Bóg nie ma przed nami tajemnic
Maryja, ciągle jeszcze stojąc w drzwiach, słuchała tych wzniosłych słów i jedna myśl nie dawała jej spokoju: skąd Elżbieta wie o tym wszystkim?
W domu Elżbiety od sześciu miesięcy panowała cisza... Jej mąż Zachariasz, kiedy wrócił z Jerozolimy po spełnieniu swych kapłańskich obowiązków - milczał. I nie było lekarstwa na to milczenie, zresztą on sam go nie szukał, bo wiedział, że czas ten został mu dany na okrzepnięcie w nim wiary w niepojętą moc Boga. Nawet trochę cieszyło go to milczenie, ale jednocześnie bolało, bo nie był w stanie dać swej żonie tego, czego w jej trudnej sytuacji było jej potrzeba. Ona sama, trochę domyślając się, co działo się w sercu męża, a trochę dopowiadając sobie do tej tajemniczej wersji zdarzeń, także z konieczności milczała - to milczenie traktując podobnie jak Zachariasz: jako trudny dar, którego czasami wolałaby nie mieć. Aż nastał ten wspaniały dzień, kiedy otwarły się drzwi, a jej mogły otworzyć się usta. Bóg posłał do niej Maryję, aby Elżbieta... miała z kim pogadać!
Wybuch radości i potok słów, jakie popłynęły z ust Elżbiety, były więc naturalną reakcją osoby, która w końcu może powiedzieć głośno o wszystkim, co jej leżało na sercu. Patrząc na tę scenę i domyślając się, co działo się później, łatwo sobie wyobrazić, jak dwie kobiety: starsza i młodsza szeptem rozmawiają przez całą noc, aż do białego rana nie mogąc nacieszyć się sobą i cudem, w jakim obie biorą udział - bo właśnie okazało się, że jest to ten sam cud.
Pozostańmy jednak w tym pierwszym momencie spotkania (gdy Maryja jeszcze stoi w drzwiach), bo wciąż nierozwiązana jest kwestia nurtująca Maryję: skąd Elżbieta wie o wszystkim?
Ciekawe, skąd?
Możemy sobie "gdybać" do woli, i tak nie znajdziemy odpowiedzi. Jedno jest jednak pewne: Bóg zadbał o to, aby te dwie kobiety, uczestnicząc w wielkim spełnieniu się Bożych planów, nie chodziły w ciemności. Podobnie jak później stało się to w przypadku Szawła, Bóg początkowo pozwala się "zagubić w gąszczu łaski", ale szybko ludzki wzrok oswaja się ze światłem z nieba i człowiek zaczyna rozumieć.
Może więc Elżbieta miała swoje własne "zwiastowanie"? A może Zachariasz usłyszał więcej niż przekazał nam Ewangelista? A może Bóg pozwolił im śnić, jak to miało miejsce w przypadku Józefa, męża Maryi. Nie wiadomo... Tak naprawdę to nie ma znaczenia, skąd Elżbieta o wszystkim wiedziała - ważne jest to, że gdy Maryja stanęła w jej progu, gdy zobaczyła, że jej krewna spodziewa się dziecka, wtedy przekonała się, że wszystko, co jej samej powiedział anioł, było prawdą - i po raz drugi uwierzyła, że "dla Boga nie ma nic niemożliwego".
Kiedy Bóg przekona się, że kochamy go nad życie i że jesteśmy gotowi na wszystko, wtedy nie ma już przed nami żadnych tajemnic. Naprawdę niczego przed nami nie ukrywa, trzeba tylko nauczyć się Go rozumieć.
Skomentuj artykuł