Ciągle wolimy być dłużnikami

(fot. 401K/flickr.com)

 Któż z nas nie jest czasami Azariaszem, który stoi przed Bogiem i woła: "Nie mam ani całopalenia, ani ofiar, ani darów pokarmowych, ani kadzielnych, niczego, co mogłoby Ci się spodobać. Moje ręce są puste". Chcielibyśmy powiedzieć: "Popatrz Boże, zrobiłem to i to, przynoszę Ci to wszystko. Widzisz?". Stoimy jednak z niczym. A może tak ma być?

Wtorek, III Tydzień Wielkiego Postu (Dn 3,25.34-43; Mt 18,21-35)

 

Często nosimy w sobie przekonanie, że na przychylność Boga musimy sobie zapracować, kiedyś ofiarami, całopaleniami, ekspiacją, dziś rejestrem dobrych uczynków, modlitwami, wyrzeczeniami. Wciąż trudno przyjąć do wiadomości, że łaska jest nam dana darmo. Bóg nie posłał na świat Swojego Syna, bo Go do tego przekonaliśmy; nie ofiarował nam Swojego zbawienia, bo ugiął się pod naciskiem naszych próśb. Dał nam to wszystko, bo tego chciał, z miłości. Tak naprawdę jedyne, czego pragnie w zamian, to żebyśmy Mu zaufali i dali się poprowadzić.

Wydaje się, że Azariasz w końcu to zrozumiał. W swoim doświadczeniu ogołocenia doszedł do punktu, w którym ta prawda się przed nim odsłoniła. Zawołał więc: "Ci, co pokładają ufność w Tobie, nie zaznają wstydu". To jest sedno jego przesłania. Problem w tym, że zaufanie Bogu jest o wiele trudniejsze niż składanie Mu ofiar, niż obdarowywanie Go tym, co zrobiliśmy, żeby przekonać Go do siebie. Zaufanie Bogu to rezygnacja z kontroli.

Jak zaufać Bogu, kiedy nasze dziecko zaczyna chorować? Kiedy dowiadujemy się, że bliska nam osoba jest bliska śmierci? Kiedy spotyka nas nieszczęście? Jak wypuścić z rąk te sytuacje, te osoby, i jak ofiarować je Bogu? Jak zrezygnować z przekonania, że my wiemy lepiej, jak ma być? Nie znam odpowiedzi na te pytania. W takich sytuacjach staje mi przed oczyma Abraham, którego Bóg wzywa do złożenia w ofierze jego jedynego syna. Niedawno odkryłem w tej opowieści pewien paradoks. Abraham ofiarował Bogu swego syna i Bóg nie wyrządził mu krzywdy. Kiedy Bóg ofiarował nam Swego Syna, my Go zabiliśmy. Może czasem byłoby lepiej, żeby to Bóg brał sprawy w swoje ręce...

Podobnie jak my darmowe przebaczenie otrzymał też zły sługa z dzisiejszej Ewangelii. Nie mógł ofiarować panu niczego, prócz swego długu wobec niego. Poprosił o litość. Musiał mu zaufać, inaczej by nie poprosił. I zostało mu przebaczone. Nie umiał jednak unieść tego daru, nie chciał go przekazać dalej. Tymczasem skoro darmo otrzymaliśmy, darmo też winniśmy dawać. Mamy przecież poszerzać jego Królestwo, objawiać Jego Prawo. Codziennie modlimy się: "Przyjdź Królestwo Twoje... I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy".

Czasem warto zastanowić się, o co tak naprawdę Boga prosimy, bo być może wcale nie chcemy tego, co wypowiadają nasze usta.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ciągle wolimy być dłużnikami
Komentarze (3)
E
ela
13 marca 2012, 15:09
"Jak zaufać Bogu w chorobie przybliżającej do śmierci ?" - jeszcze bardziej zaufać.(Jego "rozwiązania są najlepsze).
jazmig jazmig
13 marca 2012, 10:44
Już Jezus kazał się modlić do swojego Ojca i nawet powiedział, jak to czynić. Zatem jak najbardziej można, a nawet należy prosić Boga o pomoc w różnych problemach z nadzieją, że wysłucha nasze prośby.
E
ezer_
13 marca 2012, 10:37
Dziękuję za artykuł!