Byłem świadkiem cudu

(fot. shutterstock.com)

To miała być prosta, codzienna Msza święta. Kościółek na uboczu. Mało ludzi. W połowie myślałem, że usnę. Nagle coś w powietrzu drgnęło. Spojrzałem przed siebie i nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem.

Czasem to się zdarza. Bywa tak, że idąc na codzienną Mszę świętą, nie spodziewamy się "fajerwerków". Nie oczekujemy, że stanie się coś wyjątkowego - bo co miałoby się stać? Modlitwa, czytanie, psalmy, ewangelia, czasami homilia (a czasami niestety nie), ofiara, modlitwa, komunia, błogosławieństwo, do domu. Msza odhaczona, wracam do obowiązków.

Być może niektórzy mają tak jak święci widzący rozmaite wizje w czasie Mszy. Może niektórym zdarza się doświadczać ekstazy lub czegoś wyjątkowego, gdy patrzą na Hostię w rękach kapłana. Przeżywają coś w rodzaju tego, czego doświadczał Ojciec Pio podczas swojej ostatniej Mszy świętej (widać to na tym filmie).

Nieoczekiwane postanowienie

W czasie Wielkiego Postu postanowiłem uczestniczyć jak najczęściej we Mszy świętej. Nie kierowało mną pragnienie doświadczenia cudu czy zarezerwowanych dla świętych przeżyć mistycznych. Wręcz przeciwnie, do podjęcia takiego postanowienia zmotywowała mnie znajoma Syryjka, muzułmanka. Podczas zwiedzania Krakowa po raz pierwszy na dłużej wstąpiła do kościoła. Patrząc na poruszający witraż Boga Ojca (autorstwa S. Wyspiańskiego), zapytała, jak często możemy tu przychodzić. "Właściwie to codziennie - usłyszała odpowiedź. - Każdy katolik może uczestniczyć we Mszy świętej, która jest uobecnieniem Ofiary Chrystusa, realnym znakiem Jego miłości codziennie". "To dlaczego tego nie robicie?" - nasza przyjaciółka odparła zdziwiona.

To pytanie wróciło do mnie przed Wielkim Postem i sprawiło, że zacząłem chodzić na Mszę świętą o wiele częściej. Przestałem przejmować się obowiązkami, zmęczeniem czy rozmaitymi potrzebami. Zacząłem dopasowywać swój dzień do Mszy, a nie Mszę do dnia. Właściwie do samego końca Wielkiego Postu nie zdawałem sobie sprawy, jak to - mimo wszystko wpisujące się w rutynę codzienności - postanowienie zmieniło moje życie. Pozwoliło nie tylko patrzeć na obowiązki z innej perspektywy, ale też nieoczekiwanie zacząłem budować relację z Bogiem w zupełnie nowy sposób.

Miłość to też rutyna

To właśnie podczas jednej z Mszy zdarzył się mały cud. Uświadomiłem sobie, jak wielkim skarbem obdarzyła mnie przyjaciółka z Syrii, dając mi tę inspirację. I jak ważne jest to, by pamiętać, że relacja, jaką jest miłość, opiera się właśnie na tych codziennych działaniach. Na tym, żeby wstając, powiedzieć Panu Bogu "dzień dobry", ucałować żonę i uśmiechnąć się do siebie. Oraz na tym, by w ciągu dnia wstąpić do kościoła lub nawet w domu uklęknąć i posiedzieć w ciszy, ofiarując ten czas Bogu. By znaleźć nawet chwilę dla najbliższych - rodziny i przyjaciół - aby porozmawiać, wysłać SMS-a, zadzwonić. A wieczorem powiedzieć Bogu i żonie "dziękuję, dobranoc".

Być może dla niektórych Msza święta wiąże się z tzw. głębokimi duchowymi przeżyciami. Inni skupią się na formie: na tym, żeby muzykę grał organista, a nie gitarzysta. I żeby kapłan nosił odpowiedni kolor szat. Tym małym cudem, który przeżyłem pewnego popołudnia w kościółku na uboczu, było właśnie odkrycie, że sednem mojej obecności na Mszy jest spotkanie. Ten mały gest w kierunku Pana Boga, który - choć przecież tak niewiele zmienia - warto robić jak najczęściej. Bo miłość nie polega tylko na tych wielkich i mistycznych przeżyciach, nie tylko na formie, ale na dbaniu o relację.

Trosce o to, by ten Drugi o nas pamiętał. Każdy cud eucharystyczny - ten duży i ten mały - sprowadza się właśnie do tego: znaku Miłości.

*  *  *

40 dni, by odnaleźć miłość - to cykl tekstów Ewy Bartosiewicz RSCJ i Karola Wilczyńskiego. Chcemy Wam pokazać, że miłość jest przeznaczeniem każdego chrześcijanina, a Wielki Post do dobry czas, by ją odkrywać.

Bez względu na to czy jesteś w związku czy nie, znajdziesz tutaj coś dla siebie. Masz 40 dni. Do dzieła!

>> Miłość bez cierpienia. Niemożliwe?

>> Najlepsza pomoc w poszukiwaniu swojej połówki

>> Czystość - najbardziej niemodne słowo świata

>> Zapomnieliśmy, na czym polega miłość

>> Właśnie dlatego w miłości nie oczekuj wzajemności

>> Śmierć z miłości to nie koniec

Karol Wilczyński - redaktor DEON.pl. Miłośnik kultury bliskowschodniej. Pisze doktorat z filozofii arabskiej. Wraz z żoną prowadzi bloga islamistablog.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Byłem świadkiem cudu
Komentarze (1)
13 kwietnia 2017, 20:48
Może za dużo kadzidła i przychodzą ... wizje.