Niewygodna cząstka Dobrej Nowiny

(fot. Piper/flickr.com)

Jezus powiedział do Żydów: »Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeśli kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki J 8, 51-59

W 1994 roku KAI opublikowała badania ukazujące zapatrywania respondentów na podstawowe prawdy wiary. Wynika z nich, że 95% Polaków wierzy w Boga, ale tylko 35% w istnienie piekła i 29% w realność szatana. W 2006 roku "Rzeczpospolita" przeprowadziła kolejną sondę. Okazało się, że 94% Polaków nadal wyznaje wiarę w Boga, ale, co ciekawe, jedynie 56% wierzy w życie po śmierci, a 64% w istnienie piekła. W tym samym roku "Gość Niedzielny" zamieścił wyniki podobnego sondażu opracowanego przez sopocką Pracownię Badań Społecznych. Według niego już 75% respondentów uznaje możliwość wiecznego potępienia.

Kilka spostrzeżeń nasuwa się niemal spontanicznie. Przede wszystkim wychodzi na to, że nie trzeba wierzyć w życie po śmierci, będąc uczniem Chrystusa, co z chrześcijańskiego punktu widzenia zakrawa na kuriozum. Nie wiadomo też, jakiego Boga mają na myśli zapytani. Ponadto przypuszczam, że słowo "wierzyć" dla wielu oznacza po prostu "być przekonanym o istnieniu czegoś". Uderza również fakt, że chociaż w naszych czasach rzadko mówi się o piekle, badania dowodzą, że jego pojęcie nie zniknęło z ludzkiej świadomości, przynajmniej w kraju Lecha. Co więcej, liczba osób uznających piekło w naszej Ojczyźnie wydaje się wzrastać. Czyżby w Polsce było aż tak źle?

Zaprzeczanie możliwości utraty zbawienia jest po części zrozumiałe. Po prostu perspektywa tak niebywałej i nieodwołalnej kary źle się nam kojarzy i wydaje się nie pasować do obrazu miłosiernego Boga. Niebagatelną rolę odgrywa też przemilczanie tego niewygodnego tematu. Po okresie chorobliwej koncentracji na pośmiertnym losie człowieka nastąpiła zmiana. Przez wieki wizja piekła pobudzała wybujałą wyobraźnię kaznodziejów, którzy opowiadali niestworzone historie, co rzekomo miało skłonić wiernych do posłuchu i nawrócenia. Kłopot w tym, że swoje kazania nadmiernie okraszali soczystymi opisami bezmiernych mąk, siejąc wszem i wobec paniczną grozę. Poza tym ukazywali Boga jako surowego sędziego skazującego nieposłusznych na prometejskie katusze. Również kultura i sztuka znajdowała tutaj wiele inspiracji. Wystarczy przywołać makabryczne sceny z Boskiej komedii Dantego czy obraz Sąd Ostateczny Memlinga.

DEON.PL POLECA

Tymczasem Pismo św. bardzo powściągliwie i zaledwie w kilku obrazach wypowiada się o tej niewyobrażalnej rzeczywistości, nie roszcząc sobie praw do zaspokojenia naszej ciekawości. Zresztą, to samo można powiedzieć o niebie. Wiele wskazuje więc na to, że nasz współczesny stosunek do piekła został ukształtowany bardziej przez narosłe przez stulecia wytwory ludzkiej fantazji niż rzeczywistą naukę Chrystusa i apostołów. Nie ulega wątpliwości, że Biblia nie omija tego tematu, chociaż podchodzi do niego z umiarem, gdyż dotyka tajemnicy, która przekracza nasze możliwości poznawcze. Dlatego z jednej strony nie powinniśmy traktować piekła jako tabu, co właściwie dzieje się obecnie na naszych oczach. Z drugiej strony, jeśli chcemy być wierni Ewangelii, nie możemy przypisywać tej rzeczywistości zbyt wielkiego znaczenia, zachowując właściwe proporcje.

Jezus mówi, że słuchanie i zachowanie Jego słów uchroni człowieka od "śmierci na wieki". Co to znaczy? Wcześniej św. Jan pisze: "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne" (J 3, 16). W zdaniu tym użyte zostało bardzo popularne w Nowym Testamencie słowo apollumi, tłumaczone najczęściej jako ‘zniszczyć’, ‘zginąć’, ‘przepaść’. Takie przełożenie sugeruje unicestwienie i totalne wymazanie spośród żyjących. Jednakże różne warianty apollumi opisują również "zepsucie" bukłaków (Łk 5, 37), zagubienie owcy lub drachmy (Łk 15, 4.8), odejście marnotrawnego syna lub "zaginięcie" Zacheusza (Łk 15, 32; 19, 10). Owca nie została rozerwana na strzępy przez wilki, lecz, by odwołać się do eufemizmu, przestała spełniać właściwą jej funkcję. Tak samo drachma. Bukłaki nie przestają istnieć po rozdarciu, chociaż są zupełnie bezużyteczne. Młodszy syn z przypowieści o miłosiernym Ojcu i zwierzchnik celników nie umarli, lecz zagubili się w życiu, realizując cele, które nie przynosiły im szczęścia.

