Nikt go na początku chyba nie zauważył, musiał się trzymać gdzieś w oddali, pewnie się chował za drzewami, chciał zobaczyć, co się dzieje.
Pewnie na początku pomyślał, że to złodzieje, że może jakaś grupa przyszła zrabować coś z jego posiadłości. Potem pewnie się zorientował, że to Rabbi Jeszua razem ze swoimi uczniami w środku nocy wychodzi poza mury miasta i wchodzi do ogrodu oliwnego.
Tak się zaczęła droga Pana Jezusa do doskonałości. W tej grupie, która szła z Panem Jezusem, przypuszczam, że nastroje musiały być dosyć smutne. Mieli prawdopodobnie takie wrażenie, że to jest koniec, dlatego, że Pan Jezus w ciągu ostatnich kilku godzin przed tym wspólnym wyjściem poza mury miasta słowo "koniec" powtarzał po wielokroć. Mówił, że to ostatni raz, że to ich ostatnia wieczerza, że to są Jego ostatnie słowa, że już się więcej nie zobaczą, że wszystko dobiegło końca.
Skomentuj artykuł