Paweł Kowalski SJ o najczęstszym grzechu Ignacego Loyoli i największym grzechu wszystkich jezuitów

Fot. Paweł Kowalski SJ / YouTube.com
Paweł Kowalski SJ / Twitter.com

O. Paweł Kowalski SJ wypowiedział się w mediach społecznościowych na temat najczęstszego grzechu św. Ignacego Loyoli i zarazem największego grzechu wszystkich jezuitów.

Jaki był najczęstszy grzech św. Ignacego Loyoli?

- Największy problem jaki miał w swoim życiu, też chyba największy grzech wszystkich jezuitów, to jest po prostu pycha. Ignacy mówi, że jak człowiek wpada w taką próżną chwałę i ma wrażenie, że pobożność, że łaska, którą daje mu Pan Bóg tak naprawdę jest człowieka zasługą, wtedy niestety bardzo blisko jest mu do pychy - wyjaśnia o. Paweł Kowalski.

DEON.PL POLECA

- [Ignacy] mówi, że kiedy człowiek jest w pysze, to Pan Bóg bardzo lubi dawać człowiekowi strapienie duchowe po to, żeby człowiek zmienił swoje postępowanie, żeby człowiek zobaczył, że miłość Pana Boga nie jest warunkowana naszymi uczynkami - dodaje jezuita.

- Ja ciągle tego nie rozumiem, bo niektórzy mówią, że my w Kościele katolickim nauczamy, że najważniejsze w życiu człowieka, w wierze są uczynki, i że Pan Bóg zbawia człowieka za uczynki.

- Ja tego zupełnie nie rozumiem, bo Ignacy Loyola, jak mówił o strapieniu duchowym, to mówił, że trzeba bardzo uważać, żeby nie wpaść w pychę. To znaczy, żeby nie mieć takiego przekonania, że Pan Bóg nam błogosławi w nagrodę za nasze uczynki, bo tak po prostu nie jest - zauważa o. Kowalski.

- W co wierzą katolicy? Co mówi św. Ignacy Loyola? Że Boża Miłość jest darmowa, że łaska nie jest warunkowana naszymi uczynkami - zaznacza zakonnik.

Źródło: Paweł Kowalski SJ / Twitter.com

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Paweł Kowalski SJ o najczęstszym grzechu Ignacego Loyoli i największym grzechu wszystkich jezuitów
Komentarze (2)
TB
~Tadeusz Borkowski
9 grudnia 2023, 12:03
Proszę o wybaczenie, ale istnieje i inne podejście do problemu przez Autora poruszonego. Początkowo tok myślenia przedstawiony w powyższym tekście wydaje się olśniewający, ale po namyśle już nie jest taki. Z jednej strony jest oczywiste , że sami siebie nie możemy zbawić poprzez nasze czyny; gdyby tak było to męka i śmierć Pana Jezusa byłyby niepotrzebne, bo poprzez nasze "dobro" sami byśmy siebie zbawiali: ja zachowuję przykazania a Bóg jest zmuszony aby mnie zbawić. Oczywiście tak nie jest. Zbawienie wynika z miłości i miłosierdzia Bożego. Kto nie wierzy w Boga, oczywiście, nie może Go miłować, bo trudnio miłować kogoś kogo nie ma. Z naszej strony, warunkiem zbawienia jest nie tylko wiara , że istnieje Bóg, ale konieczna jest miłośc do Niego opartana miłości Boga do nas. Miłość nie polega na samych deklaracjach, lecz na czynach, najbardziej skrajnych w gotowości poświęcenia wszystkiego, nawet życia. Nie da się oderwać miłości od czynów, bo właściwie na czym polegałaby miłość?
MM
~Maria Magdalena
3 czerwca 2024, 11:52
"Nie da się oderwać miłości od czynów, bo właściwie na czym polegałaby miłość?" To prawda, jednak nawet gdybyśmy popełnili wszystkie możliwe dobre uczynki świata, to i tak nie moglibyśmy uważać ani się chlubić, że zasłużyliśmy sobie na Jego Miłość. Ona jest bezinteresowna, jest DAREM najczystszym. Nie musimy ani nie jesteśmy w stanie zasłużyć na Bożą Miłość. I nawet gdybyśmy popełnili wszystkie grzechy świata, to Jego Miłość pozostanie TAKA SAMA, nieskończona i darmowa. Bóg jest Miłością i kocha zawsze tak samo. Żadna nasza w tym zasługa. A na czym miałaby polegać miłość? Najlepiej pytać o to Jego Samego, spędzać z Nim czas jak z najbliższym Przyjacielem, zapraszać Go do swojej codzienności. "Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą" (Mk 12, 30).