Bóg z nami. Ale jak?
Warto czasem zadać sobie pytanie, po co każdego roku przeżywamy Adwent. Bo zdaje się, że komercyjna lawina prezentów, ozdób, mikołajów, czekoladek i promocji sklepowych, która spada na nasz świat już w połowie listopada, przysypuje głębsze znaczenie tego okresu grubą warstwą powierzchowności. Trzeba dziś nie lada wysiłku, by się do niego dokopać.
Powiedzmy, że zacznę od przeprowadzenia hipotetycznej sondy ulicznej i spytam, co to jest Adwent. Zapewne większość przechodniów odpowiedziałaby, że Adwent to czas przygotowania się na Narodzenie Pana Jezusa. Tak i nie. Bo przecież Pan Jezus już się urodził, a nawet umarł, zmartwychwstał i nadal żyje. I to nie gdzieś w zaświatach, lecz tutaj.
Więc ja pozwolę sobie postawić tezę, iż Adwent istnieje po to, byśmy z wyostrzoną uważnością uczyli się zauważania Boga w tych miejscach, gdzie Go dotychczas nie zauważaliśmy, ponieważ o tym nie wiedzieliśmy albo nie mieści nam się w głowie, że On może tam być. A jeśli Bóg, to i człowiek, którego też często nie dostrzegamy.
Ale to jeszcze za mało. Trzeba się nadto zapytać, cóż to za Bóg nam się objawia i jak Go rozpoznać. W tym przebijaniu się do tego, co istotne w Adwencie, nieocenioną pomocą są codzienne czytania liturgiczne, które pokazują, jak można otworzyć się na doświadczenie Pana, będącego blisko nas. I na nich opierać się będą te adwentowe zamyślenia. Zapraszam serdecznie.
Skomentuj artykuł