Zniszczenie, zagubienie, śmierć to pojęcia relatywne i wieloznaczne w Nowym Testamencie, o czym już wcześniej przekonaliśmy się w kilku rozważaniach. Słowa appollumi używa się w stosunku do rzeczy nieożywionych, aby opisać to, co nigdy nie posiadało życia. Jednakże to samo słowo pojawia się w odniesieniu do istot żyjących. "Śmierć na wieki" należy więc rozumieć jako rozminięcie się ze swoim przeznaczeniem i znalezienie się w niewłaściwym miejscu, co w sumie bardzo bliskie jest naszemu wyobrażeniu kary. W więzieniu lądują ci, którzy wystąpili przeciwko sobie, bliźnim i całemu społeczeństwu. W żadnym wypadku w "śmierci wiecznej" nie chodzi o totalne unicestwienie, lecz raczej o pewien rodzaj egzystencji, która sprzeciwia się wewnętrznemu pragnieniu wpisanemu w serce człowieka.

Piekło, którego niepodobna utożsamiać z konkretnym miejscem, nazywane jest również "drugą śmiercią" (Ap 20, 4). Jezus mówi, że ten rodzaj śmierci przewyższa śmierć fizyczną. Na czym ona polega? Nowotestamentowe obrazy opisują ją w sposób dosadny, aczkolwiek tajemniczy. Z jednej strony mówi się o wyrzuceniu w ciemności, zgrzytaniu zębów, zamknięciu w lochu. Z drugiej - o ogniu nieugaszonym, rozpalonym piecu, jeziorze siarki i ognia. To porównanie występuje w sumie najczęściej. Jak jednak pogodzić płomienie z ciemnościami? Już tutaj widać, że "druga śmierć" wymyka się naszym wyobrażeniom i zawiesza ludzką logikę.

Apokalipsa dodaje, że potępieni, w odróżnieniu od wybranych, nie zaznają ani chwili ulgi w swoich cierpieniach: "A dym ich katuszy na wieki wieków się wznosi i nie mają spoczynku we dnie i w nocy czciciele Bestii i jej obrazu, i ten, kto bierze znamię jej imienia. A diabła, który ich zwodzi, wrzucono do jeziora ognia i siarki, tam gdzie są Bestia i Fałszywy Prorok" (Ap 14, 11; 20, 10). Zważywszy na fakt, że Szatan i jego zwolennicy, którzy tam się znajdą, są istotami duchowymi, trudno sobie wyobrażać ów ogień w fizycznej postaci. Równie surrealistyczne są obrazy przysmażania, pieczenia na ruszcie czy gotowania w kotle ze smołą.

Symbolika ognia jest najbardziej intrygująca, bo w kontekście całego Pisma św. jest ona niezwykle wieloznaczna. Już św. Justyn Męczennik pisze w II wieku: "Wierzymy, że ci, którzy żyli grzesznie i nie odbyli pokuty, będą ukarani wiecznym ogniem". W podobnym tonie wypowiadają się inni ojcowie Kościoła: św. Grzegorz z Nyssy, św. Ireneusz z Lyonu, św. Klemens Aleksandryjski, św. Cyprian czy św. Ignacy z Antiochii. W jakim sensie piekło jest karą i palącym ogniem? Czy chodzi o srogiego i bezlitosnego ojca, który daje "wieczną" nauczkę niegrzecznemu dziecku?

Rzeczywiście, ogień jest w Biblii znakiem sądu. Sodoma i Gomora została obrócona w popiół ogniem z nieba (Rdz 19, 24). W Drugim Liście św. Pawła do Tesaloniczan sam Chrystus ukazany jest jako ognista postać dokonująca zniszczenia: "Z nieba objawi się Pan Jezus z aniołami swojej potęgi w płomienistym ogniu, wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają" (2 Tes 1, 7-8). Ogień może być więc narzędziem, ale również, co sugeruje św. Paweł i cały Stary Testament, literackim obrazem samej istoty Boga.

