Kard. Krajewski: ludzie wychodzą z kościoła i nie wiedzą, o czym było kazanie

"Nikogo nie obchodzi, że ksiądz był wczoraj na jakimś filmie, że coś czytał w gazecie. To nie ma znaczenia" - mówi kard. Konrad Krajewski. Wspomina też o obietnicy, którą dostał od papieża Franciszka.

Kiedy podczas studiów w Rzymie byłem kapelanem w szpitalu, codziennie dojeżdżałem do sparaliżowanego kardynała Andrzeja Deskura. Wiecie po co jeździłem do niego codziennie wieczorem? Żeby temu kapłanowi przeczytać Ewangelię. Mówił: „Z czym zasypiam, z tym się budzę”. Jak zasypiasz po horrorze, to tak się też budzisz. Jak po pornograficznym filmie, to taki jest poranek. Jak po słowie Bożym, to ten poranek jest zupełnie inny.

Staram się w swoim życiu żyć Ewangelią dnia. Mam Ewangelię w domu, w szczególnym miejscu. Kiedy ją czytam, to zapalam świecę, by mi przypominała, że to wyjątkowy moment. Mówi przecież Bóg!

Ewangelia nie jest o Jezusie. Ewangelia jest Jezusem. Dlatego ją całujemy. Ona zaczyna czytać moje życie. Papież kilka razy mi podpowiadał: Nie wiesz, co zrobić? Czytaj Ewangelię. Idź, szukaj. A znajdziesz sytuację dokładnie taką, w jakiej dzisiaj jesteś. Jak popadłeś w tarapaty, jest tam sytuacja, że ktoś znalazł się w tarapatach. Jak jesteś radosny, tam dokładnie to znajdziesz. Jak jest grzech, to szukaj, co by zrobił Jezus. Jak jest łaska, to Jezus nawet uczniom wtedy pościć nie pozwala. Gdzie jest więc Ewangelia w moim domu?

DEON.PL POLECA

Może warto wyciągnąć Pismo Święte i położyć w takim miejscu, żeby było wiadomo, że ten dom należy do Boga i że najważniejsze słowa to są słowa Boga. Nie świata, nie konstytucji, ale słowa Boga. One są dobre wtedy, gdy ktoś się rodzi i umiera, gdy ktoś jest zakochany, gdy ktoś jest po uszy w grzechu i wyjść z tego nie może. One są na każde cierpienie… Kiedy odchodzi ktoś bliski… Kiedy giną dzieci, kiedy był pogrzeb trójki dzieci, które utonęły w Darłowie, to można tam pójść tylko z Ewangelią, tylko z Jezusem. Jeśli się idzie tylko z sobą, to co można powiedzieć tej matce?!

Zdarzają ci się homilie bez Jezusa? To słowo wtedy nie rośnie, to słowo nie buduje

Ewangelia jest dobra na wybory, bo znajdę w niej cechy, jakie powinien mieć pasterz, czyli ten, który ma rządzić innymi. Czy on kocha? Miłość nie zazdrości, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, przebacza… Może tak trzeba by było zapytać na różnych wiecach: „Niech pan powie, jak pan kocha”? Czy bardziej widzę belkę w oku własnym, czy źdźbło w cudzym? Czy jestem człowiekiem miłosierdzia? Jestem tym, który buduje mury, czy tym, który buduje mosty? Zobaczcie, nikt nie musi pytać, ile przedszkoli powstanie, kto nam wyasfaltuje drogi. Spytajmy o miłość. Spytajmy o przykazania. Jeśli jedną rodzinę porzuciłeś, drugą porzuciłeś, trzecią porzuciłeś, chcesz nami rządzić, a sam nie wiesz, gdzie jesteś? A obiecujesz góry złote? Czy jesteś pokorny? Co robisz z grzechem? U kogo się spowiadasz? Pamiętacie dwóch apostołów, Piotra i Judasza? Razem wybrani przez Jezusa, tylko każdy po grzechu gdzie indziej się wyspowiadał. Piotr zdradził Jezusa, zwiał, nie było Go pod krzyżem, zaparł się Go, ale potem płakał i wyspowiadał się przed Jezusem, a Judasz wyspowiadał się przed oprawcami i się powiesił. To jest Ewangelia. Na każdy dzień. Na każdy przypadek.

Kiedy zaczynam czytać Ewangelię, ona czyta mnie, moje życie, moją przestrzeń, w której żyję. Jakby mówiła do mnie Ewangelia, jakby mówiło do mnie Pismo Święte: zajmij się mną, a ja zajmę się tobą, twoim życiem.

