Prawdziwa bliskość czy tylko iluzja?

(fot. shutterstock.com)
Marta Jacukiewicz

Czy wszystko, co nazywamy bliskością tak naprawdę nią jest? Czy jesteśmy w stanie zauważyć, że jesteśmy samotni pomimo tego ogromu osób, z którymi się kontaktujemy?

Marta Jacukiewicz: Panie Waldemarze, czym jest bliskość? 

Waldemar Duleba: Bliskość jest pewnym rodzajem więzi, którą chce się ciągle umacniać i odnawiać. Bliskość zakłada pewną stałość. Nie jest tak, że przygodne spotkanie ludzi na wakacjach, w sklepie, pracy będą jakoś szczególnie nam bliscy. Bliskość to rodzaj więzi i tęsknoty do kogoś bardzo konkretnego.

Taka więź jest możliwa z każdym?

Bliskość ma swoją intensywność. Co innego oznacza bliskość dziecka z rodzicami, inny wymiar ma bliskość rodzicielska, przyjacielska, miłosna,  małżeńska.

Żeby być dla kogoś bliskim trzeba być rzeczywiście blisko,  w zasięgu drugiego człowieka? 

Bliskość nie musi być bliskością fizyczną. Bliskość to poczucie ważności kogoś dla nas. Nie trzeba dużo szukać, wystarczy w codzienności zobaczyć jak ludzie, którzy są ze sobą w jednym pokoju nie tworzą bliskiej relacji - mało tego, mają trudność aby razem wytrzymać, a z kimś z kim dzieli ich wiele kilometrów potrafią mieć dobry kontakt emocjonalny, dobre myśli. Mają  poczucie, ba przekonanie, że tam gdzieś daleko jest ktoś, kto ich nie tylko rozumie ale  kocha.

Wspomniał Pan o różnych rodzajach bliskości,  ale zawsze jest to wyraz tego, że jesteś dla mnie ważny we wzajemnej relacji?

Bliskość może być fizyczna, emocjonalna, psychiczna. Jest też taki rodzaj bliskości kiedy kogoś nie mamy blisko siebie, ale wiemy, że jest i jego bycie jest dla nas bardzo ważne. Może o nas myśleć, za nami tęsknić. Mamy się do kogo zwrócić. Mamy ku komu kierować swoje uczucia, swoje myśli. Bliskość fizyczna jest oczywiście potrzebna i różnie się przejawia np. małemu dziecku, fizyczna bliskość jest niezbędna by się czuło bezpieczne, zaopiekowanie.

W relacjach ludzi dorosłych bliskość też jest gwarantem bezpieczeństwa? 

Tak. Jest, i bezpieczeństwo rozumiane jako obecność kogoś, możność skorzystania z jego pomocy - to rodzaj bezpieczeństwa, który polega na tym, że wiem, że nie będę sam wtedy, kiedy będzie mi trudno. Sam fakt, że istnieją ludzie ważni dla nas i my dla nich jesteśmy ważni to olbrzymi kapitał.

Co jest ważne w bliskości?

Na pewno nie jednostronna relacja, ale możliwość wymiany. Wejście w relacje - jestem ważny dla Ciebie, ale Ty jesteś ważny dla mnie. Stajemy się dla siebie bliscy. Mogą nas łączyć różne rzeczy - wspólne przeżycia, wspólna wrażliwość, zainteresowania, perspektywa wspólnego działania, albo choroba. Ważne jest, aby w bliskości mieć poczucie przydatności - wzajemnej przydatności, nie takiej eksploatującej jedną stronę. Ktoś jest nam potrzebny w bliskości chociażby dlatego, żebyśmy nie przeżywali pustki i samotności. Bliskość fizyczna nie jest konieczna do jej potwierdzenia, że np. jeśli jesteśmy blisko fizycznie to jesteśmy bliscy sobie.

Można mówić o bliskości na odległość?

Oczywiście. W bliskości na odległość jest tęsknota za "kimś", że kiedyś będziemy mogli się spotkać. Czegoś oczekujemy, czegoś miłego doświadczymy, bo jeśli ten ktoś w naszych oczekiwaniach nie zawodzi i my nie zawodzimy - to wzmacnia poczucie bliskości i więzi.  

