Jezuita, męczennik dialogu. Zginął w Syrii, by nieść pojednanie

(fot. Tony Homsy SJ)
Tony Homsy SJ

Kiedy wstałem w ten pamiętny poniedziałkowy poranek, od razu sprawdziłem internet. Wszystkie media mówiły o zamachu na ojca Fransa van der Lugta SJ. Rankiem 7 kwietnia 2014 roku został "uprowadzony przez uzbrojonego bandytę ze swojego mieszkania w Homs, w Syrii, gdzie mieszkał i został zastrzelony...".

Mimo zagrożenia dobrowolnie zdecydował się zostać w Homs, aby solidaryzować się z ludźmi, którzy nie mogą opuścić miasta. Pozostał w naszych myślach i modlitwach. Poza Syrią nazwisko Fransa - jak go nazywaliśmy - nie było tak znane jak nazwisko ojca Petera Hansa Kolvenbacha - kolejnego wielkiego holenderskiego misjonarza w mojej rodzinnej prowincji Bliskiego Wschodu, który służył Towarzystwu Jezusowemu jako Przełożony Generalny. Jak dotąd, ludzie, którzy znali ojca Fransa, postrzegali jako prostego, hojnego oraz kochającego człowieka, którym rzeczywiście był.

DEON.PL POLECA

Jakaś część mnie próbowała widzieć we Fransie tego, który poświęcił swoje życie dla realizacji swojego celu, który teraz po prostu osiągnął. Jednak inna część mnie trwała w rozpaczy z powodu straty wielkiego towarzysza, jezuity, który przez ostatnie dekady inspirował wszystkich syryjskich jezuitów.

W ostatnich latach Frans był głęboko zaangażowany w trwający konflikt w Syrii. "The Economist" docenił jego służbę w informacji z 10 lutego 2014 roku, wspominając pragnienie Fransa, by poinformować "światową opinię o trudnej sytuacji mieszkańców Homs". 8 kwietnia, dzień po zabiciu Fransa, "The Economist" zacytował innego jezuitę, Jana Stuyta, który nazwał Fransa "męczennikiem dialogu międzyreligijnego".

(fot. Tony Homsy SJ)

Pięknie też napisał o sile, którą ojciec Frans miał i która objawiała się zarówno w jego życiu, jak i poprzez jego śmierć:

Przez pozostanie w sercu obleganego Homs, gdy miasto przejęli rebelianci, w skład których wchodzili radykalni dżihadyści, a następnie podczas oblężenia przez siły rządowe, o. Frans wspierał wszystkie ofiary konfliktu - był też swego rodzaju wyrzutem sumienia dla wszystkich walczących. Świadomie ryzykował swoje życie, pozostając w miejscu, gdzie aktywni byli dżihadyści; ale dawał także świadectwo okrutnym konsekwencjom oblężenia przez odmowę opuszczenia tego miejsca, kiedy było to tak łatwe i nikt by go za to nie obwiniał. Z jego perspektywy wszystkie ofiary cywilne zasługiwały na współczucie , natomiast winni byli walczący po obu stronach. Brzmi to jak prawda, za którą warto oddać życie - i idzie dalej niż dialog religijny.

Błogosławieństwem było mieszkanie przez ostatnie dwa lata w tym samym domu w Bejrucie, w którym mieszkał ojciec Kolvenbach. Ale z Fransem dzieliłem o wiele więcej. Moja znajomość z nim rozpoczęła się już pierwszego dnia mojej podróży w Towarzystwie Jezusowym. Gdy wstępowałem do Towarzystwa, Frans był oddelegowany do zajmowania się kandydatami.

Jednak w jaki sposób obcokrajowiec - Holender w Syrii - zdobył serca wszystkich Syryjczyków? Czy to chrześcijanina, czy muzułmanina, wspierającego rząd czy opozycję? Niektórzy jego współbracia po opuszczeniu starego miasta Homs mówili o nim: "Nie przetrwamy bez Abuny (ojca) Fransa". Jak to możliwe, zapytasz. Ponieważ Frans znał klucz do bycia dobrym misjonarzem.

(fot. youtube.com)

Kiedy zastanawiałem się nad doświadczeniem Fransa, odkryłem trzy zasadnicze cechy, które pomogły mu odnieść sukces zarówno jako lider czy misjonarz, jak i jako głosiciel Ewangelii.

1. Hojność: Frans bez ograniczeń dawał siebie każdemu, kogo spotkał, i dla wszystkich był jak ojciec. Był jezuitą i "świeckim" jednocześnie. Oddawał siebie do tego stopnia, że niektórzy jezuici narzekali, że nie dba wystarczająco o siebie. Kiedy był na rekolekcjach, spędził całą noc, spowiadając i udzielając duchowych rad albo po prostu słuchając, a następnie wcześnie rano wstawał, aby rozpocząć swoją medytację Zen.

