Pomoc osobom wykorzystywanym seksualnie. "Deficyt kobiet jest szkodliwy"

Fot. Chepko Danil Chepk / depositphotos.com

Temat wykorzystania seksualnego w Kościele wciąż jest delikatny, trudny i bardzo bolesny. Jest też wymagający - bo by naprawdę dobrze się nim zająć, trzeba zmiany mentalności.

Po pierwsze - trzeba uwierzyć, że - jak w liście do kardynała Reinharda Marksa napisał papież Franciszek - cały Kościół jest w kryzysie i żeby sobie z nim poradzić, wszyscy musimy go przyjąć. Po drugie – trzeba nawrócić się na wrażliwość w stosunku do drugiego człowieka. Po trzecie – trzeba mocno się postarać o obecność kobiet w systemie pomocy osobom wykorzystanym. To część wniosków z dyskusji Deonu, w której gośćmi byli Justyna Kaczmarczyk, Marta Titaniec i Dawid Gospodarek (całą dyskusję można obejrzeć tu).

Deficyt kobiet jest bezdyskusyjny i szkodliwy

- Deficyt kobiet jest bezdyskusyjny i szkodliwy, bo nie pomaga mierzyć się z tym problemem adekwatnie - mówiła podczas naszej rozmowy Marta Titaniec, dzień przed swoją nominacją na szefową Fundacji Świętego Józefa. Jest prawdopodobnie jedyną kobietą na tak wysokim stanowisku w strukturach należących do Komisji Episkopatu Polski, a fundacja powstała, aby udzielać pomocy osobom skrzywdzonym przez duchownych. Ale tu nie chodzi o tytuły i władzę: chodzi o realne działania, do których kobiety są po prostu niezbędne. Dlaczego? Najlepiej pokazuje to historia, którą opowiada podczas naszego live.

DEON.PL POLECA

- Uczestniczyłam w odsłuchaniu. Ciężka sprawa, najcięższa z tych, które do tej pory słyszałam. To była pedofilia, miedzy dwunastym a piętnastym rokiem życia, gwałcenie regularne, do tego spowiedź… Pojechałam jako osoba towarzysząca. Delegatem był ksiądz; siedział nad kartką pochylony, prawie że nie patrzył w oczy. Był też prawnik – mężczyzna, zażenowany, bo pani opowiadała szczegóły po to, żeby można było określić, jakiego typu mamy zgłoszenie - zrelacjonowała Marta Titaniec. Kobieta, której towarzyszyła, ze stresu niemal zemdlała. - W trakcie mówienia osunęła się na ziemię: i kto ma ją podnieść? Ksiądz, w koloratce, który dla niej wtedy jest jeszcze symbolem strasznego zła?

Chodzi o możliwość wyboru

Dlatego właśnie w procesie uzdrawiania, w strukturach, których zadaniem jest udzielanie pomocy osobom pokrzywdzonym, konieczna jest obecność kobiet.

- Nie chodzi o to, że kobiecie musi zawsze towarzyszyć inna kobieta, ale o to, żeby była możliwość wyboru – dodaje szefowa Fundacji Św. Józefa.Polskie doświadczenia ostatnich kilku lat to potwierdzają: konieczność opowiedzenia o swojej krzywdzie, doznanej ze strony księdza, kolejnemu księdzu bywa dla osób wykorzystanych przerażająca. I dlatego – milczą. Przestają, gdy mogą liczyć na obecność innej kobiety: jako delegatki, jako osoby towarzyszącej, jako wsparcia. Widać to bardzo wyraźnie na przykładzie inicjatywy „Zranieni w Kościele”: gdy to kobiety, nie księża, są po drugiej stronie telefonu stworzonego dla osób zranionych – wykorzystane kobiety znajdują w sobie odwagę, by wreszcie komuś opowiedzieć swoją historię, by szukać pomocy.

Nawrócić się na wrażliwość

- Od dawna jest to sygnalizowane jako potrzeba: żeby delegatem nie był tylko ksiądz, tylko osoba, przy której osobie pokrzywdzonej łatwiej będzie się otworzyć bez jakichś trudnych wspomnień. To są bardzo delikatne sytuacje. Dlatego rzeczywiście dobrze by było, żeby była grupa delegatów, profesjonalnie przygotowanych: ksiądz, świecki mężczyzna i kobieta – świecka albo siostra zakonna – potwierdza Dawid Gospodarek, dziennikarz KAI, współtworzący także inicjatywę „Zranieni w Kościele” i dodaje: - Chodzi też o to, żeby ta osoba poczuła się bezpiecznie, przyjęta z czułością, czego nas uczy papież Franciszek. Żeby doświadczyła konkretnej empatii. Ale to nie jest coś, czego można się mechanicznie nauczyć. To jest wrażliwość, do której trzeba się nawrócić – podkreśla dziennikarz.