Bliskość wirtualna nie ma chyba za wiele wspólnego z bliskością w rzeczywistości...

Czy to właśnie jest bliskość? Czy to, że mamy w kalendarzu adresy różnych ludzi zapewnia nam poczucie nie bycia samotnym i poczucia bliskości z tymi ludźmi? Żeby bliskość była autentyczna potrzeba zażyłości, poczucia więzi i konieczna jest wymiana między dwojgiem ludzi lub grupą. Nie może być to relacja jednostronna.

Podobnie działa Facebook. To, że mamy 1500 znajomych wcale nie oznacza, że kiedy chcemy z kimś porozmawiać - mamy się do kogo autentycznie odezwać.  Może bardziej są to znajomości wirtualne aniżeli prawdziwe? I tak naprawdę kiedy znikniemy z portalu - nikt nie zauważy?

Kiedy dowiadujemy się, że bliskość jest złudna,  jest iluzją? Kiedy okaże się, że kolejni nasi znajomi z różnego rodzaju komunikatorów zaczną milknąć? Czy wszystko, co nazywamy bliskością tak naprawdę nią jest? Czy jesteśmy w stanie zauważyć, że jesteśmy samotni pomimo tego ogromu osób, z którymi się  kontaktujemy? Jest to raczej rodzaj uzależnienia - iluzji relacji z innymi. Być może chodzi o to, aby sobą kogoś zainteresować...

Co decyduje o tym, że kogoś nazywamy naszym bliskim?

Czy bliskość jest wtedy kiedy ktoś potrafi reagować na nas, a kiedy jest taka potrzeba to wesprze, weźmie za rękę, będzie obok? Czy bliskość jest związana z wymianą pewnych informacji i nic więcej nas nie wiąże? Próba wymiany informacji to jeszcze nie jest bliskość. Może jest to pewien rodzaj kontaktu a nie bliskość? Kontaktu, w którym będziemy wymieniać swoje poglądy, opinie. Będziemy dostarczać informacji. Bliskość jest intymnym rodzajem więzi, gdzie zaangażowana są emocje.

Czyli wychodzimy ze znajomymi na spacer, do kina a tak naprawdę może to nie być bliskość tylko kontakt?

Jeśli już wychodzimy to znaczy, że łączy nas coś więcej niż tylko przekazanie informacji. Chcemy się spotkać, czekamy na to.

Chęć spotkania ze znajomymi jest zawsze początkiem bliskości?

Jest bardziej zaawansowanym rodzajem więzi. Ludzie mogą być nam bliscy z różnych powodów, np. przez takie same poglądy,  wartości, podobne doświadczenia. Jest jeszcze taki rodzaj bliskości jako niepowtarzalny związek, w którym ktoś jest komuś oddany, gotowy do poświęceń czasu, uwagi. To inny rodzaj bycia wzajemnie ze sobą, bardziej zaangażowany i intymny.

Bliskość nie znaczy też wyłączność dla konkretnych osób,  prawda?

Gdyby bliskość miała formę zawłaszczenia drugiej osoby, czy miałaby wywoływać zazdrość, bo jesteś tylko dla mnie i dla nikogo innego, na pewno byłaby to okoliczność, która nie sprzyjałaby byciu w dobrym kontakcie. Zawsze w bliskości jest ważne, aby mieć poczucie wolności i wyboru. Jestem, ale nie dlatego, że się boję, że muszę. Jestem dlatego, bo chcę być.

A jeśli kiedyś ktoś w bliskości nas zawiódł? Kończymy wszystko, "usuwamy" wspomnienia?

