Rozważania na Wielki Post - 09.03.2013
Raz jeszcze przyjrzyjmy się Bożej delikatności, gdy przychodzi do człowieka po grzechu. Bóg najpierw pozwala usłyszeć swoje kroki w ogrodzie, a więc oznajmia przezornie swoje nadejście, aby człowiek mógł się ukryć i mieć jakieś poczucie bezpieczeństwa.
Potem sprawia wrażenie, że nie wie, gdzie się człowiek znajduje, żeby ten nie poczuł się wywleczony ze swej kryjówki jak przyłapany przestępca. Na koniec wreszcie woła go po imieniu, aby to on sam w wolności mógł się ujawnić i stanąć - na ile to możliwe - jako partner dialogu. Bóg zatem nie zachowuje się jak sędzia albo egzekutor, ale jak terapeuta albo wychowawca, więcej - jak ojciec. To miłość, która poskramia wszechmoc, ukrywa niektóre boskie przymioty, a nawet każe jej wyglądać jak słabość. Wszystko zaś ze względu na człowieka, na jego słabość, lęk i wstyd. Już tu, na samym początku, ujawnia się ta natura, która potem objawi się w całej pełni w Jezusie Chrystusie.
[-wielki_post_lucarz_stanislaw_25.mp3-]
Świetnie to wyczuwali Ojcowie Kościoła, dla których wszystkie groźby i kary w Piśmie Świętym miały wyłącznie charakter pedagogiczny. Cały kosmiczny dramat człowieka po grzechu pierworodnym jest dla nich wielką Bożą pedagogią i terapią, aby wreszcie człowiek rozpoznał i powrócił do tej miłości, która go stworzyła, odkupiła i cały czas, choć często bez jego wiedzy, go prowadzi. Dlatego Orygenes (O zasadach III, 1, 17) będzie pisał: [Niekiedy] Bóg, który jest znawcą tajemnic, w wielkiej swej dobroci […] odkłada terapię na później oraz, że się tak wyrażę, leczy chorych przez to, że ich nie leczy - a to dlatego, aby zdrowie nie stało się przyczyną nieuleczalnej choroby.
Wizja Boga jako karzącego tyrana to jeden z najbardziej demonicznych Jego obrazów, który nie tylko gruntownie zniekształca Jego oblicze, ale też wyrządza niepowetowane szkody pojedynczym ludziom i całej ludzkości. Brońmy siebie i innych przed takim Jego obrazem.
Skomentuj artykuł