Spotkanie ze zmartwychwstałym Jezusem
Jednemu z moich bratanków podarowałem na urodziny puzzle. Miał wtedy tylko trzy lata, więc układanka przedstawiała dinozaura i składała się tylko z trzech elementów. Była to jedna z tych układanek, które gdy się je kupuje, najpierw stanowią całość, aby więc rozpocząć zabawę, najpierw trzeba je zburzyć - to mojemu bratankowi szło całkiem łatwo, a potem domagał się od wujka, aby z powrotem ułożył obrazek. Kiedy oswoił się już z zabawką, wtedy role się odwróciły.
Kiedy dorastamy, wtedy sięgamy po bardziej skomplikowane puzzle. Pamiętasz takie, które składały się ze stu elementów, potem z pięciuset, a w końcu z tysiąca? W tych dla bardziej zaawansowanych już od samego początku wszystkie elementy były wymieszane, a zabierając się do ich układania, patrzyliśmy na obrazek, jaki znajdował się na pudełku. Nigdy nawet nie próbowałem zabierać się za układanie puzzli, jeśli wpierw nie widziałem obrazu, który miał być końcowym efektem pracy, a można zakupić i takie układanki, w których poszczególne elementy dobiera się wyłącznie na zasadzie dopasowywania kolorów i kształtów poszczególnych elementów, a pełny obraz pojawia się dopiero po wykonaniu całej pracy.
Spoglądając na pełną panoramę
W kilku poprzednich rozdziałach ułożyliśmy już znaczną część naszej układanki: widzieliśmy, jak zmieniło się życie Pawła i jego myślenie, gdy zdał sobie sprawę, że Jezus powstał z martwych, a potem, niejako patrząc w lustro, uświadomiliśmy sobie, że i my stoimy przed Bogiem. Zobaczyliśmy wiele różnych pojedynczych "puzzli" wiary chrześcijańskiej, ale być może nie jest jeszcze dla nas jasne, jak je wszystkie do siebie dopasować albo nie wiemy, jaki ma być efekt końcowy. Spróbujmy zebrać wszystkie nasze wnioski, a to pozwoli nam zobaczyć pełną panoramę tego obrazu.
• Życie Jezusa pokazuje nam, jaki jest Bóg. Jest On pełen wielkiego współczucia, którym obdarza ludzi, nie zważając na ich wiek, rasę, pochodzenie, płeć czy styl prowadzonego przez nich życia.
• Nauka Jezusa jest jak gwałtowne przebudzenie ze snu. Wraz z instrukcją moralnego postępowania Jezus wydaje o nas sąd: jesteśmy martwi, ponieważ odrzuciliśmy autorytet Boga i Jego władzę nad nami.
• Śmierć Jezusa była punktem kulminacyjnym Jego misji. Umarł, choć był niewinny, biorąc na siebie karę za nasze winy. Jako że my, ludzie, zasłużyliśmy na karę, Jezus przez swą śmierć podarował nam przebaczenie grzechów, lecząc wszelkie dawne rany i wyzwalając nas spod panowania śmierci. Przez wiarę w moc Jego śmierci możemy pozyskać życie i na nowo nawiązać relację z Bogiem.
• Zmartwychwstanie jest najlepszym wytłumaczeniem tego, co się dokonało z ciałem Jezusa po Jego śmierci, kiedy zostało ono złożone w grobie. Zmartwychwstanie jest też jedynym wytłumaczeniem radykalnej przemiany, jaka zaszła w życiu Jego uczniów. Zmartwychwstanie Jezusa było również rehabilitacją Jego życia i śmierci przez Boga, daje nam także pewność, że teraz Jezus żyje i czuwa nad nami. Po swym zmartwychwstaniu Jezus został wzięty do nieba, gdzie teraz króluje nad ziemią.