Uczestnicy dyskusji w Deon TV wokół książki "Zranieni": Marta Łysek, Marta Titaniec, Justyna Kaczmarczyk i Dawid Gospodarek- Nie będzie tak, że zmiana przyjdzie z góry. Nie. Musimy także oddolnie inicjować procesy – podkreśla Marta Titaniec. Choć odgórne, systemowe zmiany też zachodzą. - Gdy rozpoczynałam pracę w fundacji pod koniec 2019 roku, była tylko jedna delegatka w Krakowie, siostra zakonna. Dzisiaj jest pięć: Kraków, Kalisz, Katowice, Warszawa, Łódź - wymienia szefowa Fundacji Św. Józefa.

Tylko jedenaście... czy będzie więcej?

W podobnym duchu Inicjatywa „Zranieni w Kościele” opublikowała w zeszłym roku propozycje i rekomendacje dla Kościoła. - Zaproponowaliśmy powołanie rzecznika praw osób pokrzywdzonych: dwuosobowe „ciało”, mężczyznę i kobietę, żeby była taka instytucja, która będzie konkretnie się troszczyć, patrzeć, jak to jest realizowane. Żeby osoby pokrzywdzone mogły się do niej w pełnym zaufaniu zgłosić, z różnymi wątpliwościami, z prośbą o pomoc – opowiada Dawid Gospodarek.

Z informacji publikowanych na stronach polskich diecezji wynika, że obecnie w systemie pomocy osobom zranionym kobiet jest nawet o kilka więcej. W diecezji warszawskiej delegatów ds. ochrony dzieci i młodzieży, jak oficjalnie nazywa się w kościelnych strukturach to stanowisko, jest troje: dwóch księży i kobieta, pani Beata Chojnacka. W diecezji katowickiej, jako jedynej w Polsce, został ustanowiony proponowany przez „ZwK” „urząd” Rzecznika Praw Osób Skrzywdzonych w Kościele. Funkcję pełnią dwie świeckie osoby: pani Anna Gajda i pan Marcin Moroń. Delegatka ds. ochrony dzieci i młodzieży jest też w diecezji krakowskiej (to s. Anna Szubrycht), w diecezji kaliskiej (pani Ewa Węgier-Szewczyk) oraz w diecezji łódzkiej (pani Joanna Malinowska). Pięć kolejnych kobiet pracuje w diecezjalnych zespołach ds. prewencji - cztery (na jedenaście osób) w diecezji pelplińskiej, a jedna (na dziewięć osób) w diecezji warmińskiej. Matematyka jest bezlitosna: mamy w strukturach pomocy osobom wykorzystanym przez duchownych jedenaście kobiet… na całą Polskę. Czy będzie lepiej?

- Przez wakacje chcemy dopracować zaangażowanie sióstr w system. Nazywam je „duszpasterki”, ale ta nazwa się jakoś nie przyjmuje - przypuszcza Marta Titaniec. - Jest kilka zgromadzeń, z którymi pracujemy, te siostry już się zgodziły udostępnić swoje dane. Chcemy, żeby tak, jak są na stronach [diecezjalnych – przyp. red] delegaci zakonni, księża, duszpasterze, były siostry zakonne do towarzyszenia osobom pokrzywdzonym.

Pokazywać drogi wyjścia

„Oprócz pokazywania wyrządzanego zła, trzeba zacząć pokazywać drogi wyjścia” – mówi osoba zraniona w książkowym wywiadzie udzielonym Justynie Kaczmarczyk, dziennikarce Interii. To właśnie ta książka - „Zranieni. Rozmowy o wykorzystaniu seksualnym w Kościele”- stała się inspiracją do naszej rozmowy. A zapraszanie kobiet do angażowania się w pomoc osobom zranionym - to jedna z dróg wyjścia, dobrych i skutecznych.

