Matka, której zabrakło

Matka, której zabrakło
(fot. Christopher_Hawkins/flickr.com/CC)
Przemysław Kawecki SDS

Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? No chyba nie…

Środa, IV Tydzień Wielkiego Postu (Iz 49, 8-15J 5,17-30)

Kiedy czytałem policyjne raporty, ciarki chodziły mi po plecach. Matka wyszła na kilka dni z domu, zostawiając pustą lodówkę. Po wyważeniu drzwi, funkcjonariusze zastali dzieci - cztery dziewczynki - jak przeszukiwały domowy śmietnik, żeby znaleźć chociaż zgniłą skórkę chleba do jedzenia…

DEON.PL POLECA




Cztery dziewczynki urosły. Najstarsza została prostytutką, kolejna mieszka gdzieś z jakimś facetem, który przy okazji "miewa" inne kobiety, tylko dwie najmłodsze skończyły studia i próbują z trudem układać sobie życie. Podziwiam je za każdy kolejny dzień, bo próbują żyć inaczej niż ich mama, niż ich rodzice…

Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał - jej smutne oczy długo wpatrują się we mnie - No bo jak wytłumaczyć dziecku, które nagle traci oboje rodziców, że śmierć to nieodłączny element naszej ludzkiej egzystencji? - opowiada kobieta, której zabrakło matki. - Że wszystko ma swój początek i koniec. No jak? Nie mogłam zrozumieć, jak to możliwe, że mama nie żyje, że mnie już nigdy więcej nie przytuli, że jej po prostu przy mnie nie będzie! Potem tata… Jak to? Przecież Bóg zabrał mi już mamę, dlaczego zabrał mi również jego? Ciotka nie potrafiła mi odpowiedzieć.

Śmierć moich rodziców dla wielu była ogromną sensacją, a dla mnie największym nieszczęściem, największym bólem, jaki mogłam kiedykolwiek poczuć. Kiedy pomyślę sobie, że moją córkę mógłby kiedyś spotkać taki sam los… Bardzo boję się swojej śmierci - nie tylko z powodu grzechów, jakie mam na sumieniu, ale przede wszystkim nie chciałabym, aby moje dziecko kiedykolwiek musiało zaznać tej traumy.

Do dzisiaj, kiedy mam iść na pogrzeb, od razu robi mi się słabo. Najgorszym wspomnieniem, najbardziej bolesnym i przerażającym, był dla mnie moment, kiedy babcia kazała mi pożegnać się z mamą. Miałam podejść do otwartej trumny i ucałować mamę w czoło. Nie chciałam tego zrobić, jednak byłam dziewięciolatką, a babcia mimo swego wieku dość silna… Podprowadziła mnie do trumny. Stała za mną, więc nie mogłam się wycofać. Przytrzymała za ramiona i delikatnie popchnęła w kierunku mamy. Może nawet nie popchnęła, tylko skierowała w odpowiednim kierunku? Nie byłam na to gotowa, a już tym bardziej nie byłam przygotowana na to, że mama będzie taka zimna! Gdybym mogła, to wymazałabym to wspomnienie ze swojej pamięci.

Całkiem niedawno udało mi się zdobyć kasety video z nagraniami, kiedy żyli jeszcze rodzice. Emocje, jakie towarzyszyły oglądaniu tych nagrań, były ogromne, łzy spływały mi po policzkach, ale nie łzy cierpienia, że ich nie ma, tylko wzruszenia. Że ich widzę, że słyszę. Uświadomiłam sobie, że ich głosu pewnie nie poznałabym, gdyby teraz stali za mną w kolejce w sklepie i poprosili o bochenek chleba… Zapomniałam dźwięk ich głosu! To chyba zrozumiałe, byłam mała, a może jednak na tyle duża, aby go zapamiętać?! To, co mnie tak prawdziwie boli, po zobaczeniu twarzy mamy… że nie mogę jej przytulić ani jako dziecko, ani jako młoda kobieta.

Mama wychowywała nas w wierze chrześcijańskiej. Nie tylko chodziliśmy do kościoła, ale także modliliśmy się razem, przeważnie ze starszą siostrą. Pamiętam jak mama uczyła mnie pacierza. Musiałam być wtedy naprawdę mała, aż dziwię się, że to zdarzenie zakodowało się w mojej pamięci. Tak była wychowana ona, więc nas też chciała podobnie wychować. Mama przekazała mi wiarę. Wiedziałam, że Bóg jest.

Nigdy nie przestałam chyba w Niego wierzyć, po prostu się obraziłam. Byłam pewna, że to z Jego winy zabrakło mi rodziców. Że to przez Niego jestem w domu dziecka, że dostaję wiecznie po d.. Takie miałam wyobrażenie Boga, który niby jest dobry, a funduje mi takie nieszczęście - bo to przecież On wzywa nas do siebie. Mówi się, że miłość od nienawiści dzieli jeden krok - coś w tym jest.

Miałam niewiarygodne szczęście, że w końcu spotkałam kogoś, kto pomógł mi się z tym zmierzyć. Nie było to proste, ale i temat nie jest wcale łatwy i przyjemny. Owszem, żyłam - próbowałam sobie jakoś z tym wszystkim radzić - choć wydawało mi się wiele razy, że moje życie nie ma najmniejszego sensu. Kiedy w końcu wypowiedziałam swój cały żal, swój cały smutek, noszony przez tyle lat w swoim sercu, poczułam, że coś się we mnie zmieniło, że jest mi lżej - kończy swoją opowieść.

Mówił Syjon: «Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał». Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie!" - Słuchając ludzkich historii, poznając ciągle nowych ludzi, coraz częściej przekonuję się, że nawet w najbardziej fatalnej sytuacji Bóg posyła nam kogoś, kto pomaga przetrwać sztorm.

Panie, proszę Cię za wszystkich, którzy cierpią w ciemności - poślij do nich ludzi, którzy będą zwiastunami Twojej łaski i miłości. Nie zostawiaj nas sierotami…

Przemysław Kawecki SDB - kapłan, salezjanin. Prowadzi rekolekcje ewangelizacyjne dla młodzieży. Działa w ramach Salezjańskiego Ruchu Ewangelizacyjnego "SARUEL". Na portalu dla młodzieży bosko.pl redaguje serwis muzyczny. Pasjonuje go popkultura. Chętnie angażuje się w projekty mające na celu ewangelizację przy użyciu narzędzi i pomysłów, jakie daje współczesna kultura medialna. Na tym polu udało mu się już zrealizować takie rzeczy jak: Hip Hop Dekalog, 8 Błogosławieństw Hip Hop, czy magazyn DRAKKA.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Matka, której zabrakło
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.