• Jezus przyjdzie ponownie, aby doprowadzić świat, jaki teraz znamy, do jego pełni. Osądzi wszystkich ludzi sprawiedliwie, opierając się na naszym nastawieniu do Niego. Potwierdzi tym samym nasz osobisty wybór: ci, którzy Go odrzucili, teraz przez Niego zostaną odrzuceni i doświadczą smutnej rzeczywistości piekła; ci, którzy przyjęli Go i poszli za Nim jako za swym Panem, cieszyć się będą radością nieba - miejsca życia wiecznego, nie zaś wiecznego smutku i nudy, gdzie nie będzie zła, niesprawiedliwości, nieszczęścia i śmierci. Niebo będzie uprzywilejowanym miejscem życia bez końca wraz z najwspanialszym Człowiekiem, jaki kiedykolwiek chodził po ziemi: z Jezusem.
• Bóg bardzo chce, abyśmy go poznali. Historia Jezusa, opowiedziana w poprzednich rozdziałach, nie tylko miała pomóc nam przyjrzeć się własnym sercom, ale także ukazać nam serce Boga. On ogromnie nas kocha, chce, abyśmy do Niego wrócili, a gdy się na to zdecydujemy, przepełnia Go wielka radość i oferuje nam swoje przebaczenie.
Kiedy połączymy wszystkie te elementy "puzzli" razem, kiedy przyjrzymy się im z dystansu, widząc cały utworzony obraz, co ostatecznie widzimy? Nie jest to stary, zabytkowy obraz, jaki można zobaczyć w muzeum lub w zabytkowym kościele. Widzimy śliczny obraz, ale taki, od którego też łatwo się odwrócić. Obraz, jaki odkryliśmy, nie odwołuje się wyłącznie do przeszłości, ale także do tego, co przed nami, odnosi się również do naszego XXI wieku. Obraz ten nie pokazuje wyłącznie Palestyny lub Izraela, ale jest w nim miejsce dla wszystkich narodów świata. Co więcej, odkryty przez nas obraz nie ma tylko dwóch wymiarów, ale jest trójwymiarowy. W jego centrum stoi zmartwychwstały Jezus, wyciągający ku tobie rękę, swą przebitą dłonią chwytający twoją dłoń i przyciągający cię do siebie. Z obrazu tego wręcz rozlega się głos: Jezus woła cię po imieniu.
To jest najbardziej niewiarygodny obraz i intuicyjnie wyczuwamy, że domaga się on od nas jakiejś odpowiedzi. Pomyśl o tym tak: gdy mężczyzna prosi kobietę, aby za niego wyszła, ostatecznie w grę wchodzą wyłącznie dwie odpowiedzi: "tak" lub "nie". Kobieta (mamy nadzieję, że tak będzie) dobrze się zastanowi nad swą odpowiedzią, ponieważ tu w grę wchodzi bardzo ważna decyzja.
Odpowiedź udzielona Bogu
Odpowiedź, jakiej udzielamy Jezusowi, niewiele się od tego różni. Wymaga od każdego z nas, abyśmy podjęli decyzję wielkiej wagi: zgodzić się z Nim czy nie oraz w konsekwencji iść lub nie iść za Nim. Podobnie jak w przypadku małżeństwa, konsekwencje tej decyzji są wielkie i rzutują na całe życie. Z czym więc wiąże się podążanie za Jezusem? Generalnie w tym przypadku Jezus zwracał się do innych słowami: "Nawróć się i wierz w Ewangelię" oraz "Pójdź za mną" (por. np. Mk 1, 15-17). Wyjaśnijmy, co znaczą te słowa.
"Nawróć się" - smutek z powodu przeszłości
"Nawrócić się" oznacza zmienić kierunek. Gdy rzymscy żołnierze podczas marszu usłyszeli tę komendę, zawracali i szli w przeciwnym kierunku. Dosłownie rzecz ujmując, słowo "nawrócić" odnosi się do zmiany myślenia. Kiedy więc Jezus wzywa nas do nawrócenia, nakazuje nam zmienić myślenie o Nim, przestać podążać w jakimś kierunku, natomiast zacząć Go naśladować. To jest dokładnie to, co zrobił młodszy syn w opowiedzianej przez Jezusa przypowieści: zastanowił się, a zdając sobie sprawę z własnej pomyłki, postanowił wrócić do ojca i za wszystko go przeprosić.
