość sposobów będzie potrafił pokazać nam, jak bardzo nas kocha, jak jesteśmy dla Niego ważni.
Oczywiście nie chodzi tu o komplementy ze strony Boga. Te biblijne określenia w ustach Oblubieńca muszą być dla nas jakąś alegorią tych sposobów, w jakie Bóg okazuje nam miłość. Warto być wrażliwym na doświadczenia Bożej miłości, aby umieć rozpoznać chwile Jego przyjścia i pocałunki składane na naszej duszy. Chodzi o dostrzeganie Jego przyjścia w każdym przejawie dobra, które wydarza się w mojej codzienności. Nawet fakt, że znowu udało mi się wstać rano i przyjść na roraty, aby posłuchać Bożego słowa, jest znakiem Jego miłości do mnie. Warto w tym dzisiejszym czytaniu usłyszeć te komplementy wypowiadane przez Oblubieńca i odnieść je również do siebie.
Bóg mówi dziś o tobie: mój przyjaciel
Tak Bóg dzisiaj o tobie mówi: mój przyjaciel/moja przyjaciółka, mój ukochany/moja ukochana. Po trzecie, zauważmy ostatni werset dzisiejszego czytania, w którym Oblubieniec woła do oblubienicy, żeby ukazała mu swoją twarz, żeby dała usłyszeć swój głos, bo słodki jest głos oblubienicy i jej twarz pełna wdzięku (por. Pnp 2,14). Przeżyłem kiedyś spore zaskoczenie, jak odkryłem, że są to słowa wypowiedziane przez Oblubieńca, a nie oblubienicę. Byłem przyzwyczajony do tego, że wielokrotnie na adoracjach Najświętszego Sakramentu śpiewałem lednicki kanon: „Ukaż mi, Panie, swą twarz, daj mi usłyszeć Twój głos”. Dopiero później do mnie dotarło, że w oryginale jest dokładnie odwrotnie! To On ma pragnienie zobaczyć naszą twarz, to On ma pragnienie usłyszeć nasz głos.
Jakkolwiek to mocno zabrzmi, dotarło do mnie, że to Bóg pragnie adorować człowieka tak, jak my szukamy Jego oblicza i Jego głosu na modlitwie. Bóg również jest ciągle wpatrzony w nas. Patrzy pełen miłości, pełen zachwytu i dostrzega obecne w nas dobro. Nie koncentruje się na tym, co trudne, co słabe, grzeszne, ale zawsze szuka dobra i piękna: „bo twarz twoja jest pełna wdzięku”. Bóg chce usłyszeć twój głos, to znaczy naprawdę mu to sprawia przyjemność, kiedy się spotykamy z Nim na modlitwie, kiedy do Niego mówimy.
Księga Pieśni nad Pieśniami opowiada o szalonej miłości Boga do człowieka. Skrajną formą tego szaleństwa jest pomysł stania się przez Boga człowiekiem. To największy dowód, że Bóg w swej miłości do człowieka jest gotowy zrobić wszystko, aby tylko uwierzył on w to, jak bardzo Bóg go kocha. Bóg patrzy dzisiaj na ciebie. Patrzy i się zachwyca, bo zna twoje pragnienia, zna twoje starania, zna twoje poświęcenie. Zna całe dobro twojego serca i mówi: „piękny jesteś, piękna jesteś”.
---
Tekst jest fragmentem wydanej przez Wydawnictwo WAM książki "Powiedz tylko Słowo" ks. Krzysztofa Porosły.
Skomentuj artykuł