Przeczytaj książkę Justyny Kaczmarczyk "Zranieni. Rozmowy o wykorzystywaniu seksualnym w Kościele"

- To jest taka homogeniczność myślenia - podkreśla Marta Titaniec. Opowiada, jak podczas pierwszego spotkania fundacji z naciskiem podkreślała istotną rolę kobiet w procesie uzdrawiania Kościoła. - Jeden z delegatów mówi do mnie: wyjeżdżam z tego spotkania z myślą, że trzeba powołać delegatkę. I rzeczywiście pojawiła się w jednym z tych miast delegatka. Wcześniej nikt nie wpadł na taki pomysł. To jest naturalne, taki mechanizm, żyję w swojej „bańce” i w ogóle nie myślę, co inna „bańka” może myśleć. Strasznie to jest problematyczne.

Małe działania, które wcale nie są małe

Czy bycie delegatką wyznaczoną przez biskupa to jedyny sposób na włączenie się w działania pomocowe? Niekoniecznie. Równie ważne i potrzebne są oddolne działania świeckich grup.

- W Krakowie istnieje grupa osób, dla których temat jest ważny: pokrzywdzonych i niepokrzywdzonych. Nie ma pytań, kto jest kim. Rozpoczęły to kobiety; do tej grupy dołączył duszpasterz osób pokrzywdzonych, druga osoba po delegacie w diecezji - opowiada Marta Titaniec. Grupa w najbliższym czasie organizuje kolejną modlitwę w intencji osób zranionych, w której weźmie udział o. Tarsycjusz Krasucki.

Kolejnym dobrym przykładem działania w interesie osób pokrzywdzonych i wszystkich, które są wykorzystaniem zagrożone, jest powód naszej rozmowy - książka Justyny Kaczmarczyk. Czy zdziwienie budził fakt, że kobieta zajmuje się tematem, pisze książkę?

- Absolutnie nie rozważałam tego pod tym kątem – mówi autorka. - I przy pracy nad książką, i przy wcześniejszej pracy po prostu miałam temat i go realizowałam. I może to dobrze, bo to wyszło dopiero potem, w rozmowach: och, ale to o seminarium rozmawiałaś? Ale jako to, o seminarium, kobieta świecka? A ja po prostu miałam pytania i je zadałam.

To właśnie działania, choć mogą się wydawać małe, wcale takie nie są. Dla osób pokrzywdzonych to sygnały, że ktoś w Kościele się nimi przejmuje, widzi ich krzywdę, chce się za nie i z nimi modlić, dostrzec ich ranę, zaopiekować się duchowo, co obok profesjonalnej pomocy jest dla ludzi Kościoła równie ważne. Owszem, wciąż zdarzają się pytania: a po co nagłaśniać? Po co rozdmuchiwać? Czy nie lepiej zostawić sprawę osobie pokrzywdzonej, sprawcy i wymiarowi sprawiedliwości? Czy trzeba epatować publiczną modlitwą za osoby zranione? Odpowiedź brzmi: tak, bo to jest nasza sprawa – całego Kościoła. A jej rozwiązywaniem powinni się zajmować ci, którzy mogą najlepiej posłużyć, najlepiej odpowiedzieć na potrzeby osób zranionych. I coraz bardziej widać, jak potrzebne są tutaj kobiety.

Obejrzyj fragment rozmowy dotyczący obecności kobiet w systemie pomocy osobom zranionym:

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Poza pisaniem ogarnia innym ludziom ich teksty i książki. Na swoim Instagramie organizuje warsztatowe zabawy dla piszących. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem. Jest żoną i matką. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając dobrych historii. W Wydawnictwie WAM opublikowała podlaski kryminał z podtekstem - "Ciało i krew"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Pomoc osobom wykorzystywanym seksualnie. "Deficyt kobiet jest szkodliwy"
Komentarze (2)
KS
Konrad Schneider
16 czerwca 2021, 18:25
Dzieki za szczera rozmowe. Zabraklo mi jednak pytania, co robic w wypadku, gdy delegat biskupa okazuje sie absolutnym ignorantem, ktory powoduje powtorne traumy u poszkodowanych? Bo mamy takich wielu...
MT
~Magdalena Tkacz
15 czerwca 2021, 20:06
Jest spory deficyt kobiet w różnych strukturach kościoła. Przy pomocy osobom wykorzystywanym jest wręcz konieczność ich uczestnictwa. Kobieta wykorzystana przez mężczyznę powinna mieć prawo do zgłoszenia tego KOBIECIE!