Nawrócenie wymaga wielkiej pokory. Ale nie do uniknięcia jest fakt, że gdy w naszym życiu odrzuciliśmy lub ignorowaliśmy Boga, to mamy tylko jedną drogę wyjścia: pojednanie może nastąpić wyłącznie wtedy, gdy zdecydujemy się przeprosić Boga, uznając zło naszych uczynków względem Niego oraz uznając koszt, jaki zapłacił za nas Jezus.
"Wierz w Ewangelię" - spójrz na krzyż
Następnym krokiem jest uwierzenie w Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie: że jest On Bogiem w ludzkim ciele, który przyszedł na świat, żył doskonale, wycierpiał śmierć po to, aby dać nam przebaczenie, wynieść nas do nowego życia, i który przyjdzie powtórnie jako nasz sędzia.
W potocznym języku powiedzenie: "wierzę w..." oznacza to, ku czemu skłania się nasz umysł. W Biblii "wiara" jest czymś znacznie więcej, bo angażuje ona zarówno serce, jak i całe ciało. Wymaga to nie tylko mówienia, ale i działania. W zrozumieniu tego pomoże nam poniższe ćwiczenie.
Wyobraź sobie, że masz rzadką odmianę raka. Powoli staje się oczywiste, że nawet największe autorytety medyczne w kraju nie mogą ci pomóc, ale jeden z lekarzy mówi: "Znam kogoś, kto może coś zaradzić. Lekarz ten mieszka w Kanadzie, ale na polu walki z tą odmianą raka, jaką masz, odnosi wielkie sukcesy". Co wtedy zrobisz? Nie wystarczy powiedzieć, iż wierzysz, że ten lekarz może ci pomóc, ale potem w domu położyć się do łóżka i nie robić nic więcej. Taki rodzaj wiary do niczego nie prowadzi. Jeśli naprawdę wierzysz w umiejętności tego lekarza, starasz się zebrać odpowiednią sumę, potem wsiadasz do samolotu i lecisz do Kanady. Podobnie prawdziwy chrześcijanin, skoro wierzy w Jezusa, zaczyna działać: mówi, że Jezus jest Bogiem, a potem, aby potwierdzić prawdziwość swej wiary, stara się na co dzień żyć nauką Jezusa.
"Pójdź za Mną" - przemiana przyszłości
Młodszy syn z przypowieści zrozumiał konsekwencje powrotu do domu ojca. Szukając akceptacji, zdecydował się wrócić jako najemnik (albo nawet jako syn), zgodził się poddać władzy ojcowskiej i żyć według narzuconych mu przez ojca reguł. Nie byłoby dobrze, gdyby w domu chciał kontynuować życie w takiej formie, jakie wcześniej prowadził, gdy roztrwonił wszystko - musiał pokazać, że się nawrócił. Musiał wyrzec się wszystkiego, co wiązało się z faktem odrzucenia ojca. Paweł, mówiąc o tym, co ludzie powinni zrobić w reakcji na Bożą łaskę, tak to ujął: Wzywałem ich, aby się nawrócili, skierowali do Boga i spełnili uczynki wynikające z nawrócenia (Dz 26, 20).
Tak oto "naśladowanie Jezusa" w życiu każdego z nas ma olbrzymie konsekwencje. Mówiąc o tym, Jezus był szczery aż do bólu, a nawet mało zachęcający: Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się wyrzeknie samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje (Mk 8, 34).
"Wyrzeczenie" się siebie oznacza powiedzenie "nie" własnym pragnieniom, ambicjom i priorytetom, w zamian zaś skoncentrowanie się na tym, czego chciałby Jezus. Oznacza to postawienie Jego ponad sobą. Kiedy się ożeniłem, musiałem wyrzec się własnej niezależności - wolność dokonania wyboru opierała się na tym, czego chciałem. Teraz musiałem myśleć nie tylko o sobie, ale i o mojej żonie, i to nie tylko w taki sposób, aby jej pragnienia i potrzeby stawiać obok moich, ale starać się stawiać je na pierwszym miejscu. Naśladowanie Jezusa oznacza uznanie Go za numer jeden naszego życia, i decyzja ta ma swoje konsekwencje we wszystkich obszarach życia.