Ogień wyraża obecność Jahwe (płonący krzew, słup ognia poprzedzający Izraelitów). Jednakże autorom biblijnym nie chodzi jedynie o wyeksponowanie dodatkowego boskiego atrybutu. "Pan, Bóg wasz, jest ogniem trawiącym. On jest Bogiem zazdrosnym" (Pwt 4, 24). "Bóg nasz bowiem jest ogniem pochłaniającym" (Hbr 12, 29). Ogień to świętość, do której człowiek nie może się łatwo przybliżyć. Gorejące płomienie wokół boskiego tronu wyrażają niedostępność Boga dla śmiertelników.

Prorok Malachiasz w jednej ze swoich wizji rzuca interesujące światło na "karzący" wymiar ognia. Pisze w następujący sposób: "Bo oto nadchodzi dzień palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający krzywdę będą słomą, więc spali ich ten nadchodzący dzień, mówi Pan Zastępów, tak że nie pozostawi po nich ani korzenia, ani gałązki. A dla was, czczących moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego promieniach" (Ml 3, 19-20). Jeśli weźmiemy pod uwagę, że to sam Bóg jest ogniem, a naszym przeznaczeniem oglądanie Jego oblicza (1 Kor 13, 12), musimy zmodyfikować nasz pogląd o wiecznej karze.

Dzień Pana pełen ognia obejmie zarówno grzeszników, jak i sprawiedliwych. Podczas gdy grzesznicy, podobni do słomy, nie wytrzymają żaru słońca, sprawiedliwi znajdą w nim ukojenie. Widać tutaj jasno, że grzech to nie przelewki, mało znaczące przekroczenie prawa. Grzech narusza wewnętrzną strukturę człowieka, wskutek czego nie może on oglądać Bożego oblicza, bo nie został do tego przygotowany i przemieniony. Słoma kojarzy się z brakiem życia i wewnętrzną pustką.

Człowiek grzeszny, nawet gdyby bardzo chciał, nie jest w stanie wpatrywać się w "wieczny ogień" boskiej miłości. A ponieważ zarówno sprawiedliwym, jak i grzesznym przysługuje życie wieczne (Mt 25, 46), bo noszą w sobie boski pierwiastek, dla pierwszych widok Boga będzie radością, dla drugich cierpieniem i w tym sensie karą. Na pierwszy rzut oka ta interpretacja wydaje się nieco naciągana, gdyż nie wiadomo, co począć z "odłączeniem od Boga" w przypadku potępionych, skoro wszyscy mieliby stanąć naprzeciwko niegasnącego słońca. Tylko pozornie. Niemożność oglądania Bożego oblicza spowoduje stan duchowej ciemności i, w konsekwencji, oddalenia od Niego. Dla sprawiedliwych obecność Boga będzie domem i światłością, dla grzesznych ciemnością i więzieniem.

Jezus głosi w Kazaniu na Górze, iż Boga będą mogli oglądać ludzie czystego serca (Mt 5, 8). Podobną intuicję wyraża też prorok Izajasz: "Grzesznicy na Syjonie się zlękli, bezbożnych chwyciło drżenie: »Kto z nas wytrzyma przy trawiącym ogniu? Kto z nas wytrwa wobec wieczystych płomieni?«. Ten, kto postępuje sprawiedliwie i kto mówi uczciwie, kto odrzuca zyski bezprawne, kto się wzbrania dłońmi przed wzięciem podarku, kto zatyka uszy, by o krwi nie słuchać, kto zamyka oczy, by na zło nie patrzeć" (Iz 33, 14-15).

Biblijne relacje o piekle napominają nas, aby obecne życie wziąć na serio, ponieważ jest ono jedyną sposobnością, która umożliwia naszą wewnętrzną przemianę. Jest to sprawa o tyle poważna, że człowiek w swojej wolności może nie rozpoznać znaczenia swego życia i ponieść porażkę. Bóg nie stroi sobie z nas żartów. Ale równocześnie nie chce nas karać, dlatego ostrzega przed tragiczną opcją wiecznej otchłani. W tym sensie nawet mrożące krew w żyłach zapowiedzi piekła są częścią Dobrej Nowiny. Gdyby Bóg życzył sobie naszej "drugiej śmierci", po co posyłałby na świat swego Jednorodzonego Syna? Po prostu w naszej aktualnej kondycji nie istnieje możliwość pełnego uczestnictwa w szczęściu Trójcy Świętej bez przyjęcia słów Chrystusa i Jego przemieniającej łaski. A to dokonuje się przez nieustanne nawrócenie przeniknięte ufnością. Dlatego każdy, kogo przeraża możliwość niekończącej się zatraty, może i powinien zwrócić się ku nieskończonemu miłosierdziu Boga, który "pragnie, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy" (1 Tm 2, 4).

Medytacja pochodzi z książki Dariusza Piórkowskiego SJ "Słowo w naczyniach glinianych".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Niewygodna cząstka Dobrej Nowiny
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.