2. Miłość: wielu jezuitów słynie z kazań, które wygłosili w lokalnych kościołach. Frans nie był wyjątkiem. Jednak w sposobie, w jaki to robił, było coś nadzwyczajnego. Ponieważ zanurzył się w kulturze i w języku, znał też codzienne życie Syrii, mówił autentycznym językiem miłości. Jego kazania i nauki przyciągały młodych, ponieważ mówił im o miłości. Ale tym co pociągało nas wszystkich, było jego życie: życie miłością. Miłość ta zaprosiła go do znalezienia radości w byciu Syryjczykiem... Nawet bardziej niż w byciu Holendrem, jak zwykł mówić.

Nie zapomnę dnia, kiedy próbowałem wyjaśnić żart, który zrobiłem (mówiąc w dialekcie syryjskim). On przerwał mi wówczas, pytając: "Hej chłopcze, ile masz lat?". Odpowiedziałem: "23 lata". Dobrze, ja mam 19 lat więcej niż ty w Syrii!" - odpowiedział.

3. Prostota: ktokolwiek dołączał do pieszych pielgrzymek organizowanych przez Fransa - być może za sprawą tych pielgrzymek był bardziej znany niż jako jezuicki misjonarz - widział, że ten starszy człowiek bardzo prosto się odżywiał, na podstawowym poziomie.

Kiedy każdy z nas, pielgrzymujących, marzył o chwili, kiedy wróci do domu i będzie mógł zajadać się pysznym syryjskim jedzeniem przygotowanym przez mamę. Jednak Frans zadowalał się zwyczajnymi posiłkami. Zamiast podróżowania samochodem wąskie drogi Homs, jak wielu innych (chociaż pewnie bardziej sprytnie) przemierzał rowerem.

(fot. youtube.com)

* * *

Kilka dni przed śmiercią Frans opublikował tych kilka wersów na Facebooku, gdzie publikował rozmaite informacje:

Chrześcijanie w Homs pytają siebie: Co możemy zrobić? Nic! Ale Bóg zaopiekuje się nami; jesteśmy sparaliżowani, chociaż wierzymy, że Bóg jest z nami, zwłaszcza w tych okolicznościach. Bóg nigdy nas nie opuści, On nas zna i zna nasze cierpienie, nigdy nie chciał zła. Wszystko, co ma, to pełen współczucia wzrok na Jego umiłowanych. Nasza wiara bardzo nam pomaga w przezwyciężaniu tej krytycznej sytuacji, daje nam nadzieję i cierpliwość. Jednak staje się to coraz trudniejsze, a nasze zdolności coraz mniejsze.

Głód zagraża naszemu życiu, coraz trudniej nam przetrwać, brakuje jedzenia, nie mamy możliwości zaspokojenia swoich podstawowych potrzeb. Jednak jakoś przetrwaliśmy i popychamy nasze życie do przodu. Co więcej, doświadczamy dobra innych ludzi będących w potrzebie. Znajdują soczewicę i kaszę bulgur (wszystko, co mogą zdobyć po dwóch latach oblężenia) przed swoimi drzwiami. Teraz, gdy jesteśmy biedni i w potrzebie, odkrywamy na nowo dobroć ludzi, którą otrzymujemy od naszych braci i sióstr.

Widzimy, że zło próbuje utorować sobie drogę między nami, ale nie może uczynić nas ślepymi na dobroć. Musimy walczyć, by utrzymać ten płomień w naszych sercach. Czekamy na wyniki negocjacji, jesteśmy optymistami i wierzymy, że mogą one przynieść rozwiązanie, ale czas nauczył nas nie wierzyć plotkom.

Brakuje mi ciebie, Frans. Ostatniej nocy obłędnie przeglądałem archiwum naszych zdjęć, co zmusiło mnie do przeglądnięcia tych wszystkich, które zrobiłem podczas różnych jezuickich wydarzeń w czasie ostatnich pięciu lat. Byłeś tam zawsze, ze swoim uśmiechem i wsparciem. Widzę cię na ostatnich ślubach zakonnych, święceniach, konferencjach i urodzinach...

(fot. Tony Homsy SJ)

Dotarłem do moich pierwszych zdjęć ze ślubów i na pewno tam byłeś, na miejscu z tyłu w swojej czerwonej koszulce. Nigdy nie przegapiłeś szansy, pokolenie za pokoleniem, aby inspirować syryjskich jezuitów do kontynuowania ich drogi. Później uświadomiłem sobie, że zawsze z nami zostaniesz, tak jak zawsze byłeś. Słyszę cię teraz, w czasie mojej drogi, jak mówisz: "Naprzód, Tony. Kontynuuj dzieło Kościoła w Syrii".

Spróbuję, Frans. Jednak chociaż jestem młody, wciąż mam tylko trochę twojej energii.

Tony Homsy SJ - jezuita pochodzący z Aleppo. Obecnie pracuje w Bejrucie, w jezuickim wydawnictwie Dar El-Machreq.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jezuita, męczennik dialogu. Zginął w Syrii, by nieść pojednanie
Komentarze (1)
19 marca 2018, 13:30
Kościół jeden, święty, powszechny i apostolski miał męczenników z powodu EWANGELI, natomiast ten "jeden, święty, powszechny, apostolski" i posoborowy ma tzw. "męczenników dialogu" - dialogu o wszystkim tylko nie o głoszeniu choćby tej ewangelicznej prawdy, że kto nie uwierzy będzie potępiony.