Przyjdzie taki czas, że Jezus przyjrzy się naszym sercom, aby przekonać się, w jaki sposób zawieramy relacje z innymi. Nastąpi jednak i taki moment, gdy skieruje uwagę na nasze umysły, przyglądając się naszym myślom. Przyjrzy się też naszym ustom (temu, co mówimy), naszym oczom (zwracając uwagę na to, na co sami patrzymy i czytamy). Będzie też chciał zajrzeć do naszych portfeli, aby pomóc nam zreformować nasze wydatki. Przyjrzy się z uwagą naszym dłoniom i stopom, aby przekonać się, w jaki sposób podchodzimy do naszych ciał. I tak powoli przeegzaminuje każdą cząstkę życia, wskazując nam na zmiany, jakich powinniśmy dokonać, jeśli poważnie myślimy o tym, żeby Go naśladować.
"Wyrzeczenie" się siebie to ciężka praca, lecz Jezus jest tu wielkim realistą:
• nie oczekuje On, że cała przemiana dokona się natychmiast, a już z pewnością nie wymaga, abyśmy się stali doskonali, a dopiero potem nas zaakceptuje. Przemiana to proces obliczony na całe życie;
• nie wymaga też, abyśmy sami o własnych siłach dokonali tej przemiany, ale nam w niej pomaga. Wszelkie nasze dobre postanowienia często nie doczekują się realizacji, ponieważ staramy się je realizować wyłącznie przy użyciu własnych sił. Chrześcijanie natomiast mają gotowego pomóc im Boga - a działa On w życiu każdego z nas tą samą mocą, którą z grobu wskrzesił Chrystusa.
Ponieważ Bóg jest gotów, aby nam pomóc, stąd przemiana, jakiej domaga się naśladowanie Jezusa, nie jest niemożliwa. "Prawdziwe historie", zamieszczone w tej książce, pokazują, że Bóg istotnie potrafi całkowicie przemienić życie zwykłych ludzi, pomóc im wyzwolić się od uzależnień, pokonać lęk i odkryć prawdziwy obraz siebie.
Zaproszenie Jezusa, aby wyrzec się siebie, na pierwszy rzut oka może wydawać się niedorzeczne. Jednak On sam zaproszeniu temu nadaje wieczną perspektywę: Kto chce ocalić swoje życie, straci je; a kto straci swoje życie z mojego powodu i z powodu Ewangelii, ocali je. Jaką korzyść ma człowiek, jeśli zdobędzie cały świat, ale straci swoje życie? Bo czegóż by człowiek nie dał w zamian za swoje życie! (Mk 8, 35-37). Pokazuje tu, że poleganie wyłącznie na swym życiu doczesnym (co wiąże się z odrzuceniem Jezusa) ostatecznie doprowadzi do tego, że i On wyprze się takiego człowieka na wieki. Możemy "pozyskać" cały świat ze wszystkimi jego bogactwami, lecz w tym samym czasie na wieki zatracić duszę - i będzie to strata, której nie wynagrodzi żadne bogactwo, jakie może zaoferować nam świat. Odwrotnie zaś: "strata swego życia" (jako konsekwencja oddania go Jezusowi) prowadzi do tego, że na zawsze staniemy się członkami Jego rodziny. Patrząc z perspektywy wieczności, Jezusowe zaproszenie nie jest tak szalone, jak by się to mogło wydawać na pierwszy rzut oka. Staje się natomiast jasne, że kluczowym momentem jest zaakceptowanie tego zaproszenia. W takim wypadku szalony jest ten, kto takiego zaproszenia nie przyjmie.
Istotnie, ci, którzy naśladują Jezusa, postrzegają Jego obietnicę życia w całej jego pełni (por. J 10, 10) jako coś rzeczywistego: doświadczamy osobowej bliskości i przyjaźni z naszym Stwórcą, bliskości, do której zostaliśmy stworzeni; a kiedy stajemy się członkami tej nowej rodziny, pogłębiają się nasze wzajemne relacje. Ponadto życie oddane na służbę Jezusowi nabiera nowego sensu, czujemy się dziećmi Boga, żyjemy nadzieją na przyszłość, która przewyższy nasze najśmielsze oczekiwania - rzeczy te można wymieniać bez końca. Naśladowanie Jezusa wiąże się z realnym kosztem, jaki musimy ponieść, ale zyski przekraczają wszelkie bogactwa tego świata (por. Mt 19, 29).