Jaka musi być krzywda, jaki musi być zawód,  żeby podjąć decyzję - zrywam z nią kontakt, nigdy więcej, więź się kończy... Może jest to rzeczywiście na tyle poważne, że zawód, którego doświadczamy jest związany ze świadomym działaniem szkodzenia naszej więzi. Ale jeśli jest to jednorazowe, nie intencjonalne - i da się to wyjaśnić, zorientować jakie były przyczyny, zrozumieć. Jeśli ktoś zawodzi w obszarze intymnym - zdrada, więź, która tworzyła tę bliskość poprzez takie świadome działanie może być nieodwracalnie zniszczona. Wszystko zależy jednak od skali wydarzenia. Jeśli niewielkie wydarzenie potrafi tak zdestabilizować i potrafimy kogoś odrzucić to być może wcale bliskość nie była tak silna jak się nam wydawało. Może wymyśleliśmy sobie, że jest to ktoś dla nas ważny i my dla niego. I owszem może być to powodem rozczarowania ale też brakiem rozeznania kim dla siebie byliśmy.

Dlaczego koniecznie chcemy być blisko kogoś?

Jednym z powodów jest to, że jesteśmy istotami społecznymi, które jednak chcą być w związkach, relacjach tworzyć wspólnoty. Budujemy opierając się na tych związkach poczucie własnej wartości, lubimy być kochani, chcemy kochać.  Czasami jest tak, że bliskość jest nam potrzebna o czym już mówiliśmy, żeby się czuć bezpiecznie. Jeśli nie mamy kogoś bliskiego będziemy mieli więcej wątpliwości, będziemy niepewni tego jacy jesteśmy. Bo to w wymianie między rodzicami a dzieckiem kształtuje się obraz nas samych.

Próbować zatrzymać kogoś wbrew jego woli, tylko po to aby nie czuć się samotnym?

Jeśli jest jednostronna chęć zatrzymania kogoś, to trudno będzie kogoś zatrzymać. Pytanie jest takie: dlaczego chcemy kogoś zatrzymać przy sobie - może to rodzaj zależności? Ale w dużej mierze wynikającej z naszych lęków i niepewności. Jeśli ktoś nas opuści czy z kimś stracimy kontakt - myślimy, że nie damy sobie sami rady? Powody bycia blisko innych mogą być różne, i o nich mówiliśmy ale podstawowym jest to, że  sami nie jesteśmy w stanie zapewnić sobie komfortu życia.

Pewnie zdarza się i tak, że jesteśmy z kimś ze strachu, ale trudno mówić o bliskości w takiej relacji?

Kiedy jesteśmy z kimś, a jednym z poważniejszych powodów jest strach, lęk, obawa - zaczyna być to kłopotliwe, bo trudno mówić o bliskości.  Jest to pewien rodzaj zniewolenia.

Człowiek jest stworzony do życia w relacji...

W jakimś sensie to, jacy jesteśmy, jakie mamy o sobie zdanie zależy jakie budujemy relacje od najmłodszych lat. Żeby coś o sobie wiedzieć w kontekście innych ludzi - musimy wchodzić w relacje i chcąc nie chcąc w nie wchodzimy. Nawet jeśli okaże się, że to nas rozczarowuje, nie zadowala. Ten rodzaj wymiany jaki się dzieje między ludźmi buduje wiedzę o nas samych i wiedzę o innych ludziach. Niekiedy dużo czasu musi upłynąć nim się zorientujemy , że jesteśmy w zależnej relacji. Czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo jesteśmy "uwikłani" i zależni od innych ludzi.

W czym przejawia się ta niesamodzielność?

Niesamodzielności czy bezradności doświadczamy zazwyczaj kiedy zostajemy opuszczeni. Widzimy jak bardzo jesteśmy niezaradni, jak bardzo trudno jest znaleźć nam powód aby coś zrobić,  gdzieś wyjść. Dopiero wtedy widzimy jak dużą rolę ktoś odgrywał w naszym życiu, bo np. był inspiratorem działań - nie musiałem nic poza realizacją czyichś pomysłów, bo ciągle coś mi podpowiadał. I zazwyczaj jest to bolesne doświadczenie, bo ujawnia się prawda o samym sobie, sobie niesamodzielnym.

Jak się dowiedzieć jacy jesteśmy?

Poprzez świadomą refleksję nad samym sobą, ale też dzięki umiejętności odważnego przyglądania się samemu sobie.

Waldemar Duleba - psychiatra,  psychoterapeuta

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Prawdziwa bliskość czy tylko iluzja?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.