Ojciec Święty już na początku pontyfikatu zwrócił się do nas, księży, z zaleceniem – codzienna homilia, minutę, półtorej, ale to znaczy, że wykąpałeś się w tym tekście, że go zrozumiałeś, że uczyniłeś go swoim. Jak mamy przepowiadać Ewangelię bez głoszenia Ewangelii? Kiedy biskup Piero Marini (mój wieloletni przełożony) przyjechał na jubileusz arcybiskupa seniora Władysława Ziółka, wszedł do prezbiterium i mówi mi: „Konrad, wiesz, czego tu brakuje? Ambony. Bo to jest pulpit”. I zaczął mówić najpierw w katedrze, a potem powtórzył to naszemu biskupowi: ambona jest znakiem grobu, gdzie jest odwalony kamień, i z tej ambony płynie jedno przesłanie, że Chrystus umarł i zmartwychwstał. I o tym jest nasze przepowiadanie.

Zobaczcie, że zaraz po konsekracji tak będzie. Głosimy śmierć i zmartwychwstanie. To jest najważniejsze. Nikogo nie obchodzi, że ksiądz był wczoraj na jakimś filmie, że coś czytał w gazecie. To nie ma znaczenia. W seminarium rzymskim był taki fajny wykładowca homiletyki i kiedy młodzi adepci diecezji rzymskiej mówili pierwsze kazania, to on sobie siedział i coś tam notował. Kiedy kleryk nie powiedział dziesięć razy słowa „Jezus” w homilii, to mu nie zaliczał. No bo o czym on mówił, skoro nie o Jezusie? Zdarzają ci się homilie bez Jezusa? To słowo wtedy nie rośnie, to słowo nie buduje. Ludzie wychodzą z kościoła i nie wiedzą, o czym było. Długo było. I biskup Marini mówił, żeby to słowo Boże było celebrowane, by rozbrzmiewało. Prosto z grobu, prosto po zmartwychwstaniu, bo uczniowie zwariowali po zmartwychwstaniu. Wcześniej zachowywali się byle jak – zwiali, uciekli, zdradzili. A po zmartwychwstaniu? Odbiło im z miłości, bo przecież miłość jest szalona, miłość jest stuknięta. Popatrzcie na zakochanych. Uczniowie zaczęli iść. Nie obchodziło nikogo, że są niewykształceni, że są byle jacy, że przeszłość mieli fatalną. Idą i głoszą. I dzisiaj Eskimosi czytają Ewangelię w swoim narodowym języku. Eskimosi!

Kiedy pozwalam, by słowo Boże było obecne w moim życiu, jest w nim obecny sam Jezus. Zaczynają się cuda. Tak pragniemy nieraz cudów. Pozwól, niech słowo wzrasta. Bądź urodzajną ziemią, która przyjmie słowo. Zacznijmy dzisiaj, wyjmijmy dzisiaj Pismo Święte. Ja na przykład w Rzymie dostaję „Oremus” co miesiąc z Polski, 7 złotych 20 groszy kosztuje na cały miesiąc. Są wszystkie czytania na każdy dzień. I codziennie na następny dzień czytam Ewangelię, i próbuję tą Ewangelią żyć. Przypominam sobie wieczorem, w południe, przed zaśnięciem, nieraz nie pamiętam, muszę sięgnąć znowu. Jak zapomniałem, bo świat mnie przygniótł, to idę i znowu sięgam po „Oremus”.

Ojciec Święty już kilka razy rozdawał kieszonkowe Pismo Święte. I mówił: Miejcie przy sobie – w tramwaju, w metrze, w samolocie, bo to są słowa Boga. Oto słowo Boże. Oto słowo Pańskie. Karmcie się nim. Żyjcie nim. A obiecuję wam, zaczną się dziać cuda w waszym i w moim życiu. Amen*.

Fragment pochodzi z książki "Zapach Boga". DEON.pl jest patronem medialnym książki kardynała Konrada Krajewskiego.

Kardynał, ceremoniarz papieski w latach 1999 - 2013, jałmużnik papieski, doktor teologii, członek Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kard. Krajewski: ludzie wychodzą z kościoła i nie wiedzą, o czym było kazanie
Komentarze (2)
J. P. Torello
10 listopada 2019, 07:02
Potrzebujemy gloszenia Dobrej Nowiny z moca! By kazdy zdumiony byl! Nie potrzebujemy komunikatow z kolejnej konferencji episkopatu - potrzebujemy Was Ojcowie Biskupi! Potrzebujemy Was, byscie wyszli z palacow biskupich, uzdrawiali cialo I ducha, wyrzucali zle duchy a nawet wskrzeszali! To jest obietnica Pana, ze takie znaki beda towarzyszyc tym ktorzy uwierza. Prosze, uwierzmy!
TM
~Teresa Mach
10 listopada 2019, 01:27
Wszystko prawda. Tylko po co kieszonkowe Pismo św. Albo Oremus za 7.20? Wystarczy przecież darmowa aplikacja w komórce :)