Paweł sam się przekonał, że decyzja, aby stać się chrześcijaninem, była najlepszą, jaką podjął w życiu: Ze względu na Chrystusa uznaję za bezwartościowe wszystko, co przynosiło mi zysk. I naprawdę uważam, że to wszystko jest bezwartościowe w porównaniu z bezcennym darem poznania Chrystusa Jezusa, mojego Pana. Dla Niego odrzucam wszystko i uważam za śmieci. Pragnę tylko pozyskać Chrystusa i znaleźć się w Nim (Flp 3, 7-9). Ja sam - piszący te słowa - poznałem Jezusa wiele lat temu i od tego czasu nigdy Go nie odrzuciłem. A jaka będzie twoja decyzja w tym względzie?
Podjąć decyzję
Trzeba się dobrze nad tym zastanowić, ponieważ decyzja ta wpłynie na kształt reszty twojego życia. Pamiętaj jednak, iż zarówno deklaracja, że staniesz się chrześcijaninem, jak i przeciwnie, że nim nie będziesz, niesie za sobą konsekwencje. Oto jak pewien mężczyzna opisał ten moment podjęcia tak ważnej decyzji:
Pomiędzy tym, co prawdopodobne, a tym, co pewne, istnieje przepaść. Jak udało mi się to połączyć? Kiedy chciałem oprzeć całe swoje życie na zmartwychwstałym Chrystusie, szukałem potwierdzenia. Chciałem pozyskać pewność. Chciałem zobaczyć Go, jak je kawałek ryby. Chciałem zobaczyć na niebie napis z ognia. I nie otrzymałem nic z tych rzeczy. Wciąż jednak balansowałem na granicy tej przepaści... Wszystko kręciło się wokół pytania, czy przyjąć Go, czy odrzucić. Mój Boże! Była to przepaść także we mnie! Można było "rzucić się głową w dół", przyjąć Go, jednak to wydawało się przerażającą grą - ale jaką formą gry było odrzucenie? Można było nie mieć pewności, czy Chrystus jest Bogiem, ale też nie można było uzyskać pewności, że Nim nie jest. Nie mogłem się na to wszystko zdecydować. Nie mogłem wyprzeć się Jezusa. Od kiedy zdałem sobie sprawę z istnienia tej przepaści, mogłem zdobyć się tylko na jedną rzecz: rzucić się i poszybować tam, gdzie jest Jezus.
Niektórzy czytając tę książkę, mogą po prostu potrzebować więcej czasu, aby zastanowić się nad tym, ile kosztować może ich taka decyzja - ale proszę, nie odkładajcie jej zbyt długo. Być może warto pomyśleć o podjęciu jakiegoś wysiłku zmierzającego do pogłębienia swojej wiedzy. Jezus oferuje nam wspaniały dar swojej niekończącej się przyjaźni, ale jak to jest w przypadku propozycji małżeństwa: choć czasami potrzeba czasu na podjęcie decyzji, w końcu jednak trzeba powiedzieć jednoznacznie "tak" lub "nie".
Niektórzy myślą, że moment, w którym uwierzą, mogą przesunąć aż na czas umierania. Choć Bóg przyjmuje te - jak je nazywamy - nawrócenia na łożu śmierci, to jednak nie wszyscy będziemy wiedzieli, kiedy staniemy wobec śmierci, nie wiemy, czy wtedy będziemy mieli czas, aby nawrócić się i uwierzyć. Innymi słowy, jak ktoś mógłby przesuwać w nieskończoność tę chwilę, w której miałby otrzymać najcenniejszy dar, jaki kiedykolwiek można posiąść, zdając sobie jednocześnie sprawę, jak wielką cenę Jezus za to zapłacił? Byłaby to bezczelność. Ci, którzy opóźniają się w swojej drodze do Jezusa, nie rozumieją w pełni, w jak niebezpiecznej sytuacji się stawiają. Imię Jezus oznacza "Pan zbawia" lub "Pan ratuje" (por. Mt 1, 21), a ktoś, kto tonie, potrzebuje ratunku najszybciej, jak to jest możliwe.
Biblia przynagla nas, abyśmy się nie ociągali, lecz tak szybko, jak to możliwe zbliżyli się do Boga. Szukajcie Pana, kiedy daje się znaleźć, wzywajcie Go, kiedy jest blisko (Iz 55, 6); Dzisiaj, jeśli głos Jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych (Ps 95, 7-8); "Teraz właśnie jest czas łaskawości, teraz właśnie jest dzień zbawienia" (por. 2 Kor 6, 3). Jeśli gotów jesteś, aby stać się prawdziwym chrześcijaninem, nie zwlekaj!
Spotykając zmartwychwstałego Jezusa
Jeśli chcesz powiedzieć Jezusowi, że chcesz zostać Jego uczniem, musisz z Nim porozmawiać. Nie ma znaczenia, czy będziesz głośno, czy cicho wypowiadał słowa, On jest Bogiem i na pewno cię usłyszy. Rozmowa z Bogiem (często nazywana modlitwą) początkowo może wydawać się czymś dziwnym, ale z czasem stanie się czymś naturalnym. Modląc się, powinieneś jasno się zdeklarować, że chcesz się nawrócić (odrzucić postawę egoistycznego odrzucania Boga, a zwrócić się ku Chrystusowi), że wierzysz w Niego oraz że od tej pory chcesz, aby ta wiara przyjęła konkretny wymiar przez twoje podążanie za Jezusem. Jeśli w twoim życiu zdarzyło się coś, co sprawia, że czujesz wyrzuty sumienia, powinieneś o tym powiedzieć i prosić Boga o wybaczenie, wierząc, że Bóg ci go nie odmówi. Możesz swoją modlitwę zbudować na wzór tej zapisanej poniżej, dodając od siebie to, co leży ci na sercu:
Jezu,
wiem, że jesteś Bogiem,
ale wiem, że występowałem przeciw Tobie.
Przepraszam za to, że tak Cię traktowałem...
Przepraszam, że źle traktowałem innych...
Proszę, wybacz mi.
Bardzo Ci jestem wdzięczny za miłość i za to,
że umarłeś za mnie na krzyżu.
Wierzę, że przez Twoją śmierć
mogę nawiązać z Tobą zupełnie nową relację.
Proszę, pomóż mi nie kroczyć własnymi drogami,
ale naśladować ciebie. Amen.
("Amen" oznacza "Niech tak będzie". Gdy wypowiadamy "amen", to tak, jakbyśmy podpisywali się pod listem, to potwierdzenie, że zgadzamy się ze wszystkim, co wyżej zostało napisane.)
Jeśli powyższa modlitwa stanie się twoją własną, to być może nie poczujesz w życiu jakiejś wielkiej różnicy, nie będzie to jednak oznaczało, że twoje modlitwy są bezowocne. Istotnie, to dość niebezpieczne, aby polegać na własnych odczuciach jako na swoistym duchowym barometrze. Nasz odbiór tego, jakimi jesteśmy chrześcijanami, miewa swoje wzloty i upadki, podobnie jak nasza ocena każdej innej dziedziny życia podlega wielkim zmianom. Nasza wiara opiera się jednak na Bożych obietnicach, a nie na własnych odczuciach - to zaś, co Bóg obiecał, jest naprawdę solidne i niewzruszone. Chciałbym zatem zakończyć przypomnieniem niektórych Bożych obietnic:
• Wszyscy, których powierza Mi Ojciec, przyjdą do Mnie i nikogo z nich nie odrzucę (J 6, 37). To daje nam pewność, że Jezus przygarnia każdego, kto do Niego przychodzi.
• Tak bardzo bowiem Bóg umiłował świat, że poświęcił swojego jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, lecz miał życie wieczne (J 3, 16). Przypomina nam to o wielkiej miłości Boga do nas.
• Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, to Bóg jest wierny i sprawiedliwy: odpuści nam grzechy oraz oczyści nas z wszelkiej nieuczciwości (1 J 1, 9). Daje nam to pewność, że Bóg wszystko nam wybaczył i nie pamięta, że kiedyś Go odrzuciliśmy.
• Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto wierzy we Mnie, nawet jeśliby umarł, będzie żył. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki (J 11, 25-26). Opierając się na fakcie zwycięstwa Jezusa nad śmiercią, daje nam to pewność istnienia życia, które sięga poza grób.
Czy Jezus jest żywy, czy jest martwy? Dowód pustego grobu oraz przemiana, jaka nastąpiła w życiu Jego uczniów jest dowodem na to, że żyje.
A czy ty jesteś żywy, czy może jesteś martwy? Jezus powiedział: Kto jest posłuszny mojej nauce i kto wierzy w Tego, który Mnie posłał, ma życie wieczne i nie będzie sądzony, lecz przeszedł ze śmierci do życia (J 5, 24).
Gratulacje!
ŻYWY CZY MARTWY?
Daniel Clark
Chrześcijanie twierdzą, że Jezus z Nazaretu powstał z martwych. Wydarzenie to jest źródłem chrześcijańskiej nadziei i kluczem do odpowiedzi na podstawowe pytania egzystencjalne: Czy Bóg istnieje? Jaki sens ma moje życie? Co stanie się ze mną po śmierci? Daniel Clark przedstawia historie ludzi, którzy uwierzyli w zmartwychwstanie Jezusa, choć często wcześniej nawet Go nie znali.
>> Chcę przeczytać całą książkę
W tym roku DEON.pl "odwołuje" Wielki Post i zaczyna od końca. Nie, to nie jest tania prowokacja. Jesteśmy głęboko przekonani, że my, chrześcijanie mamy problem ze Zmartwychwstaniem >> zobacz więcej
Zacznij od Zmartwychwstania. A więc najpierw załóż specjalne okulary. Jak na filmie 3D. Na pierwszy rzut oka różnicy nie widać, ale gdy je ściągniesz, wszystko się rozmazuje >> zobacz więcej
Kim będę po zmartwychwstaniu. Proste pytania i niełatwe odpowiedzi, drażniące niezaspokojoną ciekawość. Tak się kończy intelektualne zmaganie ze zmartwychwstaniem. Ale kilka pytań zawsze można przecież zadać? >> zobacz więcej
Jak zmartwychwstać za życia? Przecież zmartwychwstanie nie jest wskrzeszeniem, czyli powrotem do stanu sprzed śmierci - jak w przypadku Łazarza. >> zobacz więcej
Świat kupił ideę marki z nadgryzionym jabłuszkiem. Dlaczego? To pytanie powinni sobie stawiać wszyscy biskupi >> zobacz więcej
Wobec tych wszystkich ludzi, którzy "odeszli z Jerozolimy" Kościół ma za zadanie zrobić to samo, co zrobił Zmartwychwstały wobec uczniów - rozpalić ich serca >> zobacz więcej
Co nas powstrzymuje od wiary w zmartwychwstanie? Ks. Mirosław Maliński odnalazł w swojej pamięci kilka takich życiowych obrazków. Można się uśmiać, albo zapłakać >> zobacz więcej
Żeby zmartwychwstać, trzeba umrzeć, a żeby umrzeć, trzeba trochę pocierpieć. I to w różnym wymiarze - rozmowa z ks. Janem Kaczkowskim >> zobacz więcej
Gdzie leży problem nieskuteczności łaski Zmartwychwstania, łaski Nowego Życia w nas? Dlaczego świętość ciągle wydaje się być towarem luksusowym, dostępnym dla herosów ducha, zamiast być standardem naszej codzienności? >> zobacz więcej
Dla kogoś, kto przez całe życie starał się przypodobać Bogu, coś takiego mogło wydawać się najgorszym koszmarem. Cały fundament jego życia rozpadł się na kawałki >> zobacz więcej
Skomentuj artykuł